W rolach głównych: kasztan i pesto.


Jak już pisałam, kasztan to moje odkrycie tego roku i wyszukuję wszelkie możliwości jego zastosowania. Tak właśnie powstało pesto z kasztanowo-żurawinowym sosem. Pełen lata sos z bazylii w połączeniu z typowo jesiennymi składnikami, jak kasztany i żurawina stał się kombinacją pór roku na talerzu.

Słono-gorzkawy sos pesto, tym razem zrobiony z dodatkiem rukoli i orzechów włoskich, zagrał razem z kwaśno-słodkim sosem kasztanowo-żurawinowym, dając nie tylko przypomnienie lata na progu zimy, ale przede wszystkim łącząc wszystkie rodzaje smaków i wiele kolorów dla przyjemności podniebienia i wzroku.

Danie to wpisuje się do mojej pamięci i pewnie jeszcze kiedyś je odtworzę – może następnym razem odważniej przyprawiając żurawiny z kasztanami bardziej korzennymi przyprawami lub dając kropelkę czegoś mocniejszego. Kto wie co przyjdzie mi do głowy w przyszłości.


Pesto

Składniki:
1 szklanka bazylii (+ opcjonalnie niewielki dodatek rukoli)
2 łyżki orzechów włoskich (oryginalnie powinny być piniole)
3 łyżki startego parmezanu
4 łyżki oliwy
czosnek (ilość ząbków do smaku)
sól i pieprz do smaku

Przygotowanie: Jak widać, moje pesto to sos na 1-2-3-4, z ewentualnymi dodatkami. W blenderze pulsacyjnie zmiksowałam wszystkie składniki. W tej postaci jem pesto z samym makaronem lub używam jako marynaty do mięsa, warzyw czy tofu. Tym razem zamarynowałam tak polędwiczki wieprzowe, które po usmażeniu były wspaniałe wraz z penne z sosem kasztanowo-żurawinowym.


Sos kasztanowo-żurawinowy

Składniki:
150 g kasztanów pieczonych
100 g żurawiny
4-6 łyżek cukru brązowego
1/3 szklanki soku z pomarańczy
1 łyżka oliwy
gałka muszkatołowa
1/4 łyżeczki startego imbiru
sól i pieprz
ugotowany makaron

Przygotowanie: Żurawinę zalałam sokiem z pomarańczy, cukrem i oliwą i gotowałam na małym ogniu przez ok. 25 minut aż zmiękła i popękała. Można ją rozgnieść, ja jednak pozostawiłam ją całą. Dodałam pokrojone kasztany i przyprawy. Gotowałam wszystko razem ok. 10 minut. Połączyłam z makaronem. Tym razem z penne, ale można łączyć z dowolnym. Podałam z polędwiczkami w pesto i pomidorkami.

Smacznego.

Orzechowy czar w maślanych ślimaczkach.

Kiedy nie ma czasu, a goście tuż tuż
Kiedy nie ma siły, a chęć na już już …

20081114_20160406_palmier002

Właśnie takie są te ciasteczka. Wystarczy ciasto francuskie, zmiksowane z cukrem i cynamonem orzechy, trochę masła i w całym domu taki zapach, że ślinka leci. Orzechowe ślimaczki są smaczne, chrupiące i lekkie, choć zupełnie nie dla trzymających dietę.

20081114_20160406_palmier001

Moje wprawdzie nie wyszły tak równe jak bym chciała, ale cały w tym urok domowego pieczenia. Czasem wyjdzie mniejsze, czasem większe, czasem grubsze, a innym razem cieńsze, zawsze jednak pyszne i na weekendową kawę i na wieczorne grzeszki.

"Palmierki" orzechowe

Składniki:
1 szklanka prażonych orzechów (ja użyłam orzechów włoskich i migdałów)
3 kopiaste łyżki wiórków kokosowych (można pominąć)
1/2 szklanki brązowego cukru (można też dać ciemny cukier z melasą – muscovado)
1 łyżeczka cynamonu
1 opakowanie ciasta francuskiego
100 g masła, stopionego
cukier

Przygotowanie: Orzechy, cukier i cynamon zmiksowałam pulsacyjnie. Ciasto rozwałkowałam na grubość ok. 0,5 cm w płatach o wielkości 20×10 cm. Smarowałam płaty roztopionym masłem i wysypywałam mieszanką orzechową. Zwijałam wzdłuż dłuższego boku, zostawiając na końcu trochę ciasta bez nadzienia, by je skleić, przy użyciu masła. Ruloniki smarowałam masłem i kroiłam na ok. 0,5-1 cm krążki. Dobrze jest w miejscu styku ciasta dodatkowo je delikatnie podoklejać widelcem, by się nie rozklejały w czasie pieczenia, ale i tak część z nich mi się delikatnie porozklejała.

