Pomarańczowo.


Wczoraj niezdecydowany dorsz wylądował w zapiekance w doborowym towarzystwie, a dziś łosoś królował w objęciach cytrusowego sosu śmietanowego w akompaniamencie pomarańczowego ryżu, do zrobienia którego zachęciła mnie pewna Eksperymentatorka oraz sałatki pomarańczowej. Jednym słowem było pomarańczowo.


Łosoś w cytrynowo-śmietanowym sosie
(4 porcje)

Składniki:
4 dzwonka łososia
4 łyżki sosu sojowego
1 łyżka oliwy
1 ząbek czosnku, sprasowany
sok z 1 cytryny
skórka z 1 cytryny, drobno posiekana
2 łyżeczki kaparów, odsączonych i ew. opłukanych
pieprz cytrynowy
1/2 szklanki śmietany

Przygotowanie: Łososia zamarynowałam w sosie sojowym przez 30 minut. Ułożyłam go na plasterkach cytryny i gałązkach koperku w nasmarowanym oliwą naczyniu do zapiekania. Włożyłam do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni Celsiusa na 20 minut. W rondelku na oliwie podsmażyłam przez 1 minutę sprasowany czosnek, potem dorzuciłam skórkę i sok z cytryny, kapary oraz pieprz cytrynowy i na malutkim ogniu poddusiłam przez 2-3 minuty. Dodałam śmietanę i gotowałam przez ok. 5 minut. Polałam tym sosem łososia i oprószyłam jeszcze pieprzem cytrynowym.

Ważne: Tego sosu wystarczy na 4-5 porcji ryby, ale pasuje też do mięsa, np. kurczaka. Choć zwykle robię tylko dwie porcje ryby, sosu robię z całości składników i w ten sposób mam sos na lunch do makaronu na drugi dzień.

Ryż pomarańczowy
(2 porcje)

Składniki:
1/2 szklanki ryżu długoziarnistego
1 szklanka wody
1/2 szklanka soku pomarańczowego
szczypta soli
uprażone płatki migdałowe

Przygotowanie: W garnku zagotowałam wodę z sokiem pomarańczowym. Wrzuciłam ryż i szczyptę soli. Poczekałam, aż znów zawrzało i zmniejszyłam ogień. Częściowo przykryłam i zostawiłam do gotowania i wchłonięcia płynu na ok. 15 minut. Przed podaniem posypałam płatkami migdałowymi.

Sałatka z pomarańczy i rukoli
(2 porcje)

Składniki:
rukola
filety z 1 pomarańczy
sok jaki wypłynie z filetowania pomarańczy
1 łyżka kaparów
1-2 łyżki oliwy
sól, pieprz cytrynowy
natka kopru włoskiego, ew. koperku, bardzo drobno posiekany
uprażone płatki migdałowe

Przygotowanie: Wyfiletowałam pomarańczę nad miską, tak by zebrać z niej sok. Pomarańczę odłożyłam, a do soku dodałam oliwę, sól, pieprz, kapary oraz natkę kopru włoskiego/koperku. Dokładnie wymieszałam i odstawiłam na kilka chwil do przegryzienia się smaków. Przed podaniem połączyłam z rukolą i pomarańczą, posypałam natką koperku i migdałowymi płatkami.

Smacznego.

Zapiekanka alla Bouillabaisse.


Ostatnio pewna Zupoholiczka, zaraziła mnie smakiem na zupkę z dorsza. Ta mądrala uważyła jeszcze drugą zupkę z rybki, żeby mi jeszcze utrudnić zadanie i wybór. Ale ja nie poddałam się i postanowiłam być od niej cwańsza. Ha! myślę sobie, kupię i cukinię do jednej i bataty do drugiej i zrobię obie zupki w niedługim czasie. Do zupki dzisiejszej miał być jeszcze pieczony łosoś w śmietanowo-cytrynowym sosie, bo mnie pewna Eksperymentatorka zachęciła do cytrusowego ryżu.

