Spotkania blogerek.


Perfekcjonizm … zaleta czy wada?


Ten obiad zjedliśmy ze smakiem już wiele miesięcy temu, ale zdjęcia nie spełniające moich wymagań sprawiły, że nie mogłam przekonać się do napisania o nim. Macie tak czasem? Smakowite danie, ale jednak kadry nie takie, światło przeszkadza i z pamięci ulatuje napisanie posta.

Tak właśnie było tym razem. Z początku chciałam szybko je powtórzyć, ale każdy kolejny dzień przynosił nowe pomysły, nowe eksperymenty i tak jesienno-zimowy stir-fry odchodził w niepamięć. W końcu i o fotkach zapomniałam … aż do teraz. W końcu moja ulubiona wersja tego chińskiego fast food’u, który w dodatku tak często pojawia się na moim stole, musiał i w moim wirtualnym zakątku zagościć.

Najpierw kilkanaście dni temu miałyśmy go zjeść z Olą i Amber, ale ostatecznie stanęło na pasztecikach z łososiem. Tamten lunch skończyłyśmy wspaniałym deserem, który powstał przy naszym współudziale. Kawałek dyniowo-orzechowej tarty był nie tylko wyborny, ale i piękny w przekroju. Ciemnopomarańczowa warstwa dyniowo-kokosowa, pod nią ciemna orzechowa linia, by na samym dole wgryźć się w chrupki spód. Korzenne wypełnienie było satynowo gładkie i tak przyjemnie kontrastowało z chrupkim kruchym spodem. Całość była może odrobinę za słodka, ale tego właśnie, obok naszych kulinarnych pogaduszek, w tamten wietrzny dzień potrzebowałyśmy.


Mój ulubiony stir fry doczekał się swojego nowego zdjęcia po tym jak przedwczoraj wraz z Niną urządziłyśmy sobie babskie przedpołudnie. Ona, odrywająca się na chwilę od nauki, ja, zostawiając na blacie rosnące chleby, nad aromatyczną miseczką pełną makaronu, lekko ostrego kurczaka, chrupkich warzyw prowadziłyśmy rozmowy o zakwasie, o gotowaniu, o urządzaniu kuchni, o poznawaniu … czyli wszystko to o czym mogą rozmawiać dwie blogerki, gdy się spotkają.


Ten dzień osłodziła nam Nina swoimi kokosowo-migdałowymi ciasteczkami, które chrupałyśmy sobie do kawy czy herbaty. Chrupkie, leciutko ciągnące w środku, bardzo kruche kółeczka bardzo nam posmakowały. Ale nie tylko nam. Mój ukochany też załapał się na kilka z nich, gdy wrócił do domu i po pierwszym kęsie wiedziałam, że mam zamówienie na kolejny wypiek.

Nino, Olu i Amber, wspaniale było się spotkać, wspólnie kucharzyć, a teraz czekam na kolejne takie okazje … nie tylko u mnie w domku, o czym pewnie napiszę już niedługo :-)

A tymczasem zbieram pomysły na czekoladą wypełniony weekend u Atinki i Bei.

Mój ulubiony stir-fry
(4 porcje)

Składniki:
200 g mięsa (pierś kurczaka, indyka, polędwiczka wieprzowa, pierś kaczki, chuda wołowina) lub tofu

Marynata do mięsa:
1 łyżeczka jasnego sosu sojowego
1 łyżeczka ciemnego sosu sojowego
2 łyżeczki octu ryżowego
1/4 łyżeczki oleju sojowego

1 łyżka oleju arachidowego
1 łyżka drobno posiekanego imbiru
1 duży ząbek czosnku, posiekany
1 mała ostra papryczka, bez nasion i błonek, pokrojona w paski, lub kosteczkę

4-5 grzybów suszonych shitake (namoczonych przez 20 minut, pokrojonych w paski) lub innych grzybów (czasem zdarza mi się o nich zapomnieć :D)
2 garście dyni, pokrojonej w paski (można zastąpić ją marchewką)
2 garście groszku cukrowego, pokrojonej w paski (można zastąpić go zieloną fasolką szparagową)

Sos do smażenia:
1 łyżka sosu sojowego
1/2 łyżeczka oleju sezamowego
1 łyżeczka sosu ostrygowego lub rybnego
1 łyżeczka skrobi kukurydzianej, rozpuszczonej w 2-3 łyżkach wody

posiekana dymka, zielone części do dekoracji
uprażony sezam, do dekoracji
świeżo mielony pieprz

makaron soba, 2 porcje, ugotowany z dodatkiem wody z moczenia grzybów

Przygotowania: Dzień wcześniej zamarynować mięso. Jeśli używamy tofu, zamarynować rankiem. Mięso też można zamarynować rankiem. Warto by było w marynacie przynajmniej przez godzinę.
Po namoczeniu grzybów, ugotować makaron, odcedzić i przelać go zimną wodą. Wymieszać składniki sosu i zebrać pozostałe składniki, gdyż kiedy zaczniemy smażenie nie będzie już na to czasu.

Na oleju podsmażyć czosnek, chilli i imbir przez ok. 1 minutę. Dodać odsączone z marynaty mięso i przesmażyć je z każdej strony. Dodać grzyby i dynię, przesmażyć, dodać groszek. Podsmażyć wszystko, często mieszając, przez 2-3 minut. Podczas smażenia sprawdzić, czy nie potrzeba dodać oleju. Wlać sos do smażenia i od razu dodać makaron. Wymieszać wszystko i smażyć przez 1-2 minuty. Posypać dymką, sezamem, nałożyć porcje na talerze.

Źródło: to wypadkowa wielu przepisów, które wypróbowałam, dlatego tym razem mogę powiedzieć, że to „mój” stir-fry :-)

Korzenna tarta dyniowa

Składniki:
125 g masła, miękkiego, ale nie za bardzo
90 g miałkiego cukru (dałam zmielony wcześniej na cukier puder trzcinowy) (lepiej dać mniej – tak ok. 60 g)
1 żółtko
150 g mąki pszennej
100 g mąki orzechowej (ja dałam mieszankę orzechów, zmielonych na proszek)
1 białko, do posmarowania w czasie podpiekania

1 1/2 szklanki orzechów laskowych, uprażonych i obranych ze skorupek
1/3 szklanki brązowego cukru (lepiej dać ciut mniej niż 1/4 szklanki)

1/2 szklanki orzechów laskowych, uprażonych i obranych ze skorupek

1 1/2 szklanki puree z dyni
chlust wanilii
2 łyżki mieszanki przypraw korzennych (można dać piernikowej z dodatkiem kardamonu i gałki muszkatołowej)
3 duże jajka
1 szklanka mleka kokosowego
1-2 łyżki miodu (najlepszy jest leśny lub wrzosowy, można użyć syropu klonowego)
1 łyżeczka skrobi kukurydzianej (nie koniecznie, ale wtedy wypełnienie będzie stabilniejsze)

Przygotowania: Najpierw należy przygotować ciasto: masło utrzeć z cukrem, aż się połączy, ale nie do puszystości. Najlepiej robić to ostrzami miksera. Wsypać mąki i sól. Zmiksować krótko, dodając żółtko. Jeśli potrzeba dodać 1-2 łyżki zimnej wody. Wyłożyć ciasto na blat. Uformować jednolite ciasto (szybko, bo wyrabianie sprawia, że upieczemy zbyt twardy spód). Uformować płaski dysk, zawinąć w folię spożywczą i schłodzić w zamrażalniku przez ok. 30-45 minut lub w lodówce przez 2-4 godzin.

1 1/2 szklanki orzechów laskowych zmielić z cukrem trzcinowym do uzyskania pasty.

Puree z dyni zmiksować z ekstraktem z wanilii, przyprawą korzenną i miodem. Osobno wymieszać jajka z mlekiem kokosowym i ewentualnie skrobią. Dodać tą mieszaninę do puree.

