Wiosno przybywaj!

szarlotka_sypana02
 
I znów słodko i znów w temacie pikników. Szarlotki, szczególnie te bardzo kruche, nie kojarzą się zbytnio z piknikami, ale pisałam już, że jesteśmy całkiem zacnie przygotowani na najróżniejsze warunki … turystyczne talerzyki i sztućce, składany stolik i dwa noże, które zawsze i wszędzie ze sobą zabieramy … dzięki nim można poradzić sobie i z kruszonką.
 
szarlotka_sypana01
 
Przepis na szarlotkę sypaną poznałam już na początku pisania bloga. Jednak jakoś nie przemawiał do mnie. Wydawał się najpierw trochę podpuchą, a potem po prostu zbyt łatwy. Siedział jednak w tyle głowy, głównie ze względu na jego historię … zabytek z lekcji ZPT'ów, których po stracie pamięci nie pamiętam. A ponieważ lubię odzyskiwać poprzez tworzenie na nowo starych-nowych wspomnień, wiedziałam, że w końcu przyjdzie i na niego czas. Kiedy więc ostatnio zostałam z kilkoma kilogramami jabłek postanowiłam wreszcie rozprawić się z tą recepturą … spodoba się czy nie? Czy kruchość ciasta będzie de facto kruszonką czy może rzeczywiście wyjdzie jako w miarę zwarte ciasto? Bo, że będzie smaczne, tego byłam pewna … jak może nie smakować połączenie jabłek z cynamonem i w dodatku z dużą ilością masła ;)
 
20160320_czechy
 
Ciasto okazało się zaskakująco wygodne na piknik. Ba! nie na zwykły piknik, ale na wyjazd na seminarium do Czech. Przetrwało więc prawie 6 godzin jazdy do naszego południowego sąsiada, potem jeszcze przeczekało zamknięte w tortownicy i owinięte w folię noc w aucie, by na trzeci dzień od upieczenia cieszyć maślanym smakiem jabłek i aromatem cynamonu podczas wietrznego, przeszywającego do szpiku kości zimnem dnia treningów.
 
Zwracam więc tej prostej i nawet nieco zabawnej recepturze szacunek i wpisuję do pamięci, by jeszcze nie raz cieszyć się tym jabłkowym słoneczkiem. A tymczasem tym wpisem publikowanym przed Równonocą zaklinam zimę, by przegnać ją już ostatecznie i móc cieszyć się wiosną, ciepłem słońca i błękitnego nieba. Wiosno przybywaj! :)
 
 
Szarlotka sypana
 
Składniki:
1 szklanka mąki pszennej
1 szklanka kaszy manny
3/4 szklanki cukru drobnego brązowego
1,5 czubatej łyżeczki proszku do pieczenia
1,5 kg jabłek, najlepiej kwaśnych
Cynamon do smaku
170 g masła (koniecznie prosto z zamrażarki)
 
Przygotowanie: Piekarnik nagrzałam do 180 stopni Celsjusza. Tortownicę o średnicy 24 cm wyłożyłam pergaminem na samym spodzie. Boki posmarowałam masłem. Tortownicę owinęłam folią aluminiową, by ewentualny nadmiar soków nie wyciekł na dno piekarnika. Tak czy siak piekłam z tortownicą ustawioną na blasze.
Suche składniki połączyć w misce. Jabłka obrać, wyciąć gniazda nasienne i zetrzeć na tarce o grubych oczkach. Dodać sok z cytryny, skórkę z cytryny oraz cynamon do smaku. Delikatnie wymieszać. Masło zetrzeć na tarce o grubych oczkach.
Na dno tortownicy wysypać 1/3 składników suchych. Na to ok. 40 dag tartego masła. Na to połowa jabłek (nie odsączać ich z soku!). Potem kolejną 1/3 składników suchych. Potem znów tarte jabłka wraz z resztą soku, jaki został. Na koniec pozostałą 1/3 składników suchych. Na to reszta masła (ok. 130 g).
Piec ok. 50-60 minut. Wystudzić.
 
Źródło: Trudno podać źródło tego przepisu. To przepis z cyklu znany przez wszystkich. Pierwszy raz jednak zapoznałam się z tym przepisem u Liski z White Plate. Zmodyfikowałam jednak nieco jej przepis, głównie w sposobie przygotowania – na pierwszej suchej warstwie, pod warstwą jabłek dając niewielką ilość startego masła, by mieć pewność, że spód szarlotki będzie zwarty.
 
Smacznego.

Słodko-ciepła chwila wieczności!

Zimą nie może zabraknąć u mnie najbardziej rozgrzewającego z zimowych deserów … crumble. A skoro zima jeszcze się u nas panoszy, czemu nie przypomnieć sobie o rozgrzewającym ciało i duszę łakociu?
 
20140930_crumble2
 
To taki uniwersalny klasyk na każdy zimny dzień. Nie tylko zimą. Przez cały rok, gdy zimno zagląda do kątów, gdy przyprawia nas o gęsią skórkę, o zaróżowione policzki i czerwony nos, przez cały rok warto sięgnąć do tego deseru. Błyskawiczny w przygotowaniu, w praktyce zawsze mamy składniki na niego, o ile tylko jakiekolwiek owoce leżą w misce, lodówce czy nawet zamrażalniku. Wystarczą zimne palce, by utrzeć w misce składniki, ale powiem Wam, że ja robię sobie zapas kruszonki. Gdy nachodzi mnie pierwsza ochota na crumble … zwykle jakoś w okolicach października, wtedy do misy miksera wrzucam mąki na przynajmniej kilka porcji. Czasem to tylko 600 g czasem kilogram, kiedyś poszalałam i zrobiłam kruszonki z 3 kilogramów mąki. Oj, to była wyżerka :)
 
Tylko uwaga! Im więcej kruszonki w zapasie, tym częściej będziecie robić ten smakołyk. On uzależnia. Jego ciepło i aromat rozpływają się po ciele, jakby sam krwioobieg chciał przetransportować to cudowne odczucie i chęć … potrzeba … pokusa, by zrobić kolejne i kolejne crumble już pozostanie z Wami przez całą zimę :)
 
20140930_crumble
 
A gdy ma się zapas kruszonki, wystarczy tylko sięgnąć do zamrażalnika, rozkruszyć jeszcze w torbie zamrożoną kruszonkę i wysypać ją na przygotowane owoce. I voila! chcecie więcej kruszonki? Proszę bardzo. Wolicie mniej. Jasna sprawa :) A może przyszła Wam ochota na inny smak i aromat. Nic prostszego. Wystarczy podstawową kruszonkę zrobić bez żadnych dodatków, a je dodawać wedle smaku i uznania tuż przed podaniem. Dawno nie widziana koleżanka dzwoni, że właśnie wychodzi na Waszej stacji metra? Zanim otworzycie jej drzwi, nieziemski zapach z piekarnika, maślany, czasem orzechowy, czasem cynamonowy, czasem kardamonowy przywita ją i rozgrzeje.
 
20140930_crumble1
 
Dla mnie nie ma nic lepszego niż porcja gorącego crumble i kawa. Ale czasem nachodzi mnie ochota na skrajną dekadencję … crumble, kawa i lody! No to jest coś, po czym nie można się nie uśmiechnąć. To jest coś, co tworzy moment szczęścia. Otula zapachem, ciepłem, aromatem. Naprawdę niewiele potrzeba więcej … przynajmniej przez tę słodko-ciepłą chwilę wieczności.
 
 
Crumble podstawowy
 
Składniki:
300 g mąki (częściej mieszanki mąk razowych z płatkami, czasem też z posiekanymi orzechami lub migdałami w płatkach)
150 g zimnego masła (zasada ogólna mówi 2 części mąki/sypkich składników na 1 część tłuszczu)
cukru zależnie od owoców – jeśli są kwaśne, ok 75 g, jeśli są słodsze coś pomiędzy 30-50 g (zwykle daję cukru mniej niż masła, przynajmniej o połowę. Owoce dają wystarczająco słodyczy)
szczypta soli
przyprawy, ok 1-2 łyżeczki dowolnej przyprawy, cynamonu, goździków mielonych, kardamonu, ale fajnie też sprawdzają się zioła, jak tymianek, rozmaryn czy zioła prowansalskie.
opcjonalnie: 1 łyżeczka skrobi/mąki kukurydzianej/ziemniaczanej do owoców
masło do posmarowania formy
 
Wersja bezglutenowa – mąkę zamienić na orzechy, wiórki, płatki bezglutenowe lub mieszankę mąk bezglutenowych
Wersja wegańska – masło zamienić na masło kokosowe
 
Przygotowanie: Piekarnik nagrzać do 180 stopni Celsjusza. Formę do zapiekania wysmarować tłuszczem. Owoce wypestkować, jeśli trzeba obrać i pokroić na nie za duże cząstki. Można je do smaku dodatkowo doprawić przyprawami lub cukrem czy miodem. Jeśli mają puścić dużo soku, można posypać je mąką/skrobią ziemniaczaną/kukurydzianą, którą zwiąże płyn i zrobi z niego smakowity sos.
Składniki sypkie wymieszać z pokrojonym masłem. Dodać przyprawy i cukier. Utrzeć szybko w palcach lub w mikserze. Jak robimy większą porcję, przesypać do torby do mrożenia i trzymać w zamrażalniku. Przed posypaniem owoców rozkruszyć na kruszonkę i użyć potrzebnej do zakrycia owoców ilości. Powyższe ilości starczają na formę o średnicy 24-26 cm (lub ok. 20×25 cm formę jak ze zdjęcia) i nie za grubą warstwę kruszonki.
Piec ok 30-40 minut, do zezłocenia. Podawać ciepłe. W wersji dekadenckiej z lodami lub bitą śmietaną.
 
Smacznego.

Ciasto na jesień.

Właśnie się zorientowałam, że to mój blogowo-urodzinowy wpis!!! Jak ten czas leci. Sześć lat temu opublikowałam przepis na gulasz i nawet nie spodziewałam się, że mój wirtualny zakątek stanie się tak ważną częścią mojego życia :)
Czasem jestem tu częściej, czasem rzadziej, ale już zawsze moja Kuchnia Szczęścia będzie moim sposobem na tworzenie szczęśliwych chwil. Mam nadzieję, że i Wy – moi przyjaciele, rodzina, znajomi, czytelnicy – tworzycie swoje własne Szczęśliwe, smakowite chwile w moim zakątku :) Tego Wam i sobie życzę, by dzielić się szczęściem i by je tym sposobem pomnażać :)
 
A tymczasem zapraszam na wyborną szarlotkę :)
 
 
Szarlotka to ciasto jesieni i zimy. Zależnie od momentu w jakim się je piecze, z jakich jabłek się korzysta, zawsze ma trochę inny smak. U mnie jesienią pachnie cynamomen i resztkami skórek cytrusów, które wykorzystuję w oczekiwaniu na nowe, jakie zwykle robię zimą. Tak i ta szarlotka pachnie cynamonem i skórkami pomarańczowymi, a do tego jest niezwykła w wyrazie słodko-wytrawnym, dzięki użyciu mąki gryczanej. Mąka gryczana nadaje nowy wymiar smaku i dodaje kruchości ciastu, tworząc wyborny deser.
 
SONY DSC
 
Może nie jest to idealne ciasto na piknik z powodu kruchości, ale przy odrobinie chęci i zaopatrzenia w piknikowe talerzyki i dobry nóż o szerokim ostrzu (by nie tylko kroił, ale i spełniał rolę łopatki), da się je zjeść i na wiejskim boisku, gdzie robiliśmy sobie psie treningi w przemiłym towarzystwie. Przepis z pewnością do zapamiętania, gdyż takie kruche pszenno-gryczane ciasto powinno smakować doskonale również z innymi nadzieniami :)
 
Zapraszam! 
 
Szarlotka gryczana
 
Ciasto:
150 g mąki gryczanej
200 g mąki pszennej (ja dałam tortową, ale i uniwersalna i inna też może być, też orkiszowa czy żytnia)
75 g cukru pudru (lub drobnego cukru)
1 jajko
200 g masła, zimnego
Szczypta soli
 
Przygotowanie: Ze składników zrobić kruche ciasto (tj. mąki, cukier, sól zmieszać, dodać pokrojone w kawałki zimne masło i albo mikserem albo rękami szybko (!!! to ważne, by nie ogrzewać masła i nie wyrabiać glutenu w mące za długo) zagnieść jednolitą kulę ciasta, jajko dodając w między czasie. Jeśli ciasto się nie chce zlepić, można dodać 1-3 łyżki zimnej wody. Potem ciasto zawinąć w folię spożywczą, spłaszczając by było grubym plackiem i odstawić do lodówki na minumum 1 godzinę*. Przygotować kruszonkę i jabłka (patrz niżej).
Rozwałkować ciasto między 2 arkuszami pergaminu, wyłożyć foremkę (u mnie ona ma ok. 28 cm średnicy), samo dno (jeśli używam przywierającej formy, jeden pergamin wykorzystuję do wyłożenia formy). Nakłuć widelcem w wielu miejscach i włożyć do lodówki na 30 minut. Piekarnik nagrzać do 190 stopni (ja nie piekę z termoobiegiem, zamiast tego mam program do tart z dodatkową grzałką u dołu, ale wystarczy zwykłe grzanie gór-dół). Przed pieczeniem na ciasto położyć drugi arkusz pergaminu i wysypać obciążnikami (można kupić specialne, ceramiczne, ale ja wolę tańsze rozwiązanie np. fasola jaś lub ryż) Dzięki temu obciążeniu (oraz dzięki wcześniejszym nakłuciom) ciasto nie będzie się podnosić w czasie pieczenia. Podpiec przez 15 minut, po tym czasie wyjąć pergamin z obciążnikami** i podpiec samo ciasto przez 5 minut, by je podsuszyć. Wyjąć z pieca. Włożyć przygotowane jabłka, posypać kruszonkę (rozdrabniając ją palcami). Jeśli zostanie trochę ciasta ze spodu można albo dodać je do kruszonki albo rozwałkować i wykroić np. listki czy kwiatki czy serduszka. Piec w 180 stopniach przez 35-40 minut, choć dobrze jest sprawdzić czy nie rumieni się za mocno po 30 minutach, gdyż zależy jak grzeje piekarnik.
 
Kruszonka:
100 g masła
100 g płatków gryczanych
75 g mąki pszennej (jw.)
75 g cukru brązowego
opcjonalnie: przyprawy, zmielone lub posiekane orzechy
 
Przygotowanie: Przygotować jak kruche ciasto powyżej, ale raczej nie dolewać wody. To ma być kruszonka. Przełożyć do pojemnika i trzymać w lodówce lub zamrażalniku (zasady te same co ciasta kruchego). Taką kruszonkę używam też do crumble.
 
Jabłka:
Jabłek (tak z 1,5 kg) pokroić na kawałki (ja kroiłam na ćwiartki, wykrawałam gniazda, obierałam, każdą ćwiartkę na 3-4 części wzdłuż, a potem wszerz na mniejsze cząstki). Wrzucić do miski z sokiem z 1 dużej cytryny. Na patelni rozpuścić trochę masła, wsypać 1-2 łyżeczki cukru brązowego i po chwili, zanim zrobi się karmel, wrzucić pierwszą partię jabłek. Smażyć na dużym ogniu po 2-3 minuty, nie mieszając zbyt energicznie, raczej przemieszując od spodu. Przerzucić do miski i wrzucić kolejną partię na odrobinę masła (znów ok 1 łyżeczki) i podobną co poprzednio ilość cukru. I tak stopniowo, wszystkie jabłka, w jakiś 3-4 partiach. Potem do jabłek w misce dodać przypraw: ja dałam 2 płaskie cynamonu i 1 czubatą utartej, ususzonej domowej skórki cytrynowej. Wymieszałam. Przestudziłam. Takie jabłka ułożyłam na podpieczonym cieście.
Zostało mi jabłek jeszcze na małą owalna foremkę, by kolejnego dnia zrobić crumble. Kruszonki z przepisu powyżej też zostało akurat na crumble. Więc przy okazji pieczenia szarlotki, można mieć 2 desery :D 
 
* ciasto kruche można przygotować z większej ilości składników i zamrozić w porcjach. Ja nie trzymam kruchego w zamrażalniku dłużej niż 1,5 miesiąca lub w lodówce dłużej niż 3 do 5 dni.
** te "naturalne" obciążniki potem nalezy wystudzić i wysuszyć – najlepiej na czymś płaskim i dużym, jak blacha do piekarnika i ostudzone przesypać do pojemnika. Potem można takie obciążniki stosować niemalże w nieskończzoność.
 
Źródło inspiracji: u Lo w jej Pistachio
 
Smacznego.

Zaczęło się … zmiany … i ciacho na weekend.

Moja droga z blogiem jest niezwykle pokręcona.
 
KS_logo
Dawne logo, do którego wciąż mam wiele sentymentu :)
 
Zaczęło się od fascynacji, jak wiele można dowiedzieć się z blogów, jak wiele można poznać, jak fajnie jest dzielić się tym co samemu się dowiedziało i zrozumiało.
 
Zaczęło się od poszukiwania sposobu na zatrzymanie szczęśliwych chwil, które zbyt łatwo mi w tamtym czasie uciekały, przeganiane gromadzącymi się niczym po lawinie problemami ze zdrowiem.
 
Zaczęło się, bo też i miałam ogrom wolnego czasu. Potem trwało, gdyż wciągnęło mnie to blogowanie ogromnie. Poznałam cudowne osoby, ba! poznałam bliską sercu przyjaciółkę, siostrę niemalże (Oczko, buziaczek :*). Przeżyłam niezwykłe wydarzenia – te duże i małe, te mniej i bardziej publiczne, wszystkie mi bardzo drogie. Rozwinęłam się, uwierzyłam w siebie, zmieniłam swoje życie o 180 stopni i wciąż rozwijam się, staję się szczęśliwa i doceniam "tu i teraz" znacznie bardziej niż w początkach mojego po-amnezyjnego życia. Dążę do spełniania swoich marzeń zamiast wypełniania zadań postawionych przez innych.
 
"Zaczęło się nowe życie dzięki blogowi" można by powiedzieć i choć brzmi to pewnie nazbyt emocjonalnie, jest po prostu prawdziwe.
 
Nie chcę więc tego ważnego kawałka mojego życia przekreślać, kasować, oddawać … nie chcę też jednak, aby był takim wyrzutem sumienia, jakim jest teraz, gdy nie piszę na nim już od wielu tygodni. Chcę by trwał i rozwijał się, chcę by żył dla mnie i zgodnie ze mną, ale  … 
 
… ale zwyczajnie nie mam czasu na pisanie tak jak do tej pory. Na obrabianie kilkunastu zdjęć, na pisanie długich notek. Nie żebym tego nie lubiła. Po prostu i zwyczajnie brak mi czasu, a czas jaki mam poświęcam na cudowne i niezwykle aktywne życie jakie teraz mam – ba! mam nadzieję, że moje życie będzie się tym bardziej aktywnie rozwijać. Co jednak zrobić, by zatrzymać w pamięci przepisy, skrawki wspomnień, by dzielić się smakowitymi recepturami …
 
20140603_chlebek_tecza
 
Myślałam i myślałam … i wymyśliłam. Foto książka kucharska. Zobaczymy czy zda swój egzamin. Ja i tak pewnie od czasu do czasu napiszę coś więcej, ale tymczasem potrzebuję miejsca, gdzie zachowam receptury na różne smakowitości, na pomysły, na wciąż poszerzającą się wiedzę o tym co smaczne i tym jak uprawiać to co smakowite. Pewnie od czasu do czasu pojawią się również jakieś widoczki z psiego aspektu mojego życia, bo Kuchnia Szczęścia to po prostu moja Kuchnia Szczęśliwego Życia, wirtualny kątek, gdzie zgotowałam sobie wiele wiele szczęśliwości, a szczęście dzielone się mnoży :)
 
Z czasem pewnie wyjaśni się więcej na blogu o tym co mnie tak dokumentnie pochłania, ale tymczasem zapraszam do śledzenia Demonicznej Sfory na fejsbuniu, gdzie pojawiają się fotograficzne widoczki z naszych psich treningów do IPO. Oba blogi – i Kuchnia Szczęścia i Gospodarne Szczęście (dziś na GS wspaniałe bułeczki Marraquetas) postaram się raz na jakiś czas odświeżyć z czymś smakowitym co ugotowałam/upiekłam i sfotografowałam, a po więcej zapraszam też na fejsbukową odsłonę obu blogów :)
 
SONY DSC
 
Tymczasem więc, zgodnie z obietnicą daną kilku już osobom na naszych weekendowych psich treningach … oto mój bananowy chlebek – w wersji podstawowej i z możliwymi modyfikacjami. Smacznego!
 
Chlebek bananowy
 
Najpierw rozgrzewam piekarnik do 165 stopni Celsjusza i smaruję średnią keksówkę (dolna długość 27 cm) olejem plus wysypują ją otrębami lub sezamem lub pozostawiam bez niczego. Ostatnio jednak wykładam ją pergaminem i tak jest najwygodniej. Wyjmuję 2 miski.
Do jednej wsypuję suche składniki. 1 3/4 szklanki mąk (zawsze stosuję własną mieszankę, starając się by przeważała razowa mąka, z dodatkiem orkiszowej, żytniej). Do mąk wsypuję 1/2 łyżeczki soli, 1 łyżeczkę sody, 1-2 łyżki kakao (można pominąć kakao, wtedy chlebek będzie jasny). Do suchych składników dodaję też przyprawy na jakie mam ochotę, w ilości od 1-2 łyżeczek. Aromaty i ekstrakty dodaję do płynnych składników. Do suchych składników dodaję jeszcze ok 1 szklanki posiekanych bakalii.
Do drugiej miski wkładam 3 banany (zwykle waga ok 350 g), mocno dojrzałe. Rozgniatam je lub blenduję z 60 ml espresso, 1/3 szklanką oliwy, 1/4 szklanki płynu typu mlecznego (od maślanki poprzez jogurty po mleko, dowolnego pochodzenia – krowie, kozie, roślinne. Pewnie można dać sok lub wodę, ale nie próbowałam), ok 1/2 szklanką miodu (choć dla dzieci lepiej dać więcej, bo przy tej ilości chlebek nie jest wyraźnie słodki, taki idealny dla dorosłych, jako przerywnik treningów z psami). Na koniec wbijam 2 jajka i mieszam je z masą, nie ubijam!
Suche wsypuję do mokrych (lub na odwrót – to naprawdę nie ma wielkiego znaczenia przy takim wypieku, ale wygodniej się miesza) i mieszam tylko do połączenia składników. Przelewam/przekładam masę do keksówki, wyrównuję mokrą dłonią, czasem posypuję sezamem i piekę ok 55-60 minut.
Takie ciasto zawsze (!!) trzeba upiec odpowiednio wcześniej i pokroić po całkowitym wystudzeniu, bo inaczej będzie się kruszyć. Im więcej mąk razowych, tym bardziej będzie się kruszyć.
 
Modyfikacje:
– Ostatnio obok bananów, użyłam rabarbaru i jabłek z jakich wcześniej ugotowałam kompot. Zblendowałam je tylko dokładnie i dodałam tylko trochę banana. Chlebek wyszedł dużo bardziej mokry, na granicy zakalca, ale zupełnie nie kruszący się.
– Zamiast kawy czasem dodaję odpowiednio więcej płynu, jeśli nie chcę robić z kawowym posmakiem.
– Jak pisałam wyżej – można zrezygnować z kakao, wtedy chlebek będzie jasny.
– Aromatyzuję/doprawiam ten wypiek zgodnie z chęciami i zawartością szafek – czasem kardamon, czasem cynamon, czasem ekstrakt pomarańczowy, czasem nalewka cytrynowa, czasem skórki z cytrusów. Pełna dowolność :)
 
Bawcie się dobrze i smacznego!
 

Mięsne zapotrzebowanie na zime :)

Nie mam czasu ostatnio na pisanie, a jeśli los będzie dla mnie szczęśliwy, to będę miała go jeszcze mniej …
 
SONY DSC
 
Pomimo tego chcę spisać te smakowite dania jakie ostatnio zajadałam. Będzie więc mało słów, więcej zdjęć, przepis i obraz …
 
SONY DSC
 
Gdy mój Ukochany poskarżył się, że jeszcze nigdy nie zrobiłam mu smalcu, postanowiłam nadrobić zaległości. A do tego na wokandzie pojawiło się jeszcze francuskie rillettes, na które od dawna ostrzyłam sobie ząbki, jako że uwielbiam robić własne wędliny i przetwory …
 
SONY DSC
 
… Co tu dużo mówić! Smakowicie się nam robiło kanapeczki i zajadało w czasie koleżeńskich zabaw przy grze w Talizman :) Spróbujcie sami :)
 
 
Rillettes
 
1 kg surowego boczku (bez skóry i kości) i 1 kg tłustej karkówki pokroiłam w dużą kostkę (o boku na oko 3-4 cm). Mięso natarłam grubą solą morską (30 gram – 15 gr na 1 kg mięsa) wraz z drobno posiekanym (ja utarłam go wraz z solą) czosnkiem – 4 ząbkami i 2 dużymi cebulami, drobno posiekanymi. W gazę zawinęłam 5 średnich liści laurowych, 1 łyżeczkę ziela angielskiego, 1 łyżeczkę jałowca, 1 łyżkę suszonego majeranku, 1 łyżeczkę kminu rzymskiego. Mięso z solą, czosnkiem i cebulą można zostawić do marynowania na kilka agodzin (lub noc) albo od razu zacząć piec. Woreczek z przyprawami dodajemy do mięsa na czas pieczenia.
Przed pieczeniem zalałam mięso 1 1/2 szklanki wytrawnego wermutu i wody w proporcjach pół na pół (można użyć samej wody lub wina) i 1/2 szklanki stopionego smalcu (ok 100 g).
Piekłam w 80 stopniach Celsjusza przez 12 godzin. Piekłam tak przez noc, rano wyjęłam z piekarnika, mięso odsączyłam na durszlaku. Po tym czasie woreczek z przyprawami wyjęłam i wyrzuciłam a mieso – po przestudzeniu – podzieliłam pacami na drobne kawałeczki. Mięso wkładałam luźno (to ważne by wkładać luźno, by mięso dało miejsce płynowi, jaki będziemy wlewać do słoików) do wysterylizowanych* słoików. Odsączony płyn zagotowałam, aż był wrzący. Zalałam mięso w słoikach płynem.
Dodatkowo stopiłam smalec (można też użyć klarowane masło) i zalałam każdy słoik kilkoma łyżkami tłuszczu. Zakręciłam słoiki i zapasteryzowałam**. Takie rillettes można trzymać nawet ok. pół roku. Ja trzymam je w lodówce, ale podobno może też być w chłodnej spiżarce.
 
Źródło: Ten przepis to wypadkowa kilku przepisów, ale najważniejszy element czyli ilość płynu i tłuszczu do zalania mięsa oraz ilość soli, choć ze zmianami wzięty od Agnieszki z Kuchni nad Atlantykiem
 
Smalec z jabłkiem
 
1/2 kg słoniny i 1/2 podgardla pokroiłam w drobniutką kostkę (im drobniejsza tym mniejsze i bardziej chrupiące skwarki). Gdy już tłuszcz się zaczął topić, odlałam kilka łyżek na inną patelnię i zeszkliłam drobniutko posiekane 2 duże cebule. Na koniec do cebuli dodałam 3 łyżki majeranku i 3 jabłka szara reneta, starte na grubych oczkach tarki. Zawartość dodatkowej patelni dodałam do smalcu, gdy słonina i podgardle się stopiły i zostały same drobne skwarki. Na koniec dodałam ok 1-1,5 łyżeczki soli morskiej. Ale sól lepiej dodawać powoli, do smaku. Ja i tak wolę kanapkę ze smalcem posypać solą morską i zjeść z kiszonym ogórkiem, więc nie ma potrzeby by smalec był słony. Zamknęłam i schowałam do lodówki lub zimnej spiżarki.
 
* sterylizacja – włożyłam czyste słoiki do zimnego (!) piekarnika i włączyłam na 110 stopni Celsjusza na 40 minut. Zostawiłam w stygnącym, otwartym piekarniku aż ostygły.
** zapasteryzowałam słoiki o pojemności ok. 300-400 ml przez 45 minut w 110 stopniach Celsjusza (wkładając do zimnego piekarnika i zostawiłam w piekarniku aż piekarnik ostygł).
 
Smacznego.