Ale jak to zwykle bywa, w kuchni nic pewne nie jest. I tak z dwóch zupek powstała jedna pyszna zapiekanka, pachnąca Prowansją, chrupiąca batatami i miękko przełykana z cukinią. A wszystko to z tym dorszem, co to nie mógł się zdecydować czy wylądować z batatem czy z cukinią w bulionie i wylądował z oboma warzywkami w winie i pomidorach, zapraszając jeszcze do wspólnej zabawy fenkuł i bakłażan. A łosoś? Poczeka na lepszy czas, bliski wprawdzie, bo już jutro trafi pewnie do piekarnika.

Danie jest po trochu zupą, po trochu zapiekanką, dlatego nazwałam je alla Bouillabaisse, jak słynna prowansalska zupa rybna. Całkiem nazębne kawałki warzyw i miękki, aromatycznie doprawiony dorsz ułożone jedne na drugich, skąpane są w obfitych sokach, powstałych z aromatyzowanego wina i z płynów, które wypłynęły ze składników. Najlepszym sposobem na jedzenie tej zapiekanki, to podzielenie jej na dwa dania. Jedno jako zapiekanka z warzyw i ryby, trochę jedynie skropione powstałym bulionem, a drugie to powstały płyn, zlany do garnuszka, zagotowany ze śmietanką lub bez i wypity jako ciepły kubek na lunch, przegryzany świeżą bułeczką.


Zapiekanka alla Bouillabaisse

Składniki:
60 dag filetu z dorsza, bez skóry
sok z 1 cytryny
2 łyżki oliwy
1 duży batat
1 średnia cukinia
1/2 dużej główki fenkułu (kopru włoskiego), z wykrojonym głąbem, nać kopru do dekoracji
1 bakłażan
1 duża puszka pomidorów
bazylia
czosnek
1/2 szklanki półwytrawnego wina
tymianek
skórki cytrynowe
szafran (opcjonalnie)
zioła prowansalskie
cząber
sól, pieprz cytrynowy

Przygotowanie: Batat, koper włoski (wyciąć głąb), cukinię i bakłażan pokroiłam na cienkie plastry. Dorsza pokroiłam na kilkucentymetrowe kawałki (wcześniej usunęłam z niego ości) i zalałam sokiem z cytryny. Odstawiłam go na pół godziny. Bakłażan posoliłam i przykryłam na pół godziny by stracił goryczkę. Po tym czasie odsączyłam go, wypłukałam i w rondelku udusiłam z puszką pomidorów, bazylią i czosnkiem oraz solą i pieprzem. W naczyniu do zapiekanek wylałam oliwę i dokładnie rozsmarowałam po dnie. Ułożyłam warstwami po kolei: bataty, fenkuł, cukinię. Dorsza, odsączonego z cytryny, posypałam solą, pieprzem cytrynowym, ziołami prowansalskimi i cząbrem. Ułożyłam kawałki na wyłożonych wcześniej warzywach i przykryłam podduszonym bakłażanem w pomidorowym sosie. W garnuszku podgrzałam wino z tymiankiem i skórkami z cytryny. Gdy wino przejęło aromaty, przecedziłam i do podgrzanego wina dodałam szczyptę szafranu i tą mieszaniną zalałam zapiekankę. Sprawdziłam czy na dnie jest choćby cienka warstewka płynu (ewentualnie można dodać odrobinę wody/bulionu) i wsadziłam do piekarnika rozgrzanego do 220 stopni Celsiusa na 20 minut. Podawałam posypane drobno posiekaną nacią fenkułu z kieliszkiem wina i ewentualnie skropione sokiem z cytryny.

Smacznego.

Zapamiętać te chwile.


Wczorajszy dzień dla mojej kuchni pełen był egzotyki. Zaczęło się od owsianego chleba z nutą orientu. Tym razem jednak nie przenosiłam się wraz z zapachami w mojej kuchni do dalekich krajów, a znacznie bliżej, na warszawską Pragę, gdzie już za kilka godzin mieliśmy z mężem spotkać się z moim bratem i jego rodziną. Na tą chwilę chciałam zrobić coś szczególnego, aromatycznego i słodkiego, coś co będziemy mogli pałaszować siedząc razem w pobliżu kominka. Chciałam czegoś, co da nam chwilkę wytchnienia od różnych szarych nastrojów odchodzącej jesieni, czegoś co wprowadzi nam promyk słońca, nawet gdy za oknem deszcz i mrok.

