W taki właśnie dzień kromka chleba upieczonego we własnej kuchni, posmarowana zdrowym, aromatycznym i pełnym smaków pasztetem z soi i fasoli mung jest jednym ze śniadań idealnych. Senne obrazy uciekają spod powiek, a ja choć coraz bardziej na jawie, mam wrażenie, że śnię, gdy smaki rozwijają się na języku. Nic dziwnego więc, że w ciągu dnia nie mogę o nich zapomnieć i co i rusz podchodzę do lodówki z łyżeczką w ręku i podjadam tego smarowidła, jakby było dżemem czy masłem orzechowym.
Napisałam, że rankiem trudno mi się dobudzić, że śniadanie jem jeszcze z głową pełną sennych marzeń … to prawda, ale nie zmienia to faktu, że od samego rana zaczynam już najróżniejsze prace i zajęcia. Pośród tych porannych prac jest jedno, które gdy czeka na mnie sprawia, że wyskakuję z łóżka zanim jeszcze mój Ukochany pocałuje mnie w czoło, aby mnie obudzić. O czym piszę? Oczywiście o złożonych dzień wcześniej w lodówce bochenkach i bułeczkach, czekających na poranny wypiek. Nie ma lepszego budzika niż podświadomość, w której zakotwiczyła się zapowiedź aromatycznego pieczywa.
Lubię takie przebudzenia, dlatego zawsze gdy mogę upiec chleb z jego lodówkowym leżakowaniem, robię to. Tak właśnie piekę chlebek z rodzynkami, którego słodkawy, żytni smak w połączeniu z bezproblemową procedurą wpisał się bardzo przyjemnie w listę pieczonych chlebów.
Drugi chlebek jaki Wam prezentuję, jest również niezwykle smaczny, choć jego smak w przeciwieństwie do słodkawego poprzedniego chleba jest wyraźnie wytrawny, mocno żytni, z nutą kminku i melasy. Chleba litewskiego nie piekłam jeszcze z leżakowaniem w chłodzie i choć jego procedura jest odrobinę bardziej złożona, dla tego wybornego smaku zawsze warto go upiec.
I tak, gdy wciąż śpiąca wchodzę do kuchni, muszę już tylko kroić chleby na kromki, smarować pasztetem, jeść i mile zaczynać dzień.
Pasztet sojowo-fasolowy z pomidorami
Składniki:
350 g soi
150 g fasoli mung
niecały 1 litr wrzątku
1 duża marchewka, pokrojona niedbale
1 łyżeczka tymianku
1 łyżeczka oregano
1 łyżeczka majeranku
1/2 łyżeczki kminku, zmielonego
2-3 liście laurowe
4-5 ziaren ziela angielskiego
olej z pestek winogron
1 duży koncentrat pomidorowy (tak na oko. ok. 6 łyżek)
pieprz cytrynowy
pieprz kolorowy
papryka słodka
curry łagodne
sól czarownic (mieszanka soli, pieprzu i wielu ziół)
Przygotowanie: Soję i fasolę namoczyłam dzień wcześniej (w trzy razy wyższej wodzie niż soja i fasola). Na drugi dzień opłukałam soję i fasolę, zalałam ok. 1 litrem wrzątku, dodałam marchewkę, tymianek, oregano, majeranek. Liść laurowy i ziele angielskie związałam w gazę i dodałam do gotowania. Gotowałam do miękkości (1 1/2 – 2 godziny), wyjęłam liść laurowy i ziele. Odcedziłam na durszlaku, wrzuciłam do miski miksera, dodałam koncentrat pomidorowy, pieprze, paprykę, curry i sól, Zaczęłam miksować i dodawałam oleju (kilka łyżek), aż uzyskałam pastę, lekko grudkową, choć można miksować, aż uzyska się gładką pastę. W czasie miksowania należy przestawać i próbować co jakiś czas, by doprawić do smaku. Przełożyłam do słoików (wyszły mi trzy pół litrowe słoiki). Można przechowywać do 10 dni … o ile się powstrzymacie przed zjedzeniem wszystkiego na raz.
Źródło: Trufla Patrycji
Chleb żytni z rodzynkami
Zaczyn:
50 g zakwasu żytniego
60 g mąki żytniej (typ 2000)
120 g wody
Ciasto właściwe:
zaczyn jw
190 g mąki żytniej chlebowej
80 g wody
15 g melasy
1 łyżka cukru muscavado
1 łyżeczka soli
1/2 szklanka rodzynek, jeśli są bardzo suche i twarde lepiej je wcześniej namoczyć, a następnie odsączyć
Przygotowanie: Składniki zaczynu wymieszałam i odstawiłam na 12 godzin. Po tym czasie dodałam pozostałe składniki i zagniotłam lepkie i luźne ciasto. Przełożyłam do małej keksówki wysmarowanej olejem, tak że sięgało do 1/2 wysokości. Przykryłam naoliwioną folią i odstawiłam na 2-5 godzin do wyrastania (musi prawie podwoić objętość, tak o 90%) lub na 18 godzin do lodówki. Piekłam w piekarniku nagrzanym do 230 stopni Celsjusza przez 10 minut, potem zmniejszyłam temperaturę do 200 stopni Celsjusza i dopiekłam ok. 50 minut (z czego ostatnie 10 minut bez foremki). Wystudziłam zawinięty w ściereczkę.
