Owsiany przerywnik dnia.

Kocham wiosnę! Ciepłe promienie słońca, obłoczki wędrujące po niebieskim niebie, roślinność budząca się do życia i ptaki ćwierkające za oknem. Taką wiosnę kocham!
 
Niestety ostatnio wiosna nas nie rozpieszcza. Nawet jeśli przez chwilę jest ciepło, to już za chwileczkę pada deszcz lub zrywa się nieprzyjemny i zimny wiatr. Ba! W niektórych rejonach Polski pada śnieg. To pogoda może i dobra dla psów do treningów, ale dla mojej ciepłolubnej natury zupełnie nieodpowiednia.
 
 
Rozgrzewam się więc w poniedziałkowy poranek piekąc owsiankę i batoniki owsiane.
 
Owsianki uwielbiam pasjami. Są takie momenty, że jadam je codziennie, za każdym razem zmieniając w nich smaki, dodatki, robiąc je bardziej lub mniej płynne. Czasem też zapiekam owsiankę. I gdy pierwszy raz ją upiekłam, to było olśnienie. Konsystencja przypomina trochę pudding chlebowy, ale smak jest o niebo bogatszy. Rozgrzewa przyjemnie, a gdy zrobić jej ciut więcej, w czasie dnia można podjadać łyżką. Nie ważne czy przestygnie czy ją podgrzejemy w piecu, smakuje wybornie i dodaje słodkiego akcentu pochmurnemu dniu.
 
 
Moje owsianki mają zawsze sporo kurkumy. Lubię ją za aromat, ten specyficzny smak, nie gorzki, ale raczej lekko ziemisty (zresztą kurkuma wraz z czasem podgrzewania staje się coraz delikatniejsza w smaku). Do tego to złote zdrowie, które jesli wierzyć różnym źródłom medycyny naturalnej dobre jest na … chyba wszystko. Dla mnie stanowczo jest dobre jako element mojej kuchennej koloroterapii – gdy stoi przede mną złota owsianka, pachnąca kardamonem i cynamonem, delikatnie piekącą imbirem, a spomiędzy płatków wychylają się orzechy i rodzynki to nie może nie pojawić się uśmiech na mojej twarzy.
 
20160425_owsian002
 
Ta pieczona wersja owsianki ma tą ogromną zaletę, że owoce zapieczone pod nią, szczególnie takie jak banany, dojrzałe jabłka czy gruszki, zamieniają się w mus. Wbijając pierwszą łyżkę spotyka nas tak przyjemna niespodzianka, że błogość odsuwa na dalszy plan marsową minę, spowodowaną pochmurną wiosną. Owoce bardziej soczyste, jak truskawki, maliny, jagody, zapieczone pod spodem owsianki tworzą ciepły kisiel i dodają lekkości ciężkiej z natury owsiance. Lubię takie smakowite niespodzianki na talerzu :)
 
Owsianka ma jednak to do siebie, że ciężko zabrać ją ze sobą na wyjazdy, pikniki czy treningi. Można oczywiście zabrać ją w słoiku, ale w czasie wyjazdu wygoda jedzenia do podstawa. Dlatego tym bardziej chętnie przyłączyłam się do akcji "Wypiekanie na śniadanie". Podpatruję tę akcję chyba od samego początku, ale zawsze jakoś czasu nie starczało na upieczenie czegokolwiek w terminie.
 
20160425_baton003
 
Tym razem jednak nie mogłam się oprzeć, by nie upiec owsianych batoników, które wystarczy pokroić i zapakować do torby podróżnej. U mnie mocno pachną cynamonem. Po prostu taki dziś miałam nastrój, ale przypraw można użyć dowolnych. Ciekawym dodatkiem jest chrupki amarantus o swoistym smaku, ale prawdziwy twist polega na użyciu ciemnego cukru muscovado. Ma on słodko-gorzki smak, pięknie zabarwia ciasteczka i do tego ten karmelowy aromat, pozwala naprawdę delektować się tymi łakociami.
 