Odpowiedzi na moje pragnienia szukałam już od kilku dni. Zaczęłam od wsłuchania się w siebie. Szaroburą aurę za oknem przepędza najlepiej ciepło i bliskość, a to dostać najłatwiej, oczywiście w kulinarnym znaczeniu, gdy na talerzyku leży lepiący od syropu kawałek ciasta. Jakie jednak to musi być ciasto, by spełnić moje wymagania? Siedziałam zamyślona i bez specjalnego zainteresowania przeglądałam kolejne książki kucharskie, gdy nagle, na białej, lekko świecącej stronie wyłoniło się cudo …


… w pierwszej chwili pokazały się delikatne migdałowe płatki, skąpane w słonecznym, pomarańczowym syropie. Ale to był jedynie czubek góry – ciasta w którym spotkały się kokos i migdały doprawione korzennym aromatem cynamonu, a wszystkie te dobroci otulone przez cytrusową nutę pomarańczy intensywnie przebijającą się w tym pełnym lata północnoafrykańskim cieście kokosowo-pomarańczowym.


Od teraz ten smakołyk będzie znacznikiem w mojej pamięci. Teraz jego aromat, lepka konsystencja i wyrazisty smak będą przypominać mi o wieczorze pełnym śmiechu i radości, gdy przegnaliśmy wszystkie smutki, i te szare jesienne nastroje i te dawne, zapadłe w nas urazy. Choć dla wielu to banalne, dla mnie tym właśnie jest gotowanie. Staje się tłem, czasem bazą, nośnikiem nieuchwytnej pamięci, ulotnych wspomnień. Zdjęciem chwili. Zdjęciem, którego żadna strata nie obejmie.

I tak powstało to ciasto, doskonałe na chwilkę z rodziną, doskonałe na Cytrusową Chwilkę w Korzennym Weekendzie.


Północnoafrykańskie ciasto kokosowo-pomarańczowe

Składniki:
125 g wiórków kokosowych
200 ml soku ze świeżych pomarańczy
250 g masła
50 g cukru pudru
tarta skórka z 1 pomarańczy
4 jaja
225 g mąki, przesianej
1/4 łyżeczki proszku d pieczenia
2 łyżeczki cynamonu
125 g mielonych migdałów
25 płatków migdałowych

syrop:
225 g cukru pudru
200 ml soku ze świeżych pomarańczy

Przygotowanie: Piekarnik nagrzałam do 160 stopni Celsiusa. Wysmarowałam masłem tortownicę o średnicy 23 cm i wyłożyłam jej dno pergaminem. Wiórki kokosowe namoczyłam w soku z pomarańczy przez 20 minut,. W tym czasie przesiałam mąkę, z proszkiem do pieczenia oraz cynamonem. Masło utarłam z cukrem i startą skórką pomarańczową na pulchną masę. Potem po kolei dodawałam jajka. Mieszając połączyłam z mąką, potem z namoczonymi wiórkami oraz zmielonymi migdałami. Masę wlałam do tortownicy, posypałam po wierzchu płatkami migdałowymi i piekłam aż zrumieniło się na złoto przez 45-50 minut. 10 minut przed końcem pieczenia przygotowałam syrop. W rondelku zmieszałam sok z pomarańczy z cukrem i mieszając podgrzałam na małym ogniu, aż cukier całkowicie się rozpuścił. Zwiększyłam ogień i gotowałam przez 5 minut, aż syrop zgęstniał. Na upieczone ciasto, będące jeszcze w tortownicy wylałam większość syropu i odstawiłam do wystygnięcia. Po ostudzeniu wyjęłam z formy i podałam z resztą syropu.

Źródło: Clarissa Hyman „Kuchnia Żydowska. Przepisy i opowieści z całego świata”, wyd. Rosner & Wspólnicy, Warszawa 2004
Smacznego.

Weekendowa Piekarnia z nutą orientu.

