Doskonały zawsze i wszędzie.


Ostatnimi czasy powoli coraz lepiej poznaję swoje gusta, co do smaku chleba. Lubię gdy miąższ jest wilgotny, lekko dziurkowany, o rozpływającej się pod językiem strukturze i chrupkiej, lekko skarmelizowanej skórce, o smaku z dodatkiem żyta, ale o subtelności jaką daje pszenna mąka, o aromacie nie przytłaczającym, dopełniającym.


Trafiłam na kilka chlebów, które na stałe już wpisały się na listę moich ulubionych wypieków, a teraz trafiłam na kolejne wspaniałe pieczywo. Z dodatkiem ziemniaków, lekko kwaskowaty chleb, łatwy w przygotowaniu, wspomożony drożdżami, których ilość jednak można zmniejszać. Idealny jeśli chodzi o zachowanie świeżości i przyjemny, pszenno-żytni smak oraz uciekający spod języka aromat kminku.


Doskonały chleb, gdy za oknem szarość, w sercu smutek, a w duszy tęsknota … ale doskonały też, gdy pierwsze wiosenne promyki przedzierają się, oświetlając bure wciąż ulice, a w pobliskim parku pierwsze ptaki zaczynają swoje przedwiosenne trele … doskonały zawsze i wszędzie.

Chleb węgierski na zakwasie

Składniki:
450 g zakwasu żytniego
200 g wody
3 łyżeczki suszonych drożdży (ja dałam 2 łyżeczki drożdży instant, ale myślę, że ilość tą można znacznie zmniejszyć, wydłużając czasy rośnięcia)
1 łyżeczka cukru (ja dałam miód wielokwiatowy)
450 g mąki pszennej chlebowej (ja dałam 1/3 mąki żytniej chlebowej, 2/3 mąki pszennej chlebowej)
3 płaskie łyżeczki soli morskiej (jeśli kamienna, dajemy mniej) (ja dałam 2 łyżeczki soli kamiennej, ale myślę, że wystarczyło by 1 1/2 łyżeczki)
150 g ugotowanych ziemniaków przeciśniętych przez praskę (ja dałam ok. 110 g)
1 łyżka kminku (ja dałam 1 łyżeczkę)

Składniki: W dużej misce wymieszałam wszystkie składniki w podanej kolejności. Zagniotłam ciasto (można to zrobić mikserem z hakiem). Ciasto było luźne i lepiące. Odstawiłam do podrośnięcia na 30 minut. Po tym czasie przełożyłam do keksówki nasmarowanej oliwą, przykryłam folią i odstawiłam do podwojenia objętości (zajęło mi to ok. 2 godzin, ale Liska pisała o 3 godzinach). Piekłam w piekarniku nagrzanym do 180 stopni Celsjusza przez ok. 45-55 minut, do czasu aż chleb popukany od spodu wydał głuchy odgłos. Przed pokrojeniem całkowicie wystudziłam bochenek.

Źródło: Pracownia Wypieków Liski.

Smacznego.

Magdalenki od Magdalenki dla Magdalenki.


Ostatnio na urodziny mamy postanowiłam wypróbować przepis, którego forma szczególnie mnie pociągała. Smaczne ciasteczka, tym razem w dwóch odsłonach – kokosowo-kakaowe oraz miodowo-kwiatowe. Delikatne w konsystencji, a w smaku prawie jak ociekające syropem baklawy stały się moim ulubionym typem, ale rodzince bardziej nawet smakowały te o aromatach kokosu, z lekką nutą amaretto, pokolorowane kakao. Nie ich smak, choć wspaniały, tak mnie jednak pociągał. Była to ich forma – drobnych muszelek o wdzięcznej nazwie … magdalenek … i tak powstały magdalenki od Magdalenki dla Magdalenki.


