Jako mała dziewczynka byłam ogromnym łasuchem – krówki, czekoladki, wafelki, blok czekoladowy mojej babci, no i oczywiście pańska skórka na Wszystkich Świętych. Nadal mi takie łasuchowanie zostało, chociaż teraz trzymam je na wodzy, by w bioderkach nie przybywały niechciane kilogramy. Pomyślałam sobie jednak, że skoro trwa akcja "Gotuj po polsku" może spróbuję odnaleźć słodkie smaki dzieciństwa w mojej własnej kuchni, obdzielając osoby wokół mnie moimi słodkimi eksperymentami.
Wyszukałam kilka przepisów i na pierwszy ogień poszły … krówki. Uwielbiane ciągutki czy zabawniej nazywane mordoklejki, ale również te kruche, o różnych smakach – tradycyjne mleczne, kakaowe czy o innych aromatach, jakie tylko mogą przyjść do głowy … każde z nich uwielbiane przez małe łasuchy, a w dorosłych budzące nasze małe dzieci.
Składniki:
1/2 szklanki mleka skondensowanego (ja wzięłam kakaowe)
1 szklanka brązowego cukru
1 szklanka białego cukru
200 g masła
1/4 łyżeczki soli
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
50 ml szklanki likieru kawowego (albo rumu lub aromat kawowy/rumowy)
2 szklanki cukru pudru (ja wzięłam słodzik w pudrze)
Przygotowanie: Wyłożyłam folią spożywczą formę o boku 30×20. W garnku (nie powinien być niski, ja użyłam 2,5 l.) wymieszałam mleko skondensowane, cukry, masło i sól i podgrzewałam na średnim ogniu, bardzo często mieszając. Powinna była podgrzewać do temperatury 115 stopni Celsiusa, ale ponieważ nie mam termometru cukierniczego, odliczyłam 7 minut od momentu zagotowania się masy. Zdjęłam garnek z ognia i ostrożnie dolałam likier kawowy. Odczekałam aż alkohol się wygotował (tylko dzięki gorącu mieszaniny) i dodałam ekstrakt waniliowy. Mieszaninę przelałam do miski i miksowałam stopniowo dodając puder. Masę przełożyłam do foremki i przykryłam ją szczelnie folią aluminiową. Odstawiłam do ostygnięcia, by dała się pokroić.
Uwaga: Ja w ostatniej chwili zorientowałam się, że nie mam cukru pudru, więc zastąpiłam go słodzikiem w pudrze i to był chyba błąd. Krówki wyszły trochę trzeszczące. I jeszcze jedna uwaga – następnym razem dodałabym dużo mniej cukru (przynajmniej o połowę), gdyż krówki wyszły trochę za słodkie. Ale i tak miały ten tradycyjny posmak kakaowych krówek, nawet jeśli nie ciągutek.
Smacznego.