20160425_baton002
 
Batony można oblać czekoladą, posypać sezamem czy czym się chce, ale ja pominęłam ten element. Przede wszystkim z braku czasu, ale również dlatego, że jeśli miałabym je polewać czekoladą, to musiałabym ją temperować, by nie brudziła palców w czasie jedzenia. Można jednak użyć tzw. nieobrudzącej polewy kakaowej. Robi się ją szybko i daje bardzo ładny efekt. Mi jednak tym razem w pełni wystarczyły batoniki w wersji podstawowej. Na eksperymenty z nimi na pewno jeszcze przyjdzie czas, bo takie złociste batoniki pełne energii dobrze jest mieć pod ręką na słodki przerywnik dnia :)
 
W akcji "Wypiekanie na śniadanie" piekły następujące osoby:
Małgosia ze Smaków Alzjacji
oraz ja ;)
 
 
Pieczona owsianka
 
Składniki (2 duże, 3 małe porcje):
1 szklanka mieszanych płatków owsianych i orkiszowych
1/2 łyżeczki suszonego imbiru
1/2 łyżeczki kurkumy
1 łyżeczka kardamonu
1 łyżeczka cynamonu
garść rodzynek
garść orzechów włoskich
 
1 szklanka mleka owsianego
2 łyżki oleju kokosowego, roztopionego
1 łyżka miodu (ilość miodu zależy od słodyczy owoców, ja użyłam banana, więc płaska, nawet niepełna łyżka miodu to było słodyczy aż nadto)
1 "jajko chia" (czyli 1 łyżka nasion chia, zmiksowana w młynku do kawy, zalana 3 łyżkami wody i odstawiona na 10 minut do napęcznienia). Można użyć zwyczajnego, roztrzepanego jajka
 
olej kokosowy do posmarowania foremki
1 duży banan, pokrojony na plastry
 
Przygotowanie: Piekarnik nagrzać do 190 stopni Celsjusza. Przygotować "jajko chia". W misce połączyć suche składniki. W drugiej misce połączyć mokre. Dodać do nich napęczniałe chia i dokładnie wymieszać. Foremkę (u mnie owalna ceramiczna foremka o długości 20 cm (mierzona od spodu) posmarować olejem kokosowym i wyłożyć plastrami bananów. Do suchych składników dodać mokre i dokładnie rozmieszać. Masę wyłożyć na banany i zapiekać ok 40 minut. Wyjąć i pozwolić przestygnąć przez ok 10 minut. Zajadać. Można dodać jogurtu, sosu owocowego, lub po prostu zajdać samo.
 
Zamiast rodzynek i orzechów włoskich można użyć innych bakalii, ich ilość dostosowując do własnych gustów. Przyprawy można zmieniać dowolnie. Owoce na spód też można zmienić wedle upodobania. Owoce mogą być nie tylko zapieczone na spodzie, ale można je też wyłożyć na część masy owsianej, a resztę masy na nie, by zapiekły się w środku. Można do mokrych składników nie dodawać żadnego tłuszczu, choć do wysmarowania foremki jest go potrzebne choć trochę. Jedyne co jest w miarę istotne do zachowania to proporcja 1 szklanka płatów + 1 szklanka mleka/płynu (to może być też woda czy dowolne mleko roślinne) + 1 jajko/"jajko chia".
 
Owsiany batonik
 
Składniki:
50 g masła (u mnie olej kokosowy)
1/2 szklanki mleka
1/2 szklanki brązowego cukru (u mnie 65 g cukru muscovado)
2 szklanki płatków owsianych (u mnie 1 1/2 szklanki płatków owsianych i 1/2 szklanki orkiszowych)
4 łyżki drobniutko posiekanych lub zmielonych orzechów włoskich – użyłam mielonych orzechów włoskich (u mnie migdały w płatkach oraz krojone w słupki)
3 łyżki masła orzechowego
1 łyżeczka cynamonu mielonego (u mnie 2 czubate)
1 szklanka ekspandowanego amarantusa
2/3 szklanki łuskanego słonecznika
2 jajka (myślę, że można tutaj użyć tzw. "jajek chia", czyli 1 jajko = 1 łyżka zmielonego chia plus 3 łyżki wody i 10 minut na napęcznienie)
 
dodatkowo:
polewa czekoladowa (przepis poniżej na tzw. niebrudzącą polewę kakaową)
ziarna sezamu 
 
