Ostatnio kilka razy dostałam zaproszenia do zabawy, by zdradzić kilka tajemnic, coś o sobie powiedzieć. I choć jestem straszliwą gadułą, to pisać tylko o sobie nie umiem. Jednak jeśli chcecie poznać choć trochę dzisiejszą Tili, zapraszam do wywiadu w portalu We Dwoje, gdzie odsłaniam trochę zaplecza mojej Kuchni Szczęścia :-)
Lubię marzyć, ale i myśleć o tym co tu i teraz, lubię też wspominać. Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość ma dla nas wiele skarbów, których odkrywanie przynosi wiele szczęścia. Dlatego zawsze chętnie wracam do dawno odkrytych receptur szczególnie, gdy pojawiały się na początku mojej kulinarnej drogi. Odkryć je na nowo, zmodyfikować, czasem poprawić. To jak spojrzenie na siebie z dystansu. Czas mija, uczę się, zmieniam i wraz ze mną przekształcają się dania, które gotuję. Pierogi serowo-szpinakowe … pod tą nazwą pierwszy raz ugotowałam te smakowite kluski. Wtedy jeszcze nie doceniałam wyważonego połączenia szpinaku i gałki, za to pieprz królował w mojej kuchni. Kiedy jakiś czas temu zobaczyłam u Liski gnudi, nie mogłam oprzeć się chęci ponownego ich przyrządzenia.
Z początku chciałam zrobić ich polską wersję, ale ponieważ w lodówce czekały 2 pojemniczki niewykorzystanej ricotty, nie mogłam pozwolić im się zmarnować. Ale prawda jest taka, że gnudi czy serowe pierogi to nic innego jak trochę inna wersja naszych dobrych znajomych … leniwych. W tym wydaniu ozdobionych zielenią szpinaku, doprawionych gałką i szczodrą porcją ziół, a formowanych dwoma łyżeczkami, by nadać im urokliwy kształt.
Można oczywiście zjeść te kluseczki z ziołowym masłem, można podać je do śmietanowych sosów, można wreszcie zjeść je najprościej, z masłem i gruboziarnistą solą. Smakują wybornie, gdy są ciepłe, a pachnące masło roztapia się na nich. Nikt się im wtedy nie oprze. Spróbujcie jednak dodać ich mniejszą wersję do sałatki z rukolą i parmezanem, a zachwyci i na pikniku i w drodze na urlop.
Ta receptura to jeden z tych wszechstronnych przypadków, jakie czekają tylko na naszą fantazję. Szpinak zamieniony na szczaw lub młode liście pokrzywy, a może nawet i mniszka, ricotta zastąpiona przez zmielony i odciśnięty twaróg, przyprawy pojawiające się jak w kalejdoskopie, a nasza wyobraźnia ma pole do popisu i podróży.
Bo któż zabroni nam zrobić paneer, a do szpinaku dodać garam masalę, by Indie poczuć we własnej kuchni. A może i utarta feta pozwoli nam przenieść się do Grecji. Tym razem byłam w słonecznej Italii, ale gdy po wczorajszym śniegu z deszczem słońce wyszło zza chmur, ja już marzę o leniwych z pokrzywami zajadanych nad mazurskimi jeziorami.
Gnudi (czytaj: Nudi)
Składniki:
750 g szpinaku (użyłam mrożonego w liściach)
oliwa
1 cebula, bardzo drobno posiekana
sól i pieprz
gałka muszkatołowa (do smaku, ja starłam ok. 1/4 gałki)
400 g ricotty
50 g świeżo startego parmezanu
duża garść ziół (np. bazylii i pietruszki, ja dodałam jeszcze koperku)
2 jajka
sól, pieprz
gałka muszkatołowa (do smaku, ja starłam ok. 1/4 gałki)
ok. 3/4-1 szklanki mąki pszennej
zimne masło i płatki soli lub sól gruboziarnista, lekko utłuczona w moździerzu
Przygotowanie: Szpinak najpierw lekko poddusić na zeszklonej cebulce, doprawić solą, pieprzem i gałką muszkatołową. Lekko przestudzić i drobno posiekać. Ja użyłam mrożonego szpinaku, który bez rozmrażania wrzuciłam na zeszkloną cebulkę. Po rozmrożeniu i podduszeniu wyłożyłam go na sitko, by jak najdokładniej odcisnąć. Świeży też należy odcisnąć, wtedy mniej użyjemy mąki. Ricottę w czasie szykowania szpinaku wyłożyłam na sitko, by odciekła (nie należy jej zbyt mocno dociskać!). W misce połączyłam posiekany szpinak z cebulką, ricottę, parmezan, jajka, sól, pieprz, dodatkową porcję gałki i stopniowo wyrabiając ręką dodawałam mąkę. Gdy ciasto było już spoiste (będzie lepkie), włożyłam je do lodówki na min. 1 godzinę (dobrze jest zrobić to rano, a wyjąć przed obiadem). W dużym garnku zagotowałam wodę, masę serowo-szpinakową formowałam dwoma łyżkami i obtaczałam delikatnie w mące. Wrzucałam do wrzątku i gdy wypłynęły gotowałam jeszcze ok. 1-2 minuty. Podałam z masłem i płatkami soli.
Źródło: Inspiracje z książki Arthura Agatsona "Dieta South Beach. Książka kucharska" oraz u Liski
Smacznego.
O, no to wiem co dziś zrobię. :-)
Gratuluję wywiadu! Gnudi pięknie wyglądają, bardzo zachęcająco.
Gratulacje:)
a takie kluski wprost kocham:)
Gratulujemy wywiadu! A gnudi się pięknie zielenią i kuszą :) Pozdrawiamy
Cuda i lecę poczytać.
Te gnudi az sie prosza, zeby je zrobic – wygladaja tak pieknie i wiosennie!
A wywiadu gratuluje.
Krokodylu, w takim razie smacznego. Ciekawa jestem Twojej wersji :)
Aniu, dzięki :) Mam nadzieję, że kluseczki zachęcą Cię skutecznie :)
Trzcinowisko, witaj u mnie :) A skoro kluseczki dla Ciebie, to częstuj się do woli :)
Just great food, witajcie u mnie :) po wczorajszym śniegu zapragnęłam czegoś zielonego na blogu :)
Kabamaigo, mam nadzieję, że lektura się spodoba :)
Maggie, o tak, wiosennego jedzenia mi się chce, choćby kolorem :)
Madziu gratuluję wywiadu, przeczytałam cały, od deski do deski :)
Pozdrawiam Was serdecznie!
Kurcze właśnie sobie uświadomiłam, że szpinaku w formie "kluskowej" jeszcze nie jadłam. Muszę koniecznie wypróbować bo szpinak uwielbiam, a i kolor potrawy taki wiosenny :)))
A wiesz, że w miniaturce te gnudi wyglądały dla mnie niczym liście bazylii? Przepięknie zielone!
Lubię podróżować widelcem po mapie…
Uściski!
Widziałam te kluseczki u Liski :) U Ciebie wyglądają równie pięknie!
pozdrawiam ciepło!
Jaki maja cudny kolor! Dobre muszą być, chętnie bym spróbowała :))
Gratuluje wywiadu Madziu!
Pozdrawiam:)
Też takie robię, a do nic sos bazyliowy (jest u mnie na blogu). Polecam takie połączenie :)
smakowicie wygladaja te zielone kluseczki:)
i gratuluje wywiadu:)
Tili,
takie kluseczki mogę jeść i jeść. Klasyka w najlepszym wydaniu. Pozdrawiam.
oj spodobałoby mi się coś takiego! ściskam mocno
uwielbiam takie szpinakowe kluseczki:) kiedyś zamówiłam w restauracji, ale sama jeszcze ich nie robiłam:) przepis zapisuję:D
jaki uroczy kwiatek kluskowy
pozdrawiam
uwielbiam te zielone kluseczki!
sa obłędne.
o, już wiem, co dziś na obiad xd
Hej :-) Zrobiłam Twoją wersję z dodatkiem cebuli, od Liski wzięłam masło szałwiowe. Przepis z którego robiłam je wcześniej nie miał ziół i cebuli, ta wersja wydawała mi się więc ciekawsza, i słusznie. :-) Dzięki za podpowiedź, co zrobić na obiad. :-)) Pozdrawiam :-)
Zapisuję ten przepis! Kojarzy mi się z przepisami z green way, takiej wegetariańskiej restauracji w której często zamawiałam "szpinakowe kluski" ale nie wiedziałam, jak je przyrządzić:) Pozdrawiam!
Gratuluje wywiadu!!!!!!!!!!!!!!
A podobne kluski robilam niedawno,ale musze raz jeszcze je popelnic,bo fotki tkwia w moim popsutym kompie :( ,ale ja robilam je pod nazwa malfatti z maselkiem szalwiowym
Usciski sle :)
Edysiu, :)
Aniu, spróbuj w takim razie koniecznie. Poza tym to też dobra forma do przekonania tych co szpinaku nie lubią :)
Oliwko, a wiesz, że można by i takie bazyliowe kluseczki zrobić, też by smakowite były :)
Nat, dzięki :)
Majanko, w takim razie już szykuję porcję :)
Agnieszko, smakowite połączenie :)
Aga, dzięki :)
Lo, to zapraszam – szybko się je robi. Daj tylko znać, a jak przyjedziesz to będą akurat gotowe :)
Gwiazdko, cieszę się :)
Goh, w takim razie czas najwyższy :)
Alciu, w końcu wiosna jest, prawda :)
Karelitko, w takim razie smacznego :)
Krokodylu, widziałam je u Ciebie i jakie miłe wspomnienia one przywołały :)
Atrio, zrób, to naprawdę proste :)
Gosiu, w takim razie będzie też dobry element zepsutego kompa – jeszcze raz zrobisz te wyborne kluseczki :) Nie ma to jak pozytywne myślenie :)
Tili! Uwielbiam te kluski – wspaniale u Ciebie wyglądają:)
Pozdrawiam!
Jakie fajne! I w zestawieniu smakowym, i w formie. Ogromnie mnie urzekają :)
Nareszcie ktoś to głośno powiedział, że wszelkie wersje gnochhi to my już znamy od dawna, a trzeba je było tylko szpanersko nazwać, żebyśmy polubili od nowa. Ja nawet kiedyś chciałam o tym napisać (i może jeszcze napiszę). A takie szpinakowe są po prostu przepyszne, a te Twoje mają do tego taki nieosiągalny dla mnie doskonały kształt. Pozdrowienia serdeczne!
Cudowne te kluseczki, dla mnie chyba z masłem, szałwią i odrobiną parmezanu:) Super!
Madziu, gratuluję wywiadu! A gnudi kiedyś próbowałam zrobić i wyszły gnioty, a nie gnudi ;) – może jednak się przełamię i zrobię podejście nr 2 :)
Magdziu ja jako szpinakożerca jestem oczarowana – skorzystam z przepisu w najbliższym czasie :)
serdecznie pozdrawiam
Gnudi bez nudy :) Gratulacje wywiadu :)
Ty wiesz czym mnie uwieść!
Anno-Mariu, dziękuję pięknie :) A skoro uwielbiasz, to już nakładam porcję :)
Kuchareczko, cieszę się bardzo i mnie one urzekły :)
Karolinko, bo to tak jest, że jak brzmi swojsko, to ciągnie nas do czegoś innego, a przecież gnocchi to kopytka, czy ziemniaczane latkes to placki ziemniaczane :)
Delikatessen, jeść można je na wiele sposobów i myślę, że zawsze będą zachwycać :)
Ptasiu, hmm, gnioty – sama nie wiem czemu, może za długo mieszałaś masę? U mnie wyszły takie jedwabiste w konsystencji :)
Eweloso, pochwal się koniecznie jak zrobisz :)
Magdo, zabawna rymowanka :) Dzięki :)
Agatko, no ba! W końcu jestem rasową uwodzicielką ;)