Z ideą poprawek się generalnie nie lubię, choć może powinnam powiedzieć – nie lubiłam. Jestem perfekcjonistką, wszystko zawsze staram się zrobić tip top … od razu doskonale i idealnie … czyżby?
Gdy patrzę na siebie jak się zmienam przez te 13 lat mojego nowego życia widzę, że i w tym koszmarnym, perfekcjonistycznym podejściu zmieniam się ogromnie. Dlaczego koszmarnym? Wierzcie mi, perfekcjonizm w wydaniu skrajnym, jaki ja przez pierwszych kilka lat mojego życia prezentowałam, był koszmarem. Ciągłe napięcie i stres. Po co? Po to tylko, by po chwili okazało się, że coś wcale idealne nie jest.
Z czasem jednak poznałam tą najważniejszą dla mnie prawdę – trzeba dążyć do perfekcji, trzeba stawiać sobie za cel 100 na 100, ale cieszyć się i uczyć z każdego kroku na tej drodze. Dostrzegać, że tam, gdzie nie było ideału, jest lekcja na przyszłość.
Kiedy spoglądam na swojego bloga, na moje pierwsze wpisy, śmiać mi się chce. Ze zdjęć i kompozycji na talerzu najczęściej, ale i z błędów w technikach gotowania czy w używanych produktach też. Ale czy tamte dania były złe? Przecież pamiętam jak się nimi zachwycałam, jak się nimi cieszyłam! Nie, tamte dania nie były złe, tamte zdjęcia były najlepsze na świecie … na tamten moment. I takich momentów za żadne skarby świata nie chcę stracić. To bezcenne wspomnienia … a co jak co, ale wspomnienia to ja potrafię docenić ;)
Lubię jednak się uczyć, lubię się zmieniać, lubię progres … dlatego też powstała idea moich "kulinarnych poprawek". Ponownych odwiedzin, powrotów do dań i kadrów, które teraz albo mi się nie podobają albo też jest w nich to coś co mi nie pasuje, co chcę sprawdzić, zmodyfikować, poprawić.
Pierwsze drobne kroczki już pojawiły się na blogu. Nowa odsłona zimowej carbonary, nowe zupełnie wydane wołowego gulaszu pomarańczowo-imbirowego (a stara wersja wciąż tutaj), czy też nowe spojrzenie na pierwsze danie jakie pojawiło się na blogu, gulasz wołowy, taki najprostszy z najprostszych.
Czasem taka poprawka to będzie zupełnie nowy wpis lub jego element, czasem – najczęściej – to będzie po prostu zmiana dokonana w poście. Wszystkie będziecie mogli śledzić poprzez nowo dodaną kategorię "Poprawki". Bez obaw jednak! Nic nie zniknie. Nie chcę stracić tamtych wspomnień, chcę dodać do nich nowe. Więc wyróżnione będą nowe dopiski, nowe zdjęcie, a stary tekst – zarówno wpisu jak i przepisu – dalej będzie zachowany. Zobaczymy jak bardzo się zmieniłam, czy dojrzałam kulinarnie… mam nadzieję, że wciąż dojrzewam, wciąż będę się zmieniać i uczyć, bo nie ma dla mnie wspanialszej rzeczy niż uczyć się, poznawać stare i rozszerzać nowe horyzonty :)
Smakowitych poprawek Wam życzę, a po więcej informacji i tym gdzie i kiedy pojawią się poprawki zapraszam na fejsbukową odsłonę mojej wirtualnej Kuchni Szczęścia :)
Ja lubię oglądać swoje stare, pierwsze z pierwszych zdjęć jedzenia, bo to mi jasno pokazuje, że dokonał się progres. Fakt – niegdysiejsze ujęcia mnie zadziwiają i rozbawiają, ale tylko ten źle robi, co nie robi nic ;) W tym przypadku – jeżeli nie ćwiczy :)
I dlatego właśnie nie pozbywam się tego co było. Za to kontrast między starym a nowym mnie raduje ogromnie :)