Wypatrzyłam je na początku grudnia u Ptasi. Ogromnie mi się spodobało zarówno ze względu na wielość bakalii, jak i element niecierpliwego oczekiwania na konsumpcję, prawie jak na prezenty pod choinką. Postanowiłam je upiec i jak zdecydowałam tak też uczyniłam, ale …
… najpierw zapomniałam odebrać zamówione bakalie na bazarze, potem sprzedawczyni zapomniała o koryntkach, ale gdy już te przeciwności zostały pokonane, uzbrojona w pełną miskę namoczonych (o czym też z początku zapomniałam) bakalii zabrałam się za pieczenie i …
… nie nie zapomniałam o cieście w piekarniku. Wyjęłam gorące i aromatyczne ciasto, oblałam je gorzkim, migdałowym amaretto i zawinęłam w folię. Gdy na drugi dzień zmieniłam folię aluminiową na spożywczą, a całość zawinęłam w ściereczkę tym razem z pełną premedytacją zapomniałam o cieście, spokojnie leżakującym sobie w cudownej spiżarce, własnoręcznie zrobionej przez męża …
… i tak minął tydzień i drugi i trzeci, czwarty i piąty i … znów zapomniałam. Na swoją obronę mogę jedynie powiedzieć, że początek stycznia był zwariowany od spotkań, różnych spraw i nowości i dopiero gdy choroba całkowicie mnie zmogła, tak że przez kilka dni nawet sił na myślenie o gotowaniu nie miałam w mojej pamięci ożyło wspomnienie leżakującego w szafce ciasta. Odwinęłam je ze ściereczki, z folii i zrosiłam porządną porcją amaretto …
… ale to było dobre, warte grzechu i zapomnienia się w nieziemskiej rozkoszy bogactwa bakalii, wilgotnego ciasta cieszącego chory nos silnymi aromatami wprost spod choinki, z wigilijnego stołu …
… teraz już wiem, że o tym cieście nie zapomnę gdy będą zbliżały się kolejne święta :-)

Christmas Cake – brytyjskie ciasto świąteczne
Składniki:
700 g sułtanek
225 g rodzynek
110 g koryntek
110 g kandyzowanych wiśni (ale można też użyć suszonych)
110 g kandyzowanych skórek cytrusowych (użyłam pomarańczowej)
120 ml brandy/rumu (ja użyłam brandy)
225 g miękkiego masła
195 g brązowego cukru
1 łyżeczka otartej skórki pomarańczowej
1 łyżeczka otartej skórki cytrynowej
4 duże jajka
2 łyżki marmolady (ja dałam domową pomarańczowo-dyniową)
1 łyżeczka esencji migdałowej (ja dałam amaretto)
350 g mąki
1 łyżeczka przypraw korzennych (dałam przyprawę do piernika Kotanyi)
1/4 łyżeczki cynamonu
1/4 łyżeczki gałki muszkatołowej
szczypta soli
Przygotowanie: Wszystkie bakalie namoczyłam przez noc w misce z brandy. Na drugi dzień mikserem utarłam cukier z miękkim masłem i nie przestając miksować dodałam starte skórki i po jajku, następnie marmoladę, a potem na przemian mąkę zmieszaną z przyprawami i solą oraz namoczone bakalie. Na koniec dodałam amaretto. Tortownicę o średnicy 23-24 cm. wyłożyłam podwójnie pergaminem do pieczenia (zarówno dno jak i boki), z wystającym kołnierzem ponad krawędź tortownicy. Można również owinąć formę na zewnątrz dla pewności, ale ja tak nie zrobiłam. Ciasto włożyłam do nagrzanego piekarnika do 150 stopni i piekłam przez 3-3 1/2 godziny (jeśli zacznie zbytnio brązowieć należy przykryć je folią aluminiową i dopiekać pod nią). Po 3 godzinach sprawdziłam patyczkiem (u mnie wystarczyło tylko 3 godziny). Od razu po wyjęciu z piekarnika polałam po wierzchu kilkoma łyżkami amaretto (można brandy lub innym alkoholem) i natychmiast owinęłam w folię aluminiową. Para jaka się wytworzy ma zapewnić miękkość ciasta. Pozostawiłam do całkowitego ostygnięcia (u mnie to było na kilkanaście godzin, do następnego dnia) i dopiero wtedy odwinęłam z folii, zawinęłam ponownie bardzo szczelnie w folię spożywczą tym razem (kilka mocno na siebie nachodzących warstw, tak samo zrobiłam wcześniej z folią aluminiową). Ciasto zawinięte w folię spożywczą, owinęłam ściereczkę i schowałam do spiżarki – teoretycznie na 4-5 tygodni, ale ja o nim zapomniałam i przypomniałam sobie dopiero po ok. 7-8 tygodniach. Można je co jakiś czas podlewać alkoholem, ale ja zrobiłam to tylko raz, na kilka godzin przed konsumpcją polałam je 2-3 łyżkami amaretto.
Źródło: Blog Ptasi „Coś niecoś”.
Smacznego.