Uwielbiam spędzać czas w kuchni, pichcić, wyrabiać, odnosić kulinarne sukcesy i porażki, a najbardziej gdy towarzyszy mi wesołe grono. Dziś nie tylko wspominam jak to razem z Oczko w Wielkanoc gotowałyśmy i wyśmienicie czas spędzałyśmy, ale i goszczę w swoim wirtualnym zakątku tę wspaniałą Babeczkę. A muszę Wam powiedzieć, że czytać jej bełkoty, podziwiać makaroniarskie smakołyki czy podglądać jej zakoszone kadry to prawdziwa przyjemność dla oka, tym bardziej więc cieszę się, że podzieli się swoim słowem i spojrzeniem u mnie z Wami.
Nie przedłużam już wstępu, tylko oddaję głos Oczku, sama wtrącę swoje trzy grosze na koniec, dodając garść informacji o przepisach :-)
Dzięki Mała za wyborne Święta :*
***
W sobotę byłam przyjemnie zmęczona. Wstałam (jak na moje możliwości) skoro świt, bo już o 7.30. O 10 zjawiłam się u Lipki i wtedy się zaczęło! :)
Lista zadań zaplanowała nam robotę na cały dzień. Zaczęło się od baby Neli, która jak się okazało po ponownym przeczytaniu przepisu, powinna zacząć tworzyć się już dzień wcześniej wieczorem, a dzisiaj już miała czekać na dalszy rozwój wydarzeń. Lipka nieco niesfornie przeczytała przepis, tym samym produkcja rzeczonej trochę się obsunęła w czasie. Zrobiłyśmy zaczyn i odstawiłyśmy go na zapomnienie aż do wieczora.

A później podjęłyśmy pierwsze kroki celem cieszenia się w niedzielę paschą. W piątek wyruszyłam do sklepu ekologicznego, celem wytropienia jak najtłustszego mleka (nie uchatego) i takiej też śmietany. Śmietana upolowała się fajna ? mocno gęsta w swej strukturze. W ogóle cała pascha była ciekawym przedsięwzięciem. Ta cała obserwacja jak z mleka, śmietany i jajc robi się ser, który potem zawinięty w gazę zostawia się samemu sobie, aby w spokoju mógł się rozstać z serwatką. I aby jeszcze potem mieszając go z masłem, miodem, bakaliami i kakao uzyskać coś, co będzie smakować słodko. Fajna rzecz :)

W tak zwanym międzyczasie zainteresowałyśmy się tarto ? mazurkiem. Lipka określiła to ciasto ?ekstremalnie dekadenckim?. Tutaj dzielnie pomagał nam Es walcząc na blacie z wałkiem. Poradził sobie na piątkę z plusem ;) A nawet na kawałek ciasta ;)

Aby mieć dość sił – zjadłyśmy też obiad. Ponieważ w okolicy świąt na topie są kurczaki zjedliśmy wraz z Esem, który odkrywa w sobie duszę ogrodnika ;) … Dżordża Juniora. Rzeczony, podobnie jak Gwiazda Dżordż ze styczniowego zlotu babulonów, zatonął w solankowej formalinie. Zaś później ogrzewał się piekielnym żarem ? wyszło mu to tylko na dobre ;)

Posilone kontynuowałyśmy realizację wielkanocno – kulinarnego ?to do?. Nadszedł czas na chleby, które po złożeniu ułożyłyśmy wygodnie w koszyczkach na krótką drzemkę, by po jakimś czasie wrzucić je do piekła. Aż w końcu, kiedy za oknem zrobiło się już ciemno – przyszła pora na majonezy.

Ta czeladnicza robota spodobała mi się najbardziej. I bynajmniej nie dlatego, że podczas długiego miksowania okrutnie bolały nadgarstki. Produkcja domowego majonezu, podobnie jak paschy wydała się nam interesująca, bo primo: to coś nowego i innego, secundo: cały proces jest wdzięcznym obiektem do obserwacji. Nie pisnęłam jeszcze słówkiem, że kiedy robiłyśmy ser na paschę, w garnku obok gotowało się skondensowane mleko na domowego baileys?a, którego Lipka obiecała mi przy okazji wtorkowego rozczarowania sheridanem.

