Takie właśnie niezwykłe spotkanie odbyło się kilka dni temu. Trzy gotujące babeczki – ja, Oczko i Lo, trzy aparaty i już wkrótce każda z nas odczuła jak to ogromnie zaraźliwe jest fotografowanie. Opowiadając o sobie, o wycieczkach tych kulinarnych i nie tylko, o wspaniałych przyprawach i książkach z pasją oddawałyśmy się fotografowaniu*, nasze żołądki uciszając, gdy wspaniałe aromaty drażniły je niemiłosiernie, a czekać trzeba było jeszcze na wygrzewający się w piekarniku udziec.
Nie ma bardziej udanych spotkań, jak te które wiążą się z biesiadą przy stole. Większa czy mniejsza, na słodko czy wytrawnie, z winem lub herbatą … dowolnie, byle by wyborne smakołyki upiększały stół. Tym razem indyjskie klimaty, tak przeze mnie ostatnio ukochane zdominowały nasze talerze. Udziec jagnięcy zamarynowany w intensywnej marynacie, najsilniej kolendrą, imbirem i czosnkiem pachniał, dopełniając się słodyczą miodu i migdałów ukrytych w jogurtowej zalewie, z której powstała smakowita skorupka. Soczyste i aromatyczne mięso wraz z bukietem własnoręcznie dobranych sałat i zielenin, polanych kardamonowym winegretem uzupełnione zostało korzennym i kwiatowym w smakach i aromatach pilawem oraz … rumuńskim wytrawnym winem.
To było podniebienne zaskoczenie. Rumunia do niedawna była zupełnie nieatrakcyjnym w moich wyobrażeniach krajem, a już na pewno nie kojarzącym się z wyśmienitym trunkiem. Teraz nie tylko myślę o wakacjach tam, ale i z rozmarzeniem wspominam to wyraziste, wytrawne wino o niezwykłym smaku i przepięknej etykiecie (zdjęcie wina by Oczko).
Aż nadeszła pora deseru. Wraz z kubkiem kawy usiedliśmy do pucharków pełnych szafranowych aromatów. Tym razem było jednak mniej intensywnie, a do tego jeszcze dołączył się kardamon i miód, by stworzyć bazę dla lekko zmrożonych kostek mango i posiekanych pistacji. Siedzieliśmy przy stole, podjadając, popijając, mile rozmawiając, a czas zleciał nam stanowczo zbyt szybko. Dość powiedzieć, że pożegnać się nie mogliśmy.
I jak tu uznać, że coś jest niemożliwe :-)
Dzięki Dziewczynki za przemiłe spotkanie :-*
* zdjęcia z pierwszego kolarzu zrobione przez Oczko i Lo. Dzięki :)
Udziec po indyjsku w miodowo-migdałowej skorupce
Składniki:
1 sprawiony udziec jagnięcy o wadze ok. 2,2 kg (u mnie 1,7 kg)
Marynata:
2 łyżki oleju roślinnego
5 łyżki soku z cytryny
15 g świeżego imbiru, obranego i z grubsza posiekanego
6 dużych ząbków czosnku, obranych i z grubsza posiekanych (u mnie 3, bo miałam bardzo ostry)
1 łyżki mielonego kminu
1 łyżki mielonej kolendry
1/2 łyżeczki sproszkowanego chilli
sól do smaku
1 łyżka garam masala
1/2 łyżeczki świeżo zmielonego czarnego pieprzu
2 łyżki wody
Miodowa skorupka:
100 g migdałów w płatkach
100 ml greckiego jogurtu
1 1/2 łyżki miodu
Przygotowanie: Zmiksować wszystkie składniki marynaty. Głęboko ponacinać mięso ostrym nożem i starannie natrzeć marynatą, aby wniknęła w nacięcia. Włożyć udziec do plastikowej torebki i schować do lodówki minimum na 6-8 godzin, a najlepiej na całą dobę.
