Wczorajszy dzień był wspaniałą, choć męczącą zabawą … wyrabianie drożdżowego ciasta metodą Bertineta, pieczenie dwóch chlebów na raz w moim kapryśnym piekarniku, sauna, taka że z Oczkiem miałyśmy wypieki na twarzach … to wszystko i wiele więcej, ale obiad musiał być na stole. Tym bardziej, gdy mój Ukochany wszedł do naszego kuchennego aneksu, gdzie przy oczkowej asyście właśnie wyjmowałam chlebki z piekarnika i zadał pytanie z rozczulającą minką „A czy obiadek dzisiaj będzie?”
Jak mogłam powiedzieć, że nie, tym bardziej że na patelni już smażyły się ziemniaki i cebula, ofiarnie pokrojona przez Oczko. Wyjęłam tylko jajka, mleko skondensowane, szczyptę przypraw oraz dodatków i porządnie roztrzepałam mieszaninę. Jeszcze tylko buziak w czółko od mojego Ukochanego i już byłam gotowa by dalej smażyć i piec w buchającej blisko 30 stopniowym gorącem kuchni.
Dziś wstałam i znów zapragnęłam jajek – nie tylko „Jajek” M. Rouxa, ale również takich jak z wczorajszego przemiłego obiadu i tak powstał szybki lunch, tudzież drugie śniadanie, w pięknej postaci i w dodatku w takiej smacznej wersji. Wystarczyła tylko mała przeróbka i już na talerzyku leżały śliczne krążki tortilli, przykryte smaczną, wyrazistą salsą z bakłażanów i pomidorów, doprawione szczyptą ostrości … na dobry dzień.
Składniki:
2-3 łyżki oliwy
3-4 cebule
6 dużych ziemniaków
7 jajek (zależnie od ich wielkości)
ok. 3/4 – 1 szklanki mleka skondensowanego 4%
3 łyżki tartego parmezanu
1 pęczek szczypioru, drobno posiekany
szczypta ziół prowansalskich
sól i pieprz
Przygotowanie: To danie szykowałam na dwie patelnie. Jedną 28 cm, a drugą 24 cm średnicy i składniki podzieliłam 1/3 na małą, a 2/3 na dużą. Na patelniach zeszkliłam na oliwie cebulę, dorzuciłam ziemniaki pokrojone w małą kosteczkę i smażyłam je do miękkości, ok. 20-30 minut. Posoliłam. Przez pierwsze 5 minut smażyłam je pod przykryciem. W średniej misce dokładnie roztrzepałam jajka z mlekiem skondensowanym, parmezanem, szczypiorem i przyprawami. Gdy ziemniaki były już gotowe (tzn. przyrumienione i miękkie, nie surowe) wlałam na patelnię masę jajeczno-mleczną i smażyłam na małym ogniu przez ok. 5-7 minut, do wstępnego ścięcia masy. Potem patelnię z tortillą włożyłam do piekarnika nagrzanego do ok. 200 stopni Celsiusa na ok. 5-10 minut (w zależności od stopnia ścięcia jaki lubimy).
Tortillę z większej patelni podałam w postaci obiadu, pokrojoną na trójkątne kawałki, a mniejszą (do niej nie dodałam szczypioru) pokroiłam na okrągłe, trójkątne i kwadratowe placki, które zjedliśmy na późne śniadanie z bakłażanową salsą i jogurtem bałkańskim. Doskonałe jako przekąska na przyjęciach.
Bakłażanowa salsa
Składniki:
1 średni bakłażan
4 małe pomidory
2-3 łyżki drobno posiekanych ziół, u mnie tym razem natka pietruszki (lepiej kolendra i bazylia)
kilka kropel sosu tabasco lub czerwone chili, drobno posiekane
szczypta ziół prowansalskich
sól i pieprz do smaku
Przygotowanie: Bakłażana pokroiłam w kostkę, posoliłam i położyłam na sicie, przykryty talerzykiem, aby puścił sok i stracił goryczkę. Zostawiłam go na ok. 30 minut. Po tym czasie dokładnie wypłukałam i zostawiłam ponownie na sicie, aby odciekł. Pomidory sparzyłam, obrałam, wyjęłam łyżeczką pestki i sam miąższ pokroiłam w drobną kostkę. Posiekałam pietruszkę. Wymieszałam wszystkie składniki, doprawiłam oliwą, solą i pieprzem i szczyptą ziół prowansalskich.
Smacznego.
Ależ to dobre było! To dzisiejsze też z chęcią bym pożarła ;)
Aha! „cebula, ofiarnie pokrojona przez Oczko”, dodam, że spłakane oczko ;)))
buziaki
ps. Pozwolisz, że też zapodam u siebie tortilę?
No pewnie, że pozwolę i nawet będę się bardzo cieszyć :) A poza tym to nasza tortilla, bo robiłyśmy ją razem :)))
Buziak dla spłakanego Oczka :*
mmmm… ta tortilla mnie nakręciła!
Salsa z resztą też, tylko bakłażana w okolicy nie uświadczę teraz – musi poczekać.
ale, kurcze, z tymi jajkami, to jednak jest coś na rzeczy… ;P
ohoho co tam sie wczoraj u was działo gdy ja przez Polskę się przedzierałam, a potem krem borowikowy wcinałam ;)
Tili u mnie dzisiaj podobna temperatura w kuchni(piekę chlebek z cebulką… hahahaha
A ta tortilla i opis o ukochanym to mi ślubnego przypomniała… w Hiszpanii jedliśmy jej sporo na 2 śniadanie w knajpach :)on ją pałaszuje dalej w knajpce a ja robię czasami w domu :)
Wpadnie na miesiąc w kwietniu :)))) tak na 80 %.. no ale myślę że na 100%
Pozdrawiam
Kasia
Ale pyszności u Ciebie Tili! :)) I moją kochaną Hiszpanię mi przypomniałaś:) Jednak wstyd się przyznać tortilli nie jadłam.
Pozdrawiam ciepło :***
Tili, jaeteś bardzo zdolną i pomysłową kucharką. Tyle pysznych rzeczy wyczarowujesz!
bardzo kuszące te tortille
p.s upiekłam ,jest przepyszny ,jutro sie pochwale
Oczywiście miało być ,że upiekłam chleb ten co Tatter wybrała do pieczenia w ramach Weekendowej Piekarni :D
Tili, podziwiam! U nas w taki pieczeniowo-absorbujacy dzien obiadu zazwyczaj nie ma… A jesli juz jest, to baaardzo szybki i nieklopotliwy (typu makaron lub kanapki ;) ).
Smakowite przepisy! Tez lubie tortille.
Pozdrawiam!
Mico, tortilla rzeczywiście może nakręcić bo ja ją jadłam w wakacje średnio co drugi dzień ;p Ja z kolei ostatnio mam ochotę na jajka – zrobiłam też jajka zapiekane od Ciebie :)
A bakłażana można pominąć i zrobić np. guacamole lub sos pomidorowy :)
Aga, nęcisz tą borowikową – może ją w termos weźmiesz i przywieziesz :)
Kasiu, temperatura sprawiła że czuliśmy się prawie jak w Hiszpanii :) A tak BTW to współczuje rozstania ze Ślubnym na tak długi czas :( Buziak i ciepłe uściski dla Ciebie :*
Majanko, to proszę już podaję kawałeczek :) Buziaki :*
Kasiu, dziękuję :) Kuchnia to właśnie takie czarodziejskie miejsce, a gotowanie to czysta magia, dlatego tak to kocham :)
Margot, ja też już upiekłam oba, jeden już jest na blogu, a drugi pewnie pojawi się w ciągu godziny jak go wystudzę i pokroję :)
Beo, ja staram się żebyśmy zawsze mieli obiad, albo chociaż porządną zupę, bo oboje mamy chore żołądki (wrzody niestety :( ), więc nie możemy długo siedzieć o pustych brzuszkach :) A tortilla to bardzo fajna opcja :)
Pozdrawiam wszystkich :)