Niedzielny poranek …


Niedzielny poranek … leniwy czas pełen szczęścia, uśmiechów i radości … śniadanie zrobione przez Niego …


… po prostu jajecznica? Nie, to jajecznica pełna energii, bogata w składniki … boczek, szalotki, szczypiorek w akompaniamencie koziego serka na pełnoziarnistych kanapeczkach … potem już tylko kawa i można zaczynać dzień pełen szczęścia. Dziękuję Kochanie :*

Smacznego i miłej niedzieli :-)

Troska.



Minęły już trzy miesiące od czasu tamtej focacci, a ja wciąż wspominam ją z uśmiechem. Pomidorowy miąższ zamknięty w skórce, otoczony bazylią, przepojony wręcz jej smakiem i aromatem, a wszystko to zatopione w miękkim, puchatym wręcz cieście. Sama procedura jego wyrabiania, kilkukrotnego składania, tej ciągłej troski o ciasto i o rozwijające się w nim drożdże była wspaniała.


Chyba to właśnie najbardziej kocham w pieczeniu chlebów, bułek i wszelkiej maści pieczywa. Troska. Lubię się troszczyć o innych i widzieć rezultaty swoich działań. A w gotowaniu czy pieczeniu najłatwiej o zaspokojenie obu tych dążeń. Mieszam mąkę i wodę, dodaję inne składniki i choć z początku wszystko może wyglądać na sprawę przegraną, z czasem ciasto staje się coraz bardziej zwarte, elastyczne. Ten moment chyba najbardziej uwielbiam. A jeszcze później, gdy zaglądam przez folię i widzę zmieniające się ciasto, dusza we mnie rośnie. Jak tu nie lubić focacci, gdy tak przyjemne uczucia wyzwala?


O drugi chleb z dawno minionej piekarni troszczyć musiałam się zupełnie inaczej. Najpierw zaczyn powstawał późnym wieczorem, by przez noc całą pracować i rozmnażać dzikie drożdże. Uśmiech pojawia się mi zawsze na ustach, gdy z wymieszanej wieczorem mąki, wody i kilku łyżek zakwasu, na drugi dzień dostaję bąbelkującą masę, aż rwącą się do pracy. Potem choć ciasto nie wymagało ode mnie tyle pracy ile ciasto drożdżowe, cały proces i tak skupia na sobie uwagę.


Ciasto rośnie w keksówce, a ja chodzę wokół niego, zerkając co i rusz. Z początku leniwie ciasto wylegiwało się w blaszce, zbierając siły do swej przyszłej pracy. A kiedy rosnąć zaczęło, dech w piersiach zapiera magia tego zdarzenia. Powoli i mozolnie pnie się do góry, zdobywając swoje pierwsze szczyty, a w moich wyobrażeniach już niedługo stanie się pięknym, rumianym bochenkiem … oto rezultat kuchennej troski.

Focaccia z pomidorkami i bazylią

Składniki:
15 g świeżych drożdży
1 łyżeczka cukru
1 filiżanka ciepłej wody (200ml)
3 1/4 filiżanki mąki pszennej (dałam typ 650)
1 łyżeczka drobnej soli
3 łyżki oliwy z oliwek extra vergine

pomidorki koktajlowe
bazylia
oliwa do posmarowania

Przygotowanie: Drożdże rozdrobniłam, rozpuściłam w wodzie, dodałam cukier i odstawiłam pod przykryciem na ok. 10-15 minut. W tym czasie do miski przesiałam mąkę z solą. Gdy drożdże zaczęły pracować dodałam je wraz z oliwą do mąki. Wyrobiłam ciasto ręcznie, aż stało się gładkie i sprężyste (ok. 10 minut). Uformowałam kulę, naoliwiłam ją i włożyłam do miski do wyrastania na 2 1/2 godziny. W między czasie 2 razy złożyłam ciasto. Po tym czasie wyjęłam ciasto, krótko wyrobiłam i uformowałam placek o grubości ok. 2 cm. Oprószyłam go mąką i odstawiłam do wyrośnięcia. Po 1/2 godziny palcami robiłam wgłębienia, w które wkładałam pomidorki zawinięte w liście bazylii. Posmarowałam oliwą i odstawiłam do podrośnięcia. Wstawiłam do nagrzanego do 200 stopni Celsjusza piekarnika i piekłam ok. 20 minut na blasze. Podałam z oliwą.

Chleb razowy pszenno-żytni ze słonecznikiem

Wieczorem, w przeddzień pieczenia:
100g zakwasu żytniego (najlepiej z mąki żytniej razowej)
100g mąki pszennej razowej
200g mąki żytniej razowej
ok. 130g letniej wody

Przygotowanie zaczynu: Wszystkie składniki wymieszałam, dolewając wody, tyle by utworzyć miękką masę. Przykryłam i odstawiłam na ok. 12 godzin w temperaturze pokojowej.

Na drugi dzień rano dodałam:
180g mąki pszennej razowej
200g mąki żytniej razowej
1,5 łyżeczki soli
1 łyżka kminku lekko roztłuczonego w moździerzu
100g nasion słonecznika
letnia woda

Przygotowanie: Wszystko razem dokładnie wymieszałam, wody dodając tyle, aby ciasto było miękkie, ale nie luźne. Pozostawiłam na 10 minut, aby odpoczęło i przełożyłam do naoliwionej długiej keksówki. Przykryłam naoliwioną folią i odstawiłam do podrośnięcia o 70%, co zajęło ok. 2 1/2 godziny. Posmarowałam wierzch oliwą i wstawiłam do piekarnika nagrzanego do 230 stopni Celsjusza (mój poprzedni piekarnik nie nagrzewał się do 250 stopni, jak zaleca przepis) i od razu zmniejszyłam temperaturę do 220 stopni Celsjusza. Powinnam piec ok. 1 godziny, ale ja się ciut zgapiłam i trochę za długo go trzymałam w piekarniku. Na szczęście poza lekko przypaloną skórką, nie stracił na wilgotności. Ostudziłam na kratce.

Źródło: Smaki i aromaty u Kass

Smacznego.

WeekendowaPiekarnia
Pomidorowy Sezon 2009

Ona i On zapraszają na fast food …


Szybkie obiady, szybkie przekąski …
… fast food w przyjaznej formie …
… zapraszamy na pizze i zapiekanki!


Kiedy w lodówce czeka już na nas ciasto drożdżowe przygotowanie obiadu zajmuje ledwie chwil kilka. Wystarczy trochę fantazji, a przygotowywanie obiadu zamieni się w kolorową zabawę, gdzie jasny blat do pizzy zmienia się w paletę malarza, a papryki, pomidorki, pieczarki i wiele innych jeszcze składników staje się naszymi farbami. Nawet najmłodsi mogą uczestniczyć w tych kulinarnych szaleństwach albo układając produkty albo krojąc je w bardziej lub mniej wymyślne kształty.

Pizzy jednak nie byłoby bez sosu. Pomidorowy, gdzie kwaskowatość i słodycz równoważą się wraz z aromatami czosnku i bazylii, wszystko połączone dzięki gładkiej, maślanej wręcz oliwie. Wypróbowałam rozmaite sosy – takie z koncentratem pomidorowym i bez, pełne dodatków smakowych z rozmaitych ziół i octów czy miodów, ale dopiero w tej najprostszej recepturze odnalazłam ten wyborny smak pomidorów, nie zagłuszony przez różne dumnie brzmiące dodatki, a jedynie podkręcony bazylią i czosnkiem.


Zdarzają się i takie chwile, gdy na nic nie mamy już sił, a w lodówce nie czeka na nas ślicznie puchate ciasto na pizzę. I na dodatek co ma zrobić Ona, gdy kolano boli, a ogólne osłabienie i zmęczenie nie pozwala podnieść się z łóżka. W takie dni gotuje On. Świeża bagietka, posmarowana sosem lub nie, ustrojona w półksiężyce pieczarek, patyczki z papryk, kosteczkę kiełbasy jałowcowej, wszystko to ułożone na startym serze i zapieczone w piekarniku pod grillem … a co ważniejsze przyniesione do łóżeczka wraz z buziakiem w czółko i ciepłym uśmiechem. Od razu świat wygląda wspanialej, a taki fast food smakuje doskonale.

Sos pomidorowy Jamiego

Składniki:
oliwa
4 ząbki czosnku, obrane i pokrojone na cienkie plasterki
listki bazylii z 1 pęczka
3 puszki (po 400 g) pomidorów w całości
sól morska i świeżo zmielony czarny pieprz

Przygotowanie: Oliwę (wg. Jamiego 8 łyżek – ja daję dużo mniej) rozgrzewam na patelni, wrzucam czosnek i podsmażam minutkę. Następnie wrzucam całe (ew. porwane) liście bazylii i pomidory, które rozgniatam drewnianą łyżką. Doprowadzam do wrzenia i gotuję wszystko kilka minut (w miedzy czasie można przecedzić przez sito lub zmiksować). Gotuję, aż sos będzie miał dobrą konsystencję do rozsmarowania na pizzy. Doprawiam solą i pieprzem.
Ja do tej pory zwykle sos miksowałam albo pozostawiałam w takiej grudkowej postaci, choć wtedy drobno siekałam czosnek i darłam listki bazylii.

Taki sos w lodówce wytrzyma ok. tygodnia, choć można go też zamrozić. Z tego przepisu uzyskamy ok. 500 ml sosu, choć to zależy jak bardzo go odparujemy.

Źródło: Jamie Oliver „Jamie Oliver w domu. Przez gotowanie do lepszego życia”

Ciasto również z przepisu Jamiego – przepis tutaj.
Reszta przepisu to czysta wyobraźnia.

Smacznego.

Pomidorowy Sezon 2009

Doskonała kapusta na lekko.


Młoda kapusta od zawsze kojarzyła mi się z ciężkim, pełnym masła daniem, jakie gotowała moja Babcia. I choć uwielbiałam właśnie taką wersję, to od czasu gdy przybyło mi stanowczo zbyt dużo kilogramów po operacji kolana, a tracenie ich było tak przykre i żmudne, z dużą ostrożnością traktuję to co kładę sobie na talerzu.

Nie żebym nie grzeszyła od czasu do czasu, jednak na takie szaleństwa pozwalam sobie sporadycznie, a i wtedy w porcjach nie przekraczających rozsądnych granic. Jak tu jednak pogodzić moją miłość do młodej kapusty, którą najchętniej jadłabym prosto z garnka, z niechęcią do nadmiarowego ciałka? Z ratunkiem pospieszyła mi, nieświadoma swej roli Anoushka.


Jej „młoda kapusta, po prostu” stała się po prostu moim olśnieniem. Kiedy tylko na bazarze widziałam młode główki, a w ich pobliżu młodą marchewkę, cebulkę cukrową z pięknym szczypiorem i czerwieniejące pomidorki koktajlowe, czy pierwsze malinowe okazy, pozostawało mi tylko zajrzeć jeszcze na stragan z mięsem i zaopatrzona w piękne żeberka biegłam do domu, by przygotować gar smakowitości.


I tak najpierw sami z mężem w poprzednim mieszkaniu, a potem wraz z rodziną mojego brata w ich domku zajadaliśmy się młodą kapustą raz po raz delektując się jej delikatnym smakiem, miękkimi warzywami, niemalże słodyczą tych młodych darów natury. Raz w wersji mięsnej, innym razem wegetariańskiej, w każdej była wyborna … doskonała kapusta na lekko.

Młoda kapusta na lekko
(na 5 l. garnek)

Składniki:
żeberka – ilość różna – można ugotować, tak by była porcja mięsa na głowę (po ok. 15-20 dag, lub dodać tylko kilka żeberek, dla smaku, można też pominąć ten element, choć wtedy dodawałam łyżkę masła lub oliwy)
1 pęczek młodej marchewki (zwykle 3-5 sztuk), pokrojonej w plasterki
1 pęczek młodej cebulki cukrowej ze szczypiorem, pokrojona w plasterki, a szczypior poszatkowany
1-2 główki młodej kapusty, poszatkowana
1 szklanka pomidorków koktajlowych w całości lub 1-2 pomidory, pokrojone w dużą kostkę
1 pęczek koperku, poszatkowany
sól i pieprz

Przygotowanie: Żeberka zalałam wodą i gotowałam do miękkości. Gdy już odchodziły od kości, wyjęłam, przestudziłam i oddzieliłam mięso od kości. Gdyby były zbyt duże kawałki mięsa, pokroić je na mniejsze. Do garnka z odrobiną wody wrzuciłam marchewkę, cebulkę (bez szczypioru), mięso i partiami dokładałam poszatkowaną kapustę. Gdy już całą kapustę włożyłam gotowałam, przykryłam pokrywką i dusiłam przez ok. 10 minut. Po tym czasie, zdjęłam pokrywkę i gotowałam na małym ogniu (ew. średnim, jeśli trzeba było wiecej płynu odparować) przez ok. 20 minut. Następnie wrzuciłam pomidorki, szczypior i koperek, doprawiłam solą i pieprzem i gotowałam jeszcze ok. 10 minut.

Podawałam z ciemnych chlebem, czasem z młodymi ziemniakami, popijane zsiadłym mlekiem lub kefirem.

Źródło: Anoushka

Smacznego.

Pomidorowy Sezon 2009

————————

Ostatnio strasznie zapominalskie zwierze jestem. Już miesiąc temu ciekawie spoglądająca zza krzaka Ptasia mnie ustrzeliła, a w ostatnich dniach Atinka wyróżniła Kreativ Blogger Award i Beautiful Blog Award. Dzięki dziewczyny i za miłe słowa i za zainteresowanie, ale przede wszystkim za to, że mogę gościć Was u siebie oraz wpadać do Was na smakowitości.

Kiedyś już pisałam, że nie jestem w stanie wybrać tylko kilku blogów, które cenię najbardziej. Cenię wszystkie blogi, i te wymienione w pasku z boku i te które odnajduję z czasem. Tym razem jednak podoba mi się pewien element całej zabawy, a mianowicie poznawanie się, odkrywanie ciekawostek o innych. Dlatego złamię własne zasady – w końcu one są po to, aby je łamać – i dołączę się do tej zabawy.

Najpierw zasady:
Zasady ustrzelenia:
1) Należy podać linka do osoby, która nas ustrzeliła
2) Zacytować na swoim blogu reguły zabawy
3) Wpisać 6 nieważnych, śmiesznych rzeczy na swój temat
4) „Strzelić” następnych 6 osób
5) Uprzedzić ww. osoby pisząc post na ich blogu

Zasady KBA i BBA:
1) Podziękować osobie, która Cię nominowała.
2) Skopiować logo Kreativ Blogger Award i umieścić na blogu
3) Zamieścić również link do osoby, która Cię nominowała
4) Napisać o sobie 7 rzeczy, które mogą kogoś zainteresować
5) Wybrać 7 blogów do nagrody
6) Umieścić linki do nominowanych blogów
7) Na każdym z nich umieścić komentarz, tak aby wiedzieli, że zostali wybrani.

A teraz ciekawostki o mnie:
1) Uwielbiam gotować dla bliskich, widzieć iskierki w ich oczach, słyszeć pomruki zadowolenia.
2) Kocham momenty, gdy wyjmuję upieczony chleb, wącham jego skórkę, parzę sobie o niego palce.
3) Lubię kawę, choć to pewna nieścisłość – szaleję za kawą, ale są też i takie momenty, gdy nie mogę na nią patrzeć – daje to razem „lubię”.
4) Podziwiam ekologiczny tryb życia i tych, którzy wiele jego elementów potrafią pogodzić w swoim życiu.
5) Cenię spokojnie spędzany czas, ale jednocześnie czas bez aktywności to czas stracony. Jakiejkolwiek aktywności – jazda na rowerze, wyrabianie ciasta drożdżowego czy spacery – każda czynność, gdy krew szybciej krąży, a oddech zaczyna przyspieszać, sprawia że czuję sie uskrzydlona.
6) Nie lubię fałszywej egzaltacji i egoizmu.
7) Nienawidzę … nienawidzić – rzadko przeżywam tak silną do czegokolwiek niechęć, ale jeśli już, to samego uczucia bardziej nie cierpię niż tego, co było jego chwilowym obiektem.

A teraz siedem blogów i osób, o których zawsze fajnie byłoby się czegoś nowego dowiedzieć:
1) Strawberries from Poland i Ania
2) Makagigi i 55 pierników i Basia
3) … et si vous veniez manger chez nouns? i Anoushka
4) Piniowe orzeszki i Pinos
5) Waniliowo i Anna
6) Kuba pichci i Kuba
7) Olive and flour i Mico

Bawcie się dobrze :)

Idealne kruche w odsłonach dwóch.


Tarty, quiche, placki … na słodko i wytrawnie … jednym słowem ciasto kruche. Długo męczyłam się ze znalezieniem idealnego dla mnie ciasta kruchego, póki nie trafiłam na nie w książce M. Roux „Jajka”. I choć sprawdzam wciąż nowe innych pomysły, wiem, że kiedy mam sięgnąć po niezawodny przepis, sięgam po „Jajka”.


Tym razem jednak postanowiłam trochę poeksperymentować. A jakby tak choć odrobinę zmniejszyć ilość masła, a dodać ziół czy parmezanu? Popatrzyłam na zgromadzone na blacie składniki nadzienia dwóch zaplanowanych tart i wiedziałam już, że niewielki dodatek parmezanu doda im ciekawego posmaku.

Na pierwszy ogień poszła więc tarta z pomidorami. Kiedy rankiem wsiadam na rower i jadę na bazarek po warzywa i owoce, wiem że część koszyka przede mną wypakowana będzie właśnie pomidorami. Zajadam je same i na kanapkach, w sosach jako ich podstawa i tylko jako dodatek, oraz w nieśmiertelnych sałatkach – greckiej czy polskiej, każdej.


Dlaczego by nie zapiec ich w tarcie? O towarzystwo dla pomidorów nie musiałam się martwić. Szczypior musiał się w niej znaleźć, jako że doskonała, najbardziej polska z polskich sałatek, mieszanka pomidora, szczypioru, śmietany lub jogurtu, często gości w czasie mojej południowej przekąski. Jest jeszcze i niezapomniana caprese, ale tym razem miałam ochotę na bardziej wyrazisty ser. Feta, oczywiście! Jeszcze tylko bazylia i już mieliśmy doskonały obiad na stole.


Na tym jednak nie koniec zapiekankowych rewelacji. Skoro już zrobiłam ciasta kruchego jak na mały pułk wojska, trzeba było jeszcze jedną tartę popełnić. Jaką? Oczywiście polkową tartę z cukinią i koperkiem. Już „na papierze” spodobało mi się to połączenie smaków, a gdy dołączył się jeszcze słodkawy posmak pinioli, delikatny kozie brie, a wszystko zapieczone na kruchym spodzie, oblane mleczno-jajeczną masą, wiedziałam że to będzie wyborny obiad.


Z dwóch moich ceramicznych foremek na tarty, to właśnie na tą wersję wybrałam tą większą, byśmy nie tylko przez jeden obiad, ale dwa mogli cieszyć się smakiem cukinii, lekko przytłumionej, stanowiącej idealne wręcz tło dla koperku. Kozi brie tylko gdzieniegdzie pojawiał się ze swym delikatnym posmakiem na języku, ale gdy dochodziły do tego miękkie piniole rozgryzane od czasu do czasu, pomruki zadowolenia rodziły się w gardłach zadowolonych biesiadników.

