Nie był to jednak koniec naszej wyprawy po skarby. Do bulguru, tandoori masalą , owczej fety czy małego krążka lokum miały dołączyć kolejne zdobycze. Gdyż nie tylko miejsca były ich pełne. Torba Ptasi również okazała się zaczarowaną sakwą pełną aromatycznych mieszanek z Włoch i intrygującą mieszanką Masala Tea. Wiem już, że najbliższa ryba pełna słońca Italii i orzeźwiająca herbata pełna indyjskiego smaku będzie przywoływać pełne radości wspomnienia o tym szczęśliwym dniu. Dzięki Ptasiu. Wielki Buziak dla Ciebie :*
Pozostała nam jeszcze krótka podróż tramwajem, by zrobić krok w przeszłość. Zachowana jak w poprzedniej epoce uliczka Próżna jeszcze przez chwilę tylko czekała na nas, a tymczasem zaopatrywałyśmy się w kolejne skarby – koszerne smakowitości. Wędzone czarne oliwki – czy to z prowansalskich czy z greckich pól, zamknięte w słoikach tylko czekały aż zabierzemy je do domu, zastanawiając się jakie to specjały przyrządzimy dzięki nim. Była też chałka, choć zmrożona, w taki upał jak wczoraj szybko odtajała. Czy była tak doskonała jak się spodziewałyśmy? Bez rewelacji, ale z pewnością pobiła na głowę wszystkie kupne okazy jakie do tej pory próbowałyśmy.
Puchate ciasto chałki, lekko słodkie, jajeczno-maślane podjadałyśmy w zaczarowanym miejscu. Kamienice wprawdzie w ruinie, od lat podpierane przez rozleniwione rusztowania, z niemym błaganiem czekają na zlitowanie. W oknach opuszczonych domów wiszą zdjęcia dawnych mieszkańców, z dachów zwisają zielone gałęzie, dając nadzieję na odnowę. Czy nadejdzie? Nie wiadomo.
Rzeczywistość, choć smutna i ponura, na Próżnej wydaje się jaśnieć ukrytym blaskiem potencjału. Obdrapane balkony tylko z pozoru świadczą o stanie kamienic. W części wyraźnie zamieszkanej talerze telewizji satelitarnej odbijają promienie słońca, padające na przyzwoicie wyglądające okna. Te ożywione kamienice stoją niemalże na straży uliczki i swych uśpionych towarzyszek.
Choć o Próżnej możemy przeczytać, że czas jakby się tam zatrzymał w czasach drugiej wojny światowej, koszmarów getta i powstania, ja widziałam tam konsekwentnie trzymające się, prące do przodu życia ludzkie. Zakład produkujący sprężyny, sklepiki i kawiarenka. To ona właśnie urzekła nas swoim nastrojem i dbaniem zarówno o ogólny wizerunek, jak i urokliwe szczegóły. Stare meble, choć gdzieniegdzie obdrapane, zachowały swoje czarujące roślinne, wzorzyste detale. Wystrój dopełniały nowe, choć nie nowoczesne w wyrazie, raczej starające się wpasować w tło kanapy, na których przyjemnie siedziało się popijając sok świeżo wyciśnięty z grapefruitów.
Jednak to od sesji foto i kawowych smaków zaczęłyśmy swój odpoczynek w Cafe Próżna. Ja nad cappuccino, Ptasia nad mrożoną kawą dzieliłyśmy się swoimi spostrzeżeniami, wspomnieniami, ploteczkami i pomysłami. Pełen śmiechów to był czas, nawet mimo czasem strasznych tematów, jak szpitalne spotkania w dalekich krajach. Kulinarne rozważania nad rodzinnym gotowaniem, to jedna z licznych dyskusji tamtych gorących godzin częściowo spędzonych w słońcu uliczki, a częściowo w chłodzie wnętrza kawiarenki.
Potem rozstanie i pożegnanie przed kolejnymi wakacyjnymi wojażami i pomysłami, ale wcale nie smutne, wprost przeciwnie radosne, gdyż w oczekiwaniu na następne spotkania, zdobywanie skarbów, odkrywanie nowych miejsc i smaków.
Do zobaczenia i bezpiecznej podróży Ptasiu, pełnej nowych przeżyć i odpoczynku.
Tili, pięknie napisane – dziękuję :))
A wiesz, dziś wyczytałam, że ma tam być hotel…
A że okna odnowione, M od razu zwrócił uwagę na zdjęciach ;)
I oto moje:
http://cosniecos.blox.pl/2009/08/Na-Proznej.html
teraz NAPRAWDĘ muszę się odkleić od kompa.
Fajne spotkanie, fajne zakupy, fajny spacer no i zdjęcia fajne :) W ogóle Wam fajnie !:)
Pozdrówki:)
Ach i znowu mnie skreca :((
Tili jestes niesamowita Babeczka!
:*
Tilinaro-pieknie opisalas wasze spotkanie i spacer :)spotkanka zazdroszcze i tych widzianych skarbow i widoczkow rowniez :))
U Ptasi już trochę jęczałam, że fajnie Wam :) kawka, zdjecia, zakupy…
A ja uziemiona!