Źródło: Chlebek.tv
Chleb litewski
(porcja ciasta na 2 formy keksowe)
Składniki:
500 g zaczynu z maki żytniej chlebowej
100 g otrąb
200 g wrzącej wody
2 łyżki kminku
350 g maki żytniej razowej (z tego 25 g do uprażenia)
150 g maki żytniej chlebowej
300 g wody letniej
1-2 łyżki melasy
1 łyżka soli
Przygotowanie 500 g zaczynu: Wieczorem, dzień przed pieczeniem wymieszałam 50 g płynnego aktywnego zakwasu ze 130 g mąki żytniej razowej i 120 g wody, po czym odstawiłam na noc ( 8-12 godzin). Następnego dnia dodałam 90 g mąki żytniej i 110 g wody, odstawiłam na 3-4 godziny. Taki zaczyn można użyć do chleba, kiedy się podniesie i jego powierzchnia będzie lekko wklęsła.
Równocześnie wieczorem zalałam 100 g otrąb (użyłam świeżo zmielonych przeze mnie ziaren zboża) 200 g wrzącej wody, dodając do tej mieszanki 2 łyżki kminku (zmiażdżyłam je lekko przed dodaniem w moździerzu dla lepszego uwolnienia aromatu).
Następnego dnia odsypałam ok. 2 łyżki maki razowej i uprażyłam na suchej patelni aż nabrała brązowego koloru (trzeba uważać żeby nie przypalić!). Ostudziłam.
Przygotowanie chleba: Wymieszałam w misce ciasto zakwaszone z resztą składników, oprócz soli. Mieszać należy tylko do połączenia składników, nie za długo. Konsystencja ciasta powinna być dość luźna. W odrobinie wody rozpuściłam sól, dodałam do ciasta i lekko wymieszałam całość. Napełniłam ciastem 2 długie formy keksowe do połowy ich wysokości, wygładziłam smarując powierzchnie woda. Chleb powinien wyrosnąć do podwojenia objętości (u mnie to trwało ok. 3, 5 godziny), po wyrośnięciu należy jeszcze raz wierzch posmarować wodą. Piekłam w piekarniku nagrzanym do 265 stopni Celsjusza (hydropieczenie) przez 15 minut, potem zmniejszyłam temperaturę do 200 stopni i piekłam 30 minut, a następnie zmniejszyłam temperaturę do 180 stopni i dopiekłam ok. 25 minut, z czego ostatnie 20 minut bez foremki. Wystudziłam przez noc na kratce.
Źródło: Chleby u Mirabelki
Smacznego.
lubię tak się rano leniwie snuc po domu
zaglądac do lodówki i zastanawiac się na co mam ochotę
układac na talerzyku kanapki
dawno nie gotowałam jajek.. może jutro? nie, jutro mam wcześnie zajęcia, nie zdążę..
piękny Twój chleb
i piękne to, że tak codziennie masz energię, by piec, ale to pewnie ten poranny całus w czoło ma taką moc :-)
Hmmm, ja bez śniadania zazwyczaj gładko przechodzę do obiadu, ale tamto śniadanie z chęcią bym powtórzyła.
Jestem pełna podziwu ! Sama śniadań nie jadam i wiem, że żle robię, ale niepotrafię się przełamac i śniadania zostawiam na dni wspólnych posiłków :) Pasta mnie zachwyciła i ją sobie zanotuję do zrobienia :)
Moje sniadania sa zazwyczaj bardzo monotonne i wciaz gosci na stole to samo, czyli kanapki ze smietankowym twarozkiem i malinowym dzemem :) Za to w weekendy troche szalejemy i sniadania sa bardziej urozmaicone.
Kiedy patrze na te wszystkie pysznosci u Ciebie, to od razu zaczynam zalowac, ze nie mam w lodowce takiej pysznej pasty… I chlebka juz tak dawno nie pieklam…jakas taka leniwa sie zrobilam :) Ale wiosna juz idzie wielkimi krokami (w ogrodkach rozkwitly juz przebisniegi) wiec licze na nowy przyplyw energii :))
Gdzieś tam się przewijał ten pasztet, migał w tle i w końcu się pojawił:)Cieszę się, ze wszedł na stałe do Twego śniadaniowego repertuaru:)
Wiesz i na mnie chleb lodówkowany działa lepiej niż budzik (wyrósł. a na pewno będzie się fajnie nacinał. to już rozgrzeję piec:)
Pozdrawiam ciepło!
Tilianara, to ja bym się z wielka ochotą wybrała do ciebie na to śniadanie , ono jest z tych co najbardziej lubię
Dwa niezwykle piękne i pyszne( wiem , bom piekła) chleby i pasta palce lizać
a jakie apetyczne te twoje zdjęcia ****
Pasztet smaczny pamietam go dobrze! :)
Podobny do tego od Gesslerowej.
Ale najbardziej to pamietam ten chleb na sniadanie co byl. I wszytko inne :)))
Zaadooptujesz mnie? :D
Koniecznie musze wypróbować, pasztety bardzo lubie, to taka pyszna alternatywa dla sera, a ten wyglada bardzo kuszaco :)
Ja ten chleb też pamiętam – pysznie Ci ten litewski wyszedł, bo na ten rodzynkowy to chyba się nie załapałam ;)
Nigdy nie wychodzę z domu bez śniadania. Nie potrafię. Ale w tygodniu zazwyczaj jest nudnie monotonne i beznadziejne. Jogurt, płatki, kaszka manna leżąca w lodówce od wieczora…
Tylko w weekendy rozwijam skrzydła i smażę placuszki. Albo zjadam po prostu świeżo upieczony chleb. Na słodko. koniecznie.
Ale taki pasztet chętnie bym zjadła. Uwielbiam warzywa strączkowe.
Zapisałam sobie przepis i lada dzień wypróbuję :) Jeśli go tak zachwalasz, to z pewnością jest wart wypróbowania :)
Ja dopiero niedawno uświadomiłam sobie jak ważne są śniadania. Całe liceum i studia nie jadłam śniadań. W zasadzie przez 10 lat nie wiedziałam co to śniadanie. Ale od kilku miesięcy jem je, bez względu na to o której godzinie wstanę.
Już się nie mogę doczekać aż go zrobię :)
Taki pasztet z domowym chlebkiem to najwspanialsze śniadanie na świecie!
Ja zawsze jem śniadanie. Bez niego nie mogę funkcjonować!
Ach! I jeszcze zapomniałam, że ten chlebek rodzynkowo-lodówkowy koniecznie zrobię w najbliższym czasie!
Śniadanko to podstawa :) W takim pasztecie, Tili, to bym chyba i fasolę polubiła :)))
A na chlebek litewski przepis już wydrukowałam :)
Pozdrawiam cieplutko :)
To zabawne ale tez tak reaguje jak cos w lodowce rosnie przez noc.
Budze sie o 5 nad ranem i sie zastanawiam jaki bedzie po upieczeniu , czy wyrosnie itd.
Nazwalabym to …chleb mi do glowy uderzyl …:) tak zartobliwie.
Asiejko, widzę że się mamy wiele wspólnego :) A na jajko na miękko zapraszam – ostatnio się w nich wprawiam :)
Oczko, jutro w takim razie zaserwuję Ci moje kolejne ulubione śniadanie :) Wpadaj w takim razie jak najwcześniej … a i te kabanosy to możesz zostawić :DDD
Szarlotku, zanotuj i zrób, warto :)
Majko, bez obaw, wiosna przyjdzie to i ze snu zimowego się przebudzisz :)
Patrycjo, oj przewijał, przewija i przewijać będzie – pyyyyycha :) Dzięki :)
Alciu, zapraszam w takim razie :) Na którą mam podać śniadanie? :)
Polciu, pewnie, tyle że raczej na mamuśkę się nie nadaję, ale możemy być siostrami :D No chyba, że chcesz szaloną ciotkę – nią już jestem – moja bratanica mówi na mnie "Ciocia-Bal" lub "Ciocia-Heca", więc jak widać znam się na tym :DDD
Aklat, spróbuj, a nigdy już o nim nie zapomnisz, gwarantuję :)
Ptasiu, to rodzynkowy piecz, bardzo smaczny i prościutki w przygotowaniu :) Dzięki :*
Zaytoon, no ja też w tygodniu to nie jestem zbyt pomysłowa, ale nie umiem zbyt monotonnie :)
Kasiu, w takim razie ja nie mogę doczekać się, aż zobaczę go u Ciebie :)
KasiuC, bardzo zdrowe podejście :)
Moniko, jestem pewna,że byś polubiła, bo smaki i soja i fasola wchłonęły z przypraw, stając się bazą pasztetu. Polecam :)
Magoldie, o tak, właśnie! Chleb uderza do głowy :) Takie to miłe szaleństwo :)
Hyhy ;)))
A bo widzisz – ten fuuuj dzisiejszy tylko mnie rozeźlił, kurka. Całe szczęście potem była zupa! :)
Piękny chlebuś :) … i te pasztet mniam :)
Czy jest to "ten" chleb Tili? Skorka piekna, slicznie odcina sie od niej ta barwa pasztetu… A wiem ze smakowitosci to sa, fajnie bylo sprobowac :-))
Oczko, Kochana Ty moja, ja się bardzo z Twojego zupnego nawrócenia cieszę :) A z kabanosem to my jeszcze pomyślimy i może w ślady Herme pójdziemy :DDD
Ivon, dzięki piękne :)
Basieńko, tak, oba chlebki były na zlocie i ten pasztet też :) Cieszę się, że smakowały Wam, bo mi ogromnie podpasowały :) Ściskam :*