A teraz kilka dla innej majanowej Magdalenki ze słodkimi buziaczkami na dobry humorek i miły tydzień :-)


Magdalenki alla baklava

Składniki:
80 g drobnego cukru
3 łyżki miodu
3 jajka (ich nie było w przepisie, ale myślę, że to tylko przeoczenie)
1 łyżka wody z kwiatu pomarańczy
1 łyżka wody różanej
70 g roztopionego masła
105 g mąki pszennej
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 czubate łyżki posiekanych pistacji

Przygotowanie: Mikserem utarłam jajka, cukier, miód, obie wody przez ok. 3 minut. Dodałam mąkę i proszek do pieczenia. Zmiksowałam. Dodałam pistacje. Wymieszałam. Nalewałam masę do nasmarowanych roztopionym masłem foremek, tak by muszelka nie była pełna. Piekłam w piekarniku nagrzanym do 210 stopni Celsjusza przez 10-12 minut.

Źródło: Blog Curry leaves and other stories.

Kokosowe magdalenki

Składniki:
115 g masła, roztopionego, wystudzonego
3 duże jajka
pół szklanki cukru
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
1 szklanka mąki
1/4 szklanki mąki ziemniaczanej (ja dałam amarantusową, ale myślę, że jest zbędna w ogóle, bo przez dodatkowy dodatek mąki, masa na ciastka robi się bardziej gęsta)
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli
1/3 szklanki wiórków kokosowych
1 łyżka Malibu (opcjonalnie) (ja dałam amaretto)
(ja dodałam 1 łyżkę kakao)

Przygotowanie: Mikserem ubiłam całe jajka, cukier, wanilię przez 3 minuty, aż masa stała się jasna i gładka. Dodałam masło i znów zmiksowałam. Wsypałam mąki, proszek do pieczenia, sól, amaretto i kakao. Wszystko szybko zmiksowałam, do dokładnego połączenia składników. Wsypałam wiórki i wymieszałam. Masę nakładałam do nasmarowanych roztopionym masłem foremek, tak, by muszelka była nie do końca pełna. Piekłam w temperaturze 180 stopni Celsjusza przez 10 – 12 minut. Studziłam na kratce.

Źródło: Blog Dorotus „Moje wypieki”

Smacznego.

Ole!


Dania jednogarnkowe, wyśmienite na czas choroby, lenistwa, albo właśnie dlatego że je lubimy. Zwykle duszone razem różne składniki, tworzą zupełnie inną, czasem nieoczekiwaną całość. Tym razem, delikatna i neutralna w smaku pierś kurczaka, przyjęła ostrawy smak czosnku, słodycz cebuli i papryk. Nie na tym jednak zakończyły się te amory. Słodkie pomidory i korzenny wermut, razem z pikantną chorizo i słodką papryczką, dały w garnku piękny koncert kolorów, aromatów i smaków. Jeszcze duża garść czarnych oliwek i zielony spokój natki pietruszki i przed oczami mieliśmy nie talerz z paprykowym gulaszem, ale hiszpański pejzaż z okrzykiem „Ole!” w tle.


Kurczak po hiszpańsku

Składniki:
2 łyżki oliwy z oliwek
2 całe piersi kurczaka (oryginalnie 8 udek kurczaka bez kości)
2 średnie cebule czerwone
3 ząbki czosnku (oryginalnie 1)
2 duże czerwone papryki (oryginalnie 1)
2 duże żółte papryki (oryginalnie 1)
1 puszka pomidorów, krojonych (400g)
1 kartonik passaty pomidorowej (oryginalnie bez tego składnika, ale ja chciałam uzyskać płynny sos)
100 ml półwytrawnego wermutu (oryginalnie 150 ml wytrawnego białego wina)
2 łyżki słodkiej papryki (oryginalnie 1 łyżka)
200 g kiełbasy chorizo (oryginalnie 75 g)
1 szklanka wydrylowanych czarnych oliwek, pokrojonych w plasterki (oryginalnie 25 g)
sól i czarny pieprz (IMO nie potrzeba soli, bo z kiełbasy jest jej wystarczająco dużo)
natka pietruszki do przybrania
bułka do podania