Powinnam obtoczyć je w cukrze i tak układać na blasze, wyłożonej pergaminem (odstępy przynajmniej 3-5 cm), ale ja podarowałam już sobie takie wykończenie, gdyż ciasteczka i tak są bardzo słodkie. Jednak w wersji z muscovado, mają one ciekawy posmak goryczki i wtedy obtoczenie w drobnym cukrze daje im dodatkowego kopa. Poza tym obtoczone w cukrze są bardziej rumiane. Ja obtaczałam w cukrze całe długie rulony ciasta i wtedy dopiero kroiłam na małe ciasteczka.

Piekłam w piekarniku rozgrzanym do 190 stopni Celsiusa przez 10 minut, a potem przełożyłam wszystkie ciasteczka na drugą stronę i piekłam do zrumienienia na drugiej stronie (też ok. 10 minut). Po ostudzeniu, te palmierki, które nie wylądowały w brzuszkach, powędrowały do zamkniętego pojemnika.

Przepis zaczerpnęłam z programu mojej słodkościowej inspiracji, Anny Olson. Ona wprawdzie robiła duże palmiery zawijając masę orzechową od razu w całe ciasto rozwałkowane na znacznie większe rozmiary (choć też o grubości 0,5 cm). Ja chciałam uzyskać małe ciasteczka, takie na jeden duży kęs, dlatego zdecydowałam się na zawijanie je w małe płaty.

 

EDIT 6 kwietnia 2016 – tym razem w poprawkowej wersji są głównie zdjęcia, ale i wersja z ciemnym cukrem z melasą (muscovado). Użycie tego cukru daje palmierom zupełnie inny wymiar – stają się zarówno słodkie jak i lekko wytrawne, doskonałe by dodać energetycznego kopa, a jednocześnie nie przesłodzić. Wspaniałe do zabrania w puszce na pikniki, wyjazdowe treningi z psami, czy po prostu do popołudniowej kawki :) Poniżej oryginalne zdjęcie z 2008 r.

Smacznego.

Indyjski deser.


Jeden z moich ulubionych deserów. Jak już kiedyś pisałam jestem strasznym łasuchem. Słodkości mogłabym jeść na śniadanie, obiad i kolację. Niestety i stety muszę pilnować wagi, by moje kolanka znów nie postanowiły mi dopiec. Ten deser jednak mogę jeść w ilościach prawie dowolnych. Jogurt i orzechy, najlepiej pistacje i migdały, delikatny aromat róży i barwa szafranu, dopełnione kardamonem i mango zabierają mnie na kulinarną wycieczkę do Indii.

Lubię indyjskie desery. Już prezentowałam kardamonowe lody, a teraz nadszedł czas na shrikhand. Potrawa tradycyjnie podawana na weselach w zachodnich Indiach lub jako składnik wegetariańskiej uczty, thali. Shrikhand jako deser, może być również podawany w wersji zwanej Amrakhand – wymieszany z puree z mango. Ja jednak wolę, jak ten owoc uzupełnia, ale nie dominuje smaku doprawionego jogurtu. Czasem też dodaję inne egzotyczne owoce, jak dzisiejsza persymona czy inaczej sharon.

Choć nie jestem ekspertką od dań z tej części świata, jednak każdy kolejny deser jaki odkrywam, jest wspaniałą ucztą dla mojego – i nie tylko mojego – podniebienia. Więc i podczas Orzechowego Tygodnia Eli nie mogło zabraknąć mojego łakocia.


