Smakowita symbolika.

Zbliżający się Festiwal SIMCHA i myśl o tym, że nie uda mi się odwiedzić pięknego Wrocławia sprawiły, że w mojej głowie i na moim stole co i rusz pojawiają się dania inspirowane kuchnią żydowską. Taki smakowity sposób wynagrodzenia sobie niemożności zrobienia krótkiej wycieczki. A mój apetyt wcale nie maleje.

Obudziłam się dziś, a za oknem było szaro. Krople deszczu wciąż były na liściach i balustradzie balkonu. W taki dzień jak dzisiaj nie ma nic lepszego niż naleśniki. Te okrągłe złote placuszki zawsze w naszym domu smaży mój Ukochany. Z najprostszych proporcji, zajadane gdy siedzimy na blacie, zaraz po zdjęciu ich z patelni. Lubię takie chwile.

Tym razem jednak to ja smażyłam … bliny, smarowałam je serem, dekorowałam śmietaną i buraczanymi cukiereczkami. Ciasto przygotowałam kilka godzin wcześniej i z książką na kolanach, popijając herbatę czytałam o czasie, w którym Żydzi raczą się tymi smakołykami. Żydzi aszkenazyjscy szykują bliny właśnie z serem na Szwout, gdyż biel sera kojarzy się z czystością mojżeszowego prawa. Podoba mi się symbolika zarówno ich kolorystyki, jak i podania, gdyż dwa bliny zawinięte z serem w rulon i ułożone obok siebie, mają przypominać zwoje Tory.

 
Szawout miało jednak u swych podstaw jeszcze jedną okazję. Obchodzone było z okazji rozpoczęcia żniw, a święta takie w wielu kulturach i religiach zwykle aż przepełnione są bardzo smakowitą symboliką. Pierwsze płody, jako dary pojawiają się i w świętych miejscach i na stołach, dając okazję do szczęścia i pomyślności.

Takie radosne święto, daje również radosne dary. A bliny są jednym z takich przykładów. Delikatne jak pergamin ciasto, lekko słodki ser, u mnie aromatyzowany kardamonem i wodą z kwiatów pomarańczy zamiast wanilią, a wszystko połączone lekko kwaskowatym smakiem śmietanki, złamanym słodyczą i ziemistością buraków.

Jedliśmy je, rozmawiając o naszych planach i przyszłych "plonach" i tych warzywno-owocowych na działce i tych bardziej metaforycznych i to było nasze własne małe święto.


Bliny z serem

Składniki (na 4 osoby):
150 g mąki
1 łyżka cukru pudru
3 żółtka
50 g stopionego masła
150 ml zimnej wody
100-125 ml mleka*
olej i masło do smażenia

Nadzienie (ja zrobiłam z połowy porcji na całą porcję naleśników):
1 kg twarogu
4 łyżki śmietany
2 żółtka
3 łyżki cukru
1 łyżeczka esencji waniliowej (ja dałam wody z kwiatów pomarańczy)
szczypta soli
(ja dodałam jeszcze kardamonu do smaku)

śmietana i konfitura do podania

Przygotowanie: Składniki na bliny połączyłam w podanej kolejności. Wymieszałam dokładnie (możliwie krótko) by nie było grudek, a potem jeszcze przecedziłam przez sitko. Odstawiłam ciasto do lodówki na kilka godzin. Przed smażeniem wymieszałam składniki nadzienia i odstawiłam do połączenia smaków. Nagrzałam patelnię do naleśników z olejem roślinnym (bez masła) i wylewając porcje (ok. 4 łyżek) na środek, rozlewałam tak by uzyskać cienki placek. Smażyłam z jednej strony ok. 1 minutę, z drugiej ok 30 sekund. Wyszło ok. 8-9 blinów. Bliny smarowałam cienką warstwą sera (jeśli ktoś woli grubszą, należy zrobić nadzienie z całej porcji) i zawijałam w rulony (można też składać w wachlarze). Podsmażyłam na maśle z olejem na jasno złoty kolor i podałam ze śmiataną i konfiturą z buraków.

* w moim wydaniu książki w liście składników nie było wymienione mleko, ale już na etapach przygotowania była o tym mowa, a poza tym na pierwszy rzut oka widać, że jest za mało płynów do mąki. Podana przeze mnie ilość mleka to taka, jaka wydawała mi się konieczna, by ciasto miało odpowiednio lejącą konsystencję.

Źródło: Clarissa Hyman "Kuchnia Żydowska. Przepisy i opowieści z całego świata"

Smacznego.

  1. Wyobraź sobie , moja Droga Tili, że ja blinów nie znam…, ale symbolika bardzo przemawia;).
    Owocnych plonów i szczęścia z pracy:)

  2. Całą Clarissę Madzia niedługo przerobisz! Rozumiem że polecasz te przepisy? Ja b. lubię tę książkę, tak do poczytania, ale przyznam że gotować rzadko z niej gotuję, właściwie sama nie wiem czemu.. :) A z tym przepisem nieźle się wstrzeliłaś, szawuot chyba jakoś na dniach, aż sprawdzę :-)
     
    Uściski Madziu ślę :-)

  3. Ciekawa historia, nie miałam pojęcia, że bliny-naleśniki (i to moje ukochane, z serem!) można uznać za danie kuchni żydowskiej. Częstuję się!

  4. Aniu, prawda, że prosty naleśnik czy blin może być pięknym deserem? :)

     

    Oczko, w takim razie patelnia w dłoń :) Buziak Mała :*

     

    Just great food, hmmm, Nadia? Nie kojarzę :( A gdzie pracowałyśmy razem?

     

    Ewelajno, wiesz to trochę jak z plackami ziemniaczanymi i latkes, dwie nazwy na to samo – tutaj naleśniki i bliny :)

     

    Delikatessen, dzięki :) Cieszę się, że Ci się podoba :)

     

    Asiejko, oj tak, oj tak :)

     

    Moniko, wiesz, zastanawiałam się nad tym, by ugotować z niej wszystko, ale potem stwierdziłam, że to by było jak wspaniały gość, który zasiedział się przy stole. Wolę do niej wracać i odkrywać kolejne skarby :) Buziak :*

     

    Aga, no ba! Wcale się nie dziwię :)

     

    Karolinko, wiele dań z kuchni żydowskiej znamy i gotujemy nie raz. Myślę, że to właśnie o tej kuchni możemy powiedzieć, że to prawdziwy fushion :)

     

    Majanko, częstuj się do woli :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *