Chwila wieczności.

Luty za nami i marzec zaprasza już wiosnę.

Wciąż jeszcze zimno na dworze, nawet mimo słońca za oknem.
By rozgrzać ciało i duszę zapraszam Was
do mojego kolejnego konkursowego dania
i znów nieśmiało proszę Was o głos
w konkursie na Kulinarny Blog Roku 2011.

Tamtego dnia szłyśmy z Oczko do kina. Film „Karmel” od kilku dni nastrajał mnie słodko, choć o dziwo nie miałam ochoty na karmelowe smakołyki. Za to z oszałamiającą siłą chodziła za mną ochota na czekoladę. Ale nie po prostu cząstka brązowej dobroci powoli rozpływająca się na języku. Chciałam czegoś upajającego, czegoś co zniewoli mój głód słodkości i ujarzmi go. Musy, ciastka, suflety i tarty … to wszystko przewijało mi się przed oczami i choć każdy z tych delikatesów był ogromnie nęcący, ja potrzebowałam czego więcej …


Potrzebowałam brownie. Ale takie prawdziwego, najprawdziwszego z prawdziwych! Koniecznie bez mąki, koniecznie z 70% czekoladą, koniecznie z małą ilością cukru i najlepszymi jajkami i w końcu koniecznie orientalne, gdyż i takich klimatów po ostatniej lekturze „Stu odcieni bieli” potrzebowałam. Szczególnie tego rozluźniającego i uspakajającego połączenia kardamonu i wody różanej.

Basia jest znana ze swego kuszenia, a gdy zobaczyłam obsypany płatkami róż brązowy krążek czekoladowej rozkoszy, nęcący bliskowschodnią nutą, nie mogłam o nim zapomnieć. Dlatego z samego rana wraz z Oczko zabrałyśmy się za topienie czekolady i masła, ubijanie jajek, niedbałe odmierzenie aromatów. Popijając herbatę o aromatach róży i wanilii snułyśmy pomysły na połączenia smaków i aromatów w tym doskonałym cieście, luźno przeskakując na kolejne kulinarne i smakowe idee.

 

A to zdjęcie przedstawia prawdziwe oblicze Oczka ;-D


Ciasto wyjęte z piekarnika nie czekało długo na konsumpcję. Ledwie chwila na zjedzenie i obfotografowanie
lunchu o również bliskowschodnich akcentach, a potem kawałek za kawałkiem ciasto znikało z papieru, a my rozpływałyśmy się pod wpływem czarodziejskiej mocy czekolady, wody różanej i kardamonu.

Czy macie czasem wrażenie, że w jednej krótkiej chwili otacza Was nieskończoność szczęścia? Ja się wtedy tak czułam. Zatopiona w wieczności czekoladowej dobroci, otulona indyjskimi aromatami przeżyłam chwilę w raju. A tak uzależniające, tak kuszące było to ciasto, że nie mogłyśmy się mu oprzeć. Najpierw po spałaszowaniu ćwiartki postanowiłyśmy spasować. By zająć czymś myśli aparaty w ręce schwyciłyśmy. Ale ten obezwładniający zapach przyciągał nas i tak tuż przed wyjściem do kina … połowa ciasta zniknęła.

Najlepsze z najlepszych brownie vel seksowne

Składniki:
300 g dobrej ciemnej czekolady

150 g masła

175 g cukru (dałyśmy 130 g, a można i mniej – następnym razem wezmę 100 g)
75 ml wody różanej

2 łyżeczki świeżo zmielonego kardamonu

4 średniej wielkości jajka


suszone kwiaty do dekoracji

Przygotowanie:
Czekoladę, masło, 1/2 porcji cukru roztopić w kąpieli wodnej, do roztopionej masy wlać wodę różaną, dodać zmielony kardamon. Jajka ubić z pozostała połową cukru na puszystą masę. Do przestudzonej czekoladowej masy dodawać partiami masę jajeczna, dokładnie ale delikatnie wymieszać. Masę wylać do wyłożonej papierem tortownicy (np. 24cm średnicy – ja piekłam w foremce kwadratowej 20cmx20cm). Piekłam w temp. 175 stopni Celsjusza przez 30 minut, po upieczeniu posypuję suszonymi płatkami róży pomarszczonej (u mnie mieszanka suszonych kwiatów).

Ciasto niezależnie czy stygnie w piekarniku, czy wyjmiemy je zaraz po upieczeniu delikatnie opada, ma konsystencję musu, bogatego musu czekoladowego o niecodziennym aromacie (u nas nie popękało – może to kwestia kwadratowej foremki o bardzo grubych ściankach i cienkim spodzie, dzięki czemu ciasto nie wspinało się zanadto po brzegach, za to mocno było grzane od dołu. Tak czy siak brownie mają tendencję do opadania i pękania i nie należy się tym zrażać. Taki ich urok :-) )

Źródło: Ostatnio u Basi, wcześniej u Truskaweczki, a ona znalazła je tutaj.

Smacznego.

  1. Seksowne – no, brownies faktycznie coś takiego mają w sobie. Dawno żadnych nie robiłam, hm…

  2. O matko….Tili… Ja mozesz mi to robic? :) Ja kocham brownie miloscia ogromna. Kazde brownie, bez wyjatku. To wasze juz zawrocilo mi w glowie. Musze tylko zdobyc wode rozana i przystepuje do dziela :))

    Pozdrawiam cieplo.

  3. Brownie jest przepyszne!Niedawno robiłam kawowe, ale pomyślę i nad takim, orientalnym. Wodę różaną mam.:)
    Pysznie wygląda.
    Pozdrawiam:)

  4. Woda różana i czekolada tworzą cudowne połączenie…a brownie ma w sobie coś zniewalającego

  5. Koniecznie muszę kupić w końcu różaną wodę. A do 19 marca, to już w ogóle. Kiedy ja znajdę czas na wycieczkę do Krakowa? ;))

    A brownie obezwładniające. Ach! Tak aromatyczne…

    Uściski ślę!

  6. Wygląda pysznie i jestem głęboko przekonana, że smakuje niesamowicie!

  7. Tili (i Oczko) jestescie niesamowite!
    Wyglada na to, ze nawet ladniej Wasze wyroslo, tzn. albo za nadto nei wyroslo, alebo za nadto nie opadlo… Ciesze sie, ze Was namowilam :-)

    Pozdrowienia sle!

    PS. Nie ma jak seksowne.

  8. wode rozana mam,stoi sobie w szafce i czeka….juz teraz wiem na co :) :)
    Wyglada pysznie ,a i fajnie popatrzec sobie na Oczko przy pracy :) :)
    Pozdrawiam cieplutko :)

  9. Ja tam mam swoje ulubione brownie, ale może spróbuje i to. Słoneczne uśmiechy lecę na jogę!

  10. takie wspólne kucharzenie to wspaniałe doświadczenie :D

    a brownie wygląda obłędnie! aż czuję ten aromat czekolady!

  11. Ptasiu, trzeba w takim razie to nadrobić :)

    Majeczko, wierz mi, że w tym też się zakochasz, a może nawet – jak u mnie – przyćmi wszystkie pozostałe :)

    Majanko, o tak, kawowe brownie to jest to. I tutaj pasowałby kawowy smak zamiast wody różanej :)

    Fuchsia, tak, zniewalającego :)

    Niebieska Pistacjo, w takim razie daj znać jak Ci wyjdzie :)

    Oliwko, hmmm, zaraz napiszę, bo mam pewien pomysł :)

    Aniu, o tak! :)

    Kabamaigo, dzięki :)

    Basieńko, buziak Ci wielki się należy za tą obłędną inspirację :* A z tym wyrośnięciem, to mam wrażenie, że chodzi o to co napisałam na dole przepisu – mam foremkę o grubych ściankach i cienkim spodzie. Dzięki temu puszyło się równomiernie od dołu, a nie z boków :)

    Sugar Plum Fairy, i brzmi i smakuje :)

    Gosiu, w takim razie smacznego życzę :)

    Kasiu, spróbuj koniecznie – gwarantuję, że zakochasz się w nim po uszy :)

    Eve, tak, nie ma to jak wspólne kucharzenie :)

  12. Generalnie brownies mnie nudza smiertelnie ale to twoje prezentuje sie nad wyraz kuszaco.

  13. Arku, nudzą? Jakże to? Przecież tyle wspaniałych połączeń smakowych można z nich uzyskać? Spróbuj tego brownie, czy też jak to niektórzy nazwali zapieczonego musu czekoladowego i już nigdy nie poczujesz się znudzony po brownie :)
    Pozdrawiam :)

  14. Dobre brownie to ciasto ideał. A nie mogłyście dać znać? Choćby w fartuchu i rękawiczkach oderwana od pracy wpadłabym na kawałeczek. Buziaki.

  15. absolutnie BOSKIE!!!!! dzis pieklam i juz wspomnienie po nim zostalo……pycha….
    Usciski**

  16. Pyszne brownie, a pomysł z dodaniem wody różanej i posypaniem płatkami kwiatów – po prostu uroczy:) Twoja propozycja powinna znaleźć się w rankingu romantycznego jedzenia:)

  17. Tili – jakie wspaniałości u Ciebie. Jeśli takie będą w sobotę, to już mnie masz :)

  18. Się zrobiło bardzo czekoladowoo…

    Mmhmh!

    Pozdrowienia (www.przysmakiewy.pl)

  19. Nie wiem czy to ze względu na dalsze anomalie pogodowe, ale ja też ostatnio szaleję w kuchni z brownies :) Wcinam aż do bolącego brzucha. Ale wcale później nie żałuję tego obżarstwa! ;)

  20. a ja się ostatnio przejadłam brownie, bo upiekłam dwa w ciągu tygodnia… no i teraz muszę cierpliwie poczekać, aż mi wróci na nie ochota ;)

  21. Piękne ciasto. Takie obsypane kwiatkami, czekające na wiosnę. :-)

  22. Zjadłabym takie kuszące brownies z okazji Dnia Kobiet na przykład :) Strasznie fajny ten dodatek wody różanej i kardamonu! Uściski

  23. Dla mnie też najlepsze są brownie bez dodatku mąki. A ta musowa konsystencja jest boska! Żeby tak móc się do Ciebie wprosić na chociażby malutki kawałeczek. Chociaż, czasami się zastanawiam, czy u mnie na pierwszym miejscu przed czekoladą nie jest jednak… karmel (ok, ideał to połączenie tych dwóch). Pozdrowienia :)

  24. no nie uleży mi w szafce za długo ten zapas ciemnego lindta… smaka narobiłaś przepotężnego!

  25. Asiejko, o tak, o tak :)

    Lo, po wczorajszych makaronikach czekolady tyle zostało, że z pewnością niedługo brownie jakieś popełnię – dam Ci znać obowiązkowo :)

    Aga, no ba! Jakże Ty mogłabyś seksownego nie popełnić ;D

    Oczko, nio i znów mi się marzy :) I te suflety nasze też :)

    Anulko, dzięki wielkie i już :)))

    Gosiu, widziałam je już u Ciebie i znów mam przez Ciebie na niego smaka :)

    Delikatessen, a wiesz, to prawda, że ono urocze było :)

    Nino, :)))

    Biedronko, o tak :)

    Kasiu, bo to takie cudowne obżarstwo :)

    Emmo, z pewnością szybko wróci :)

    Komarko, wierz mi, ten dodatek był rewelacyjny. Spróbuj koniecznie :)

    Karolino, już niedługo, już niedługo i kawałeczek ciasta i nie tylko :) Ach, ależ się cieszę :)))

    Karola, ha! bo jak tutaj pozwolić takiej dobrej czekoladzie czekać :)

  26. Krokodylu, dzięki :)
    Widzę, że ostatnio blogger szaleje. Co i rusz coś mi z nim szwankuje.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *