Dziś wspominków ciąg dalszy. Tym razem będzie jednak radośnie i bez łez, gdyż wspaniałe mięsiwo wprost na świąteczny stół zaprezentuję, a przy tym powspominam sobie początki mięsnej deprawacji Oczka.
Spotkanie przed miesiącem od pieczonego udźca jagnięcia się zaczęło. Rozmaryn i anchovies, do tego cytryny, czosnek, gorczyca i już po kilku chwilach miksowania piękne i mocne aromaty roznosiły się po kuchni, gdy nacięte mięso smarowałam tą niezwykłą miksturą. Jeszcze kilka godzin w lodówce, a potem obowiązkowy odpoczynek w pokojowej temperaturze nim mięso w żarze piekielnym wylądowało.
Pamiętacie udziec co to w cydrze i miodzie był skąpany? Otóż czas pieczenia z tego przepisu raczej, niż z przepisu oryginalnego wzięłam, wydłużając go jednak, by zbytnią krwistością nie przerazić gościa. A efekt? Wyborne, kruche mięso, wyraziste samym swoim smakiem, podkreślone nutami rozmarynu, o wybornej zapieczonej, słodko-kwaśnej skórce rozpływało się na naszych językach, ciesząc podniebienia swoim smakiem. Muszę przyznać jednak, że czas pieczenia mógłby być krótszy choćby o kilka minut, by mięso miało więcej w sobie soczystości. Jednakże jak mogłoby być inaczej, gdy się miłe towarzystwo za stołem zebrało i o bożym świecie zapomniało.
Z kieliszkiem dobrego wina z mojego ulubionego ostatnio szczepu Carmén?re i co ważniejsze w towarzystwie podpieczonym ziemniaków i czerwonych cebul, co to rozkosznie się wprost skarmelizowały dzięki sosowi jaki Jamie polecił w swoim domu, zajadaliśmy odkrajane plastry aromatycznej pieczeni. Do tego wyciskane ząbki słodkiego czosnku, tak długo pieczonego, że straciły całą swoją gorycz i ostrość oraz obowiązkowe małe pomidorki, których popękane skórki wciąż kryły w sobie słodkawy miąższ, a my rozpływaliśmy się w zachwytach nad posiłkiem, rozmawiając i śmiejąc się, nad komediami się zastanawiając (ach, gdybyśmy wtedy wiedzieli jakie to „komedie” nam wpadną, pewnie najstraszniejsze horrory byśmy wybrali ;D).
Cały udziec choć mały i niezwykle smaczny, nie miał szans zniknąć w ciągu jednej kolacji Trojga Smakoszy. Pozostało kilka plasterków, które na drugi dzień dokładnie od kości odkrajałam i na chrupkiej, pełnej zimowych warzyw sałatce kładłam, ostatki z pieczonych dzień wcześniej cebulek dokładając. Zajadaliśmy się tym wybornym obiadem w doborowym towarzystwie domowego chleba z ówczesnego wydania Weekendowej Piekarni, a dziś wspominam sobie tamte dni … mile sobie wspominam.
(ja piekłam z połowy porcji, bo miałam udziec o wadze 1,1 kg) Składniki na marynatę:
1 duża gałązka rozmarynu, same listki (ew. 1 łyżeczka suszonego)
skórka z 1 cytryny
10 anchovies, wyjętych z oliwy
3 ząbki czosnku
2 łyżeczki jasnej gorczycy
1/2 łyżeczki ziaren czarnego pieprzu
2 łyżeczki octu balsamicznego (ja dałam redukcję balsamico)
2 łyżeczki oliwy
2,2 kg udziec jagnięcy z kością
1 szklanka pomidorków koktajlowych
4 nieobrane ząbki czosnku
Ja piekłam najpierw w 220 stopniach Celsjusza przez 30 minut, a potem w 180 stopniach przez pozostały czas, przyjmując, że 12 min na 450 g mięsa wystarcza na słabe wypieczenie, a 15 minut na średnie. Dla nas jednak było to jeszcze zbyt krwiste, więc przedłużyłam czas o ok. 30-45 minut, aż soki wypływające z mięsa miały zadowalający kolor. W między czasie obracałam mięso co ok. 30 minut.
W oryginalnym przepisie polecono piec udziec też w 220 stopniach przez pierwsze 30 minut, a potem w 130 stopniach Celsjusza przez ok. 2 1/2 godziny, obracając mięso co ok. 30 minut.
Po upieczeniu odłożyłam udziec by odpoczął przez 5-10 minut, pod przykryciem. Podałam z pieczonymi pomidorkami oraz karmelizowanymi ziemniakami z cebulką. Boskie!
Na drugi dzień nakładałam plasterki mięsa na chleb z sałatką zimową Jamiego. Niebo w gębie!
Źródło: Chocolate and Zucchini Karmelizowane ziemniaki z czerwoną cebulą Składniki:70 dag ziemniaków, małych, obranych i podgotowanych przez 8 minut
4 średnie czerwone cebule, pokrojone na ósemki
kilka ząbków czosnku, nieobranych
50 ml. oliwy + 1 czubata łyżka masła
100 ml. octu balsamicznego
listki z 1 gałązki rozmarynu
sól i pieprz Przygotowanie: Oliwę, miękkie masło, ocet, posiekany rozmaryn, sól i pieprz wymieszałam w rondelku i podgrzałam. Podgotowane ziemniaki i pokrojone cebulki wraz z nieobranymi ząbkami czosnku (ja dałam 1 małą główkę, ale było nam mało) wrzuciłam do dużej miski. Polałam ciepłym, ale nie gorącym sosem, wymieszałam dokładnie i wrzuciłam do naczynia do zapiekania, wraz z całym płynem. Piekłam ok. 1 – 1 1/2 godziny. Podałam wraz z wyciśniętymi ząbkami czosnku. Źródło inspiracji: Jamie Olivier „Jamie w domu” Coleslaw z zimowych warzyw Składniki:
2 marchewki
1 koper włoski
co najmniej 2 warzywa spośród: 3-4 rzodkiewki, 1 burak, 1 rzepa, 1/2 małego selera – ja dałam rzepę i selera
400 g białej i czerwonej kapusty
1/2 czerwonej cebuli
1 szalotka Dressing:
sok wyciśnięty z 1 cytryny
oliwa
1 garść poszatkowanych ziół, takich jak natka, szczypiorek, koper włoski, koperek, mięta, trybula
250 ml. jogurtu naturalnego (u mnie bałkański)
2 łyżki musztardy
sól morska i świeżo zmielony czarny pieprz Przygotowanie: Wszystkie warzywa kroję w mikserze, ale można też ręcznie i na tarce. Najpierw na tarce o drobnych oczkach ścieram marchewki, koper włoski, rzepę i selera. Potem sztkuję kapusty. Cebulę i szalotkę kroję w piórka. W miseczce mieszam składniki dressingu. Warzywa mieszam, tak by w każdej porcji były wszystkie warzywa. Z dressingiem mieszam na ok. 20 minut przed podaniem, by warzywa były dalej chrupkie. Doskonałe z chlebem i plastrem pieczystego. Moja uwaga: Według Jamiego jest to porcja na 6 osób. Moim zdaniem tego jest na przynajmniej 9, a nawet 12 osób, jeśli jest podawane tylko jako niewielki dodatek do obiadu. Wyszły mi tego 2 wielkie (5-litrowe) miski, za to dressingu było na połowę tej porcji. Próbowałam zamrozić część posiekanych już warzyw, ale straciły całkowicie chrupkość, więc nie polecam tej metody. Źródło: Jamie Olivier „Jamie w domu”
Smacznego
.
Wiesz Tili bije od Ciebie taki optymizm, taka aura spokoju i szczęścia. :) Jesteś niesamowita.
I jeszcze raz powtórzę to co już mówiłam kilkakrotnie – widać, że gotowanie to Twoja pasja i odnajdujesz się w tym wspaniale. Życzę Ci Kochana spełnienia Twoich marzeń, wszystkich!
Przytulam ciepło, z całego serca i delektuję się widokiem potraw na Twoim blogu. Szkoda tylko,że nie mogę ich powąchać i spróbować:)
Pozdrawiam cieplutko Ciebie i Męża!
Majana
A ja już w domu ani troszkę kuzu kuzu* nie posiadam, chlip (trza pojechać do Makro ;). Ostatnie sztuki poszły na obiad rodzinny, i też zostały mocniej wypieczone, żeby nikogo nie szokować :)
Tymczasem poślinię się na Twoje zdjęcia.
*kuzu = baranek po turecku. Jest taka piosenka Tarkana "Kuzu kuzu" ("Baranku, baranku" :D).
Kolejna wspaniała uczta, uwielbiam te Twoje kulinarne wspomnienia :) Tutaj szczególnie przypadły mi do gustu te kanapki z surówką i pieczenią, chociaż nie, spojrzałam jeszcze raz na pieczone ziemniaczki i pomidorki i chyba wolę pieczeń w wersji obiadowej, bardzo ciężko się zdecydować!
Serdecznie pozdrawiam Cię przedświątecznie, mam nadzieję, że wszystko Ci się układa tak jak zaplanowałaś, jesteś szczęśliwa i znowu w swoim kuchennym żywiole :)
Tili, Twoja kuchnia to naprawdę kuch nia szczęścia :) Wspaniałe, z sercem przyrządzane potrawy, które cieszą i gromadzą wokół stołu wiele osób – tak miło się czyta Twoje posty :)))
A ja chciałam Ci podziękować za przepisy na korzenną żurawinę i konfiturę anyżkową z cebuli – zrobiłam moim bliskim na prezenty świąteczne, ale nie omieszkałam sama wypróbować – obie są wspaniałe! Jeszcze raz dziękuję :)))
Pozdrawiam ciepło :)
To ja poproszę o kawałek tej pieczeni. Może byś krwisty. A do tego kieliszek wina. Sałatkę zjem potem ;)
Taaaa, te komedie! ;) Dobrze, że chusteczki były nieopodal. Ach! no i nigdy więcej filmów z psami ;))
Podtrzymuję wersję pierwotną – porcja z chlebem była lepsiejsza, aczkolwiek w pierwszej najbardziej urzekły mnie ziemniaczki. Pycha były, właśnie się oblizuję, bo mi zdjęcia przypomniały smak ;)
Buziaki i wypoczywajcie śnieżnie a wesoło :))
Pięknie, ciepło i bardzo optymistycznie.
Bardzo chce się do Ciebie wracać :)
Ja to oczywiście ziemniaczki z dokładką proszę i winko (z dokładką oczywiście)
Pozdrawiam bardzo cieplutko
M.
Wszystkiego dobrego w najbliższych dniach! Dużo spokoju i ciepła
Tili, no wspaniałe to mięso! Cóż tu jeszcze dodać… Zjadłabym, że ach!
A tymczasem ślę serdeczne życzenia świąteczne. : )Niech będą ciepłe i radosne w sercu i przy stole rodzinnym. Wesołych świąt Tili! :)
Tili, nie chce tego slyszec :D udziec i cydr, to czuje ze jest mniam-mniam i bardzo by mi smakowalo, ale przecie ja cydr juz niedlugo bede miec ;-)
Sciskam Cie mocno na Swieta!
Ależ wspaniałe mięsiwo!
Tili, życzę Ci wspaniałych, pięknych świąt, dużo ciepła i radości. Pyszności na stole życzyć nie muszę, bo to pewne że będą (jak na załączonym obrazku :)).
Wesołych Świąt!
Tili Kochana zyczę Tobie i Twojej Rodzinie pieknych, radosnych , pełnych ciepła i miłości Świąt Bozego Narodzenia!
Ściskam ciepło:***
Tili, przyjmij najlepsze życzenia na Swięta :)
:* Aga
Tilio, życzę Ci spokojnych, radosnych świąt Bożego Narodzenia !!!
Radości, szczęścia, spełnienia i zdrowia. Całuję.
Tili zdrowych i pogodnych Świąt! Oby ten czas przyniósł Ci wiele radości!
Droga Tili, niech te Święta przyniosą Ci spokój duszy, niech złe wspomnienia pójdą w niepamięć i niech zostaną zastąpione tymi dzisiejszymi, pięknymi!
Ściskam Świątecznie :*
Spokojnych i pogodnych Swiat Tili! Pelnych ciepla, radosci i milosci.
Pozdrawiam serdecznie!
Tili pieknych, spokojnych i radosnych ŚWIĄT!
WOW! :) Ale uczta!
Tili, cudnej zabawy i Najpiękniejszego Nowego Roku :)
Tili kochana, gdzie jesteś tak długo?
Zyczę Ci wspaniałego sylwestra a w Nowym Roku szczęścia, radości , uśmiechu i zdrówka! :***
Wszystkiego dobrego na ten Nowy Rok Tili – samych dobrych, słodkich i radosnych chwil :)
Tili, spełnienia marzeń w Nowym Roku.
:*
Tili Kochana! Szczesliwego! :***
Tili, wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku! Zdrowka przede wszystkim, no i spelnienia marzen :)
Buziak.
Tiluś witam noworocznie i życzę samych radości w tym dopiero ropoczętym roczku :)
Majanko, dziękuję Kochana za tak miłe słowa :* Ściskam Cię mocno i dziękuję cieplutko za życzenia :***
Ptasiu, o tak, i mnie czeka wyprawa do Makro i chyba będzie trzeba szybciutko o tym pomyśleć, co by znów takiego smakowitego kuzu kuzu zajadać :)
Felluniu, i ja lubię kulinarnie wspominać, a w kwestii trudności zdecydowania wcale się nie dziwię – obie wersje były mmmmm pyszne :)
Moniko, dziękuję i cieszę się niezmiernie, że spodobały Ci się oba przetwory :) Sama żałuję, że nie starczyło mi czasu by w tym roku zrobić tą żurawinę, za to cieszę się, a raczej cieszyłam konfiturą :)
Anoushko, wiedzę, że mięsożerca z Ciebie pełną gębą – już podaję :) I dziękuję za życzenia :*
Oczko, bo z tymi komediami to już tak bywa, że mało śmieszne bywają :D No, ale taką ucztę, a raczej obie to bym powtórzyła :) Buziak i dzięki za życzenia :***
Moniko, a ja będę cieszyć się z każdym Twoim powrotem i już podaję ziemniaczki :)
Małgoś, w takim razie zapraszam i ściskam cieplutko za życzenia :*
Basiu, oj tak, cydr już niedługo, bardzo niedługo, a ja już doczekać się nie mogę :)
Dziękuję Wam wszystkim za życzenia :* Święta i czas po świąteczno-sylwestrowy spędziłam wspaniale i magicznie. Teraz wracam powoli i witam się z Wami w Nowym Roku :*