Nie miałam jednak tak lekkiego jak większość z piekących chlebka. Ponieważ od dni kilku choroba trzyma mnie w domku, a całkowity brak mąki pszennej chlebowej nie dawał o sobie zapomnieć, musiałam poeksperymentować. Znów zamiast mąki pszennej użyłam orkiszowej, a by choć trochę dodać mu lekkości zamiast mąki pszennej razowej, użyłam graham. Ciasto jednak najpierw było okrutnie suche, a po dodaniu odrobiny płynu i odstawieniu do autolizy zrobiło się wręcz płynne, zupełnie nie nadające się do formowania. Nawet składanie ciasta mu nie pomogło. Takie jednak potknięcia nie przerażają mnie już zupełnie. Od czego w końcu są foremki. Z grubsza uformowane bochenki wylądowały w keksówkach, by po błyskawicznym wyrastaniu i pieczeniu nęcić nas swoim aromatem.
A było czym się zachwycać. Nie tak mocno dziurzaste, ale wciąż puszyste ciasto miało dzięki mieszance mąk niezwykle ciekawy smak, z pewnością jeszcze do powtórzenia. Miękka skórka, mleczna dzięki glazurze i krótkiemu pieczeniu ogromnie mi posmakowała. I tak jeden bochenek pojechał do chorej Babci, a drugi znika po kromeczce tu i tam. A jajko na miękko … jutro na śniadanie.
Francuski chleb wiejski po mojemu
Zaczyn:
40 g aktywnego płynnego zakwasu żytniego
80 g wody
80 g mąki pszennej chlebowej (ja dałam orkiszową typ 750)
Przygotowanie zaczynu: Wszystkie składniki wymieszałam, przykryłam folią i odstawiłam na 12 godzin.
Ciasto właściwe:
cały zaczyn
300 g letniej wody (ja dałam więcej o ok. 30-50 ml)
312 g mąki pszennej chlebowej (ja dałam orkiszową)
80 g mąki żytniej chlebowej
58 g mąki pszennej razowej (ja dałam graham)
1/4 – 1/8 łyżeczki drożdży instant
1 1/2 łyżeczki soli
Przygotowanie: Zaczyn zmieszałam z wodą. Mąki wymieszałam z drożdżami i oprószyłam nimi zaczyn. Wymieszałam do połączenia i odstawiłam pod przykryciem na 20 minut. Dodałam sól i wyrobiłam ciasto ręcznie. Było bardzo lejące ze względu na moje modyfikacje, powinno być bardzo lepkie, choć elastyczne. Przełożyłam do naoliwionej miski i odstawiłam przykryte folią na 1 1/2 – 2 godziny ( w między czasie 1 raz złożyłam). Gdy urosło, oprószyłam ścianki miski delikatnie mąką i złożyłam ciasto, formując bochenek (ale wciąż w misce, gdyż było zbyt lepkie i luźne). Przykryłam i odstawiłam na 1 godzinę. Po tym czasie wyłożyłam ciasto na mocno omączony blat, podzieliłam na 2 części (nie wyszły mi równe) i uformowałam owalne bochenki, które włożyłam złączeniem w dół do naoliwionych keksówek (małej i średniej). Lepiej by było jakbym włożyła je do jednej średniej keksówki, nie dzieląc na bochenki. Odstawiłam do wyrośnięcia na ok. 1 godzinę. Po tym czasie posmarowałam je mlekiem i włożyłam do nagrzanego do 245 stopni Celsjusza piekarnika (hydropieczenie) i piekłam ok. 5 minut. Po tym czasie zmniejszyłam temperaturę do 230 stopni Celsjusza i piekłam ok. 20-25 minut. Wystudziłam na kratce.
Źródło: Coś niecoś u Ptasi
Smacznego.
No i śliczności. Wyszedł Ci taki chleb z formy vel staropolski :) – ulubiony chleb M.
Tilus , śliczny chleb i widzę , że
nie straszne tobie przeszkody i końcowy efekt jest więcej niż piękny
pozdrawiam
Ja tutaj widzę całkiem udany eksperyment!
To kolejny Twój piękny chleb, który zrobię. Mam Z Tobą Tili pewien problem. Co zajrzę do Ciebie, to znowu cudo. Patrzę, zachwycam się i piekę. Coraz mniej korzystam z moich chlebowych książek. Nie wiem czy one trochę nie tęsknią, do tej rozsypywanej mąki między kartkami. Ale i tak upieke Twój.
poprosze sniadanko na jutro! :-)
Tili, ja dzisiaj tak hurtem w jednym miejscu, bo czas okrutnie goni. Po pierwsze chciałam powiedzieć, że okrutnie zazdroszczę Uczty Wielkiej Trójcy. :D Ja wyobrażam sobie jak tam musiało być Wam wesoło przy pełnych kieliszkach i smakowicie napełnionych talerzach. :) Wszystko tak apetycznie wygląda, że tylko pozazdrościć mogę siedząc po tej stronie monitora. :D
Co do jajeczka na miękko, to ślinotoku dostałam czytając, bo u mnie zwykle zamiast na miękko wychodzą na twardo. :D Zawsze się zagapię! Więc jak Ty o tym cudnym chlebku i tym jajeczku tak smacznie napisałaś, to mi się znów tego jajeczka zachciało i pewnie znów jak zwykle będzie nie tak jak być miało. :D
Tili, piekny chleb!
Ale przede wszystkim zdrowka zycze… Czy juz lepiej? Mam nadzieje, ze tak… Trzymaj sie cieplo!
Pozdrawiam :)
:*
Ja jak Malgosia, zazdroszcze uczty. A do sniadania chetnie bym sie dolaczyla. Choras? Oj zdrowiej szybko. My tu pakujemy powoli walizki.Jedziemy to moze sie ociepli, tu mielismy slonce i cieplo jak we wrzesniu.
Piękny chlebuś mam przed oczami ! Ślicznie się prezentuje.
Została kromeczka dla mnie?
Zdrowka Tiliuś :***
Piekny!
To wyjątkowo udany eksperyment:) nie wspomnę o zapachu i smaku, który musiał być rewelacyjny :) Zdrówka życzę :))))
Ptasiu, tak, bardzo smaczny jest :) Niestety za drugim razem, już według oryginału nie wyszedł, ale się nie poddam :)))
Margot, bo mnie to raczej ciężko przestraszyć :)
Atinko, dziękuję :)
Lo, książki nie tęsknią, bo zapewne i tak do nich zaglądasz i oprószasz okruszkami z podgryzanych kromek chleba :)
Wianuszku, eee, no wiesz, jajka nam wyszły na twardo :DDD
Małgoś, dziękuję pięknie, a jajeczka też u nas wyszły na twardo, nawet mimo zaprzęgnięcia jajowaru :DDD
Beatko, sama nie wiem jak z tym zdrówkiem, bo co i rusz gorączka się pojawia, ale trzymam się smakowicie, więc dobrze mi i tak :)
Dzięki :*
Narzeczono, wracaj, wracaj, trzeba by znów jakąś kawkę wypić i może coś razem upichcić :)
Majanko, dla Ciebie zawsze :***
Konsti, dzięki :)
Szarlotku, tak zapach pieczonego chleba to bajka :) Dzięki :)
Czy ten autobusowy, to z tego przepisu? Bo się Najlepsza pyta ;)
Oczko, ja już sama nie pamiętam czy pisałam (a wydaje mi się, że gdzieś pisałam), ale ten busowy to był san francisco tylko pół na pół pszenna i orkiszowa :) Pozdrów Mamę i powiedz, że cieszę się że Wam chlebuś smakował :)))