A pamiętacie jeszcze o drożdżówce, o której wspomniałam na samym początku? Wieczorem wtłoczyłyśmy ją w foremki. Na zegarze wieczorkiem wskazówki pokazały 11-tą, więc zwinęłam żagle i gładko odpłynęłam do Nowalijki, by rano przeczytać wiadomość od Lipki, że drożdżówka ostatecznie nie wyszła. Cóż… najwyraźniej okazała się być sfrustrowaną babą, która nie zamierzała współpracować, a rzuciwszy focha postanowiła się nie udać. Ale nie z nami takie numery ? jeszcze zrobimy do niej kolejne podejście ? kiedyś. Niedziela minęła szybko i przyszedł czas na poniedziałkowy świąteczny obiad.
Lany poniedziałek postarał się być dosłowny ? z nieba zaczął padać deszcz. Ponownie pojawiłam się w Szczęściu, by przy okazji poznać rodziców i siostrę Esa, z którymi szybko minął czas na delektacji i rozmowach przy stole z obiadem, kieliszkami wina i sernikowym deserem.


Na początek głębia misek otrzymała staropolską zupę chrzanową z jajkiem i białą kiełbasą. Później przyszła pora na schab gotowany w mleku z puree ? sosem cebulowo ? szałwiowym i mocnym wiosennym akcentem: groszkiem i bobem z aromatycznym, orzeźwiającym cytrynowym dressingiem. Ta cytrusowa nuta świetnie zgrała się z zielenią. Dopełnieniem było białe wino.

A na deser serniczek, bo przecież babka Neli nie wyszła. Tak szczerze, to jakoś nie żałuję, że miała swoje humory, bo sernik okazał się rewelacyjny. Słodzony miodem, aromatyzowany szafranem i obdarowany skąpanymi w rumie rodzynkami wespół z żurawiną był naprawdę w deseczkę. Zwłaszcza, że dodatkowo kieliszki wypełniło różowe wino.

A na zakończenie zaserwowaliśmy sobie film, który swego czasu poleciła mi Polcia – o ?chłopcu, który…był? ;) Popijaliśmy go w trójkę domowym baileys?em. I wiecie co? Wcale nie żałuję, że te święta były zupełnie inne od wszystkich dotychczasowych, że nie spędzałam go z moją rodziną i z Nim. Te święta były inne, ale też bardzo przyjemne ? tak jakby na przekór wszelkim zawirowaniom, smutkom i niepowodzeniom. Bo najważniejsze, że obok jest ktoś, kto ogrzeje swoim ciepłem i życzliwością. Dziękuję Wam, Szczęściarze ;))?
***
Pascha ze świeżego mleka
Składniki:
2 l mleka (świeżego, nie UHT)
1 laska wanilii
1/2 l kwaśnej śmietany (takiej prawdziwej wiejskiej, u nas była tak tłusta i gęsta, że kroiło się ją nożem, użyłyśmy więc 400 g takiej oraz ok. 100 ml. 18%, by je trochę rozrzedzić)
6 jaj
250 g miękkiego masła
3/4 szklanki cukru pudru (dałyśmy 125 ml. miodu wielokwiatowego)
bakalie (u nas ponad 1/2-litrowa miseczka różnych bakalii: niesolonych pistacji, płatków migdałowych, orzechów włoskich, posiekanego kandyzowanego kumkwatu, posiekanych fig i daktyli, żurawiny)
2-3 łyżki gorzkiego kakao
Przygotowanie: Bakalie namoczyć, jeśli trzeba, osuszyć, pokroić nie za drobno. Mleko zagotować z rozciętą laską wanilii (ziarenka wydłubane i dodane do mleka). Do wrzącego powoli wlewać jaja roztrzepane ze śmietaną. Gotować, mieszając, aż cały płyn w garnku podzieli się na ser i serwatkę (nam zajęło to trochę ponad godzinę). Ostudzić, usunąć laskę wanilię. Cedzak wyłożyć podwójną warstwą gazy i odcedzić ser. Maksymalnie go odcisnąć, najlepiej zostawić na noc na cedzaku, a rano docisnąć (u nas odciekał najpierw trochę sam, potem go kilka razy odciskałyśmy – cały ten proceder trwał ok. 4 godzin). Serek powinien być sypki.