Zmiksować 70g migdałów, jogurt i połowę miodu. Polać udziec tą mieszanką, przykryć i ponownie wstawić do lodówki na 30 minut, a najlepiej na dwie godziny (ja pominęłam ten etap). Przed pieczeniem wyjąć mięso na tyle wcześnie (min. 30 minut), aby zdążyło osiągnąć temperaturę pokojową. Nagrzać piekarnik do 225 stopni Celsjusza, umieścić udziec na ruszcie, a pod spód wstawić blachę (ja położyłam go na grubych krążkach z cebuli, ułożonych w brytfance i podlałam tam ciut wody, by się wszystko nie przypaliło od spodu). Piec 20 minut, następnie zmniejszyć temperaturę do 180 stopni Celsjusza i piec jeszcze 1 godzinę i 40 minut, aż nakłute mięso zacznie puszczać różowy sok (lub stosując przelicznik 12 min na 450 g mięsa dla krwistego lub 15 min na 450 g mięsa dla średnio wypieczonego). Jeżeli będzie piekło się za szybko, można je przykryć folią aluminiową. Można też co pół godziny pędzlować udziec sosem, który spłynie do podstawionej blachy (ale to popsuje skorupkę, więc nie polecam tego).
Na 10 minut przed końcem pieczenia posypać udziec pozostałymi migdałami i polać resztą miodu (ja tym razem zapomniałam). Wyjąć udziec z piekarnika, przykryć folią aluminiową i odstawić na 15 minut. Następnie pokroić i podawać.
Źródło: Łatwa kuchnia indyjska
Pilaw kaszmirski
Składniki:
4 łyżek oleju roślinnego
3/4 łyżeczki nasion kminu
7 1/2 cm kory cynamonu
3 goździki
3 strączki zielonego kardamonu
1 liść laurowy
1 cebula, pokrojona w plastry (u mnie w kosteczkę)
1 łyżka posiekanych zblanszowanych migdałów (u mnie płatki)
2 łyżeczki rodzynek
200 g ryżu basmati, dokładnie umytego i osączonego
400 ml wody
szczypta szafranu, namoczona w 2 łyżkach gorącej wody
2 posiekane suszone figi
sól i świeżo zmielony czarny pieprz
1 łyżka posiekanych pistacji
Przygotowanie: Rozgrzać w rondlu olej. Dodać kmin, cynamon, goździki, kardamon i liść laurowy, i smażyć 20-30 sekund, aż przyprawy zaczną pachnieć. Dodać cebulę i smażyć 3-4 minuty, aż się lekko zrumieni. Dodać migdały i rodzynki i smażyć jeszcze 2-3 minuty. Dodać ryż i dokładnie wymieszać. Wlać zwykłą wodę, wodę z szafranem, dodać połowę fig (ja nie dodałam) i doprawić solą i pieprzem. Doprowadzić do wrzenia i gotować 2-3 minuty. Zmniejszyć ogień i przykryć rondel pokrywką. Gotować 7-8 minut, aż ryż będzie al dente. Dodać resztę fig (u mnie wszystkie figi) i pistacje, i wymieszać. Odstawić na 4-5 minut, aby ryż wchłonął resztę wody. Podawać.
Źródło: Łatwa kuchnia indyjska 2
Shrikhand według Anjun
Składniki:
500ml gęstego greckiego jogurtu (u mnie bałkański lekki)
2 łyżeczki ciepłego mleka
1/2 łyżeczki nitek szafranu
6-8 łyżek cukru pudru (u mnie miód wielokwiatowy)
1/4 łyżeczki mielonego kardamonu
Do posypania:
2 łyżki posiekanych niesolonych pistacji
2 łyżki migdałów w płatkach
pestki granatu (u mnie mango pokrojone w kostkę i lekko zmrożone)
Przygotowanie: Wyłożyć sito gazą, podstawić pod spód miskę i wlać jogurt. Wstawić do lodówki na minimum 5-6 godzin (najlepiej na całą noc), aby dobrze osączyć jogurt. Ja pomijam ten efekt, gdyż jogurt bałkański jest wystarczająco gęsty, poza tym by zaoszczędzić trochę na czasie. Jeśli zastosuje się tą metodę, ma się z pewnością gęstszy deser. Podgrzać mleko i dodać szafran. Odstawić na 10 minut do naciągnięcia. Wyjąć jogurt z lodówki, wylać zebrany w misce płyn. Do masy jogurtowej przesiać cukier puder (ja dodaję miód), następnie dodać mleko z szafranem i kardamon, wymieszać. Przykryć i schłodzić. Przed podaniem posypać deser pistacjami, migdałami i pestkami granatu (lub jak u mnie kostkami mango).