Tym razem mamy nie tylko Weekendową Piekarnię, ale i Korzenny Weekend, a z tego połączenia powstała nam Korzenna Weekendowa Piekarnia. Ciężki chlebek, o bardzo silnym aromacie cynamonu i imbiru, uzupełniony został przez smak i zapach sezamu oraz chrupką konsystencję płatków owsianych. Zdrowy chlebek, doskonały okazał się zarówno do twarożku czy kremu kasztanowego jak i do dzisiejszej jajecznicy, dodając nuty orientu do leniwego poranka.

Przepis podaję za Agatką.

Chleb owsiany z nutą orientu
(2 niewielkie bochenki)

* 370ml wrzątku
* 65g płatków owsianych (zwykłe lub błyskawiczne)
* 100g sezamu
* 7g drożdży instant lub 25g świeżych drożdży piekarskich
* 60ml ciepłej wody
* 2 łyżki cukru
* 2 łyżki stopionego masła
* 2 łyżeczki soli
* 70g mąki pszennej pełnoziarnistej
* 500-550g mąki pszennej
* 2 łyżki cynamonu mielonego
* 2 łyżeczki imbiru mielonego

Do pieczenia: 2 prostokątne formy o wymiarach 20×11 cm wysmarowane tłuszczem

Płatki owsiane wsypać do dużej miski, zalać wrzątkiem, wymieszać i odstawić aż wchłoną wodę. Masło rozpuścić i wystudzić.
Sezam zrumienić na suchej patelni, wsypać do owsianki, odstawić do wystudzenia.
Świeże drożdże rozczynić ciepłą wodą, dodać cukier i odstawić na 10-15 minut (jeśli używamy drożdży instant, wymieszać je z mąką).
Do owsianki dodać masło, sól i drożdże. Dodawać obie mąki, aż powstanie sztywne ciasto. Przykryć ściereczką i dać ciastu odpocząć przez kwadrans.
Wyłożyć ciasto na oprószony mąką blat i wyrabiać, aż będzie jedwabiście gładkie (ok. 15 minut). Włożyć do lekko natłuszczonej miski, obrócić aby całe lekko pokryło się tłuszczem. Miskę przykryć i odstawić w ciepłe miejsce na 1 godzinę (ciasto powinno podwoić objętość).
Wyjąć ciasto z miski, zbić i podzielić na dwie części. Każdą część rozwałkować na prostokąt 20×28 cm, oprószyć imbirem i cynamonem. Zwinąć wzdłuż dłuższego boku i ułożyć w blaszkach łączeniem do dołu. Odstawić w ciepłe miejsce na 1 godzinę.
Piec w piekarniku rozgrzanym do temperatury 190 stopni przez ok. 35-40 minut. Chleb będzie gotowy, kiedy stukając w bochenek będzie słychać głuchy odgłos. Wyjąć z piekarnika i studzić na kratce.

Smacznego.

Pomarańczowo-korzenny posiłek.


Aromaty korzenne zawsze u mnie łączą się z cytrusami, dlatego tak bardzo lubię to danie. Podoba mi się połączenie jesiennego brązu sosu i mięsa, z pomarańczowymi akcentami skórek i marchewki. Również aromaty i smaki tak nietypowo się tutaj uzupełniają – ciężki wołowy bulion, sos zagęszczony słodyczą cebuli i wytrawnością selera naciowego, przełamany zostaje orzeźwiającym smakiem pomarańczy zarówno w postaci kwaskowatego soku, jak i słodkawo-gorzkiej marmolady. Wszystko okraszone imbirem i kardamonem oraz pięcioma smakami, jeszcze bardziej wzmocnionymi przez dodatkowe goździki.

 

To ciężkie danie smakuje wybornie na delikatnym kuskusie, choć by być bardziej tradycyjnym należałoby je podać z ryżem ugotowanym na sypko. Jako zielony dodatek, wciąż pozostający w trendzie pomarańczowo-korzennym, pojawiają się pyszne, ugotowane i podsmażone na chrupko brokuły. Prawdziwa zimowa uczta, rozgrzewająca, sycąca, przenosząca swoimi zapachami w nastrój świąt. Doskonałe z piwem aromatyzowanym imbirem i korzeniami.