Przygotowanie: W dużym garnku stopniowo podsmażyłam kurczaka (gdy obsmażyłam jedną partię, wyjmowałam ją na talerzyk i podsmażałam drugą). W tym czasie pokroiłam w paski cebule, papryki i czosnek w cienkie płatki (można też go sprasować). Gdy już cały kurczak był obsmażony, wrzuciłam go do garnka i dodałam czosnek, mieszając przesmażyłam wszystko ok. 1-2 minut. Dorzuciłam cebule z papryką i smażyłam do czasu, aż wszystkie warzywa zmiękły. W tym czasie zdjęłam osłonkę z kiełbasy i pokroiłam ją w grube plastry. Chorizo wraz z pomidorami, passatą, wermutem i papryką w proszku dorzuciłam do garnka. Wymieszałam i zostawiłam do gotowania na ok. 20 minut. Gdy danie było gotowe, sprawdziłam smak i dodałam pieprzu oraz oliwek. Moim zdaniem soli nie trzeba do niego dodawać, tym bardziej, że jeszcze oliwki trochę to danie zasolą. Na talerzach już udekorowałam pietruszką i podałam z bułką (niestety nie własnego wypieku).

Źródło: „Gotowe w 30 minut. 300 pysznych dań na każdą okazję” wydawnictwa Reader’s Digest, Warszawa 2002.

Smacznego.

Magia natury i jej przemian … wolność i swoboda.

Miękkie, wilgotne, aromatyczne, kryjące w sobie żurawinowe niespodzianki, oblepione gęstym pomidorowym, lekko kwaskowatym sosem, o mocnym aromacie kardamonu, podane na kremowym ziemniaczanym puree lub z pysznie upieczonymi ziemniakami, z nacięciami w sam raz na dowolne sosy, masło czy nawet tylko na lekką ziołową posypkę … o czym mowa – oczywiście o koettbullarach, tradycyjnych klopsikach spotykanych bardzo często w kuchni skandynawskiej. 

20150914_20141230_koettbullar_hasselbacken

Są prawie jak flagowy okręt dla mięsnych dań, od razu rozpoznawalnym symbolem kuchni dalekiej i mroźnej północy. Podawane z sosem mięsno-pomidorowym lub tylko pomidorowym, dopełnione żurawiną, w towarzystwie gotowanych warzyw, surówek i oczywiście … ziemniaków. Zwykle gotowane w wodzie lub pieczone hasselbacken, ale i w wersji z kopytkami je widziałam, czy z pieczonymi lub smażonymi frytkami. Dowolność jest tutaj nie tylko dozwolona, ale i przyjemnie wskazana. Nie ograniczają nas żadne zasady, nakazy i przykazy. Nie potrzeba żadnego dekalogu, a tylko chęci i apetyt. Nasze podniebienie i nos winny być jedynym doradcą, czy stworzymy bardziej wykwintne danie czy bardziej swojskie, codzienne, wygodne.

20150914_20141230_koettbullar_puree

Raz podane na naszym stole koettbullary z delikatnym puree, fantazyjnie ułożone na talerzu były wykwintnym posiłkiem, by już na drugi dzień zawitać w bardziej swojskiej wersji podpieczone z sosem w piekarniku w otoczeniu pysznych i chrupkich hasselbackenów. To właśnie swoboda i wolność jest tym co najbardziej urzeka mnie kuchni krajów skandynawskich – przeniesienie olbrzymich wolnych obszarów na tryb życia i sposób jedzenia, magia natury i jej przemian.