Inna wersja tego deseru była już u mnie – można znaleźć ją tutaj.
Źródło: Łatwa kuchnia indyjska
Smacznego.
Wow, ale fajnie. Zazdroszcze ;-)
kolejne niesamowite spotkanie
fajnie Wam musi byc razem
deser.. cudny
wczoraj kupiłam duży kubek jogurtu greckiego i mango.. to chyba jakiś znak :-)
W kuchni wszystko jest możliwe. Chyba jak i w życiu… :)
Tili, a Tobie znów niezwykle smacznie i fajnie towarzysko… Aż zazdrość chwyta. :)
Tą wcześniejszą wersję deseru jogurtowego z Twojego przepisu – pamiętam. Pamiętam też że bardzo mi smakowała. :)
Majowe pozdrówka ślę! :)
spotkanie miłych osób i coś z kardamonem. nie wiem co lepsze, więc całe szczęście, że nie musiałyście wybierać ;)
Cudowne spotkanie, pozazdrościć
Cudowne spotkanie.
Ciepłe zdjęcia, niesmaowicie naenergetyzowane;)
Shrikhand kusi oj kusi! Tylko mam problem z dostaniem niesolonych pistacji..
Pozdrawiam:)
Szczęściary jesteście i tyle :):):)
Jednak wszystko jest możliwe :) Pięknie!
Z przyjemnością wspominam cudowne chwile, boskie aromaty i Was, świetne dziewczyny. Było przemiło i pysznie i już z niecierpliwością odliczam dni do kolejnego spotkania. Niemożliwe okazało się możliwe i… urocze. Pozdrawiam serdecznie.
Świetne są takie spotkania, zwłaszcza jeśli towarzyszą im takie przysmaki jak u Ciebie!
Jasne, ze wszystko jest możliwe :))
A ten deser bardzo mi się podoba!:))
Pozdrowienia:)
ja tez zazdroszczę tego wspólnego gotowania :D
W jednej kuchni wszyscy (?) mogą się spotkać. Kuchnia łączy, kuchnia radzi, kuchnia nigdy Cię nie zdradzi :D! (Przepraszam za głupawkę).
A co do Rumunii: pewnie, że to bardzo ciekawy i piękny kraj, szkoda, że u nas kojarzony tak często negatywnie.
Bardzo pyszne to wszystko i z przyjemościa spapuguję. Korzenie to mój żywioł (jak to nie brzmi). Mam szczęście do swoich przyjaciółek, ale one jedna w jedną nie lubią, nie chcą i nie potrafią wiec gotować, takie bajeczne spotkanie przy garach mi się więc nie uda. Inne scenerie tak. Nie zawiszczę, ale uważam, że rozkosznie spędziłyście czas. :-)))Tak trzymać :-)))
Zazdroszczę, oj zazdroszczę :)
fajnie, że tak się spotykacie i czarujecie :)
Piekne spotkanie pieknie opowiedziane:)
A co do win, to dodam, ze wsrod tych malo docenianych znajduja sie tez moldawskie, a szkoda, bo niektore to prawdziwe perelki!
Pozdrawiam.
"Nie no ja się tak nie bawię" – ależ Wam super. A ja właśnie wpadałam na szatański pomysł – ale pewnie trudny do zrealizowania ehhh.
serdecznie pozdrawiam
Tili masz bardzo oryginalny sposób opisywania swoich przeżyć, smaków… ogromnie mi się podoba i z wielką chęcią zawsze poczytuję (:
zdradzisz gdzie kupiłaś niesolone pistacje? (;
Ach! Zaczynam coraz bardziej zazdrościć takiego wspólnego gotowania – biesiadowania! Ale, jak napisałaś, wierzę, że nie ma rzeczy niemożliwych, więc czekam, aż i mnie coś takiego spotka. Tymczasem zachwycam się potrawami ze zdjęć. Pozdrowienia:)
Nic lepiej nie sprzyja gotowaniu i foceniu niż dobre towarzystwo.
Gratuluję i spokojnej nocki życzę
pozdrawiam
M.
Wspaniale spotkanie!
A potrawy jakie wytrawne :))))
Bardzo podoboja mi sie fotki "Was w pracy" :)))
Pysznie!
O! to już o nas piszesz? Szybka jesteś, ja jeszcze nie zdążyłam wszystkie zdjęcia przejrzeć ;)
Dzięki Kobitki i czekam na tę połowę maja :))))
cmok, cmok!
O prosze widze ze kontynuujecie spotkania, szkoda ze Praga tak daleko od Warszawy :) Gotowanie w duzym gronie to jest cos!
Ciekawy strasznie Tili ow deser, jogurt, pistacje, szafram to brzmi wspaniale; a naklejka na butelce merlot ceptura rzeczywiscie przeurocza :-)
Narzeczono, fajnie, bardzo fajnie :) Zapraszam :*
Asiejko, widzę, że te jogurtowe deserki to chyba Twoje ulubione, ale co ja się dziwię, skoro moje też :)
Małgoś, o tak, wszystko jest możliwe – tak się czasem życie pozmienia, że aż oczy się szeroko otwierają – najważniejsze, że dobrze się zmienia :) A na deserek zapraszam w każdej chwili :)
Gwiazdko, o tak, kardamon doda egzotyki wszystkiemu … hihihi, kiedyś nawet wymieszałam go z balsamem do ciała – pięknie pachniał :)
Kabamaigo, dziękuję :)
Olciaky, wiesz, ja też te niesolone to muszę wyszukiwać – te kupiłam na allegro, ale widziałam też kiedyś w Piotrze i Pawle czy Almie.
Myniolinko, w końcu to kuchnia szczęścia, nie :)
Lisko, wszystko … i dobrze :)
Lo, oj, jak ja tęsknię do tamtego dnia i już myślę o jakimś nowym spędzie :)
Aniu, kłaniam się w pas za te miłe słowa :)
Majanko, jak się podoba, to wskakuj do pociągu, a ja w tym czasie nie jeden a cały zastęp deserów naszykuję :)
Alciu, a ja bym z Tobą pogotowała wspólnie, bo ja zaglądam do Twojej wirtualnej kuchni to same smakołyki tam znajduję :)
Ptasiu, hehehe, chyba ten tekst wypiszę sobie na ścianie :)))
Krokodylu, bo przyjaźnie nie ważne czy przy garach czy gdzie indziej, najważniejsze że są :) A takie spotkania to sama przyjemność, może kiedyś i nam się uda spotkać, bo my chyba daleko nie mamy do siebie :)
Kasiu, nie zazdrość, zapraszam :)
Paulo, o tak, magii w tym wiele :)
Konsti, a wiesz nie zgodzę się, mam wrażenie że mołdawskich u nas sporo można znaleźć i na supermarketowych półkach i w tych lepszych sklepach winiarskich, choć co do jednego się zgodzę – sama nie wiem które wybierać. Od czego jednak eksperymenty :)
Eweloso, nie ma problemu – jak trudny do zrealizowania to znaczy że możliwy :)
Viri, dziękuję :) Cieszę się, że podobają Ci się moje słowa :)
A niesolone pistacje kupiłam na allegro u sprzedającego "skworcu".
Anno-Mariu, nie czekaj tylko skrzyknij koleżanki, sąsiadki czy rodzinę bliższą i dalszą i już wspólne gotowanie gotowe, a od wspólnego gotowania do biesiadowania krótka droga :)
Moniko, powiem tylko – no ba!
Dzięki :)
Magoldie, a wiesz, to już takie moje hobby robienie zdjęć fotografującym :)
Atinko, Dzięki :)
Oczko, szybko napisałam, ale późno odpisuję na komenty, więc równowaga jest :D
Basieńko, Praga wcale nie tak daleko. Wystarczy dać znać, a spotkanie możliwe – w końcu wszystko jest możliwe :)