Masło zmiksować z cukrem pudrem (u nas z miodem). Do makutry wrzucić ser, stopniowo dodawać masło i ucierać, aż powstanie spójny krem. Można to zrobić mikserem. Dodać bakalie do masy i delikatnie wymieszać łyżką. Wyłożoną gazą miskę napełnić dość luźnym kremem i wstawić do lodówki. Kiedy stężeje, przewrócić na talerz do góry dnem, zdjąć gazę i udekorować. My do ok. 1/3 masy dodałyśmy kakao, by zrobić dwukolorową paschę.
Źródło: Przepis A. Kręglickiej z Ugotuj.to
Wielkanocna baba Neli
(na 2 formy podłużne lub dwie w kształcie baby)
Zaczyn:
125 ml ciepłej wody (temp. 45-50°C)
30 g drożdży
1 łyżka stołowa cukru
Ciasto:
570 g mąki wysokoglutenowej
375 ml ciepłego mleka (temp. ok. 40°C)
200 g cukru
120 g miękkiego masła
200 g rodzynek namoczonych w rumie i w wodzie (pół na pół) (u nas jeszcze dodatkowo 2 garście żurawiny)
10 żółtek
2 łyżki startej skórki z cytryny
1 łyżeczka soli
Glazura na surowe ciasto:
1 jajko
1 łyżka stołowa wody
Lukier: 2 łyżki stołowe rumu
1 szklanka cukru pudru
2 łyżeczki soku z cytryny
Przygotowanie: Drożdże zalać ciepłą wodą z cukrem, odstawić do momentu, aż zaczną się „burzyć”. W dużej misce starannie wymieszać połowę mąki, ciepłe mleko i sól. Wlać zaczyn i jeszcze raz wymieszać, następnie dodać cukier, żółtka, masło, skórkę z cytryny oraz resztę mąki. Wszystko dobrze wymieszać, a następnie dobrze wyrobić (robot bardzo się przydaje), aż ciasto zrobi się lśniące. Uwaga ciasto pozostaje cały czas klejące i bardzo lejące. Nie należy w ogóle się tym przejmować i przede wszystkim nie dosypywać mąki! Przełożyć ciasto do dużej salaterki, którą należy przykryć szczelnie folią plastikową, odstawić do lodówki na całą noc (10-12 godzin).
Gdy ciasto podwoi swoją objętość, wyjąć salaterkę z lodówki i pozostawić w temperaturze pokojowej, aby trochę się ociepliło. Osączyć dokładnie rodzynki. W wyrośniętym cieście zrobić wgłębienie, wsypać 3/4 rodzynek i jeszcze raz dokładnie wymieszać. Pozostałe rodzynki odstawić na bok. Wysmarować formy masłem i wysypać mąką. Napełnić je do 1/3 wysokości. Odstawić na 30-45 minut, w tym czasie ciasto powinno prawie całkowicie wypełnić formy.
Ciasto przed pieczeniem posmarować glazurą przygotowaną z lekko ubitego jajka z łyżka wody. Wstawić baby do piekarnika nagrzanego do 180°C. Piec do momentu aż powierzchnia nabierze złocistobrązowego koloru, a patyczek po nakłuciu będzie zupełnie suchy (około 35-40 minut). Wyjąć baby, odstawić na 10 minut na kratce. Po czym wyjąć je z formy.
Rum podgrzać w niewielkim rondelku i wlać do miseczki z cukrem pudrem. Dodać sok z cytryny i dobrze wymieszać. Jeśli masa wyjdzie za gęsta, dodać odrobinę soku z cytryny. Wymieszać lukier z resztą rodzynek. Polukrować baby i odstawić na przynajmniej godzinę, aby lukier miał czas przeschnąć.
Źródło: Żaba, a ona czerpała inspirację z „Kuchni Neli”
Mazurko-tarta pomarańczowa
Kruchy spód:
125 g mąki pszennej
125 g mąki krupczatki (dałyśmy semolinę)
125 g masła
1 łyżeczka soli (dałyśmy 1/2, a i tak ciasto było za słone, lepiej dać szczyptę)
1 jajko (dałyśmy samo żółtko)
2 łyżeczki cukru pudru skórka otarta z 1 pomarańczy
Nadzienie:
1/2 szklanki świeżo wyciśniętego soku z pomarańczy
1 łyżka świeżo wyciśniętego soku z cytryny
1/4 szklanki bitej śmietany
1/3 szklanki sera mascarpone
1 puszka mleka skondensowanego słodzonego (dałyśmy niesłodzone i dodałyśmy ok. 100 ml miodu wielokwiatowego)
1 – 2 łyżeczki skórki otartej z pomarańczy
5 żółtek
Przygotowanie: Wszystkie składniki na kruche ciasto posiekać i zagnieść formując w kulę. Zostawić w lodówce (w zamrażalniku) na około godzinę. Schłodzone rozwałkować i wykleić formę na tartę (o średnicy 28 cm – u nas był to prostokątna forma 29 cm x 22 cm). Rozgrzać piekarnik do 200 stopni i podpiec spód (obciążony) przez około 10 minut do lekkiego zezłocenia.
Mleko skondensowane zmiksować z żółtkami. Dodać serek mascarpone i soki – wszystko wymieszać. Na końcu delikatnie wmieszać bitą śmietanę i dodać skórkę pomarańczową. Masę wylać na podpieczony kruchy spód i zapiekać przez około 15-20 minut. Można podawać z bitą śmietaną. My dekorowałyśmy roztopioną gorzką czekoladą, już po pokrojeniu na kwadraty.
Źródło: Every Cake You Bake u Komarki
Majonez na żółtkach
Składniki:
2 żółtka, o temperaturze pokojowej
1 łyżka musztardy Dijon (następnym razem dam niepełną lub nawet tylko 1 łyżeczkę)
sól i pieprz
250 ml. oleju arachidowego
2 łyżki soku z cytryny lub białego octu winnego
Przygotowanie: Do miski wbijamy żółtka, dodajemy musztardę, sól i pieprz, ubijamy do połączenia składników. Potem powoli dolewamy olej, po kropelce, cały czas mieszając, tak by olej wchłaniał się w żółtka, a nie oddzielał. Kiedy majonez zgęstnieje, można zacząć wlewać trochę grubszą strużką olej, cały czas ubijając. My ubijałyśmy majonez blenderem (takim z regulacją prędkości – ustawiony na 3 prędkość, takie bez regulacji są zbyt intensywne. Gdy olej całkowicie się już wchłonie, roztrzepujemy go intensywnie przez ok. 30 sek., aż będzie gęsty i błyszczący. Dodajemy sok z cytryny/ocet, ewentualnie doprawiamy solą i pieprzem. W zamkniętym pojemniczku może poleżeć w lodówce do tygodnia.
W razie zwarzenia majonezu, należy ubić nowe żółtko i cały czas ubijając dodawać po odrobinie zwarzony majonez, a potem olej jaki jeszcze pozostał i zakończyć jak w przepisie.
Źródło: M. Roux „Jajka”
Majonez na białkach
Składniki:
2 białka
1 łyżeczka musztardy Dijon
sól i świeżo zmielony pieprz
250 ml delikatnej oliwy z oliwek (u nas olej arachidowy)
1 łyżeczka soku z cytryny
Przygotowanie: Białka ubijamy z sokiem z cytryny, musztardą, szczyptą pieprzu i solą mikserem na najniższych obrotach (do połączenia się składników). My ubijałyśmy blenderem, jak wyżej. Nie przerywając miksowania dodajemy oliwę bardzo cienkim strumieniem i ubijamy. Po dodaniu całej oliwy zwiększamy obroty miksera i ubijamy majonez tak długo, aż zgęstnieje. Gotowy majonez przekładamy do słoiczka i trzymamy nie dłużej niż tydzień w lodówce.