Tili ale się obkupiłyście!!! super zakupy zrobiłyscie :)))
zdjecia bardzo mi sie podobają, szczegolnie Wasze odbicia, bardzo ciekawy pomyslunek :)
pozdrawiam!
same skarby :))))))
Ptasiu, to ja jeszcze raz dziękuję za super czas :) Ja też czytałam o planach odnowy, ale jakoś niestety na razie tkwią one w martwym punkcie :( Trzymam kciuki za to miejsce by pozostało magiczne, choć odrestaurowane :) Spostrzegawczego masz M :)))
Miłych przygotowań do wyjazdu :)
Majanko, oj tak baaardzo fajnie :))) Sama wiesz jakie fajne są takie spotkania blogowe :))) Buziaczki :*
Polko, więc przyjeżdżaj obowiązkowo i już spotkanie można uskutecznić :)
Dzięki z miłe słowa Poleczko :***
Gosiu, dziękuję :) Wspaniałe są takie dni :)
Aniu, bez obaw, egzaminy się skończą, wsiadaj w pociąg i już się widzimy :) A może jeszcze i Polka da się skusić :)))
Viridianko, dziękuję i cieszę się, że zdjęcia Ci się spodobały :)
Margot, hihihi, dobrze to podsumowałaś :)
No prószę jaki piękny spacer!
Następnym razem się do Was przyłączę ;)
Tili cudowne zdjęcia i pięknie opisane :)
Tili, no cóż ja mam powiedzieć… Zazdroszczę, no. :) Zazdroszczę i przemiłych spotkań i tego cudnego sklepu Samira. Już tyle razy obiecywałam sobie, że tam zawitam, ale zawsze gdy pojawiam się w stolicy (nie tak znowu często) – to zawsze mam czas aż do bólu wyliczony…
Tili, a na Próżną zawitałyście specjalnie dla Cafe Próżna, czy coś jeszcze niezwykle ciekawego (poza starą architekturą) kryje w sobie to miejsce?
Fajnie Wam było! Ale : w Samirze miły sprzedawca?! Ten cholerny wróg wyzwolonych kobiet?!
Chyba inny…
A Próżna zaprasza na Festiwal Singera już od 29 sierpnia. Ja się któregoś dnia wybieram na żydowskie smaki i na koncerty. A Ty?
Anoushko, zaproszenie dla Ciebie jest aktualne zawsze i wszędzie :)
Kasiu, dzięki :)
Małgosiu, w takim razie wpadaj do Wawy i już się spotkanie uszykuje :) A o Próżnej to na razie jeszcze mało czytałam. Trochę jest planów jej renowacji, ale jak na razie mam wrażenie, że utknęły w martwym punkcie. Poza tym jak napisała Anna to odbywa się w tych okolicach Festiwal Singera, na który zresztą będę pewnie się chciała jakoś wybrać w sobotę :) A zawitałyśmy tam faktycznie dla Cafe Próżna, gdyż Ptasia o niej wcześniej słyszała :)
Aniu, a wiesz, ten pan był ogromnie uśmiechnięty i mi nawet lokum dał w prezencie :) A w okolice Próżnej (do sklepu koszernego) na razie wstępnie planuję wybrać się w czwartek, bo mają być świeże bajgle, chałki i inne pieczywo, a na festiwal chciałam wpaść w sobotę, ale nie wiem jeszcze o której. Zaraz resztą wyślę Ci @ :)
to jak tak trochę z innej beczki… zmieniłaś kolor włosów?;)
Tili, swietnie opisane spotkanio-zakupyczytalam bez wytchnienie i ciekwawa bylam kazdej kolejnej linijki, jakby szlo sie z Wami tymi uliczkami :-)
A wiesz, ze moim najwiekszym rozczarowaniem w Izraelu i bodajze jedynym kulinarnym byly wlasnie chalki, takie napompowane wiorowate buly, czasem znajduje takie male "chaleczki", te sa niezle, ale tez nie och i ach :D za to wszystko pozostale polecam :-)
Pozdrowiania sle!
Aga, spostrzegawcza jesteś :) Tylko trochę rozjaśnione :)
Basiu, cieszę się, że podobało Ci się nasze spotkanie :) A co do kuchni żydowskiej, to ja ją szczególnie lubię i nawet książkę C. Hyman mam na stałe w kuchni. Zresztą niedługo pojawią się zaczerpnięte z niej dania :) A ta chałka to rzeczywiście nie podbiła mojego serca, za to dam jeszcze szansę innym wypiekom – za tydzień mają być świeże bajgle i chleb :)
Bajgle – właśnie piekłam. Nie chce mi się zamieścić na blogu, chyba dlatego, że ja jakoś średnio kocham bajgle…
Fajny miałyście spacerek ! I do kompletu apetyczne zakupy ! :)
Anno, ooo, to ja poproszę przepis na @ :)
Abbra, oj tak, oj tak :)
Ale miły spacer, świetne miejscówki i super fotki.
Bardzo lubię Próżną, ten klimacik, nieliczne ocalałe detale, eleganckie balustrady pozostałych balkonów, świadczące o dawnej świetności, krasnale podpierające bramę, charakterystyczny drewniany bruk, nie ma go chyba nigdzie indziej w Warszawie. Też muszę znaleźć chwilkę na wspomniany festiwal Singera
Pozdrawiam!
Felluniu, dziękuję i cieszę się, że podobają Ci się moje "spojrzenia" na Próżną :) A na Festiwalu pewnie będę w niedzielę – w inne dni raczej nie znajdę czasu. Do zobaczenia tam być może :)
Tili, czy te bajgle i chleb maja byc u Ciebie, czy w Samirze? Dobrym bajglem grubo posypanym makiem nie pogardze :-)
Ksiazki C. Hynman niestety nie znam, ale mnie zaciekwalias :-D
Basiu, bajgle i chleb miały być w sklepie koszernym, ale niestety do tej pory jakoś się tam nie wybrałam :(
A książka Hyman jest nie tylko książką kucharską, ale i pełną rozmaitych opowieści i informacji – naprawdę warto ją przeczytać :)