Koettbullar

Składniki:
50 dag mieszanego mięsa mielonego (może być indyk, może być wołowina, może być mieszane mięso)
1 bułka
1 jajko
50 ml. kwaśnej śmietany
200 ml mleka
1 cebula
1 łyżka posiekanej natki pietruszki
1 łyżka posiekanej natki kolendry
1 łyżeczka ziaren kolendry, utartych w moździerzu
1 łyżeczka startego imbiru
garść suszonej żurawiny
2 łyżki bułki tartej
sól i pieprz
oliwa i/lub masło

Sos:
1 łyżka oliwy
1 cebula
200 ml białego wytrawnego wina
450 g sosu pomidorowego
2 łyżeczki cukru brązowego
1 łyżeczka mielonego kardamonu
2 łyżeczki musztardy
garść posiekanej natki pietruszki
garść posiekanej natki kolendry

korzenna żurawina

Przygotowanie: Najpierw przygotowałam sos. Posiekaną cebulę zeszkliłam na oliwie, zalałam winem i doprowadziłam do wrzenia. Wlałam sos pomidorowy i zmniejszyłam ogień do najmniejszego. Gotowałam bez przykrycia przez ok. 20-30 minut, by odparowując zagęścić sos. Przed podaniem podgrzałam go, doprawiłam cukrem, kardamonem, musztardą i ziołami.
 

Bułkę namoczyłam w mleku. Mięso zagniotłam (3-4 minuty, aż stanie się lekko ciągnące) z przyprawami, ziołami i posiekaną cebulą. Połowę mięsa przełożyłam do miksera, dodałam nieodciśniętą bułkę, śmietanę i jajko i zmiksowałam na gładki krem. Połączyłam z resztą mięsa, dodałam suszoną żurawinę i bułkę tartą. W dużym garnku (5l) zagotowałam wodę (osoliłam ją w momencie zawrzenia, tuż przed wrzucaniem klopsików). Ponieważ masa była dosyć luźna formowałam kuleczki dwoma łyżkami (można też rękami maczanymi w zimnej wodzie) i układałam je na deskach do krojenia. Kuleczki powinny mieć wielkość orzecha włoskiego, ale ja robiłam je większe i wyszło mi ok. 25 sztuk. Wrzucałam łyżką po klopsiku do wrzącej wody, tak by na dnie leżała pojedyncza warstwa (gotowałam na dwa razy, by ugotować wszystkie). Gotowałam klopsiki przez 30 minut (po kilku minutach powinny wypłynąć na wierzch). Ugotowane klopsiki wyjęłam do miski i zostawiłam na 15 minut. W tym czasie doprowadziłam wodę do wrzenia i wrzuciłam kolejną partię do gotowania. Przed podaniem klopsiki zrumieniłam na patelni z rozgrzaną oliwą i masłem lub podgrzałam w piekarniku obtoczone w gęstym sosie pomidorowym. Podałam z domową żurawiną, sosem pomidorowym i ziemniakami – albo puree albo ziemniakami hasselbacken.

Ziemniaki Hasselbacken

Składniki:
ziemniaki, ważne by były podobnych wielkości i w miarę kształtne
oliwa
sól i pieprz
masło

Przygotowanie: Umyte i obrane ziemniaki kładłam na drewnianej łyżce i ostrym nożem nacinałam je, nie dochodząc do końca, tak by brzegi łyżki były dodatkowymi ogranicznikami. W misce posoliłam i popieprzyłam ziemniaki, polałam łyżką oliwy i dokładnie wymieszałam, tak by wszystkie ziemniaki były posmarowane oliwą z solą i pieprzem. Ułożyłam w nasmarowanej masłem brytfance i piekłam przez około godzinę w piekarniku nagrzanym do 210 stopni Celsjusza.

 

EDIT 14 września 2015 r. – i znów kolejny wpis "poprawkowy". Tym razem zmiany dotyczą tylko zdjęć. Lubię to danie na chłodne dni i z prawdziwą przyjemnością do niego wracam :) Stare zdjęcia oczywiście nie znikają. Są poniżej, na pamiątkę tego, jak zmienia się moje oko i łapane kadry :)

 

 

Smacznego.

Tydzień Skandynawski 02-08.02.2009

Weekendowa Piekarnia #18 – Delikatny chleb pszenno żytni.


W kolejnej edycji Weekendowej Piekarni piekłyśmy chlebek zaproponowany nam przez Mirabelkę. Chlebek jest bardzo smaczny, ogromnie łatwy w przygotowaniu, choć według mnie ma znaczącą, praktyczną wadę – bardzo się kruszy. Z początku myślałam, że to wina mojego piekarnika, którego kapryśność powoli staje się moim najgorszym, sennym koszmarem. Jednak tym razem to nie piekarnik, tylko raczej przepis. Jak wydaje mi się słusznie zauważyła jego autorka w jednym z komentarzy, dodatek zakwasu prawdopodobnie wpłynąłby pozytywnie na strukturę tego chleba.

Niezależnie jednak od jego kruchości, jest rzeczywiście taki jak zapowiada jego nazwa – delikatny, w moim przypadku aromatycznie kminkowy, posypany sezamem był dla nas dzisiaj bardzo smacznym śniadaniem.

Delikatny pszenno-żytni chleb na zaczynie drożdżowym

Namaczanka (ok. 400 g):
170 g mąka żytnia razowa (typ 2000)
55 g mąka pszenna razowa (typ 2000)
0,5 łyżeczki soli
ok. 170 g jogurtu lub maślanki (ilość zależna od grubości i wilgotności mąki)

Przygotowanie namaczanki: Wymieszałam wszystkie składniki, tak że utworzyła się zwarta i wilgotna kula. Włożyłam do miski,, przykryłam ją folią i odstawiłam na 12-24 godzin.

Zaczyn drożdżowy (biga) (ok. 370 g):
225 g mąka pszenna chlebowa o dużej zawartości białka (typ 550, 650 lub 750)
1/4 łyżeczki drożdży instant
140 g letniej wody

Przygotowanie zaczynu: Składniki zaczynu wymieszałam do połączenie i odłożyłam na 5 minut. Po tym czasie zagniotłam ciasto (można wilgotnymi dłońmi) i odłożyłam do miski pod przykryciem z folii. Zostawiłam tak na ok. 30 minut, a potem na 6-8 godzin. Wyjęłam na 2 godziny przed dodaniem do chleba. Bigę można przechowywać w lodówce do 3 dni.

Ciasto właściwe (ok. 825 g):
400 g namoczone składniki jw.
370 g cały zaczyn jw.
30 g mąka żytnia razowa
0,5 łyżeczki soli
2 i 1/4 łyżeczki drożdży instant (ja dałam 2 łyżeczki)
1, 5 łyżeczki melasy
1 łyżeczka brązowego cukru
1 łyżka oleju (opcjonalnie)
1 łyżki kminku lub innych ziół (opcjonalnie)

Przygotowanie: Zaczyn i namaczankę rozdrobniłam w palcach, dodałam resztę składników i wyrobiłam ciasto. Było zwarte, choć trochę lepkie. Trzymało jednak kształt. Ciasto włożyłam do miski nasmarowanej olejem i odstawiłam na ok. 1 godzinę do podwojenia objętości. Odgazowałam, uformowałam owalny bochenek i włożyłam go do średniej keksówki nasmarowanej oliwą. Odsatwiłam do rośnięcia na ok. 1 1/2 godziny (według przepisu powinno być ok. 1 godziny, ale mi po tym czasie nie podwoiło jeszcze objętości). Piekarnik nagrzałam do 220 stopni Celsjusza. Włożyłam bochenek do piekarnika, naparowałam i obniżyłam temperaturę do 180 stopni. Piec ok. 40-50 minut (można obrócić bochenek o 180 stopni, żeby przypiekł się równomiernie).

U mnie niestety temperatura w piekarniku nagle z 220 stopni spadła do 100 stopni i potem powoli ruszyła do góry. Chlebek piekłam ok. 10 minut dłużej (do czasu aż popukany od spodu wydał głuchy odgłos), a i tak po wystudzeniu i przekrojeniu był dosyć mokry i oblepiający podniebienie.

Chleb zainspirowany przepisem Petera Reinharta z książki ? Whole grain Breads?

Smacznego.

WeekendowaPiekarnia