Przygotowanie: Mleko wraz z masłem i cukrem zagotować na niewielkim ogniu, dodać masło orzechowe i cynamon – wymieszać. Na suchej patelni uprażyć słonecznik, lekko przestudzić. Do miski wsypać: płatki owsiane (i orkiszowe), amarantus, orzechy, uprażony słonecznik i cynamon. Całość połączyć z przestudzonymi płynnymi składnikami. Jajka roztrzepać, dodać do masy i wymieszać dokładnie.
Na dużej blasze (foremka 20 cmx 20 cm) rozłożyć papier do pieczenia, przełożyć na niego masę i dłońmi uformować równą, około 2 cm warstwę (u mnie 1,5 cm). Do rąk masa się przykleja i jest dość trudno to zrobić (ale łyżką można bez problemu rozprowadzić masę i wyrównać). Polecam ubrać rękawiczkę jednorazową lub wsunąć dłoń w czysty woreczek. (Można też od razu, przed upieczeniem, formować wałeczki, kuleczki, kwadraciki – jakie formy nam odpowiadają.)
Wstawić do piekarnika nagrzanego do temperatury 170-180 stopni (u mnie 180 stopni Celsjusza) i zapiekać przez około pół godziny (u mnie 35 minut). Po upieczeniu i przestudzeniu (całkowitym ostudzeniu) pokroić w dowolne kształty. Batoniki można oblać czekoladą i obsypać uprażonymi ziarnami sezamu.
 
Źródło: Wypiekanie na śniadanie, a tam przepis zaczerpnięty DayliCooking (Codzienna kuchnia niecodzienna). Moje zmiany wyróznione albo przekreśleniem tego co było w oryginale albo wypisane w nawiasie kursywą.
 
Niebrudząca polewa kakaowa
 
Składniki:
50 g masła
2 łyżki śmietany
2 łyżki cukru pudru
3 łyżki kakao
1 łyżeczka żelatyny + 1 łyżka wody
 
Przygotowanie: W garnuszku rozpuścić masło, śmietanę, cukier i kakao. Po uzyskaniu jednolitej masy, dodać żelatynę rozpuszczoną w łyżce ciepłej wody, aby szybciej zastygła i była mniej brudząca palce. Oblewać batoniki czy ciasto od razu. Poczekać, aż zastygnie i zajdać.
 
Smacznego.

Na słodko i na szybko.

Od kiedy życie dzięki moim kochanym psom przyspieszyło mi tempa, szczególnie mocno doceniam przepisy na szybkie lub nieskomplikowane, niewymagające dużego zaangażowania dania. Nie tylko jednak chodzi o te wytrawne, choćby długo pieczone mięsiwa i potrawki, ale również o słodkie małe co nieco.
 
chia001
 
A ponieważ lubię od czasu do czasu zjeść coś słodkiego, co nie poraża słodyczą, co nie tylko jest smakowite, ale ma zdrowe właściwości, a do tego potrafi nasycić już niewielką porcją, sięgnęłam po nasiona chia. Modne i popularne okrutnie, ale i bardzo ciekawe. Piszę ten post nie tylko ze względu na przepis na absolutny must-have każdego kulinarnego bloga, czyli pudding chia. Ale przede wszystkim, by zapisać sobie patent na zastępstwo jajek. Otóż 1 łyżka nasion chia, zmiksowanych w młynku do kawy, a następnie wymieszana z 3 łyżkami wody zastępuje 1 jajko. Patent ciekawy i przydatny szczególnie dla wegan i wegetarian, ale i dla każdego, komu nagle zabraknie jajek w domu. Wystarczy 10 minut i mamy napęczniałe nasiona chia zamiast jajka. Oczywiście takie "jajko chia" nie zastąpi jajka w biszkopcie, czy wszędzie tam, gdzie potrzeba osobno ubić białka na pianę. Z takich "jajek chia" nie zrobimy też bezy, ale już wszystkie ciasta, gdzie jajka pełnią rolę wiążącą, jak ucierane czy muffinkowe oraz ciasteczka kruche lub owsiane doskonale poradzą sobie z taką podmianką.
 
chia002
 
Na razie wypróbowałam takie "jajko chia" na ulubionym chlebku bananowym (przepis oryginalny tutaj), oraz na eksperymencie z sernikiem bez seram, czyli popularnie zwanym jagielniku. Niestety jak na razie jagielnik nie podbił mojego podniebienia, więc poczeka jeszcze na pojawienie się na blogu, aż poskromię jego niezbyt ciekawy smak i konsystencję. A póki co objadamy się puddingami chia, które dają ogromne pole do popisu zarówno smakiem jak i strukturami. Kokosowe, migdałowe, owsiane to tylko niektóre smaki pochodzące od rodzaju mleka, jakie można użyć. Myślę, że można też użyć soku woocowego, ale nie próbowałam jeszcze takiej kombinacji. Do tego najróżniejsze przyprawy, jak wanilia, kardamon, cynamon, by podkręcić smak i aromat. Jednak niezbędną kropką nad i jest sos, który nie tylko dodaje puddingowi nowy wymiar smaku, ale przede wszystkim przełamuje jego delikatną konsystencję. Mogą to być po prostu owoce podgrzane z miodem lub cukrem, by puściły sok. Mogą to być suszone morele ugotowane w soku pomarańczowym albo suszona śliwka namoczona i podgrzana w kawie z brandy (doskonale pasuje z kawową lub kakaową wersją puddingu). Mogą to być też po prostu same owoce, pokrojone, dosłodzone lub nie, choć doskonałe byłyby takie przez kilka godzin macerowane w ziołach i własnym soku. Wybornie sprawdziły się też orzechy w karmelu na sosie czekoladowym. Możliwości jest wiele i tylko wyobraźnia i zapasy w spiżarce mogą je ograniczyć.
 
Zapraszam więc na pudding chia o nieograniczonych możliwościach :)
 
 
Pudding chia
 
Na pudding bierzemy wielokrotność proporcji chia i płynu, czyli 2 łyżki nasion chia na 1 szklankę płynu.
Jeśli tym płynem jest śmietanka kokosowa, która sama z siebie jest bardzo zwarta, warto dodać między 100-200 ml innego płynu. Ja zwykle robię pudding w dużej misce z 1 litra płynu i 8 łyżek nasion chia.
Słodzę do smaku, najwięcej jednak to 2 płaskie łyżki cukru, jeśli planuję zrobić kwaśny sos owocowy. Można posłodzić miodem lub syropami.
Używane do tej pory płyny: mleko kokosowe, śmietanka kokosowa, mleko migdałowe, mleko owsiane, mleko krowie, mleko sojowe.
Dodatki smakowe do samego płynu i chia: kakao, kawa instant, wanilia, kardamon, cynamon, garam masala i wiele wiele innych. Te dodatki muszą oczywiście pasować do sosu jaki dajemu na wierzch puddingu.
 
Sosy i dodatki na wierzch puddingu: sos owocowy (kwaśniejszy lub słodszy); świeże owoce, pokrojone i doprawione świeżą mięta lub rozmarynem lub tymiankiem; suszone morele podgrzane do miękkości w soku pomarańczowym doprawionym szczyptą cynamonu i imbiru; śliwki suszone macerowane i podgrzane w kawie z brandy; roztopiona czekolada z dodatkiem śmietany (lub śmietanki kokosowej) a na to orzechy w karmelu, i wiele wiele innych.
 
Sposób przygotowania: Płyn lub płyny najpierw trzepaczką roztrzepujemy, aby były jednolite (to szczególnie ważne w przypadku używania śmietanki czy mleczka kokosowego). Wsypujemy nasiona chia i cukier/miód oraz dodatki smakowe. Mieszamy. Odstawiamy do lodówki na minimum 6 godzin, a najlepiej na noc. Jeśli w tym czasie będziemy mieszać pudding raz na godzinę, przyspieszymy jego "ścięcie".
 
Sos na wierzch puddingu możemy przygotować wcześniej lub tuż przed podaniem, zależy co chcemy podać. Jednak jest jedna ważna rzecz – doskonale się sprawdza zimny pudding, taki prosto z lodówki z ciepłym sosem na wierzchu. Więc, jeśli nawet przygotujemy sos wcześniej, warto podgrzać go, by był bardzo ciepły, ale nie gorący. Jedząc taki ciepło-zimny deser, czasem też słodko-kwaśny mamy wspaniały wachlarz doznań :)
 
Smacznego.