
Kilka dni temu pisałam o moim śmiesznym chlebie, który bardziej przypominał kamień wyjęty z rzeki, niż pieczywo. Jednak w smaku, gdy już pokonało się barierę twardości, obiecywał że zachwycałby podniebienie. Dlatego nie mogłam pozostawić tej receptury i ponownie zagłębiłam się w nią. Sięgnęłam do autora tego wypieku i wzięłam pod uwagę jego przypuszczenia, jak również wczytałam się dokładnie w spostrzeżenia innych uczestniczek Weekendowej Piekarni i tak powstał mój pierwszy w życiu chleb na zakwasie.
Jest wyśmienity, wprost doskonały. Ma chrupką skórkę, miękki i wilgotny miąższ, o smaku wyrazistym, w którym przebija się nuta kukurydzy. Stanowczo muszę powiedzieć, że przekroczyłam swój Rubikon. Już od wypieku pierwszego chleba, którego dokonałam dzięki przepisowi Aaricii, a jeszcze wcześniej bułeczek, które wyszukałam u Liski z rosnącą niechęcią kupowałam pieczywo w sklepach czy piekarniach. Teraz, gdy nawet mój zakwas udowodnił, że chce ze mną współpracować, nie mam już drogi odwrotu od domowego wypieku pieczywa.
Poniżej podaję przepis, tak jak ja go zastosowałam.
Chleb pełnoziarnisty pszenny z polentą (kaszką kukurydzianą)
(Jeden bochenek 1500 g)
Soaker – namaczanka
200 g polenty (kaszki kukurydzianej )
200 g mąki pszennej pełnoziarnistej (typ 2000)
300 g wody
Ciasto
200g mąki pszennej pełnoziarnistej
50g wody
16g soli
550 g pszennego zakwasu z pełnoziarnistej mąki – 100% hydracji
[mój zakwas był młody, wiec dodałam 1 łyżeczkę drożdży instant]
cały soaker ? namaczanka
80g melasy
Przygotowanie: Na 8 godzin przed pieczeniem przygotowałam namaczankę, mieszając wszystkie jej składniki w misce i odstawiając pod przykryciem na 8 godzin. W tym czasie przygotowałam też zakwas – wzięłam 2-3 łyżki zakwasu żytniego i połączyłam z 275 g mąki pszennej pełnoziarnistej (typ 2000) i 275 g wody. Zamieszałam, przykryłam folią i odstawiłam w ciepłe miejsce na 8 godzin.
W dniu pieczenia połączyłam ręcznie wszystkie (!) składniki w dużej misce i wyrabiałam ręcznie przez ok. 10 minut, nie przejmując się, że ciasto było lepkie, mało elastyczne i przede wszystkim dosyć płynne. Odstawiłam pod przykryciem w ciepłe miejsce na 1 godzinę 45 minut, ale po 50 minutach przemieszałam raz ciasto. Ciasto w tym czasie powiększyło swoją objętość o połowę. Nie próbowałam nawet formować z niego kuli, tylko zgodnie z opinią autora wydłużyłam czas wyrastania bochenka. Przełożyłam całą masę do nasmarowanej margaryną keksówki (wymiary dolne 32 cm x 8,5 cm) i odstawiłam do wyrastania na trochę ponad godzinę, aż ciasto wypełniło całą foremkę, wystając ok. 0,5 cm ponad krawędź. Wcześniej nagrzałam piekarnik do 220 stopni Celsiusa i po posmarowaniu wierzchu bochenka olejem włożyłam do piekarnika. Przez pierwsze 10 minut piekłam z parą (spryskiwałam co kilka minut wnętrze piekarnika wodą), a kolejne ok 35-40 minut bez. Wyjęłam i wystudziłam na kratce.
Smacznego.