Trudno zrobić ładne zdjęcie potraw curry, dlatego już od dawna podaję sos i ryż osobno, tak by każdy połączył je sobie na talerzu, układając i mieszając według uznania. Czasem robię aureolkę z ryżu i w środek wkładam sos, szczególnie wtedy gdy jest tak piękny w kolorystyce jak ten kurczak po malezyjsku. Przepis znalazłam u mojego ulubionego Kulinarnego Diabła, ale odrobinę go zmodyfikowałam (naprawdę minimalnie, nie licząc zamiany udek na pierś), tak by pasował do naszych domowych gustów.
To co mnie uwiodło w tym sosie, który póki co jest najsmaczniejszym curry jakie kiedykolwiek jadłam to zharmonizowanie smaków. Zwykle w kuchni indyjskiej czy podobnej nie ma aż takiej równowagi. Tutaj ostrość dopełnia się ze słodyczą, słoność ani kwaskowatość nie kłócą się o palmę pierwszeństwa, a dodatek korzennych aromatów dopełnił podboju mego serca.
Gdy jeszcze doszedł do tego kokosowy ryż basmati z nutą imbiru zwycięstwo tego dania było przesądzone. Do sosu, nietypowo dla siebie, postanowiłam dać więcej papryczek chili niż zwykle. Nigdy jeszcze do żadnego dania, które by nie wypaliło mi języka i co gorsze także żołądka nie dodałam więcej niż jednej papryczki chilii. A tutaj dwie, całkiem ostre panny zadomowiły się w tym daniu, dając niezwykle przyjemny dreszczyk, swoje ostrze tracąc dzięki mleczku kokosowemu i jeśli się nie mylę, również dzięki trawie cytrynowej. Paradoksalnie w całym daniu najmniej czuć było imbir. Jednak od pierwszej chwili mi to nie przeszkadzało, gdyż dopełniał pozostałe smaki, dopominając się o swoje miejsce na podniebieniu dopiero po dłuższej chwili.
Z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że to malezyjskie curry podbiło moje serce.
Kurczak po malezyjsku
(dla 6 osób, ja zrobiłam z 2/3 porcji)
Składniki na pastę curry:
5 ząbków czosnku, bez łupin, posiekanych
4-5 długich papryczek chilli, oczyszczonych z pestek, posiekanych
3 gałązki palczatki cytrynowej, oczyszczone, bez liści, pokrojone w plasterki
5 cm korzeń imbiru, obrany i posiekany
4 duże szalotki, obrane i posiekane
1 łyżeczka mielonej kurkumy
2-3 łyżki oleju z orzechów ziemnych
Składniki na kurczaka w curry:
cała pasta curry
1 kg udek z kurczaka, bez kości, pokrojonych na kawałki wielkości kęsa (dałam pierś kurczaka, więc danie dusiłam krócej)
2 łyżki oleju z orzechów ziemnych (dałam mniej niż 1 łyżkę)
2 cebule, obrane i posiekane w piórka
sól morska i świeżo mielony pieprz (sól pominęłam, gdyż danie było wystarczająco słone dzięki sosowi sojowemu i rybnemu, pieprz dałam na samym końcu, wraz z fasolką)
4 liście limonki kaffir
1 laska cynamonu
3 sztuki anyżu gwiazdkowatego
400 ml mleka kokosowego
100 ml bulionu z kurczaka
1 łyżeczka cukru palmowego (lub miałkiego trzcinowego)
2 łyżki sosu sojowego (dałam mniej o ok. 1/2 łyżki)
2 łyżki sosu rybnego (dałam mniej o ok. 1/2 łyżki)
400 g zielonej fasolki szparagowej, oczyszczonej i pokrojonej w 5 cm kawałki (dałam mrożoną, pokrojoną w kawałki 2 1/2 cm)
garść liści kolendry (pominęłam, gdyż jej nie miałam, ani w pobliskich sklepach nie udało mi się jej kupić, a na pietruszkę o dziwo nie miałam chęci)
Przygotowanie: Najpierw należy przygotować pastę curry. Wszystkie jej składniki zmiksowałam w blenderze na gładką pastę. Przygotowałam pozostałe składniki dania (należy mieć wszystko przygotowane, gdyż potem już tylko wrzucamy do garnka w kilkuminutowych odstępach). Na rozgrzanym oleju arachidowym (średni ogień) podsmażyłam pastę curry, aż zaczęła uwalniać aromat (ok. 4 minut). Potem dodałam cebulę i smażyłam do czasu aż nie zmiękła. Włożyłam kurczaka i smażyłam, aż z zewnątrz przestał być różowy. Dorzuciłam anyż, cynamon i listki limonki kaffir. Wlałam mleko kokosowe, bulion, cukier, sos sojowy i rybny. Zagotowałam na średnim ogniu, a potem zmniejszyłam ogień i dusiłam ok. 30 minut (udka do 40 minut) pod przykryciem. Na ostatnie 8 minut wrzuciłam fasolkę. Jeśli jest zbyt dużo tłuszczu (szczególnie, gdy używamy udek) należy zebrać nadmiar z powierzchni. Odstawiłam z ognia na kilka godzin (najlepiej na drugi dzień, by smaki się przegryzły, a mięso wchłonęło płyny). Przed podaniem podgrzałam. Podałam z ryżem kokosowym i dodatkową porcją fasolki. Można posypać liśćmi kolendry, ale ja to pominęłam.
Kokosowy ryż
(dla 6 osób, zrobiłam z 1/3 porcji jednego dnia i z 1/3 porcji drugiego)
Składniki:
1 łyżeczka oleju arachidowego
350 g ryżu jaśminowego, tajskiego lub innego długoziarnistego (ja dałam basmati)
200 ml mleka kokosowego
200 ml wody
5 cm korzenia imbiru, obrany, pokrojony na 2-3 części
szczypta soli
Przygotowanie: Ryż opłukałam i namoczyłam przez 30 minut (przy innym niż basmati nie trzeba namaczać). Odsączyłam. W rondelku podgrzałam olej, wsypałam ryż i przez 1 minutę smażyłam, ciągle mieszając. Wlałam mleko kokosowego, wodę, wrzuciłam imbir i szczyptę soli. Zagotowałam na średnim ogniu, zmniejszyłam ogień i gotowałam pod przykryciem przez 8-10 minut. Zdjęłam z ognia i zostawiłam pod przykryciem przez 5 minut. Spulchniłam widelcem. Podałam.
Moja uwaga: danie jest idealne na drugi dzień, także wymieszane uprzednio z ryżem i zabrane w lunchboksie, potem podgrzane jak bądź :-)
Źródło obu przepisów: Gordon Ramsay „Niedzielne przysmaki”
Smacznego.