Ten pasztet powstał jako odpowiedź na moją ogromną chęć zjedzenia zupy grzybowej oraz chęć zrobienia czegoś szczególnego na tegoroczne Święta. Uwielbiam jeść grzyby, w praktyce w każdej postaci, ale rzadko mój żołądek pozwala mi na ten rarytas. W Święta jednak zaciskam zęby i nie pozwalam zdrowotnym problemom wygrać z moją miłością do grzybów. Zwykle jednak jadałam talerz babcinej zupy i do tego odsmażane pierogi z samymi grzybami. W tym roku jednak zapragnęłam odmiany.
Już w zeszłym roku w okolicach Świąt zrobiłam zupę, która smakiem powaliła mnie na kolana. Doprawiona chili, goździkami i kardamonem, na podwójnym wywarze z warzyw, była tak doskonała że nawet babcina zupa musiała ustąpić jej pola. Do tego przyrządziłam pyszne muffinki, zrobione w wersji wytrawnej, z grzybami, szalotką i suszonymi pomidorami. Myślałam wtedy, że nie może być nic lepszego.
Otóż może. Gdy w tym roku postanowiłam wypróbować przepis zobaczony niegdyś w programie „Babeczki Wigilijne” w KuchniTV na pasztet grzybowy, myślałam że będzie to po prostu taki wykwintny dodatek. Ale już w czasie robienia pasztetu, mielenia i wystawiania swojego powonienia na zapachy wiedziałam, że powstaje coś doskonałego. Gdy wyjęłam pasztet z piekarnika, pozwoliłam mu ostygnąć i przekroiłam, z ledwością tylko powstrzymywałam się od rzucenia się wręcz na wielki jego kawał. Ukroiłam plaster, położyłam na własnoręcznie upieczonym chlebie i popiłam zupą grzybową …
30 dag suszonych grzybów (ja użyłam podgrzybków i borowików)
2 l. bulionu z warzyw
2 cebule
2 pszenne bułki
250 ml. śmietany 18%
duża garść orzechów włoskich
1 łyżeczka tymianku
1 łyżeczka majeranku
1 łyżeczka bazylii
1 łyżeczka mielonego kminku
1/2 łyżeczki przyprawy „Grzyby porcini z pietruszką”
sól i pieprz do smaku
4 jajka
tłuszcz do posmarowania formy
garsć zmielonych orzechów włoskich do wysypania formy
Powstały z gotowania grzybów wywar, przecedziłam przez gazę, doprawiłam trochę tylko ciemnym sosem sojowym i podałam z makaronem, kupionym w Ikei, którym zachwyciłam się ze względu na jego kształt. Na wigilijnym jednak stole podałabym jednak tą zupę w kubeczkach z kromkami jasnego pieczywa, posmarowanymi chrzanem i ułożonymi plastrami pasztetu grzybowego. Ja nie dodaję zwykle śmietany do zupy grzybowej, ale oczywiscie i ten dodatek jest możliwy.
Niestety nie ma zdjecia z takiej pasztetowej kanapki, gdyż zbyt szybko zniknęła, a pasztet powędrował do zamrażalki, oczekiwać na Wigilię. Jeśli uda mi się cyknąć zdjęcie w Święta to dodam i w takim połączeniu.
Smacznego.
oj baaaardzo musi byc dobry taki grzybowo-orzechowy pasztet!
:)
Wiele bym dała za taki pasztet!
Ja też bym taki zjadła… i ta zupa grzybowa! Makaron cudny – to nietoperze?
no znęcaj się nade mną znęcaj! wiesz jak ja kocham suszone grzybki, a tamtej grzybowej z Manekina dalej nie moge przeboleć – że nie wzięłam :(
a tak pasztecik na własnej roboty chlebku… mniami
teraz pytam serio! zaadoptujcie mnie! wezmę swój nowiutki stepper i wioślarza i będe cicho spalać kalorie między Twoimi posiłkami ;)
Mmmm to musi być pyszne! Pocieszam się, że jutro też będę piekł pasztet tyle, że grzybki będą dodatkiem, a nie w roli głównej. Nie mniej Twój pasztet to fajny pomysł do wypróbowania na kolejne Święta. Pozdrawiam!
Anoushko, oj dobry dobry :)))
Lisko, to po proszę Twój talerzyk i już nakładam :)
Kasiu – hihihi – uśmiałam się :) Ten makaron to reniferki, ale mój mąż też zapytał się czy to jakieś ptaszki :)))
Aga :))) widzę że Ty już niedługo będziesz miała całą siłownię :))) A na grzybową zapraszam :)Grzybki mi zostały i pewnie jeszcze niedługo zrobię grzybową też i po Wigilii :)))
Grumko, cieszę się że pasztet się podoba :) Naprawdę jest wart zrobienia :)
Pozdrawiam Was wszystkich bardzo świątecznie i życzę miłych ostatnich przygotowań przed Wigilią i Świętami :)))
Swietny makaron! Pieknie grzybkami pachnie w Twojej kuchni. :) I ja uciekam zaraz do mojej, bo pelno w niej pracy czeka i na mnie. :)
A niby swieta to czas odpoczynku. hi hi ;)
ŻYCZĘ WESOŁYCH I SPOKOJNYCH ŚWIĄT! :*
( ^_^ )
Pozdrawiam serdecznie! :)
Tili, piękna zupa , piękny pasztet, tak pachnie świątecznie grzybkowo. Och, niesamowicie pyszny musi być. Piękne zdjęcia. Zazdraszczam, ale pozytywnie baaardzo.
Buziaczki kochana :***
Notme, Święta to czas odpoczynku po przygotowaniach do Świąt ;p Wesołych Świąt również i Tobie :*
Majanko, dzięki wielkie :))) Przesyłam Ci moc buziaków :*
O rany! Taką zupę sama bym zjadła, a jaki makaron superancki!
Pasztet, no weź! Tak kusić to nieludzkie na moje zmysły! ;))P
buziaki!
ten tego, no właśnie nie chcę siłowni w moim małym mieszkanku , ale wciąz szukam sprzęciora na którym nic nie musiałabym robić a on upiększyłby mi ciało ;p
Oczko, muszę Cię trochę pokusić i choćby wirtualnie dać coś dobrego – w końcu to Święta :)))
Aga, ja znam taki sprzęt – własne nogi ręce i spacerki :)))
O, widzę znajomy makaron ;) Musi pysznie pasować do takiej zupy :)
Komarko, tak, makaron był ciekawy w tej zupce, a przede wszystkim dużo uśmiechu wywoływał, a to najważniejsze – w końcu to Kuchnia Szczęścia :)))