Magia natury i jej przemian … wolność i swoboda.

Miękkie, wilgotne, aromatyczne, kryjące w sobie żurawinowe niespodzianki, oblepione gęstym pomidorowym, lekko kwaskowatym sosem, o mocnym aromacie kardamonu, podane na kremowym ziemniaczanym puree lub z pysznie upieczonymi ziemniakami, z nacięciami w sam raz na dowolne sosy, masło czy nawet tylko na lekką ziołową posypkę … o czym mowa – oczywiście o koettbullarach, tradycyjnych klopsikach spotykanych bardzo często w kuchni skandynawskiej. 

20150914_20141230_koettbullar_hasselbacken

Są prawie jak flagowy okręt dla mięsnych dań, od razu rozpoznawalnym symbolem kuchni dalekiej i mroźnej północy. Podawane z sosem mięsno-pomidorowym lub tylko pomidorowym, dopełnione żurawiną, w towarzystwie gotowanych warzyw, surówek i oczywiście … ziemniaków. Zwykle gotowane w wodzie lub pieczone hasselbacken, ale i w wersji z kopytkami je widziałam, czy z pieczonymi lub smażonymi frytkami. Dowolność jest tutaj nie tylko dozwolona, ale i przyjemnie wskazana. Nie ograniczają nas żadne zasady, nakazy i przykazy. Nie potrzeba żadnego dekalogu, a tylko chęci i apetyt. Nasze podniebienie i nos winny być jedynym doradcą, czy stworzymy bardziej wykwintne danie czy bardziej swojskie, codzienne, wygodne.

20150914_20141230_koettbullar_puree

Raz podane na naszym stole koettbullary z delikatnym puree, fantazyjnie ułożone na talerzu były wykwintnym posiłkiem, by już na drugi dzień zawitać w bardziej swojskiej wersji podpieczone z sosem w piekarniku w otoczeniu pysznych i chrupkich hasselbackenów. To właśnie swoboda i wolność jest tym co najbardziej urzeka mnie kuchni krajów skandynawskich – przeniesienie olbrzymich wolnych obszarów na tryb życia i sposób jedzenia, magia natury i jej przemian.

Koettbullar

Składniki:
50 dag mieszanego mięsa mielonego (może być indyk, może być wołowina, może być mieszane mięso)
1 bułka
1 jajko
50 ml. kwaśnej śmietany
200 ml mleka
1 cebula
1 łyżka posiekanej natki pietruszki
1 łyżka posiekanej natki kolendry
1 łyżeczka ziaren kolendry, utartych w moździerzu
1 łyżeczka startego imbiru
garść suszonej żurawiny
2 łyżki bułki tartej
sól i pieprz
oliwa i/lub masło

Sos:
1 łyżka oliwy
1 cebula
200 ml białego wytrawnego wina
450 g sosu pomidorowego
2 łyżeczki cukru brązowego
1 łyżeczka mielonego kardamonu
2 łyżeczki musztardy
garść posiekanej natki pietruszki
garść posiekanej natki kolendry

korzenna żurawina

Przygotowanie: Najpierw przygotowałam sos. Posiekaną cebulę zeszkliłam na oliwie, zalałam winem i doprowadziłam do wrzenia. Wlałam sos pomidorowy i zmniejszyłam ogień do najmniejszego. Gotowałam bez przykrycia przez ok. 20-30 minut, by odparowując zagęścić sos. Przed podaniem podgrzałam go, doprawiłam cukrem, kardamonem, musztardą i ziołami.
 

Bułkę namoczyłam w mleku. Mięso zagniotłam (3-4 minuty, aż stanie się lekko ciągnące) z przyprawami, ziołami i posiekaną cebulą. Połowę mięsa przełożyłam do miksera, dodałam nieodciśniętą bułkę, śmietanę i jajko i zmiksowałam na gładki krem. Połączyłam z resztą mięsa, dodałam suszoną żurawinę i bułkę tartą. W dużym garnku (5l) zagotowałam wodę (osoliłam ją w momencie zawrzenia, tuż przed wrzucaniem klopsików). Ponieważ masa była dosyć luźna formowałam kuleczki dwoma łyżkami (można też rękami maczanymi w zimnej wodzie) i układałam je na deskach do krojenia. Kuleczki powinny mieć wielkość orzecha włoskiego, ale ja robiłam je większe i wyszło mi ok. 25 sztuk. Wrzucałam łyżką po klopsiku do wrzącej wody, tak by na dnie leżała pojedyncza warstwa (gotowałam na dwa razy, by ugotować wszystkie). Gotowałam klopsiki przez 30 minut (po kilku minutach powinny wypłynąć na wierzch). Ugotowane klopsiki wyjęłam do miski i zostawiłam na 15 minut. W tym czasie doprowadziłam wodę do wrzenia i wrzuciłam kolejną partię do gotowania. Przed podaniem klopsiki zrumieniłam na patelni z rozgrzaną oliwą i masłem lub podgrzałam w piekarniku obtoczone w gęstym sosie pomidorowym. Podałam z domową żurawiną, sosem pomidorowym i ziemniakami – albo puree albo ziemniakami hasselbacken.

Ziemniaki Hasselbacken

Składniki:
ziemniaki, ważne by były podobnych wielkości i w miarę kształtne
oliwa
sól i pieprz
masło

Przygotowanie: Umyte i obrane ziemniaki kładłam na drewnianej łyżce i ostrym nożem nacinałam je, nie dochodząc do końca, tak by brzegi łyżki były dodatkowymi ogranicznikami. W misce posoliłam i popieprzyłam ziemniaki, polałam łyżką oliwy i dokładnie wymieszałam, tak by wszystkie ziemniaki były posmarowane oliwą z solą i pieprzem. Ułożyłam w nasmarowanej masłem brytfance i piekłam przez około godzinę w piekarniku nagrzanym do 210 stopni Celsjusza.

 

EDIT 14 września 2015 r. – i znów kolejny wpis "poprawkowy". Tym razem zmiany dotyczą tylko zdjęć. Lubię to danie na chłodne dni i z prawdziwą przyjemnością do niego wracam :) Stare zdjęcia oczywiście nie znikają. Są poniżej, na pamiątkę tego, jak zmienia się moje oko i łapane kadry :)

 

 

Smacznego.

Tydzień Skandynawski 02-08.02.2009

Orzechowy czar w maślanych ślimaczkach.

Kiedy nie ma czasu, a goście tuż tuż
Kiedy nie ma siły, a chęć na już już …

20081114_20160406_palmier002

Właśnie takie są te ciasteczka. Wystarczy ciasto francuskie, zmiksowane z cukrem i cynamonem orzechy, trochę masła i w całym domu taki zapach, że ślinka leci. Orzechowe ślimaczki są smaczne, chrupiące i lekkie, choć zupełnie nie dla trzymających dietę.

20081114_20160406_palmier001

Moje wprawdzie nie wyszły tak równe jak bym chciała, ale cały w tym urok domowego pieczenia. Czasem wyjdzie mniejsze, czasem większe, czasem grubsze, a innym razem cieńsze, zawsze jednak pyszne i na weekendową kawę i na wieczorne grzeszki.

"Palmierki" orzechowe

Składniki:
1 szklanka prażonych orzechów (ja użyłam orzechów włoskich i migdałów)
3 kopiaste łyżki wiórków kokosowych (można pominąć)
1/2 szklanki brązowego cukru (można też dać ciemny cukier z melasą – muscovado)
1 łyżeczka cynamonu
1 opakowanie ciasta francuskiego
100 g masła, stopionego
cukier

Przygotowanie: Orzechy, cukier i cynamon zmiksowałam pulsacyjnie. Ciasto rozwałkowałam na grubość ok. 0,5 cm w płatach o wielkości 20×10 cm. Smarowałam płaty roztopionym masłem i wysypywałam mieszanką orzechową. Zwijałam wzdłuż dłuższego boku, zostawiając na końcu trochę ciasta bez nadzienia, by je skleić, przy użyciu masła. Ruloniki smarowałam masłem i kroiłam na ok. 0,5-1 cm krążki. Dobrze jest w miejscu styku ciasta dodatkowo je delikatnie podoklejać widelcem, by się nie rozklejały w czasie pieczenia, ale i tak część z nich mi się delikatnie porozklejała.

Powinnam obtoczyć je w cukrze i tak układać na blasze, wyłożonej pergaminem (odstępy przynajmniej 3-5 cm), ale ja podarowałam już sobie takie wykończenie, gdyż ciasteczka i tak są bardzo słodkie. Jednak w wersji z muscovado, mają one ciekawy posmak goryczki i wtedy obtoczenie w drobnym cukrze daje im dodatkowego kopa. Poza tym obtoczone w cukrze są bardziej rumiane. Ja obtaczałam w cukrze całe długie rulony ciasta i wtedy dopiero kroiłam na małe ciasteczka.

Piekłam w piekarniku rozgrzanym do 190 stopni Celsiusa przez 10 minut, a potem przełożyłam wszystkie ciasteczka na drugą stronę i piekłam do zrumienienia na drugiej stronie (też ok. 10 minut). Po ostudzeniu, te palmierki, które nie wylądowały w brzuszkach, powędrowały do zamkniętego pojemnika.

Przepis zaczerpnęłam z programu mojej słodkościowej inspiracji, Anny Olson. Ona wprawdzie robiła duże palmiery zawijając masę orzechową od razu w całe ciasto rozwałkowane na znacznie większe rozmiary (choć też o grubości 0,5 cm). Ja chciałam uzyskać małe ciasteczka, takie na jeden duży kęs, dlatego zdecydowałam się na zawijanie je w małe płaty.

 

EDIT 6 kwietnia 2016 – tym razem w poprawkowej wersji są głównie zdjęcia, ale i wersja z ciemnym cukrem z melasą (muscovado). Użycie tego cukru daje palmierom zupełnie inny wymiar – stają się zarówno słodkie jak i lekko wytrawne, doskonałe by dodać energetycznego kopa, a jednocześnie nie przesłodzić. Wspaniałe do zabrania w puszce na pikniki, wyjazdowe treningi z psami, czy po prostu do popołudniowej kawki :) Poniżej oryginalne zdjęcie z 2008 r.

Smacznego.