Cotygodniowy spacer na bazarek to rytuał. Oczyszcza i uspakaja, pozwala ułożyć menu na najbliższy tydzień, by w ferworze nowości jakie w ostatnich tygodniach mnie spotkały nie zapomnieć o obiedzie … i deserze. A tego nowego jest trochę, choć zbiorczo dadzą się określić mianem „praca”. I tak nowe zadania przede mną i nowe osoby wokół mnie i nowe odczucia we mnie, co razem daje fascynującą mieszankę.
W czasie więc, gdy przyzwyczajam się do tych innowacji, powoli nadszedł czas by powrócić do stałych i pewnych kątów. Nie, nie do kuchni – jej nie opuściłam nawet na chwilkę. W końcu ciasteczko na dobry dzień w pracy musi być i „lunczyki” jakieś się pojawiały w postaci wytrawnych keksów, makaronów z włoskimi sosami czy indyjsko doprawionych sałatek ryżowych oraz obowiązkowo obiadki dla siebie i męża po pracy, ale przyznaję bez bicia – sił i zapału brakło mi by usiąść przed komputerem i spisać ten natłok wszystkiego, jaki się we mnie kotłował.
Teraz więc gdy uspokaja się czas wokół mnie, a magdalenki pojawiają się nie tylko, gdy poszukuję straconego czasu, dzielę się z Wami tym słodkim i prostym deserem, zapraszając do mojej Kuchni Szczęścia :-)
Deser jagodowo-owocowy
(4 porcje)
Składniki:
1 duży jogurt grecki/bałkański
miód do smaku (ja dałam 1 łyżkę miodu leśnego)
3 malutkie brzoskwinie ufo (ew. morelki)
30-40 dag borówek
duża szczypta kardamonu (ew. inne przyprawy)
opcjonalnie: mięta lub inne zioła
Przygotowanie: Jogurt dokładnie wymieszałam z miodem i kardamonem. Nad miseczką pokroiłam brzoskwinie, tak by nie stracić wypływającego z nich soku. Dorzuciłam większość borówek, zostawiając 4 duże garście do przybrania. Jogurt wymieszałam z owocami. Przełożyłam do szklanek i udekorowałam na wierzchu odłożonymi borówkami. Schłodziłam przez kilka godzin w lodówce.
Smacznego.
mnie do Twojej kuchni nie trzeba nawet zapraszac. przybiegam za każdym razem z dużą radością. po piękne obrazki, po ciepłe słowa i po receptury, które później cieszą podniebienia.
wiesz co ostatnio uwielbiam ponad wszystko? borówki i ufo brzoskwinie (wczoraj zjadłam aż 4!). dzisiaj chyba znów kupię i to i to. i zrobię sobie Twój deser. koniecznie.
nowa praca zawsze wywołuje dużo, emocji prawda? bo tyle nowości.. ale mam nadzieję, że w kieszeniach schowanych masz mnóstwo optymistyczności.
całusy,
a.
Prosty i smaczny deser, a takie zawsze najlepsze!
Witaj Tili i gratuluję pracy!:))
Pozdrowienia:)
Taaak, takie desery z jogurtu zmieszanego z owocami to absolutnie pewnik wśród moich letnich deserów :) Uwielbiam wprost.
Jagodowo-jogurtowa esencja szczescia:)
Tili, gratuluję zmian, cieszę się razem z Tobą, że zmiany jakie u Ciebie zaszły Tobie odpowiadają. Bo dobre zmiany nie są złe:)
A deser bardzo apetycznie się prezentuje!
Pozdrawiam Cie serdecznie!
Szczęśliwy deser na szczęśliwe lato. I dobre zmiany…
Dobrze, że znalazł się czas na podzielenie się tym deserem ;)
Ufo brzoskwinie rządzą!
Cudownie, że wróciłaś, Tili! Mam nadzieję, że na dłużej.
Desery smakowite. Prawdziwie letnie.
Mnóstwa czasu życzę! ;*
zrobiłam.. było pysznie :-)
Asiejko, dziękuję Ci za ciepłe słowa :* I cieszę się okrutnie, że Ci deserek posmakował :) A dawałaś kardamon? Prawda, że z nim smakuje bosko :)
Majanko, witaj i dziękuję :)
Bez sosiku, widzę, że jeste więcej miłośników tego deseru – dobrze, bo to prawdziwa pychotka :)
Konsti, :* a wiesz, że trafiłaś w dziesiątkę :)
Kasiu, o tak, dobre zmiany nie są złe i dobrze że się dzieją :) Ściskam cieplutko :)
Amber, bardzo szczęśliwe to lato, byle by jeszcze mi chleby i bułeczki chciały znów tak pięknie wychodzić jak kiedyś, no ale wracam też na GS i do WP to się znów podszkolę :)
Arven, hihihi oj rządzą, rządzą – jak je kilka lat temu pierwszy raz zobaczyłam zauroczyły mi całkowicie :)
Zaytoon, i ja mam nadzieję, że na dłużej, choć pewnie nie z taką intensywnością jak kiedyś … wszystko w swoim czasie :) A tymczasem raczę się letnimi deserkami :)
Tili, o kardamonie nie pomyślałam… pomyślę następnym razem, gdy będę obrywać owoce wprost do miseczek…
ciesze się że jesteś z powrotem :) Kardamon do borówek – to trzeba przetestować :)
Świetny przepis, zwłaszcza, że jest teraz jagodowy sezon. Ważne, że wykonanie proste, bo moje kuchenne rewolucje zawsze kończą się fiaskiem, dlatego na jedzonko wychodzę zawsze do restauracji (zwykle Green Patio – jeśli ktoś z warszawy jest, to polecam, pyszne desery i obiady). Pozdrawiam
Pycha. Piękne zdjęcia. Pozdrawiam :)
Jeden z Moich najulubieńszych deserów;)
Buziaki
ale bym sobie zjadła taki deserek
Pinosku, kardamon to mus, smakuje bajecznie – spróbuj koniecznie :)
Cozerka, i ja się cieszę :) Testuj, testuj koniecznie :)
Kaha, nie zrażaj się, tylko próbuj i próbuj, a w końcu sama sukcesy będziesz na talerzach z kuchni wynosić :) Cieszę się, że deserek Ci się podoba :)
Beatko, dziękuję pięknie, a pochwała wielce mi miła, tym bardziej, że u Ciebie tak piękne zdjęcia można podziwiać :)
Olciaky, no to widzę, że możemy sobie piąteczkę przybić :)
Ola, już biegnę szykować, dziś wprawdzie nie mam brzoskwiń, ale morelki tez nadadzą się znakomicie :)
Znam ten blat znam znam! :) Moja pupa na nim siedziała :)
Magda czemu tak długo Cię nie było? :(
Poluś, hihihi, bo ten blat taki towarzyski, no i to facet więc wiadomo … hihihi, już więcej sobie nie żartuję :D
No, a czemu mnie nie było to długa historia, te krótsze są lepsze :) Teraz już jestem i będę, mam nadzieję, że smakowicie :) A tymczasem próbuję się zorientować co mnie ominęło i ojjj, dużo tego – czytam blogi i czytam i już sama nie wiem gdzie komentarze pisać, tak wiele tych postów mi umknęło … nadrobi się :)
Buziak Poluś :*
Szybki ale jaki pyszny deser :)
Bardzo fajny przepis, chociaż ja bym jeszcze do tego dodał szczypte herbaty aromatyzowanej dilmah jagodowo-waniliowej dla wyostrzenia smaku deseru.
Ja to wracam do tego deseru, co go z Lo zjadłyśmy :)
Antysujx, i o to w nim chodzi :)
Michale, ja tą herbatę to raczej do picia bym zarezerwowała, i to w wersji mrożonej najlepiej :)
Oczko, a tak, wersji tyle ile fantazja pozwoli :)
Tilinara, jeśli chodzi o mrożoną to polecam dilmah lemon& lime-zdecydowanie bardziej orzeźwia:)