Piekarnik nagrzać do 200 stopni Celsjusza. Ciasto rozwałkować i wyłożyć nim foremkę (ja piekłam w takiej o średnicy 24 centymetrów i nie zużyłam całego ciasta – resztę można zamrozić). Ponakłuwać w wielu miejscach widelcem. Schłodzić. Wyłożyć ciasto pergaminem do pieczenia i wysypać obciążnikami (ja używam ryżu/fasolki). Podpiec przez 15 minut, potem zdjąć pergamin z obciążnikami, posmarować rozbitym białkiem i zapiec przez ok. 5 minut. Wyjąć spód, rozsmarować na nim pastę z orzechów laskowych, a na to wylać masę dyniowo-kokosową. Zapiekać ok. 30-40 minut, a po 20 minutach przykryć folią aluminiową by się nie przypalił wierzch. Nadzienie ma być ścięte, ale nie wysuszone.

Źródło: spisałam ten przepis już dawno temu z jakiegoś anglojęzycznego bloga i niestety nie zapisałam źródła, dlatego jeśli ktoś z Was na niego wpadnie, będę wdzięczna za informację :-)

Smacznego.

  1. Pyszne są takie spotkania. Z przepisu na stir-fry skorzystam na pewno. A tarta dyniowa pewnie poczeka do jesieni, bo z tej zamrożonej nie sądzę, żeby wyszła idealna.

  2. Tili, bardzo lubię jak opisujesz te Wasze spotkania! Czyta się tak, jakby się tam było z Wami:)
    Ze zdjęciami potraw też tak mam. Wszystkim moim zdjęciom jeszcze dużo brakuje, ale czasami są po porostu okropne!:)
    I wtedy mam dylemat – co ważniejsze – zdjęcie, czy przepis?
    Stir fry – koniecznie do wypróbowania!
    Pozdrawiam cieplutko:)

  3. Madziu,nie ma nic lepszego,niż wspólne spotkania wokół stołu.Pogaduszki o kuchni i życiu…
    Paszteciki z łososiem i tarta z dynią dopełniły ten miły czas.
    Pozdrawiam Cię!

  4. Aniu, smacznego w takim razie :)

    Kabamaigo, spokojnie z mrożonej też można, tylko trzeba ją rozmrozić przed pieczeniem :)

    Wiosenko, piękne dzięki :)

    Kasieńko, a mi się marzy kolejne nasze spotkanie. Tak ciepło wspominam tamten dzień w Gdańsku :*

    Amber, otóż to, najwspanialsze chwile życia zdarzają się wokół stołu :) Buziak i do zobaczenia dzisiaj :*

  5. Spotkania blogerek są wspaniałą sprawą! Szkoda tylko, że jesteśmy rozsiane po całej Polsce, a nie każdy ma możliwość częstego podróżowania. Gdyby nie to, bez wątpienia odbywałyby się częściej. Ja miałam przyjemność odbyć takie jedno spotkanie, które bardzo miło wspominam do dziś. I planuję powtórkę. ;)

    Przepisy, jak zawsze u Ciebie, bardzo smakowite. A ja jestem taka głodna…

    Pozdrawiam gorąco! :)

  6. moje kucharzenie ograniczyło się do stania i podglądania :)

    moja droga – ciastka to: 77 g wiórek kokosowych, 23 g tartych migdałów, jedno jajko i 70g cukru pudru, wykonanie jak tu: http://ninawkuchni.blogspot.com/2009/06/kokosanki.html

    dziękuję za wspólne spotkanie, za zakwas; fajne są spotkania bloggerek – potwierdzam

    a wiesz, że to było moje pierwsze spotkanie z bloggerką kulinarną? nie licząc mojej koleżanki – najpierw jednak była ona, a od niedawna dopiero jej blog

  7. Mam tak bardzo czesto, ze cos pysznego ugotuje, ale zdjecia mnie nie zadowalaja i odkladam je do archiwum, a potem zapominam.

    Fajnie moc sie spotkac w wiekszym gronie i wspolnie gotowac. Mam nadzieje, ze i mnie sie to kiedys uda. :) Wprawdzie mam na koncie bardzo udane spotkanie z Magda z Tasty Colours, ale nie bylo okazji do wspolnego gotowania.

    Pozdrawiam i milego weekendu zycze!

  8. fajne , są takie spotkania :)
    a taka tartę to ja bym z chęcią posmakowała

  9. Tili… jak mi się marzy, żeby kiedyś w porze obiadowej wpaść do Ciebie…
    Zazdroszczę tych spotkań – mam nadzieję, że kiedyś też uda mi się Was poznać na żywo :)

    A co do zdjęć – to oczywiście, że też tak mam :) i siedzą sobie na dysku i czekają. I może kiedyś się pojawią, a może nie? kto tam wie…

  10. są takie chwile kiedy chciałabym mieszkać w Warszawie ;))
    cudnie Wam było Tili!

  11. Że niby te zdjęcia są niezadowalające? No co Ty mówisz, są piękne! A stir-fry to również jedno z moich ulubionych, szybkich dań. Dla mnie co prawda bez dyni, ale poza tym – bardzo fajny przepis!

  12. Zaleta – przynajmniej moim zdaniem. To on zmusza nas do ciągłego doskonalenia umiejętności.
    A przepisy warte wypróbowania, szkoda by było ich jednak nie zamieścić.

    U mnie część druga O żywieniu kotów – karmy suche, a ja gnam do kuchni wyczarować coś na Czekoladowy Weekend.

    Pozdrawiam

  13. Kurcze ja to normalnie się zwolnię z pracy, żeby na spotkanie przyjeżdżać. i jak kiedyś będę mieć wiesz co…to sobie zrobimy zjazd!

  14. Oliwko, gdybyś kiedyś miała czas i możliwość wpaść do Wawy to ja zapraszam do siebie. Mieszkanko mam pojemne i jeśli nie straszne Ci spanie na materacu, to wynagrodzę Ci je szaleństwami w kuchni :)
    Pozdrawiam :)

    Ninko, mam nadzieję, że takich spotkań będzie jak najwięcej :) Ja już się nie mogę doczekać, a przedwczorajsze warsztaty tylko podkręciły mój apetyt :)

    Karolino, widziałam u Ciebie Twoje zmagania z kotami i zdjęciami i jeszcze teraz śmiać mi się chce na to wspomnienie :) A co do spotkania to wystarczy słówko i … przyjazd do Wawy :*

    Alciu, to kiedy wpadniesz. Stir-fry będzie oczywiście z tofu dla Ciebie :)

    Aga, dzięki :)

    Ptasiu, ale wciąż jeszcze można ją kupić i przerobić na mus :) Buziak :*

    Amarantko, to kiedy możesz wpaść do Wawy? Ja po zeszłorocznym zlocie mam duuużo materacy, a kuchnię mam pojemną i chęci przeogromne do wspólnego gotowania w niej :) Daj tylko znać kiedy :)

    Majanko, tak, warsztaty w Makro już się odbyły i tylko sprawiły, że wszystkie chcemy więcej :)
    Ściskam cieplutko :*

    Viri, wskakuj w pociąg i przyjeżdżaj :)

    Delikatessen, dzięki :) A dynię można zastąpić np. marchewką, batatem, zasadniczo chodzi o to by dodatki były kolorowe, dlatego lubię do jasno-brazowego kurczaka, dodać coś zielonego i pomarańczowego :)

    Usagi, widzę, że podobnie myślimy – ciągle dążyć do rozwoju :) Idę czytać o żywieniu kotów :)

    Kasieńko, spoko, teraz kolejne spotkanie Cię na pewno nie ominie Moja Paro :* A o warsztatach napiszę pewnie we wtorek :)

  15. Tilio, bardzo dziękuję za Twoje zaproszenie. Cieszę się, że mogłam Cię poznać i jestem pewna, że to nie było nasze ostatnie spotkanie :) W końcu mamy do siebie tak blisko.
    Paszteciki z łososiem do tej pory wspominam. Zrobiłaś je po mistrzowsku. I fajnie było towarzyszyć Ci przy pieczeniu tarty dyniowej. Też była wspaniała!
    Dziękuję!

  16. Olu, to ja się ogromnie cieszę, że się poznałyśmy i już czekam na kolejne wspólne szaleństwa :*

    Oczko, to się pochwal :*

  17. Ptyasz Tili "Perfekcjonizm … zaleta czy wada?" ielka ZALETA – nie mam watpliowsci :)))

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *