Trochę ponad tydzień temu dzień wietrzny, ale ciepły nastrajał optymizmem do odnalezienia wiosny. Wybrałyśmy się więc z Oczkiem z aparatami pod pachą tropić wiosnę. A co wytropiłyśmy?
W oczekiwaniu na przybycie Oczka, siedząc wygodnie na dębowym blacie zajadałam granolę wymieszaną z jogurtem. Pachniało mi kardamonem, cynamonem i imbirem, słodko było od lipowego miodu i żurawin, ziemiście, czasem nawet lekko gorzkawo od nasion wszelakich. Sił to śniadanie dodało mi co nie miara, ale nawet mimo sił, mimo optymizmu wielkiego wiosny tamtego dnia wiele nie wytropiłyśmy. Pączki jeszcze niemrawe, trawa też jeszcze bardziej brązowo-szara niż zielona, tylko niebo jasne i błękitne świadczyło, że Pani Wiosna otwiera już oczy. Nawet bielutki kot sąsiadów na parapecie już usiadł, ciepełko z pierwszego tchnienia wiosny czerpiąc, na nasze szklane oczka się wystawiając.
Zmęczone ogromnie po długim spacerze, odwiedzeniu orientalnych sklepów, najpierw szybki lunch, znów siedząc na kuchennym blacie, sobie zrobiłyśmy. Kilka plastrów wytrawnego keksu, w którego neutralnym cieście skryły się smakowite marchewki i groszek, by z wyrazistych przypraw czerpać dodatkowe smaki. A potem? Potem znów polowanie. Kadr tu, kadr tam, ujęcie tak, a może inaczej.
Nic nie umykało przed naszym cykaniem. Cyk, cyk, cyk i kolejne zdjęcia zapisane w pamięci. Nie znalazłyśmy tego dnia Wiosny na dworze, to prawda. Jednak w azjatyckim sklepie udało się nam jej namiastkę zakupić. Malutka kuleczka w kubku pełnym ciepłej wody w piękny kwiat się zamieniła, uwodząc nas swoim czarem niesłychanie. I znów kolejnym zdjęciom końca nie było. Nawet siebie wzajemnie uwieczniałyśmy, śmiejąc się z nas, paparazzich.
I tak popołudnie nas zastało. Szyki więc obiadek trzeba było zrobić. Krótko upieczony łosoś, w najprostszy z prostych sosów został przyobleczony, różowy od wyśmienitego, orzeźwiającego wina, na łóżeczku z aromatycznego basmati, z pięknie zieloną sałatą w iście wiosenny obiad się przemienił. Tym razem jednak ja poległam już na polu fotograficznych bitew. Na tle toskańskiej ściany czy na balkonowym parapecie to Oczko kolejne kadry łapała, ja w tym czasie na talerze kolejne porcje obiadu układałam.
I tak z tej współpracy albumik nam się stworzył. Trochę jedzenia i trochę trunków*, trochę kotów i odrobina wiosny. A moja kicia? No cóż, Briczolla na widok paparazzich wypięła się i miała wszystko w tyle … aż do kolacji :-)
* wieczorem jeszcze obalałyśmy "superrozczarowanie" (klik na Kosę) oglądając "Ucztę Babette", film trochę może zbyt powolny w wyrazie, choć obrazki z czasu szykowania uczty ogromnie mi się spodobały.
Granola I
Składniki:
350 g płatków owsianych
180 ml. soku jabłkowego
100 g miodu lipowego
3-4 łyżki oleju
2 łyżeczki cynamonu
1 łyżeczka mielonego imbiru
duuuużo kardamonu (chyba ok. 1 łyżki)
szczypta soli
1-litrowy pojemnik nasion i bakalii: pestek słonecznika, pestek dyni, migdałów w płatkach, żurawin, orzechów włoskich, siemienia lnianego, czarnego sezamu)
Przygotowanie: Wszystkie składniki wymieszać, rozłożyć na dużej blasze na pergaminie i piec w 180 stopniach przez 40 minut, 2-3 razy mieszając wszystko w między czasie.
Źródło inspiracji: do zrobienia granoli zainspirowała mnie Truskawkowa Ania, która przepis zaczerpnęła z "Nigella Feasts". Za pierwszym razem robiłam dokładnie według jej przepisu, ale trochę mi nie pasowało to zestawienie, więc potem bardzo pozmieniałam proporcje i składniki.
Wytrawny keks z semoliny
Składniki:
165 g semoliny
125 ml jogurtu naturalnego
125 ml wody
ok. 1/2 do 1 szklanki warzyw: groszek, pokrojona fasolka szparagowa, marchewka starta na grubej tarce lub marchewki baby
2,5 cm korzenia imbiru, starty na tarce
1/4 łyżeczki kurkumy
sól do smaku (ja daję ciut mniej niż 1/2 łyżeczki)
3 łyżki oleju arachidowego
szczypta płatków suszonego chili
1 łyżeczka nasion gorczycy
1/2 łyżeczki nasion kminu
1 łyżeczka ziaren sezamu do posypania
1 łyżeczka kolendry
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
Przygotowanie: Nagrzać piekarnik do 200 stopni Celsjusza i natłuścić olejem małą formę do keksu (ja wysypuję jeszcze dno i boki do 1/2 wysokości jasnym sezamem). W dużej misce wymieszać semolinę, jogurt, wodę, warzywa, imbir, kurkumę i sól. Na patelni rozgrzać olej, dodać gorczycę, kmin, sezam, płatki chilli i kolendrę. Prażyć, często mieszając, przez 20 sekund, aż gorczyca zacznie strzelać, a kmin i sezam pachnieć. Wlać olej z nasionami do ciasta, wymieszać. Jeżeli ciasto jest za gęste, dodać odrobinę wody. Dodać sodę, wymieszać i natychmiast wlać ciasto do formy. Posypać sezamem i piec 35-40 minut. Wierzch ma być złocisty, a wyjęty z ciasta patyczek suchy. Zostawić do wystygnięcia w formie. Doskonałe samo, z jogurtem lub chutney'em.
Źródło: Program na kuchni.tv "Łatwa kuchnia indyjska"
Łosoś w różowym sosie
Składniki:
oliwa
3 duże dzwonka łososia
1 łyżka soku z cytryny
1 szalotka, drobno posiekana
100 ml. różowego wina
ok. 150 ml. śmietany
sól i kolorowy pieprz
Przygotowanie: Piekarnik nagrzać do 200 stopni Celsjusza. Naczynie do zapiekania wysmarować oliwą. Łososia umyć, ew. oczyścić, skropić oliwą, cytryną, doprawić solą i pieprzem. Najlepiej jeśli by pomarynował się tak w lodówce od 30 minut do 2-3 godzin. Piec przez ok. 8 minut. W tym czasie przygotować sos. Szalotki lekko zeszklić na oliwie, dolać wino i odparować prawie całkowicie. Dodać śmietanę, zagrzać i gotować przez kilka minut, aż zgęstnieje. Doprawić solą i kolorowym pieprzem.
Smacznego.
Kolejne pyszne sprawozdanie :)) Takim pstykaniem zdjec mozna sie niezle zmeczyc :) Dobrze, ze w miedzyczasie podjadlyscie sobie pysznie :))
Kicia była niezainteresowana aż do wieczorka, kiedy przyszła na filmowe mizianie po futrze :)))
Noo, teraz pączki już są! :)))
Kolejne urocze spotkanie i kolejne pyszności. Zaintrygowałas mnie tym keksem. Koniecznie muszę wypróbować. Pozdawiam serdecznie i dużo zdrowia.
co spotkanie to pyszniejsze i przyjemniejsze, rany ale macie dooobrze xD
ps. ta herbata jest be xD mimo że ładnie się rozwija :)
pps. proszę o częstsze takie relacje, strasznie mi się podobują :)
Myślę, że jak wybierzecie się na poszukiwania wiosny za tydzień, to już na pewno bedzie jej sporo w Waszych kadrach, Tili! W Pradze już zielonkawo, łądniej niż u nas… :)
Dziękuję Tili!
Z tego co pamiętam Ciebie bardziej ciągnie do Francji ale to już bliskie sobie regiony:)
Pozdrawiam ciepło
Majeczko, tak pstrykanie i podjadanie to prawdziwa przyjemność dla food-bloggerek :)
Oczko, kicia wczoraj tak głośno domagała się kolacji, że chyba to po Ciebie wołała – przypadło jej do gustu to mizianie :)
Są, są i jak tylko skończy mi się angina to wybieramy się na foto-polowanie :)
Lo, spróbuj, pyszna przekąska :) Dzięki za życzenia zdrówka – przydadzą się ogromnie :)
Viri, tak, herbatka miła dla oczka, ale nie dla podniebienia :) A relacje jeszcze pewnie się pojawią :)
Aniu, ależ ja bym się wybrała na wycieczkę gdzieś :) Na razie nad morze mnie ciągnie, jodu się trochę nawdychać, jak w zeszłym roku :)
Michu, do Francji cukiernicze, a do Włoch ogólno-kulinarne zamiłowania mnie ciągną. Wiesz, był kiedyś taki koncept byśmy przeprowadzili się do Włoch, ale wyszło inaczej, więc na razie tylko w kuchni do nich podróżuję :) Podglądam sobie Twój wirtualny zakątek z przyjemnością, a teraz tym niecierpliwiej będę czekała na relacje z Włoskiej Wyprawy Micha :)
Pozdrawiam ciepło :)
Mi to wyraźnie wygląda na syndrom tęsknoty za ciocią oczko ;)))))
Tili u Ciebie jak zawsze pysznie, kolorowo i urozmaicenie…pozdrawiam wiosennie, zapraszam papparazzi do mnie, we Wrocławiu wiosna na całego!!!
czekam w takim razie z relacji Zygmuntowskiej xD
Apetyczna fotorelacja.Najbardziej zaintrygował mnie keks…znałem wcześniej wersję grecką z serem feta, szpinakiem, suszonymi pomidorami i orzechami. Twoje zestawienie będzie zapewne nieco orientalne.Muszę koniecznie wypróbować.
witam. keks wytrawny to ja poprosze od razu – zjem zawsze i wszedzie. milo popatrzec, trudniej pisac, gdy sie lezy w niewygodnej pozycji !
Oczko fotografujece jeden groszek jest urocze :-)
Granole to sobie od dawna obiecuje, taka z sokiem jablkowym, ach pierwsze zdjecie mnie Tili przekonuje, ale trzeba by mnie jakos kopnac!
Oczko, no ba! pewnie, że tęskni :) To kiedy mam jej powiedzieć, że wpadnie ciocia w odwiedziny? :)
Kass, Wrocław już niedługo, akurat na majówkę :)
Viri, z Zygmuntówką zbieram się i zbieram :)
Gustawie, ta wersja jest bardziej indyjska, a Twoja bardziej śródziemnomorska, każda myślę smakowita – do keksu z suszonymi pomidorami i serem zabieram się już od jakiegoś czasu, pewnie niedługo go upiekę :)
Magdaleno, zapraszam w takim razie – ten keks to częsty gość w czasie lunchu :) A czemu pozycja nie jest wygodna?
Basieńko, tak, to moje ostanio hobby, fotografować fotografujących :) A kopniaka – wirtualnego wprawdzie – do granoli Ci posyłam – zrób koniecznie bo to smakołyk sam w sobie – z jogurtem, mlekiem, maślanką, owocami czy solo, zajadany łyżeczką ze słoja :) Pycha :)
Że… jak najszybciej ;)
Oczko, Briczka się pyta o konkrety :)
Jestem do dyspozycji futra ;)