Shrikhand z mango
(4 porcje)

Składniki:
1/2 persymony, pokrojonej w plasterki
1 mango, pokrojone w kostkę
3 łyżki wody różanej
szczypta szafranu
3 szklanki jogurtu greckiego lub bałkańskiego (lub zwykły odsączony z wody)
3 łyżki cukru pudru (można dodać nawet do 1/2 szklanki, w zależności od upodobań i kwaskowatości jogurtu)
1 1/2 łyżeczki świeżo startego kardamonu
1/2 szklanki orzechów pistacjowych
garść migdałów w płatkach

Przygotowanie: Mango obrałam i można je pokroić na 2 sposoby: w kostkę lub cienkie plastry. Gdy jest gorący dzień albo gdy shrikhand jest dodatkiem do ostrego dania, mango można zamrozić przez godzinę w zamrażalniku. W tym czasie namoczyłam szafran w wodzie różanej. Posiekałam orzechy pistacjowe z grubsza, a płatki migdałów na drobne słupki. Kardamon delikatnie utłukłam w moździerzu, by pozbyć się łupinek i następnie same ziarna utłukłam na proszek. Jogurt z cukrem wymieszałam, aż cukier się rozpuścił i dolałam różaną wodę z szafranem i kardamon oraz dorzuciłam orzechy. Całość wymieszałam. Podawałam w szklanych pucharkach na przemian wlewając jogurt i wkładając mango. Udekorowałam mango, persymoną oraz orzechami.

Smacznego.

Kaczka dziwaczka.

„Nad rzeczką opodal krzaczka
Mieszkała kaczka-dziwaczka
Lecz zamiast trzymać się rzeczki
Robiła piesze wycieczki (…)”
Jan Brzechwa

Na szczęście moja kaczka nie zamieniła się w królika w buraczkach, ale w pyszny gulasz o pomarańczowo-granatowym aromacie i przyjemnie chrupiącymi orzechami włoskimi. Lubię smak kaczki, choć rzadko ją jadam w obawie o nadmiarowe centymetry w bioderkach. W takim jednak wydaniu ten ptaszek jest całkiem odchudzony, a wciąż zachowuje swoisty i wyrazisty smak, wzbogacony dodatkowo owocami i orzechami. Pewnie niektórych może zdziwić mała ilość przypraw (tylko kumin), jednakże charakterystyczne smaki składników tego dania zapewniają doskonałe doprawienie.

Choć nie mam zdjęcia, ale na talerzu z dyniowymi gnocchi, udekorowane surowymi pestkami granatu i szczypiorkiem wyglądało obłędnie, smakowało … sami spróbujcie. Warto!


Kaczka w orzechowo-owocowym sosie

Składniki:
40 dag kaczych piersi, oczyszczonych ze skóry i pokrojonych w paski
1 średnia cebula, posiekana
1 duża szalotka, posiekana
1 łyżka oliwy z oliwek
1 łyżeczka sproszkowanego kminu rzymskiego
1 1/2 szklanki bulionu
1 czubata łyżka konfitury z pomarańczy
1 łyżeczka starego świeżego imbiru
15 dag siekanych orzechów włoskich
2-3 granaty, same pestki
4 łyżki świeżo wyciśniętego soku z pomarańczy
szczypiorek do dekoracji

Przygotowanie: Cebulę i szalotkę zeszkliłam na oliwie z oliwek. Dorzuciłam kaczkę i poczekałam aż mięso wchłonęło wszystkie soki. Po ok. 7 minutach wsypałam kmin, orzechy, konfiturę, imbir i wlałam bulion. Na małym ogniu gotowałam ok. 20 minut i dorzuciłam pestki granatu oraz sok z pomarańczy. Gotowałam jeszcze kilka minut. Podawałam z dyniowymi gnocchi, udekorowane surowymi pestkami granatu i szczypiorkiem.

Doskonałe danie również z puree z batatów i marchewki lub z ziemniaczanym puree z dodatkiem pieczonego czosnku i utartych w moździerzu orzechów.

Smacznego.

Podarunek z Mediolanu.


Właśnie dostałam mój wyczekany prezent z Włoch. Dzięki mojej szwagierce (Wielkie Dzięki Asiu!), która wybrała się na wycieczkę do Mediolanu, zostałam zaopatrzona w mostarda di mele i już nie straszny mi przepis Eli na tortelli di zucca.

Zostało jeszcze zaopatrzyć się w amaretti (i nie zjeść ich po drodze ze sklepu do domu ;) ) oraz trochę czasu i spróbuję pięknych pierożków z dynią. A tymczasem wracam do Orzechowego Tygodnia.

Pozdrawiam.