Kiedy Toruń przyjeżdża do Warszawy.


Kiedy?
Piątek, wczesne popołudnie.

 

Gdzie?
Zimny, ciemny i obskurny warszawski dworzec centralny.

Co?
Czekanie na kulinarne, słodko-wytrawne, piekarnikowo-patelniane, procentowe i bezprocentowe szaleństwa w stolicy.


Tak można by określić rozpoczęcie kulinarnego spektaklu, kiedy to Panna z Piernikowa, inaczej zwana Kurczakiem z Chatki na Kurzej Stopce, a ostatnio nawet Księżniczką, przyjechała w odwiedziny do mnie i Oczka, na pieczenie chleba oraz inne kulinarne i nie tylko atrakcje.


Po bardzo udanych zakupach w Złotych Tarasach i na Hali Mirowskiej, wsiadłyśmy w tramwaj, a potem metro i tak dojechałyśmy na warszawski Ursynów, gdzie rozpoczęła się moja kulinarna tyrania. Męczyłam dziewczyny okrutnie. Już kiedyś blogowo instruowałam Kurczaka (co to mnie i Oczko Kwoczkami określiła), jak ja masuję i podlewam ryż, co by na talerzu pyszne risotto zaistniało. Przyszedł czas na samodzielne wykonanie i tak kuchareczka z Piernikowa wykonała przepyszne risotto alla milanese. Mieszała, masowała i zerkała na mnie, a gdy po sesji fotograficznej jaką urządziłyśmy, uśmiechała się od ucha do ucha, pałaszując swoje dzieło.


Nie tylko zresztą to jedno dzieło powstało. Sztuka ta miała wiele wątków – smaków i zapachów. Oczko zostało zatrudnione do aromatycznej i pysznej pracy stworzenia imbirowego piwa. To takie piwo nie piwo – bez procentów, za to z bąbelkami. Tarła niemiłosiernie kłącze imbiru, skórkę z cytryn, zasypywała cukrem, a potem mieszała i przecedzała. Niemalże jak czarownica jakaś, co to eliksir warzy … tym bardziej, że powstał napój idealny wprost dla rzucającego palenie Kurczaczka – pełen aromatu, słodko-kwaśny, o ostrawym smaku imbiru, który działa nie tylko dobrze na zziębnięcie w zimowe dni, ale i na zimowe nastroje, czasem szczególnie pogarszane, gdy walczy się z okrutnym nałogiem.


Ja w tym czasie zajęłam się królem wśród ryb – przynajmniej tak nasze brzuszki go określają – łososiem. Piękny filet z łososia najpierw wyskoczył ze skóry, aby nam wszystkim smakować, a później jeszcze ugotował się w winie i domowym bulionie, aromatycznie doprawionym przyprawami, warzywami i cytrynką.


Na talerzu, połączony z lekkim sosem koperkowo-ogórkowym był bajecznym zwieńczeniem złotego łóżeczka z risotta, jakie mu ułożyłam, a Kurczaczek upichcił na patelni. Obiad wyszedł wspaniały i całkowicie zadał kłam porzekadłu "gdzie kucharek sześć tam nie ma co jeść". Nasza trójca sprawiła się doskonale, a potem już we czwórkę, z moim Ukochanym, mogliśmy cieszyć się wspólnie wykonanymi potrawami.


Na tym jednak nie koniec. W końcu Kurczak Mały, już taki mały nie jest, bo swoją osiemnastkę niedawno skończyła (kolejną ;-p), a że my – znaczy Oczko, mój S i ja – nigdy o niczym (no prawie) nie zapominamy, tedy i przyjecie urodzinowe, w dodatku niespodziankowe się odbyło.


Aromatyczny i ciemny, słodki i wilgotny, a do tego z nutą piernika – murzynek przyoblekł się w czekoladowe wdzianko, dorzucił sobie serduszkowe guziczki i "100 lat" zakrzyknął. Tylko świeczki się gdzieś zagubiły, ale choinka świeciła i winko w kieliszkach jaśniało, a nasz Kurczaczek – już nie taki Mały – zajadał wraz z nami swój tort, oglądając prezentową książeczkę o nietyjącej Francuzce. Ciekawe jakie też pyszności upichci korzystając z inspiracji książeczką?


Żeby słodkościom nie było końca, jeszcze kwiaty na powitanie moich wspaniałych kuchareczek były, a konkretnie jeden, ale za to jaki wspaniały kwiat. Pyszna babka, o marmurkowym wzorku, upieczona w pomysłowej foremce w kształcie róży, którą mi Święty Mikołaj pod choinkę położył, przywitała nas, gdy po zakupach wróciłyśmy całkiem zziębnięte i głodne.


