Najwspanialsze smaki, delikatne i rozpływające się na języku, pieszczące chłodem ciepłe podniebienie. Słodycz białej czekolady, słodycz kokosa, zrównoważone mlekiem, a wszystko w bieli, niewinnej, kuszącej, pięknej.
Nie ma nic lepszego ponad ten deser. Mój zachwyt nad nim nie ma końca, ani też początku. Uwielbiam zarówno białą czekoladę jak i kokos, a połączenie tego na naturalnej płaszczyźnie mleka, daje rozkosz nie do opisania.
Kokosowa panna cotta z białą czekoladą
Składniki:
100 g białej czekolady
400 g mleczka kokosowego
500 g mleka
opcjonalnie: cukier do smaku
żelatyna lub agar-agar (ilość zgodna z opakowaniem, minus trochę*)
wiórki kokosowe i wiórki z czekolady do dekoracji
Przygotowanie: Mleko i mleko kokosowe zagrzałam w garnku i wrzuciłam połamaną na cząstki czekoladę. Gotowałam stale mieszając, aż czekolada się całkowicie rozpuściła. Sprawdziłam słodycz do smaku (wg. mnie nie potrzeba już dosładzać). Odlałam chochelkę ciepłego płynu do miseczki, wrzuciłam odmierzona ilość żelatyny/agar-agar i rozmieszałam do rozpuszczenia. Wlałam żelatynę do reszty płynu (nie gotowałam już) i mieszałam rózgą, aż całkowicie rozpuściłam żelatynę. Przecedziłam przez sitko do miseczki i z niej przelewałam do kokilek. (można też użyć dowolnych foremek silikonowych lub szklanych czy ceramicznych, a nawet metalowych). Przestudziłam, wstawiłam do lodówki na ok. 3-4 godziny. Podałam przybrane wiórkami kokosowymi i wiórkami czekoladowymi. Aby wyjąć panna cottę należy zanurzyć foremkę na kilka sekund (ok. 20-30 sekund) w gorącej wodzie, przykryć talerzykiem na którym ma być podane i przewrócić do góry nogami. Powinno wyjść bez problemu, ale czasem może być konieczność wspomożenia się nożem.
* Zawsze biorę trochę mniej żelatyny/agar-agar, niż podane jest na opakowaniu, gdyż lubię galaretowatą konsystencję panna cotty.
Smacznego.
Tili jestem pod wrażeniem! Pięknie wygląda, az mi pachnie i chcę ją zjesć. Mniam, musi być boska!:))
Miłego dnia :***
Fajny pomysl z tym mleczkiem kokosowym, ktore uwielbiam! :)))))) Ale zastapie biala czekolade gorzka tse tse tse :D
Majanko, oj była boska, była i już niestety jej nie ma … więc pora skoczyć do sklepu po kolejną tabliczkę czekolady :)
Polko, hmmm, taki murzynek też musi być dobry :) W takim razie zrobię i taką :)
rozkosznie wygląda..
:-)
Jako wielbicielka czekolady wszelkiej masci i kokosa jestem w stanie zrozumiec i podzielic Twoj zachwyt nad tym deserm.
Wyglada bardzo apetycznie.
Pozdrawiam
Boska! Tili, nie mogę się po prostu napatrzeć :)! Będę się zachwycać póki jej kiedyś nie zrobię. Jak kupię mleczko kokosowe light, od razu przyrządzę sobie taką panna cottę :). Pyszna!
I, idąc tym tropem, od razu zajrzałam we wcześniejsze wpisy, cofnęłam się do panna cotty piernikowej i ta też mnie urzekła. Mniam :)!
Witaj Tili :)
Ty znowu same dobroci wymyślasz…. ja tez uwielbiam biała czekoladę i kokos więc i ten deser by mi spasował :)
Pozdrawiam
Kasia
Podoba mi sie ten fragment przepisu „żelatyna…(minus trochę)” :))
A ze pyszne, to nie wątpię!
Tili…a miałam zacząć jakąś drakońską diete :( może masz pomysł jak pogodzić to z panakotta kokosową?
Tili, cudownie wygląda na tych czarnych talerzykach. Takiej kokosowej jeszcze nie jadłam. Czas to nadrobić… i to szybko!!!
kobieto chcesz zebym się udusiła we własnej ślinie!???? za jakie grzechy?
no dobra sama się prosiłam ;)
Ty wiesz, ze ta woja panna cotta śni mi się po nocach? ale boję się zrobić po ostatnich porażakach
No faktycznie, co za rozkosz! :)
O rany,zjadłabym z miłą chęcią :)
O rany ,ja tak Aga9999 tez bym zjadła
Piękne
a mnie się marzy wiosenny pejzażyk :-)
i dojrzałam go u Ciebie, pięknie tu… kokosowo i kwiatowo :)
śliczny deser i taki… wyjątkowy :o) bo panna cotta wyjątkowa jest ponad wszystko :)
A ja nawet nie potrafię sobie wyobrazić tego smaku. Chyba muszę zrobić ;)
Opis i zdjęcia kuszą nieziemsko, muszę poczuć tą rozkosz, muszę spróbować, muszę !!!
Wygląda bardzo pysznie !
Muszę kupić mleczko kokosowe i spróbować zrobić ten smakołyk :)
;-))) Śliczna :-)
Ale kusisz! Tylu zachwytów jeszcze u Ciebie nie słyszałam, co chyba znaczy, że to deser nad deserami :) Z tym, że dla mnie w wersji bez kokosa proszę ;)
Och! wierzę w tę rozpustę! ;))
Asieja, i smakuje :)
Karolko, witaj w takim razie w gronie czekoladolubnych :)
Olalala, cieszę się ogromnie, że Ci moje panna cotty sie spodobały :) Czekam na Twoje wykonanie :)))
Kachna, w takim razie z chęcią bym Ci jedną porcyjkę podesłała, ale już zniknęło :)
Aniu, i ja lubię takie przepisy w stylu „pi razy oko”, ale lubię je tylko czytać ;p hihihi
Kass, nie ma co zaczynać drakońśkich diet, bo efekt jojo gwarantowany, lepiej zjeść zamiast całej porcji panna cotty połowę i delektować się nią :)))
Kasiu, zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości :)))
Aga, sama chciałaś ;p zamówienie złożone, zamówienie wykonane :) A strachy odłóż na bok i rób jeszcze raz :) W końcu ćwiczenie czyni mistrza :)))
Bea, fakt niezaprzeczalny :)
Aga z Zapiecka, hihi ja też :)
Margot, w cale Ci się nie dziwię, ale kłaniam się w imieniu panna cotty :)))
Agatko, wyjątkowa, to prawda, prawie jak przebiśnieg wygląda, ja z bieli wynurza się z takimi słodkościami :)))
An-na, popieram decyzję :)))
Ninko, nie dziwię się przymusowi, bo i ja go czuję jak patrzę na te zdjęcia :)
Abbra, dziękuję ślicznie :)
Krokodyl, dzięki :)))
Casiu, bo to aż trudno się nią nie zachwycać :)
Oczko, no ba! To kiedy jedziesz po agar-agar do Organica? :)
Przepiękne zdjęcia i szalenie kusząco się ta panna cotta zapowiada. Ja kocham kokos, kocham białą czekoladę i kocham pannę cottę. Nie mogę więc przejść koło takiego przepisu obojętnie. :) Też zawsze wolę mniej żelatyny, tak na granicy utrzymania kształtu. ;)
Agnieszko, o to właśnie chodzi dla mnie w panna cotta, by miała kształt, ale groziła że to może wcale nie to :) Taka lekka wtedy i mięciutka :) Cieszę się, że podobne mamy zapatrywania na ten deserek :)
Po drodze mi do niego najbardziej, kiedy Princess do nas przyjeżdża ;))
Albo w Galerii Mokotów, gdy do Asian Foods się wybierzesz, by azjatyckie zupki szykować :)
przyszłam sobie popatrzeć i pomarzyć, bo nadal sie boję ;) muszę uporządkować pewne sprawy w moim życiu, nabrać więcej odwagi do niego i wtedy może spróbuje, na razie nie zniosłabym kolejnej porażki, wiem że to żadna porażka jak panna cotta ni wyjdzie, ale w tym momencie mogłaby u mnie przechylić szlakę na tą niewłaściwą stronę…
O ludzie ! ale to musi być nieziemsko pyszne!!!:O
Tili „rozkosz nie dopisania”, ale też nie do wyobrażenia, muszę to spróbować na własnych kubkach smakowych. :)
Pozdrawiam!
Aga, miłego patrzenia :)
Olciaky, oj było :)))
Notme, czekam w takim razie na piękną relację u Ciebie i na samą myśl o niej ślinianki mocniej pracują :)