Przyznaję się na każdym kroku – jestem łasuchem. Uwielbiam gotowanie, kocham patrzeć na twarze tych, którzy jedzą moje potrawy. Czasem w życiu jest niespokojnie, czasem zdarzają się różne katastrofy, ale przyjemność jaka płynie od odbiorców moich kuchennych starań jest niezastąpionym lekarstwem.
Najzabawniej jest jednak, gdy jakiś wypieszczony przepis, wypróbowany już wiele razy, nagle odmawia posłuszeństwa i zmusza umysł do szybkiej pracy nad pytaniem „Co tu zrobić z tym co powinno mieś konsystencję stałą, a płynie przez palce?” Dzisiejszego dnia właśnie taka zabawa mnie spotkała.
Trufle, słodkie kuleczki, zwykle zrobione z czekolady są przepysznym grzeszkiem, choć bardzo rzadko widzianym w mojej kuchni. Takie łakocie musiały się pojawić, gdy Ela ogłosiła Orzechowy Tydzień. Czekolada, orzechy, kawa … czy czegoś jeszcze może być potrzeba? Tak, wspaniałych towarzyszy rozkosznych grzeszków, zajadanych to tu to tam.
Niestety moje trufle zupełnie odmówiły nabrania konsystencji stałej, uparcie pozostając w płynnej. Nic dziwnego. Moja kuchnia przemieniła się dzisiaj w piekarnię, najpierw pszenne bułeczki Liski, potem bialys z Weekendowej Piekarni i mój salon połączony z aneksem kuchennym przerodził się w saunę.
Niezrażona jednak drobnym niepowodzeniem sięgnęłam po składnik ratunkowy – wafle i zamiast trufli już po chwili miałam pyszny torcik Pischingera. Smakowite wspomnienie dzieciństwa, a jednocześnie triumf wyobraźni i inwencji wiedeńskiego cukiernika, Oskara Pischingera. Szybki deser, dobry gdy zaskoczą nas goście, lub gdy zdarzy się jakaś truflowa katastrofa. Dla wszystkich, którzy lubią wafle, orzechy i kawę, akurat na celebrację zakończenia Orzechowego Tygodnia.
Składniki:
30 dag orzechów włoskich
5 dag czekolady (ja użyłam gorzkiej z dodatkiem skórki pomarańczowej)
3 dag cukru pudru
5 dag masła
1 filiżanka bardzo mocnego espresso
opcjonalnie: orzechy (mogą być np. kandyzowane kasztany lub inne, delikatnie podgotowane dla zmiękczenia orzechy) lub kandyzowane owoce do nadziewania
do posypania: kakao, cukier puder, wiórki kokosowe, posiekane orzechy
Przygotowanie: Większość orzechów zmieliłam na drobny proszek, a trochę posiekałam bardzo drobno. Czekoladę i masło rozpuściłam w kąpieli wodnej. Mieszając czekoladę dodałam orzechy i przesiany cukier puder, a po wymieszaniu dolewałam kawę cienkim strumieniem. Ucierałam aż do uzyskania gładkiej masy. Schłodziłam masę w lodówce. Potem powinno się masę formować zimnymi dłońmi, nadziewać i obtaczać. Dobrze jest trufle później znów włożyć do lodówki n ok. 30 minut.
Torcik Pischingera
Składniki:
masa na trufle jak wyżej
100 g roztopionego masła
50 g roztopionej czekolady
wafle
Przygotowanie: W kąpieli wodnej roztopiłam masło i czekoladę i połączyłam z w/w masą na trufle. Wafle przekładałam warstwą masy orzechowo-czekoladowej, a następnie całość schłodziłam w lodówce. Normalnie wystarczy 1 godzina, ale ja potrzymałam je do popołudnia, gdy już temperatura w kuchni spadła. Torcik można polać polewą i podać na stół w całości. Ja pozostawiłam bez polewy (choć tyle zrobiłam dla swoich bioderek) i pokroiłam na batoniki.
Smacznego.
haha! (przepraszam, że się śmieję). I jak tu zgodzić się, że gotowanie jest nudne i monotonne? Takie przygody są potrzebne dla ubarwienia gotowania! jak ja dawno nie jadłam takiego Pischingera!
Bardzo apetyczny.
mmmmm…. Pischinger… danwo nie robiłam :) Twój wygląda wyśmienicie… w przyszły weekend i u mnie zagości na deser :)
Dziękuję za inspirację :)
Wieki nie jadłam!
Kasiac, dobrze że się śmiejesz :) gotowanie to wspaniała zabawa :)
Dziewczyny, cieszę się że udało mi się odświeżyć Pischingera. Mam nadzieję, że i z takim nadzieniem będzie wam smakował :)
Witaj,
Och jej … patrzę, patrzę i widzę swoje dzieciństwo. Zupełnie nie pamiętałam o takich waflach, które przecież robiła moja mama. Na przemian przekładała je różnymi nadzieniami z żółtek, cukru i masła. Zajadałam się nimi okrutnie i zawsze z z niecierpliwością czekałam.
Ale wspomnienia wróciły!
Cudowne takie wafle z orzechami, cudowne!!!
Nie ma to tamto, robię jutro i już!
Fantastyczne! – no nie mogę się powstrzymać!
Pozdrawiam serdecznie
Olga Smile
Olgo, cieszę się że powróciły smaczne wspomnienia dzieciństwa i życzę smacznego :)
Porażkę przemienić w taki sukces, ho ho,nie każdemu to się udaje.:)
Przepadamy w domu za pischingerem i w ogóle za przekładanymi waflami. Robię je jak tylko dorwę wafle w ukraińkim sklepie, bo dla Portugalczyków to produkt zupełnie nie znany. Muszę tylko zakupione wafle ukrywać przed mężem, bo on je pożera na sucho. ;) Na pewno wypróbuję twoją masę Tilianaro, bo znakomicie się zapowiada.
wafle ubóstiwam,a orzechy jeszcze bardziej ;)
Agnieszko, lubię takie porażki, z których wychodzę z czymś smacznym :)
Aga-aa, cieszę się że Ci się podoba :)