Zanim jeszcze sen na dobre opuścił moje powieki, zanim na dobre pożegnałam się z sennymi zjawami, już siedziałam w samochodzie jadąc do kliniki medycznej, by okresowym badaniom zadośćuczynić. Jednak kiedy tylko igła pojawiła się na horyzoncie od razu jawa do mnie wróciła, a ja z zieloną twarzą siedziałam na krzesełku, udając odważną i ze wszystkich sił starając się utrzymać przytomność umysłu. Pocieszałam się, że po wszystkim czeka na mnie kubek gorącej czekolady.
„Nie było tak źle.” Zawsze tak myślę … po fakcie, ale jakoś nigdy w obliczu strzykawki nie potrafię się do tego przekonać. Wyniki badań za kilka godzin, a tymczasem zajadam śniadanie i znów wspominam majowe gotowanie. Tym razem chłodnik, taki prosty i szybki, a jednocześnie pełen smaku. Kwaskowaty, orzeźwiający, z nutką słodyczy i obłędnie wręcz aromatyczny dzięki koperkowi. Mój ulubiony, polski i całkiem tradycyjny chłodnik szczawiowy.
Chłodnik szczawiowy
Składniki:
15 dag szczawiu, zblanszowany i posiekany
1 duży burak (upieczony w folii i posiekany w kosteczkę) ew. 1 pęczek botwinki (liście zblanszowane i posiekane, a buraczki pokrojone w zapałkę) (ja zwykle dawałam botwinkę)
1 1/2 l. kefiru/maślanki/zsiadłego mleka (co kto lubi – ja robiłam z każdego i każdy był wyborny)
2 ogórki, pokrojone w kosteczkę
1 duży pęczek rzodkiewek (kilkanaście sztuk), pokrojone w kosteczkę
1 pęczek cienkiego szczypiorku, drobno posiekany
1 pęczek koperku, drobno posiekany
sól, pieprz cytrynowy
opcjonalnie śmietana (ja nie dałam)
po 1/2-1 jajku na osobę
Przygotowanie: Wszystkie składniki (w temperaturze pokojowej lub zimne) wymieszałam, doprawiłam solą i pieprzem. Włożyłam do lodówki na ok. godzinę dla przegryzienia się smaków. Podawałam z jajkiem.
Źródło: „Rok w kuchni. Wiosna/Lato” Część 1. (Książka wydana przez miesięcznik „Kuchnia”)
Smacznego.
Wow! Fantastyczny kolor. Cudowna zupka :))
Ja mdleję przy pobieraniu krwi.. :( Okropność :(
Buziaczki na dobry i słoneczny dzionek :**
mam nadzieję, że te wyniki to całkiem dobre?
nigdy nie jadłam chłodniku ze szczawiem i burakiem. musiał byc pyszny..
Trzymam kciuki za wyniki!
Ja z tych 'dziwnych', ktorzy uwielbiaja pobieranie krwi :)) Pod warunkiem, ze pielegniarka szybko i sprawnie potrafi sie wkluc ;)
A chlodnika z buraczkow jeszcze w tym roku niestety nie jadlam :(
Pozdrawiam!
ja jestem dziwna wiem, ale lubie pobieranie krwi:D mam nadzieje ze wyniki beda jak najbardziej pomyslne;*
a taka zupke to moja mama i babcia bardzo lubią:))
Zaskoczylas mnie tym chlodnikiem. Myslalam, ze znajde tu tylko botwinke a tu jeszcze na dodatek szczaw :) Musial byc pyszny :))
Ja zawsze odwracam glowe w druga strone, kiedy widze na horyzoncie igle :) Wole nie wiedziec, co oni mi robia :)
Ty wiesz co Tili? Toż to genialny przepis jest!
Ja przyznam że szczawiową zawsze jem na ciepło, szkoda że tu szczawiu nie uświadczysz :( Ten ze słoika jest po prostu niesmaczny.
Daj znać jak wyniki!
Ściskam :*
Polka
Nie lubię za bardzo chłodników , tutaj jest zresztą nie za ciepło i nie chce się takich zup, ale patrzenie nie sprawia mi olbrzymią przyjemność. A i botwinkę i szczawiową uwielbiam…ale na ciepło:)
mam nadzieje,ze badania beda w porzasiu!!! a chlodnik przepiekny kolorek ma!! ja mam nadzieje,ze tego lata raz jeszcze uda mi sie zrobic,moze nie szczawiowy,bo tutaj nie ma,ale botwinke mam z Pl :)
Trzymam kciuki za badania,wiem coś o tym,bo ostatnio tez robiłam :(
A jeśli chłodnik to tylko z maślanką!:)
Pozdrówka.
No pobieranie krwi jest straszne. Ja tydzień temu bylam w szpitalu to tez musiałam zacisnąc zeby ;)
Zupka ma piękny kolor. Myslę ze skusiłabym sie na nią mimo ze nie jestem fanką szczawiu ;)
pozdrawiam
Tili, wiedze ze czynisz co postanowione – kolejny pieknie rozowy wpis :-) Ach ten szczaw, nie znalam go w chlodniku…
Wczoraj pisalysmy o rozano-kardamonowym polaczeniu, to wiesz tez jednoznacznie pachnie mi Persja, a wyobraz sobie, ze "Zupe z granatow" kupilam na wakachach i czeka na jesien. Pieke jutro… Usciski :)
Szczaw mi się bardzo w tym przepisie podoba! Zresztą, szczawiowy chłodnik też muszę w następnym sezonie zrobić :)
Jesteś dzielna, Tili. POdziwiam Cię.
A chłodnik b. lubię, a w tym roku jeszcze nie jadłam!!! Poczekam na upały, mają być w weekend, to zrobię.
Majanko, dzięki :) A pobieranie krwi to dla Ciebie widzę znacznie gorsza sprawa niż dla mnie :( Buziaczki :*
Asiu, taki chłodnik jest mmmmm mniamuśny :)
Beatko, dzięki :) I podziwiam Cię :) Jesteś może dawcą krwi, że to lubisz? :)
Viridianko, o widzę, że kolejna miłośniczka badań :))) A zupką częstuję w takim razie wirtualnie i Ciebie i Twoją Mamę oraz Babcię :)
Majko, dodatek szczawiu dodaje sporo wyrazu temu chłodnikowi :)
Polko, a ja do tej pory jakoś mało szczawiowa byłam :) Dopiero wizyta w Kresowej w Gdańsku odmieniła moje spojrzenie na szczaw, dlatego i ten chłodnik tak mi zasmakował :)
Ewenko, i ja botwinkę na ciepło ubóstwiam :)
Gosiu, dzięki :)
Olciaky, tak i ja lubię z maślanką :)
Emmo, w takim razie podaję wirtualną miseczkę :)
Basiu, spróbuj w takim razie koniecznie :) I czekam na Twoje wypieki :) I ja obmyślam swoje :)
Anno, dziękuję ślicznie :)
Aniu, ja się z tym chłodnikiem wstrzeliłam w jakiś upalny dzień w maju, ale co prawda to prawda – to lato nie rozpieszcza nas temperaturami niestety. Za to można dogadzać sobie różnymi wypiekami :)
Dzięki Wam wszystkim za miłe słowa i życzenia zdrówka :) Badania były okresowe, więc pewnie będą w porządku, ale i tak ich nie lubię ;p
A ja żeby takich wspomnień nie mieć, trzymam w zamrażalniku kilka porcyjek botwinki. Żeby mieć kiedy mnie ochota na chłodniczek złapie :)
Następnym razem koniecznie spróbuję ze szczawiem.
A co do krwi…oddaję i się nie boję :)