Uwielbiam spędzać czas w kuchni, pichcić, wyrabiać, odnosić kulinarne sukcesy i porażki, a najbardziej gdy towarzyszy mi wesołe grono. Dziś nie tylko wspominam jak to razem z Oczko w Wielkanoc gotowałyśmy i wyśmienicie czas spędzałyśmy, ale i goszczę w swoim wirtualnym zakątku tę wspaniałą Babeczkę. A muszę Wam powiedzieć, że czytać jej bełkoty, podziwiać makaroniarskie smakołyki czy podglądać jej zakoszone kadry to prawdziwa przyjemność dla oka, tym bardziej więc cieszę się, że podzieli się swoim słowem i spojrzeniem u mnie z Wami.
Nie przedłużam już wstępu, tylko oddaję głos Oczku, sama wtrącę swoje trzy grosze na koniec, dodając garść informacji o przepisach :-)
Dzięki Mała za wyborne Święta :*
W sobotę byłam przyjemnie zmęczona. Wstałam (jak na moje możliwości) skoro świt, bo już o 7.30. O 10 zjawiłam się u Lipki i wtedy się zaczęło! :)
Lista zadań zaplanowała nam robotę na cały dzień. Zaczęło się od baby Neli, która jak się okazało po ponownym przeczytaniu przepisu, powinna zacząć tworzyć się już dzień wcześniej wieczorem, a dzisiaj już miała czekać na dalszy rozwój wydarzeń. Lipka nieco niesfornie przeczytała przepis, tym samym produkcja rzeczonej trochę się obsunęła w czasie. Zrobiłyśmy zaczyn i odstawiłyśmy go na zapomnienie aż do wieczora.
A później podjęłyśmy pierwsze kroki celem cieszenia się w niedzielę paschą. W piątek wyruszyłam do sklepu ekologicznego, celem wytropienia jak najtłustszego mleka (nie uchatego) i takiej też śmietany. Śmietana upolowała się fajna ? mocno gęsta w swej strukturze. W ogóle cała pascha była ciekawym przedsięwzięciem. Ta cała obserwacja jak z mleka, śmietany i jajc robi się ser, który potem zawinięty w gazę zostawia się samemu sobie, aby w spokoju mógł się rozstać z serwatką. I aby jeszcze potem mieszając go z masłem, miodem, bakaliami i kakao uzyskać coś, co będzie smakować słodko. Fajna rzecz :)
W tak zwanym międzyczasie zainteresowałyśmy się tarto ? mazurkiem. Lipka określiła to ciasto ?ekstremalnie dekadenckim?. Tutaj dzielnie pomagał nam Es walcząc na blacie z wałkiem. Poradził sobie na piątkę z plusem ;) A nawet na kawałek ciasta ;)
Aby mieć dość sił – zjadłyśmy też obiad. Ponieważ w okolicy świąt na topie są kurczaki zjedliśmy wraz z Esem, który odkrywa w sobie duszę ogrodnika ;) … Dżordża Juniora. Rzeczony, podobnie jak Gwiazda Dżordż ze styczniowego zlotu babulonów, zatonął w solankowej formalinie. Zaś później ogrzewał się piekielnym żarem ? wyszło mu to tylko na dobre ;)
Posilone kontynuowałyśmy realizację wielkanocno – kulinarnego ?to do?. Nadszedł czas na chleby, które po złożeniu ułożyłyśmy wygodnie w koszyczkach na krótką drzemkę, by po jakimś czasie wrzucić je do piekła. Aż w końcu, kiedy za oknem zrobiło się już ciemno – przyszła pora na majonezy.
Ta czeladnicza robota spodobała mi się najbardziej. I bynajmniej nie dlatego, że podczas długiego miksowania okrutnie bolały nadgarstki. Produkcja domowego majonezu, podobnie jak paschy wydała się nam interesująca, bo primo: to coś nowego i innego, secundo: cały proces jest wdzięcznym obiektem do obserwacji. Nie pisnęłam jeszcze słówkiem, że kiedy robiłyśmy ser na paschę, w garnku obok gotowało się skondensowane mleko na domowego baileys?a, którego Lipka obiecała mi przy okazji wtorkowego rozczarowania sheridanem.
A pamiętacie jeszcze o drożdżówce, o której wspomniałam na samym początku? Wieczorem wtłoczyłyśmy ją w foremki. Na zegarze wieczorkiem wskazówki pokazały 11-tą, więc zwinęłam żagle i gładko odpłynęłam do Nowalijki, by rano przeczytać wiadomość od Lipki, że drożdżówka ostatecznie nie wyszła. Cóż… najwyraźniej okazała się być sfrustrowaną babą, która nie zamierzała współpracować, a rzuciwszy focha postanowiła się nie udać. Ale nie z nami takie numery ? jeszcze zrobimy do niej kolejne podejście ? kiedyś. Niedziela minęła szybko i przyszedł czas na poniedziałkowy świąteczny obiad.
Lany poniedziałek postarał się być dosłowny ? z nieba zaczął padać deszcz. Ponownie pojawiłam się w Szczęściu, by przy okazji poznać rodziców i siostrę Esa, z którymi szybko minął czas na delektacji i rozmowach przy stole z obiadem, kieliszkami wina i sernikowym deserem.
Na początek głębia misek otrzymała staropolską zupę chrzanową z jajkiem i białą kiełbasą. Później przyszła pora na schab gotowany w mleku z puree ? sosem cebulowo ? szałwiowym i mocnym wiosennym akcentem: groszkiem i bobem z aromatycznym, orzeźwiającym cytrynowym dressingiem. Ta cytrusowa nuta świetnie zgrała się z zielenią. Dopełnieniem było białe wino.
A na deser serniczek, bo przecież babka Neli nie wyszła. Tak szczerze, to jakoś nie żałuję, że miała swoje humory, bo sernik okazał się rewelacyjny. Słodzony miodem, aromatyzowany szafranem i obdarowany skąpanymi w rumie rodzynkami wespół z żurawiną był naprawdę w deseczkę. Zwłaszcza, że dodatkowo kieliszki wypełniło różowe wino.
A na zakończenie zaserwowaliśmy sobie film, który swego czasu poleciła mi Polcia – o ?chłopcu, który…był? ;) Popijaliśmy go w trójkę domowym baileys?em. I wiecie co? Wcale nie żałuję, że te święta były zupełnie inne od wszystkich dotychczasowych, że nie spędzałam go z moją rodziną i z Nim. Te święta były inne, ale też bardzo przyjemne ? tak jakby na przekór wszelkim zawirowaniom, smutkom i niepowodzeniom. Bo najważniejsze, że obok jest ktoś, kto ogrzeje swoim ciepłem i życzliwością. Dziękuję Wam, Szczęściarze ;))?
Pascha ze świeżego mleka
Składniki:
2 l mleka (świeżego, nie UHT)
1 laska wanilii
1/2 l kwaśnej śmietany (takiej prawdziwej wiejskiej, u nas była tak tłusta i gęsta, że kroiło się ją nożem, użyłyśmy więc 400 g takiej oraz ok. 100 ml. 18%, by je trochę rozrzedzić)
6 jaj
250 g miękkiego masła
3/4 szklanki cukru pudru (dałyśmy 125 ml. miodu wielokwiatowego)
bakalie (u nas ponad 1/2-litrowa miseczka różnych bakalii: niesolonych pistacji, płatków migdałowych, orzechów włoskich, posiekanego kandyzowanego kumkwatu, posiekanych fig i daktyli, żurawiny)
2-3 łyżki gorzkiego kakao
Przygotowanie: Bakalie namoczyć, jeśli trzeba, osuszyć, pokroić nie za drobno. Mleko zagotować z rozciętą laską wanilii (ziarenka wydłubane i dodane do mleka). Do wrzącego powoli wlewać jaja roztrzepane ze śmietaną. Gotować, mieszając, aż cały płyn w garnku podzieli się na ser i serwatkę (nam zajęło to trochę ponad godzinę). Ostudzić, usunąć laskę wanilię. Cedzak wyłożyć podwójną warstwą gazy i odcedzić ser. Maksymalnie go odcisnąć, najlepiej zostawić na noc na cedzaku, a rano docisnąć (u nas odciekał najpierw trochę sam, potem go kilka razy odciskałyśmy – cały ten proceder trwał ok. 4 godzin). Serek powinien być sypki.