Źródło: Stolik u Poleczki
Pieczony kurczak z solanki z jabłkami i warzywami
Składniki:
1 kurczak z chowu wolnowybiegowego (ok. 1,3 kg)
2 l. wody
1/2 szklanki soli
1/2 szklanki cukru brązowego
1 cytryna, sparzona, pokrojona na ćwiartki
2 szalotki, obrane, pokrojone na ćwiartki
1 duża cebula, pokrojona na cząstki
3 marchewki, pokrojone w grube plastry
2 pietruszki, pokrojone w grube plastry
2 jabłka pokrojone w ósemki 1 główka czosnku, ząbki obrane, ale w całości kilka gałązek świeżego tymianku (ew. ok. 1 łyżki suszonego)
ok. 150 ml. soku z jabłek (ew. cydru czy dowolnego wina lub płynu) zioła prowansalskie
oliwa
Przygotowanie: Kurczaka umyłam, oczyściłam, odcięłam szyję. Wodę wymieszałam dokładnie z solą i cukrem. W misce zanurzyłam w tym kurczaka i odstawiłam na ok. 2-3 godziny do lodówki, przykryte talerzem i folią. Po tym czasie do brytfanki włożyłam warzywa, czosnek, jabłka, tymianek. Polałam to nie za dużą ilością oliwy i sokiem z jabłek. Wymieszałam. Położyłam na tym opłukanego i dokładnie wysuszonego kurczaka. Do środka kurczaka włożyłam 2 cząstki z jabłka, 1 cząstki cytryny, 2 ząbki czosnku i kilka gałązek tymianku. Ważne by farszu nie było za dużo, ma w kurczaku być luźno :). Kurczaka skropiłam oliwą, doprawiłam pieprzem i ziołami prowansalskimi (nie solić, ma już w sobie sól z solanki). Piekarnik nagrzałam do 260 stopni. Włożyłam kurczaka i od razu skręciłam temperaturę do 175 stopni. Piekłam ok. 1 godziny i 15 minut, aż termometr wbity w udo pokazał 75 stopni Celsjusza, w tym czasie 2-3 razy podlewałam mięso obficie sokami jakie się pod nim tworzyły. Podałam z warzywami i jabłkami na jakich się piekł, z sokiem jaki wyciekł spod pieczeni oraz z sałatą z prostym winegretem, ale przed pokrojeniem go, odpoczywał ok. 10-15 minut, by soki się w nim ustabilizowały.
Źródło przepisu na solankę: Program na kuchni.tv. Domowy Kucharz, reszta to wolna interpretacja i kompromisy pomiędzy tym co było pod ręką a tym co chcieliśmy mieć na talerzach.
Pain au levain na mieszanych zaczynach
przepis tutaj
Staropolska zupa chrzanowa
przepis tutaj
Schab na biało z cebulowo-szałwiowym sosem/puree
Składniki:
1 kg schabu, oczyszczony i pokrojony na 6 grubych plastrów (nie rozbijać!)
1 czubata łyżka masła + 1 łyżeczka do cebuli
1 l. mleka
2 gałązki szałwii + kilka listków do sosu/puree
3 duże cebule, pokrojone w drobniutkie piórka
sól i pieprz
Przygotowanie: Cebulę zeszkliłam (bez złocenia!) na maśle, potem poddusiłam z odrobiną wody by całkowicie zmiękła. Przełożyłam do kielicha koktajlowego miksera. Mięso doprawiłam solą i pieprzem z jednej strony i poddusiłam na maśle, na małym ogniu, tak by mięsa nie zbrązowić, a jedynie zamknąć w nim pory. W szerokim garnku podgrzałam mleko z szałwią, prawie do punktu wrzenia, zmniejszyłam ogień, włożyłam schab i gotowałam ok. 7-8 minut pod przykryciem. Jeśli mięso nie jest całkowicie przykryte, dobrze jest je obrócić w między czasie. Wyjęłam na talerz i pozwoliłam mu odpocząć 5 minut. W tym czasie dokończyłam sos. Do cebuli wlałam ok. 150 ml. mleka, w którym gotowało się mięso (gdybym dała ok. 70 ml. miałabym puree, u mnie przy większej ilości płynu wyszedł sos i moim zdaniem było to lepsze rozwiązanie). Zmiksowałam na gładką masę, a następnie przetarłam przez sito. Doprawiłam drobno poszatkowaną szałwią, solą i pieprzem. Każdy kawałek mięsa pokroiłam na 6 plasterków, podałam go na sosie z cebuli i szałwii.
Źródło: Program na kuchni.tv. Gary Rhodes w kuchni przez cały rok
Cytrusowy groszek z bobem
Składniki:
450 g mrożonego bobu
450 g mrożonego groszku
70 ml. oliwy
1 łyżeczka musztardy Dijon
drobno starta skórka z 1 cytryny
sok z 1 cytryny
sól i pieprz
Przygotowanie: Bób zblanszowałam przez 2-3 minuty w osolonym wrzątku, potem obrałam i odstawiłam. Przygotowałam dressing, mieszając oliwę, sok i skórkę z cytryny, musztardę, sól i pieprz na jednolitą masę. Groszek wrzuciłam na ok. 3-4 minuty do osolonego tuż przed podaniem. Gdy zmiękł, wyłączyłam gaz, wrzuciłam bób by się odrobinę zagrzał i odcedziłam dokładnie. Wymieszałam z dressingiem.
Źródło: Program na kuchni.tv. Gary Rhodes w kuchni przez cały rok
Wielkanocny sernik z szafranem i miodem
Składniki:
150 g miękkiego masła
70 g drobnego cukru (lub 60 g cukru pudru)
150 g mąki pszennej
75 g mąki ryżowej (ew. mąki ziemniaczanej lub kukurydzianej)
duża szczypta szafranu
350 g niesłodzonego mleka skondensowanego
150 ml. miodu wielokwiatowego 1 kg sera śmietankowego do serników President
100 g miękkiego masła
6 jajek, żółtka i białka oddzielnie
1 duża garść namoczonych w rumie rodzynek i żurawin
Przygotowanie: Najpierw należy przygotować kruchy spód ucierany. Masło z cukrem ucierać 6-7 minut, dodać przesiane mąki i delikatnie wmiksować je w masło. Przełożyć na folię, uformować okrągły placek i schłodzić w lodówce lub zamrażalniku. Schłodzone ciasto rozwałkować między dwoma arkuszami pergaminu do pieczenia (będzie się rwało, nie przejmować się tym, tylko tam gdzie się porwie wylepić formę palcami) i wyłożyć formę – dno i boki do 2/3 wysokości. Asia proponowała użycie formy o średnicy 23 cm i wysokości 8,5 cm. Ja takiej nie mam, więc użyłam formy 26 cm, ale lepiej byłoby użyć formy 30 cm, tylko należy zwiększyć ilość ciasta o 1/2. Spód podpiec w 160 stopniach przez ok. 30 minut (ja piekłam bez obciążenia, ale można i z nim, tylko nie przez cały czas, by ciasto lekko się zezłociło). Ostudzić.
Mleko skondensowane wymieszać z miodem i szafranem i lekko podgrzać. Ostudzić i poczekać aż szafran się rozpuści. Masło utrzeć wraz z serem, dodać mleko. Żółtka ubić przez ok. 6-7 minut, a potem po łyżce dodawać do nich masę serową, cały czas miksując. Białka ubić w osobnej misce nie za sztywno (ja ubiłam je ze szczyptą soli i cream of tartar). Delikatnie połączyć je z masą żółtkowo-serową. Wlać na podpieczony spód. Ja na wierzch jeszcze dałam żurawiny i rodzynki. Piec w 175 stopniach Celsjusza przez 20 minut, potem zmniejszyć temperaturę do 160 stopni i piec 30 minut. Wyłączyć piekarnik i studzić przy zamkniętych (!) drzwiczkach przez ok. 1 godzinę. Potem wyjąć, ostudzić na kratce, zdjąć obręcz i schłodzić bez przykrycia w lodówce (minimalnie 2-3 godziny, najlepiej przez noc). Przed podaniem oprószyć cukrem pudrem lub udekorować wedle uznania.
Źródło: Kwestia Smaku Asi
Likier krówka, czyli domowy bailey’s
przepis tutaj, ale tym razem dałam 3 razy więcej kawy (łyżki zamiast łyżeczek)
Smacznego.