I tak to się odbyły trzy uczty w dwóch kruchego ciasta odsłonach.

Tarta z pomidorem, szczypiorkiem, bazylią i fetą

Składniki:
ciasto kruche – 1/3 porcji z przepisu poniżej

3 średnie pomidory, pokrojone w plastry
cale liście bazylii z 1/2 pęczka (z małej doniczki)
1/2 szczypioru wraz z młodą dymką, posiekany
100 g fety, pokrojonej w plasterki
1 szklanka mleka skondensowanego 4%
2 jajka
sól (niewiele, bo feta jest słona)
pieprz cytrynowy
gałka muszkatołowa, świeżo zmielona

Przygotowanie: Podpieczony spód wysypałam posiekanym szczypiorem (całe zielone i białe części), na tym ułożyłam plasterki pomidora, listki bazylii oraz fetę. W miseczce roztrzepałam mleko z jajkami i przyprawami i mieszaniną tą zalałam tartę. Piekłam przez ok. 30 minut, a przed podaniem przestudziłam i udekorowałam szczypiorem.

Tarta z cukinią, koperkiem i kozim brie

Składniki:
ciasto kruche – 2/3 porcji z przepisu poniżej

3 cukinie, pokrojone na plasterki (jedną dałam żółtą)
60 g pinioli, uprażonych
1 duży pęczek koperku, drobno posiekany
1 serek kozi brie, pokrojony w cienkie plasterki
1 1/2 szklanki mleka skondensowanego 4%
3 jajka
sól
pieprz cytrynowy
suszony tymianek
gałka muszkatołowa, świeżo zmielona

Przygotowanie: Na podpieczonym spodzie ułożyłam podsmażoną wcześniej cukinię (nie należy smażyć jej dłużej niż 3 minut, by zanadto nie zmiękła), posypałam piniolami i koperkiem, a na wierzchu ułożyłam promieniście plasterki brie. Mleko roztrzepałam z jajkami, solą, pieprzem, tymiankiem i gałką, a mieszaniną tą zalałam tartę. Piekłam w 200 stopniach (grzanie góra dół) przez ok. 30-35 minut. Przed podaniem przestudziłam.

Źródło inspiracji: Blog Polki „Around the kitchen table”

Ciasto kruche

Składniki:
600 g mąki pszennej typ 550 (można część zastąpić mielonymi orzechami)
250 g masła
2 łyżeczki soli
szczypta cukru
opcjonalne dodatki: garść parmezanu, trochę suszonych ziół,
2 jajka
zimna woda

Przygotowanie: Do misy miksera wsypuję mąkę, sól, cukier i wrzucam pokrojone w kosteczkę masło. Siekam tą mieszaninę aż uzyskam konsystencję kaszy i pod koniec dorzucam jajka. Gdy składniki się połączą dolewam kilka łyżek zimnej wody. Wciąż sypkie ciasto przekładam na stolnicę/blat i szybko wyrabiam do połączenia składników. Dzielę na przewidywane porcje, zawijam w folię spożywczą i przynajmniej na godzinę (do kilku dni) wkładam do lodówki. Ja zwykle na formę o średnicy 32 cm biorę 2/3 ciasta, a pozostałe ciasto na formę o średnicy 26 cm.
Przed pieczeniem nagrzewam piekarnik do 200 stopni (u mnie grzanie intensywne od dołu). Ciasto kruche rozwałkowuję do pożądanej grubości i wykładam nim formę. Nakłuwam ciasto widelcem, wykładam pergaminem i wysypuję obciążnikami (ja do tego używam ryżu, który później po ostudzeniu przechowuję w pojemniku i używam do kolejnych tart). Spód z obciążeniem piekę przez ok. 10-12 minut, a potem bez obciążenia przez 5 minut. Po tym czasie foremkę wyjmuję, lekko studzę i nakładam na nią składniki nadzienia.

Smacznego.

Pomidorowy Sezon 2009