Masło zmiksować z cukrem pudrem (u nas z miodem). Do makutry wrzucić ser, stopniowo dodawać masło i ucierać, aż powstanie spójny krem. Można to zrobić mikserem. Dodać bakalie do masy i delikatnie wymieszać łyżką. Wyłożoną gazą miskę napełnić dość luźnym kremem i wstawić do lodówki. Kiedy stężeje, przewrócić na talerz do góry dnem, zdjąć gazę i udekorować. My do ok. 1/3 masy dodałyśmy kakao, by zrobić dwukolorową paschę.
Źródło: Przepis A. Kręglickiej z Ugotuj.to
Wielkanocna baba Neli
(na 2 formy podłużne lub dwie w kształcie baby)
Zaczyn:
125 ml ciepłej wody (temp. 45-50°C)
30 g drożdży
1 łyżka stołowa cukru
Ciasto:
570 g mąki wysokoglutenowej
375 ml ciepłego mleka (temp. ok. 40°C)
200 g cukru
120 g miękkiego masła
200 g rodzynek namoczonych w rumie i w wodzie (pół na pół) (u nas jeszcze dodatkowo 2 garście żurawiny)
10 żółtek
2 łyżki startej skórki z cytryny
1 łyżeczka soli
Glazura na surowe ciasto:
1 jajko
1 łyżka stołowa wody
Lukier: 2 łyżki stołowe rumu
1 szklanka cukru pudru
2 łyżeczki soku z cytryny
Przygotowanie: Drożdże zalać ciepłą wodą z cukrem, odstawić do momentu, aż zaczną się „burzyć”. W dużej misce starannie wymieszać połowę mąki, ciepłe mleko i sól. Wlać zaczyn i jeszcze raz wymieszać, następnie dodać cukier, żółtka, masło, skórkę z cytryny oraz resztę mąki. Wszystko dobrze wymieszać, a następnie dobrze wyrobić (robot bardzo się przydaje), aż ciasto zrobi się lśniące. Uwaga ciasto pozostaje cały czas klejące i bardzo lejące. Nie należy w ogóle się tym przejmować i przede wszystkim nie dosypywać mąki! Przełożyć ciasto do dużej salaterki, którą należy przykryć szczelnie folią plastikową, odstawić do lodówki na całą noc (10-12 godzin).
Gdy ciasto podwoi swoją objętość, wyjąć salaterkę z lodówki i pozostawić w temperaturze pokojowej, aby trochę się ociepliło. Osączyć dokładnie rodzynki. W wyrośniętym cieście zrobić wgłębienie, wsypać 3/4 rodzynek i jeszcze raz dokładnie wymieszać. Pozostałe rodzynki odstawić na bok. Wysmarować formy masłem i wysypać mąką. Napełnić je do 1/3 wysokości. Odstawić na 30-45 minut, w tym czasie ciasto powinno prawie całkowicie wypełnić formy.
Ciasto przed pieczeniem posmarować glazurą przygotowaną z lekko ubitego jajka z łyżka wody. Wstawić baby do piekarnika nagrzanego do 180°C. Piec do momentu aż powierzchnia nabierze złocistobrązowego koloru, a patyczek po nakłuciu będzie zupełnie suchy (około 35-40 minut). Wyjąć baby, odstawić na 10 minut na kratce. Po czym wyjąć je z formy.
Rum podgrzać w niewielkim rondelku i wlać do miseczki z cukrem pudrem. Dodać sok z cytryny i dobrze wymieszać. Jeśli masa wyjdzie za gęsta, dodać odrobinę soku z cytryny. Wymieszać lukier z resztą rodzynek. Polukrować baby i odstawić na przynajmniej godzinę, aby lukier miał czas przeschnąć.
Źródło: Żaba, a ona czerpała inspirację z „Kuchni Neli”
Mazurko-tarta pomarańczowa
Kruchy spód:
125 g mąki pszennej
125 g mąki krupczatki (dałyśmy semolinę)
125 g masła
1 łyżeczka soli (dałyśmy 1/2, a i tak ciasto było za słone, lepiej dać szczyptę)
1 jajko (dałyśmy samo żółtko)
2 łyżeczki cukru pudru skórka otarta z 1 pomarańczy
Nadzienie:
1/2 szklanki świeżo wyciśniętego soku z pomarańczy
1 łyżka świeżo wyciśniętego soku z cytryny
1/4 szklanki bitej śmietany
1/3 szklanki sera mascarpone
1 puszka mleka skondensowanego słodzonego (dałyśmy niesłodzone i dodałyśmy ok. 100 ml miodu wielokwiatowego)
1 – 2 łyżeczki skórki otartej z pomarańczy
5 żółtek
Przygotowanie: Wszystkie składniki na kruche ciasto posiekać i zagnieść formując w kulę. Zostawić w lodówce (w zamrażalniku) na około godzinę. Schłodzone rozwałkować i wykleić formę na tartę (o średnicy 28 cm – u nas był to prostokątna forma 29 cm x 22 cm). Rozgrzać piekarnik do 200 stopni i podpiec spód (obciążony) przez około 10 minut do lekkiego zezłocenia.
Mleko skondensowane zmiksować z żółtkami. Dodać serek mascarpone i soki – wszystko wymieszać. Na końcu delikatnie wmieszać bitą śmietanę i dodać skórkę pomarańczową. Masę wylać na podpieczony kruchy spód i zapiekać przez około 15-20 minut. Można podawać z bitą śmietaną. My dekorowałyśmy roztopioną gorzką czekoladą, już po pokrojeniu na kwadraty.
Źródło: Every Cake You Bake u Komarki
Majonez na żółtkach
Składniki:
2 żółtka, o temperaturze pokojowej
1 łyżka musztardy Dijon (następnym razem dam niepełną lub nawet tylko 1 łyżeczkę)
sól i pieprz
250 ml. oleju arachidowego
2 łyżki soku z cytryny lub białego octu winnego
Przygotowanie: Do miski wbijamy żółtka, dodajemy musztardę, sól i pieprz, ubijamy do połączenia składników. Potem powoli dolewamy olej, po kropelce, cały czas mieszając, tak by olej wchłaniał się w żółtka, a nie oddzielał. Kiedy majonez zgęstnieje, można zacząć wlewać trochę grubszą strużką olej, cały czas ubijając. My ubijałyśmy majonez blenderem (takim z regulacją prędkości – ustawiony na 3 prędkość, takie bez regulacji są zbyt intensywne. Gdy olej całkowicie się już wchłonie, roztrzepujemy go intensywnie przez ok. 30 sek., aż będzie gęsty i błyszczący. Dodajemy sok z cytryny/ocet, ewentualnie doprawiamy solą i pieprzem. W zamkniętym pojemniczku może poleżeć w lodówce do tygodnia.
W razie zwarzenia majonezu, należy ubić nowe żółtko i cały czas ubijając dodawać po odrobinie zwarzony majonez, a potem olej jaki jeszcze pozostał i zakończyć jak w przepisie.
Źródło: M. Roux „Jajka”
Majonez na białkach
Składniki:
2 białka
1 łyżeczka musztardy Dijon
sól i świeżo zmielony pieprz
250 ml delikatnej oliwy z oliwek (u nas olej arachidowy)
1 łyżeczka soku z cytryny
Przygotowanie: Białka ubijamy z sokiem z cytryny, musztardą, szczyptą pieprzu i solą mikserem na najniższych obrotach (do połączenia się składników). My ubijałyśmy blenderem, jak wyżej. Nie przerywając miksowania dodajemy oliwę bardzo cienkim strumieniem i ubijamy. Po dodaniu całej oliwy zwiększamy obroty miksera i ubijamy majonez tak długo, aż zgęstnieje. Gotowy majonez przekładamy do słoiczka i trzymamy nie dłużej niż tydzień w lodówce.
Źródło: Stolik u Poleczki
Pieczony kurczak z solanki z jabłkami i warzywami
Składniki:
1 kurczak z chowu wolnowybiegowego (ok. 1,3 kg)
2 l. wody
1/2 szklanki soli
1/2 szklanki cukru brązowego
1 cytryna, sparzona, pokrojona na ćwiartki
2 szalotki, obrane, pokrojone na ćwiartki
1 duża cebula, pokrojona na cząstki
3 marchewki, pokrojone w grube plastry
2 pietruszki, pokrojone w grube plastry
2 jabłka pokrojone w ósemki 1 główka czosnku, ząbki obrane, ale w całości kilka gałązek świeżego tymianku (ew. ok. 1 łyżki suszonego)
ok. 150 ml. soku z jabłek (ew. cydru czy dowolnego wina lub płynu) zioła prowansalskie
oliwa
Przygotowanie: Kurczaka umyłam, oczyściłam, odcięłam szyję. Wodę wymieszałam dokładnie z solą i cukrem. W misce zanurzyłam w tym kurczaka i odstawiłam na ok. 2-3 godziny do lodówki, przykryte talerzem i folią. Po tym czasie do brytfanki włożyłam warzywa, czosnek, jabłka, tymianek. Polałam to nie za dużą ilością oliwy i sokiem z jabłek. Wymieszałam. Położyłam na tym opłukanego i dokładnie wysuszonego kurczaka. Do środka kurczaka włożyłam 2 cząstki z jabłka, 1 cząstki cytryny, 2 ząbki czosnku i kilka gałązek tymianku. Ważne by farszu nie było za dużo, ma w kurczaku być luźno :). Kurczaka skropiłam oliwą, doprawiłam pieprzem i ziołami prowansalskimi (nie solić, ma już w sobie sól z solanki). Piekarnik nagrzałam do 260 stopni. Włożyłam kurczaka i od razu skręciłam temperaturę do 175 stopni. Piekłam ok. 1 godziny i 15 minut, aż termometr wbity w udo pokazał 75 stopni Celsjusza, w tym czasie 2-3 razy podlewałam mięso obficie sokami jakie się pod nim tworzyły. Podałam z warzywami i jabłkami na jakich się piekł, z sokiem jaki wyciekł spod pieczeni oraz z sałatą z prostym winegretem, ale przed pokrojeniem go, odpoczywał ok. 10-15 minut, by soki się w nim ustabilizowały.
Źródło przepisu na solankę: Program na kuchni.tv. Domowy Kucharz, reszta to wolna interpretacja i kompromisy pomiędzy tym co było pod ręką a tym co chcieliśmy mieć na talerzach.
Pain au levain na mieszanych zaczynach
przepis tutaj
Staropolska zupa chrzanowa
przepis tutaj
Schab na biało z cebulowo-szałwiowym sosem/puree
Składniki:
1 kg schabu, oczyszczony i pokrojony na 6 grubych plastrów (nie rozbijać!)
1 czubata łyżka masła + 1 łyżeczka do cebuli
1 l. mleka
2 gałązki szałwii + kilka listków do sosu/puree
3 duże cebule, pokrojone w drobniutkie piórka
sól i pieprz
Przygotowanie: Cebulę zeszkliłam (bez złocenia!) na maśle, potem poddusiłam z odrobiną wody by całkowicie zmiękła. Przełożyłam do kielicha koktajlowego miksera. Mięso doprawiłam solą i pieprzem z jednej strony i poddusiłam na maśle, na małym ogniu, tak by mięsa nie zbrązowić, a jedynie zamknąć w nim pory. W szerokim garnku podgrzałam mleko z szałwią, prawie do punktu wrzenia, zmniejszyłam ogień, włożyłam schab i gotowałam ok. 7-8 minut pod przykryciem. Jeśli mięso nie jest całkowicie przykryte, dobrze jest je obrócić w między czasie. Wyjęłam na talerz i pozwoliłam mu odpocząć 5 minut. W tym czasie dokończyłam sos. Do cebuli wlałam ok. 150 ml. mleka, w którym gotowało się mięso (gdybym dała ok. 70 ml. miałabym puree, u mnie przy większej ilości płynu wyszedł sos i moim zdaniem było to lepsze rozwiązanie). Zmiksowałam na gładką masę, a następnie przetarłam przez sito. Doprawiłam drobno poszatkowaną szałwią, solą i pieprzem. Każdy kawałek mięsa pokroiłam na 6 plasterków, podałam go na sosie z cebuli i szałwii.
Źródło: Program na kuchni.tv. Gary Rhodes w kuchni przez cały rok
Cytrusowy groszek z bobem
Składniki:
450 g mrożonego bobu
450 g mrożonego groszku
70 ml. oliwy
1 łyżeczka musztardy Dijon
drobno starta skórka z 1 cytryny
sok z 1 cytryny
sól i pieprz
Przygotowanie: Bób zblanszowałam przez 2-3 minuty w osolonym wrzątku, potem obrałam i odstawiłam. Przygotowałam dressing, mieszając oliwę, sok i skórkę z cytryny, musztardę, sól i pieprz na jednolitą masę. Groszek wrzuciłam na ok. 3-4 minuty do osolonego tuż przed podaniem. Gdy zmiękł, wyłączyłam gaz, wrzuciłam bób by się odrobinę zagrzał i odcedziłam dokładnie. Wymieszałam z dressingiem.
Źródło: Program na kuchni.tv. Gary Rhodes w kuchni przez cały rok
Wielkanocny sernik z szafranem i miodem
Składniki:
150 g miękkiego masła
70 g drobnego cukru (lub 60 g cukru pudru)
150 g mąki pszennej
75 g mąki ryżowej (ew. mąki ziemniaczanej lub kukurydzianej)
duża szczypta szafranu
350 g niesłodzonego mleka skondensowanego
150 ml. miodu wielokwiatowego 1 kg sera śmietankowego do serników President
100 g miękkiego masła
6 jajek, żółtka i białka oddzielnie
1 duża garść namoczonych w rumie rodzynek i żurawin
Przygotowanie: Najpierw należy przygotować kruchy spód ucierany. Masło z cukrem ucierać 6-7 minut, dodać przesiane mąki i delikatnie wmiksować je w masło. Przełożyć na folię, uformować okrągły placek i schłodzić w lodówce lub zamrażalniku. Schłodzone ciasto rozwałkować między dwoma arkuszami pergaminu do pieczenia (będzie się rwało, nie przejmować się tym, tylko tam gdzie się porwie wylepić formę palcami) i wyłożyć formę – dno i boki do 2/3 wysokości. Asia proponowała użycie formy o średnicy 23 cm i wysokości 8,5 cm. Ja takiej nie mam, więc użyłam formy 26 cm, ale lepiej byłoby użyć formy 30 cm, tylko należy zwiększyć ilość ciasta o 1/2. Spód podpiec w 160 stopniach przez ok. 30 minut (ja piekłam bez obciążenia, ale można i z nim, tylko nie przez cały czas, by ciasto lekko się zezłociło). Ostudzić.
Mleko skondensowane wymieszać z miodem i szafranem i lekko podgrzać. Ostudzić i poczekać aż szafran się rozpuści. Masło utrzeć wraz z serem, dodać mleko. Żółtka ubić przez ok. 6-7 minut, a potem po łyżce dodawać do nich masę serową, cały czas miksując. Białka ubić w osobnej misce nie za sztywno (ja ubiłam je ze szczyptą soli i cream of tartar). Delikatnie połączyć je z masą żółtkowo-serową. Wlać na podpieczony spód. Ja na wierzch jeszcze dałam żurawiny i rodzynki. Piec w 175 stopniach Celsjusza przez 20 minut, potem zmniejszyć temperaturę do 160 stopni i piec 30 minut. Wyłączyć piekarnik i studzić przy zamkniętych (!) drzwiczkach przez ok. 1 godzinę. Potem wyjąć, ostudzić na kratce, zdjąć obręcz i schłodzić bez przykrycia w lodówce (minimalnie 2-3 godziny, najlepiej przez noc). Przed podaniem oprószyć cukrem pudrem lub udekorować wedle uznania.
Źródło: Kwestia Smaku Asi
Likier krówka, czyli domowy bailey’s
przepis tutaj, ale tym razem dałam 3 razy więcej kawy (łyżki zamiast łyżeczek)
Smacznego.
Cmok, cmok – jeszcze raz dziękuję :)** Fajno było :)))
Oj, no nie wiem od czego zacząć, jakich zachwytów użyć na początek – podziwiam, chylę czoło – wspaniale to wygląda, z pewnością wspaniale było przeżyć takie chwile!
Życzę wszystkiego dobrego i pozdrawiam ciepło!
Ładnie spędziłyście ten czas :) U nas w tym roku tez zupełnie inaczej niz w latach poprzednich, bo zawędrowalismy aż do Pragi! :) I nie zaluję ani chwilki, bo te święta, trochę na opak, ale były świetne :)
Powielkanocne buziaki, Tili!
Podobają mi się te brudne naczynia. ;-))
Lubię takie klimaty i dobrze je znam, a wspólne gotowanie – wiadomo – to świetne lekarstwo na stres i brak motywacji do przeżywania świąt :)
Chleby Wam się pięknie upiekły!
Czytało sie cudnie, jak fragment jakiejś zajmującej powieści…miodzio
Pięknie Dziewczyny przepiękna Wielkanoc!
Aż się chce dla takich spotkań zamieszkać w Warszawie, bliżej Was :*
Toście dały czadu. I zjadłyście to wszystko? Chyba oczka wam wyszły na wierzch.
NIc dodac, nic ujac – wspaniale, a jak w wesolym towarzystwie, to tym bardziej. Milo czytac i popatrzec, a czy zjadlyscie wszystko ?
Pozdrawiam :)
Siostra, święta w deseczkę, jak Ty to cudnie mówisz!:))
Uściski dla Was Wszystkich:))
Przepieknie dziewczyny!
Wlozylyscie naprawde duzo serca zarowno w przygotowanie potraw wielkanocnych jak i dodanie tak wspanialego wpisu !
Super!
dziewczyny ale natworzyłyście smakołyków
Co to kusza i to jak
Toście poświętowały! A powiedz, co było nie tak z babą Neli? I powiedz – mleka nie redukowałaś? Bo miałam dyskusję przy Wielkanocnym Stole z teściową…
PS. Wrzuciłam na blo WP.
Fiufiu! Pięknie! Narobiłyście się i w kuchni, i tutaj, bo przecież wklepać tyle przepisów to nie taka znowu łatwizna. Jestem z Was dumny, ale sołtysowi nic nie powiem, bo za rok też będzie tak chciał.
rzeczywiście wyborne te Wasze święta!
sama nie wiem na co miałabym największą ochotę, gdy tak patrze na te Wasze cudne zdjęcia
ale pewnie skusiłabym się na paschę.. :-)
Boszsz…, jak pieknie…., jak cudnie…, wszystko…, czas…, ludzie, ciepło, zdjęcia i…opis. Pozdrawiam z… zazdrością…:)
Wspaniałe takie święta.
Pomimo niepowodzeń.
Zazdroszczę.
Doskonałe zdjęcia!
Pozdrawiam! :)
Oczko, o tak, fajowo :)
Anno-Mario, dziękujemy pięknie :)
Truskaweczko, właśnie widziałam :) Wspaniałe musieliście mieć Święta z Basią :)
Krokodylu, hehehe, nieodłączna część kuchennych zabaw :)
Anno, tak, nastrój nas dobry nie opuszczał :)
Kaczucho, bo to jest taki fragment powieści – życie, a do tego słowami Oczka, to wiadomo że czyta się super :)
Poleczko, wiesz że masz zaproszenie niewygasające :) Kiedy tylko chcesz i możesz :*
Narzeczono, eeee tam, wcale tego tak wiele nie było, oczka zostały na miejscach, tylko mrużyły się z przyjemności :)
Magdaleno, no ba, przecież nie mogło się zmarnować :) Ale bez obaw, beneficjentami była też moja rodzina, więc nie zjedliśmy wszystkiego tylko we trójkę :)
Majanko, i wzajemnie ściskam :)
Magoldie, dzięki :)
Alciu, jak kuszą, to zapraszam :) Ściskam cieplutko :*
Ptasiu, oj, poświętowaliśmy, to prawda :) Z babą już na @ było :)
Buziak :*
Antoni, witaj u mnie :) A sołtysowi możesz mówić, tylko naleweczkę odpowiednio wcześnie spreparuj, Oczko i mnie sproś, to i Wielkanoc będzie na 100 fajerek :)
Asiejko, dzięki :) Zapraszam na paschę – tworzenie jej to była prawdziwa radocha :)
Ewelajno, dziękuję pięknie i pozdrawiam ciepło :)
Zaytoon, dziękuję pięknie w swoim i Oczka imieniu :)
Ale sobie w te święta dogodziłyście! Ja po zrobieniu zaledwie paschy, baby i chlebków bez-zagniatania-i-w-ogóle-bez-pracy uznałam, że napracowałam się za wszystkie czasy i na tym kończę. Ale moja baba Neli też w sumie nie wyszła zbyt dobrze. Do zjedzenia owszem, ale bez rewelacji. Od kilku lat robię też paschę z przepisu Kręglickiej i w zeszłym roku mleko nieuhate zważyło się podczas gotowania, więc okazało się, ze w potrzebie i z uhatego wyjdzie. Pozdrawiam serdecznie dziewczyny :)
Tili, piękne Święta. Miłe gotowanie :)
Gdybym wiedziała, że szykujecie takie atrakcje, to bym się zjawiła jak nic ;)
Baba najwidoczniej miewa humory. Nie mam najmniejszego pojęcia, co tym razem jej nie pasowało :(
Pozwoliłaś jej rosnąć w lodówce?
to ja zacznę od groszku z bobem :)
Ale uczta! Postarałyście się dziewczyny, tylko się do Was wprosić, hihi :)
A do baby to koniecznie drugie podejście, może podarować jej lodówkę?
:-)))
Przepiękne i przepyszne te Święta. Najważniejsze jest to ciepło wokół nas, a smakołyki potęgują te cudowne chwile.
piękne święta!
niesamowity ten Twój post.
takie wspólne gotowanie to cudowana sprawa.
ja się urobiłam w kuchni jak dziki wół. samitueńka jak palec. i do tego się dowiedziałam, że na co komu to wszystko! ech…
i do tego babę Neli spartaczyłam – najzwyczajniej w świecie nie dopiekłam i była taka bladziuuteńka i pijana (za duzo rumu w rodzynkach!).
Karola, bo Twojej babie najzwyczajniej procenty uderzyły do głowy ;) Nasza zaś była frustratką ;)
zemifroczka – bo tak to ponoć jest z babami! (choć ja słabej głowy, ani humorów nie miewam :-D)
może w ramach nowej świeckiej tradycji w przyszłym roku na wielkanoc upieczemy dziada?
Pyszny pomysł! ;)
Karolino, tak słyszałam że z uhatego też wyjdzie, ale że będzie dużo mniej sera. Jak było u Ciebie?
Żabo, zjawiaj się i bez okazji, to atrakcji będzie co nie miara :)
A co do baby to tak – najpierw w lodówce 11 godzin, do podwojenia objętości, potem ocieplenie, rodzynki i do foremki do 1/3 wysokości i tutaj zaczęły się schody – wypełniła foremki dopiero po ok. 3 godzinach, a w piecu padła zupełnie. Będziemy się z nią mierzyć jeszcze raz – w końcu do trzech razy sztuka, prawda? :)
Alciu, już nakładam :) Pychotka był, spróbuj go koniecznie :)
Moniko, ja jej bym i dwie lodówki podarowała, byle by mi ona wyrosła :)
Lo, oj tak, sama prawda :)
Karola, a wiesz, z tym dziadem to nie jest zły pomysł :)
Reyt Tili ile Wy ugotowalyscie, upieklyscie! Niesamowity tworzycie z Oczkiem kuchenny duet :-)
Zaciekawil mnie ow mazurek, o serniku nie wspomne, wyglada jak doskonaly, prawidlowy sernik na Swieta.
Usciski sle!
PS. Tili, gdy widze Twoje ciasto na babe, to powiem, ze moje znacznie….. mniej bylo lejace, no i nie lodwkowalam go, bo wlasnie ak Ty kaplam sie po zamieszaniu ciasta, ze jesli chce lodowkowac, to musialabym piec w polowie nocy :)
Basiu, a mnie Twój i Ani mazurek nęci okrutnie :) Mówisz, że Twoja baba nie była tak lejąca hmmm może to kwestia wilgotności mąki? Jestem pewna, że nie pomieszałam nic w odmierzaniu. Nic to, będziemy jeszcze z Oczkiem walczyć z tą Złośnicą :)
Wiesz z wilgotnosci maki to moze byc mysl, wlasnie widzialam tez babke u Moniki i wydaje sie ze jakos musi wyjsc, a z wilgotnosci maki to ciezka sprawa…
Maurek polecam w ciemno, nawet jako odswietne ciasto, wg. mnie w prostocie uroda jego :-)