Tym razem bez przepisu, nie potrzeba go, wszystko jest jasne, wystarczy foto story … oto receptura na miły wiosenny dzień.
Spacer po słońcu, wśród kwiatów, krzewów i drzew …
Obserwacje zwierzaczków tych dzikich i tych domowych …
Zdjęcia, zdjęcia i jeszcze raz zdjęcia …
Trochę pichcenia, by z pięknych liści rzodkiewki i pietruszki powstała wariacja na temat pesto …
Trochę jedzenia, przeplatanego kadrami kolejnych etapów znikania wybornych nitek z talerza …
A w między czasie chrupanie, zabawne kadrów łapanie, a ciasto rośnie …
Na ten chleb, tym razem bez dosypania mąki, za to wyrobiony oczkowymi łapkami …
I na kolejny dzień można pałaszować kromki wybornego chleba z pesto i znów mieć wspaniały dzień.
Smacznego i miłego dnia.
Madzia Ty normalnie się wyrośniętej córki dorobiłaś :))
Faaaajnie. Opiekujcie i dbajcie o siebie nawzajem :)
Bo jak się okazuje taka blogowa przyjaźń to skarb niespotykany i łatwo się że tak napiszę nadziać :)
:*
Fantastyczna relacja :) A koszulka – pierwsza klasa :)))
Poznaję tę pstrykającą dziewczynę w świetnej koszulce:) Widzę, ze kolejny piękny i pyszny dzień za Wami. Pozdrowionka dla Was obu.
Pozazdrościć… spokoju…, spotkania…
Jak dobrze macie, że się Spotkałyście…:)
Pozdrawiam bardzo serdecznie:)
Wspaniale jest obserwować jak rozkwita przyjaźń! Gratuluję! I troszkę tej wiosny teraz zazdroszczę, bo u mnie pada, pada, pada…. Pozdrawiam:)
A po spacerze karomeczka swiezego chleba z maslem (moglabym zrezygnowac z makaronu :)) Chetnie wybralabym sie na taki spacerek majac w perspektywie tak pyszne jedzonko :))
Pozdrawiam cieplo i Ciebie i Oczko :))
hello…a u nas du.a a nie wiosna. od trzech dni jest plus piec stopni, pada i wieje.
i jakos robilam wczoraj to pesto i sie rozczarowalam, bo mi nie smakowalo i zawartosc wyladowala w koszu , niestety. liscie rozdkiewka miala piekne, wiec tym bardziej jestem zdziwiona, ze sprawa przybrala taki obrot
Cudownie się o Waszych wspólnych chwilach czyta :)
Receptura na miły dzień – idealna!
Pozdrawiam Was obie ciepło bardzo!
Podobają mi się nacięcia i wasze zacięcia. Miłego wyjazdu.
Koszulka Oczka: bezcenna :)
Ale wciąż nie wierzę, że on ci taki brązowy wyszedł z samej chlebowej: przyznaj się, że coś zmieniłaś w przepisie.
Baw się dobrze :)
No dziewczyny, fantastycznie, recepta niepotrzebne:D I coraz ładniejsze zdjęcia Wam wychodzą!
A koszulka Oczka, cytując owąż – 'w deseczkę' :)))
Kolejny cudowny wspólny dzień, jak widzę.
Naprawdę Wam zazdroszczę, dziewczyny! ;)
I rzeczywiście – koszulka Oczka niezmiernie urocza.
Pozdrawiam!
Siora jak zwykle z aparatem, oko przesłania i jej nie widać;))
Koszulka jest super, znam ci ją, znam :))
Pozdrawiam Was!
He he he – dzięki w imieniu koszulki ;)))
jest pięknie
tutaj
Ale się ładnie kicia wystawiła do zdjęć :)
Tili, też już czuję wiosnę :) I pesto ostatnio jadłam, ale klasyczne. Jak zawsze pyszne…
Dobrze, że chociaż u Ciebie można zobaczyć trochę słońca, ale zielone listki na szczęście są już wszędzie. A pesto tak dawno nie jadłam… I dla Oczka 6 z plusem za chlebek.
Dolaczam sie do milosnikow koszulki Oczka :) Tez mi sie bardzo podoba!
Cala relacja jest taka ciepla :)
Musiecie miec fajny czas razem!!!
Witajcie :) Cieszę się, że się Wam i pesto i koszulka i spotkanie podobało :) Wiosna pełną parą to i wiosennie na blogu się zrobiło :)
Poluś, ha ha ha ha :))) Dobre :))) Wiesz, ale z tą córką to biologicznie niemożliwe :D
A co do nadziania to niestety wszędzie można się nadziać i w realu i w necie, grunt to się nie zrażać :) Ściskam Cię mocno :*
Magdaleno, a czemu nie smakowało? Wiesz, takie pesto z samych liści rzodkiewki to trochę gorzkie może być dlatego dobrze jest dodać trochę pietruszki lub bazylii, albo szpinaku czy mięty :)
Ptasiu, ja sama nie wiem jak to się dzieje, ale mi naprawdę ciemniejsze te chleby wychodzą. Pamiętasz tamten vermount? Też był ciemniejszy, również ten przy którym trzymałam się receptury co do joty … hmmmm ciekawe czemu? :)
Myslalam, ze pisalam juz tu o Waszych wspolnych przygodach z Oczkiem – ze fajne – ale to czesto sie chce u Ciebie napisac…
Ten chlebek-piec-naciec jest uroczy Tili!
:-))
Basieńko, a dziękuję pięknie za pochwały odnośnie chlebka – wiesz, ja się z nacięciami polubiłam, jak zaczęłam stosować żyletkę :)