Pomarańczowa wołowina z imbirem

Składniki:
200 ml. bulionu wołowego
3 goździki
3 nasiona kardamonu, lekko roztłuczone
opcjonalnie kawałek kory cynamonowej (ok. 2-3 cm)
2-3 łyżki oleju z czerwonej palmy i kanoli
70-90 dag mięsa wołowego (może być dowolne do duszenia, ale ja zwykle używam chudej zrazówki lub udźca)
2 duże cebule
świeży imbir, 2-5 cm obranego i pokrojonego w cienkie paski kłącza (w zależności od upodobań ostrości, ja daję 5 cm)
1-2 duże marchewki
seler naciowy (ilość do smaku, ja użyłam 1 gałązkę)
3 łyżki sosu sojowego jasnego
250 ml. soku z pomarańczy
do 1 szklanki marmolady z pomarańczy (najlepiej możliwie gorzka, z dodatkiem skórek)
2 łyżki przyprawy pięć smaków

Przygotowanie: Bulion wołowy zagotowuję z goździkami, kardamonem, korą cynamonową i gotuję na małym ogniu ok. 20 minut. Przecedzam. W tym czasie obsmażam pokrojone na kilkucentymetrowe kawałki mięso na oleju. Robię to partiami i na bardzo dużym ogniu, by szybko jedynie ściąć mięso z zewnątrz, a w środku by było surowe. Aby nie pryskał olej, dokładnie wycieram ręcznikiem papierowym mięso z wody. Obsmażone mięso przekładam do brytfanki, a na pozostałym tłuszczu karmelizuję cebulkę i imbir, tj. smażę go na niewielkim ogniu z niewielkim dodatkiem bulionu, tak by raczej poddusić, niż usmażyć cebulę. Wszystko łączę w brytfance, do której wrzucam pokrojone na duże kawałki marchewki i pokrojonego w cieniutkie paseczki selera naciowego. Wlewam sok pomarańczowy, marmoladę, przyprawę pięć smaków, sos sojowy oraz przecedzony bulion. Doprowadzam wszystko do wrzenia. Zmniejszam ogień i gotuję pod przykryciem przez 1 1/2 godziny. Ostatnie 10-20 minut gotuję na dużym ogniu bez przykrywki, by nadać sosowi mocniejszego smaku. Sprawdzam, czy nie trzeba doprawić. Podaję z ryżem (lub kuskusem czy puree) oraz z warzywami aromatyzowanymi na sposób azjatycki, np. brokułem.


Brokuł z orientalnym sosem

Składniki:
1 główka brokułu, podzielona na różyczki, łodyga pokrojona na talarki
(opcjonalnie, przy gotowaniu brokuła w wodzie: sól, cukier, trochę soku z cytryny)
2 łyżki oleju arachidowego
2 ząbki czosnku, pokrojone w płatki
chilli, do smaku
3 cm. imbiru, pokrojonego w paseczki
3 łyżki marmolady pomarańczowej
2 łyżki sosu sojowego
1 łyżka soku z cytryny
1 łyżka wina ryżowego
kilka kropel sosu sojowego
garść uprażonych płatków migdałowych (ew. sezamu)

Przygotowanie: Brokuł gotuję na parze przez ok. 2-3 minuty. Kiedy gotuję go w wodzie, to dodaję odrobinę cukru i soku z cytryny, by zachować jego zieloniutki kolor. Delikatnie przelewam go zimną wodą. W miseczce łączę marmoladę, sos sojowy, sok z cytryny, wino ryżowe. W woku na rozgrzanym oleju podsmażam czosnek i imbir, ewentualnie również chilli. Uważam, aby czosnek się nie przypalił, gdyż wtedy gorzknieje. Wrzucam podgotowanego brokuła i zalewam go przygotowanym sosem. Smażę kilka chwil (do 2-3 minut), polewam kilkoma kroplami oleju sezamowego i posypuję płatkami migdałowymi (ewentualnie uprażonym sezamem).

Źródło: Przepis z programu kuchnia.tv Domowy Kucharz.

Z serii "Poprawek" Moja nowa odsłona tego dania tutaj :)

Smacznego.