Na wieczór zaczęła się zabawa. "I ja tam byłem – miód i wino piłem" – może nasz Hirek powiedzieć, co to z Ptaszynami balował, a my tylko z radością przyglądaliśmy się tym wyczynom, popijając co kto lubi – wino, miód czy piwo imbirowe. Oj, będzie z tego jajek na Wielkanoc … ale póki co to sza …


Ale żeby nie samym alkoholem się cieszyć, to na noc nastawiłyśmy zaczyn na chlebek wybrany przeze mnie z okazji Weekendowej Piekarni. Chleb Petera wprawdzie nam małego psikusa zrobił, ale początkowo wszystko ładnie się układało. Mąka z wodą połączyły się, by popędzane przez sok z kapusty, z niemałym trudem zdobytym na Hali Mirowskiej, pod folią na nocne zakwaszanie zostawione być mogły. Zaczyny nasze, mimo iż przez Kuchareczki z takim pietyzmem przygotowane, gdyż nawet łyżki dokładnie "wylizane" zostały, by nie stracić choćby kropli zaczynu oraz z taką troską przytulane w ramionach piekareczek, nie chciały się zbyt wyraźnie uaktywnić i poza kilkoma bąbelkami, przywitały nas rankiem w zupełnie leniwych nastrojach.


Nie było jednak strachu. Po łyżce dzień wcześniej dokarmionego zakwasu żytniego dostały i po trzech godzinach, wyraźnie do pracy się zabrały. Oczko i Kurczak, łączyły mąkę i wodę z solą, by potem dokładnie całość rozmieszać ze szklanką zaczynu. Ja jedynie jako nadzorca, mierniczy i pomoc kuchenna grałam swoje role ze śmiechem i satysfakcją. Ciasto chlebowe, odstawione do długiego rośnięcia, dało nam spokojny czas na kolejne szaleństwa zakupowe. Tym razem w Ikei, gdzie to obkupiłyśmy się w różne – mniej czy bardziej – potrzebne, ale bardzo upragnione narzędzia do naszej czarodziejskiej kulinarnej działalności.


Po powrocie czasu było akurat, by szybko przygotować pyszną quiche z łososiem, szparagami i kozim serem, który to serek również królował w sałatce. Rewelacyjne ciasto kruche, z dodatkiem śmietany, podpatrzone u Mico, doskonale zagrało w kulminacyjnym akcie, gdy z piekła – jak by to Oczko powiedziało – wyjęłyśmy placek, pełen aromatów i smaków wędzonego łososia, delikatnych białych szparagów i rozkosznie ciągnącego się koziego camemberta. Dopełnione jeszcze sałatką z rukoli, koziego serka sałatkowego i miodowego dressingu, napełniło nasze brzuszki bardzo przyjemnym nastrojem i siłami, by upiec wyborny wprost, o mocnym i wyrazistym smaku, choć niestety trochę zbyt mokrej i ciągnącej konsystencji chleb Petera.


Dodać muszę, że oba bochenki w moim i Oczkowym domu zniknęły błyskawicznie. Zarówno na śniadanie, z twarożkiem, pleśniakiem czy kremem z kasztanów, jak i z Oczkowymi zupkami. Cudowną grzybową, którą to już kiedyś Kurczak próbował uwarzyć u siebie, posiłkując się apetycznym instruktarzem naszej Zupoholiczki (i na kosie też). Oczywiście nie zapominamy o drugim razie ekspeprymentatorskiego Kurczaka z grzybową, ale na kosztowanie udanej toruńskiej grzybowej to następnym razem się wprosimy.


Druga zupka przyczyną do nowego pseudonimu dla naszego Kurczaka się stała. Czy to przez psikus oczkowej Żyrafy, czy już przez pełne napięcie oczekiwanie na wyjazd do Piernikowa, w pysznej brokułowo-groszkowej kremowej zupce ostał się jeden groszek, który to właśnie nasza Księżniczka w swojej porcelance wyłowiła.


I tak z kulinarnego weekendu pozostało wiele miłych wspomnień, smacznych i zabawnych też, ale i wiele nauki oraz powstałe z mojego dwa zakwasy, które to już nawet zostały nazwane – Kurczakowy Kwasior i Oczkowy Bliźniak, gdyż oba powstały z mojej Matuszki, pieczołowicie przeze mnie przygotowanej z przepisu Tatter. Teraz Kwasior grzeje się lub ziębi w Piernikowie w Chatce na Kurzej Stopce, a Oczkowy rezyduje w Zacisznej pod stolicą, tworząc w umysłach i sercach swoich właścicielek chęci i wyobrażenia o ich przyszłych, pięknych i pysznych chlebach na zakwasie.


A już wkrótce ciąg dalszy szaleństw odsłoni się w sztuce, jak to Stolica do Piernikowa się wybrała, jadła, piła i bawiła się wytrwale. O cierpliwość jednak proszę, gdyż szaleństwa te trochę moje zdrówko nadwyrężyły i gorączka teraz trochę skacze, kaszelek drapie gardziołko i przeziębienie się trochę mnie trzyma. Więc się teraz kuruję grzecznie, nie zapominając o rehabilitacji kolanka i kręgosłupika także.

Łosoś w winie z sosem koperkowo-ogórkowym

Składniki:
2 szklanki białego wytrawnego wina (Chablis, ale ja używam do tego dania dowolnego rieslinga)
2 szklanki bulionu
8 ziarenek pieprzu
1 łyżka nasion kopru włoskiego
3-4 liście laurowe
2 gałązki selera naciowego, posiekane
1 mała cytryna lub limonka, pokrojona w plasterki
6 filetów z łososia o grubości 1,5 cm (ok. 10-15 dag każdy)


Sos koperkowo-ogórkowy:
1 ogórek, obrany, pozbawiony pestek i drobno posiekany
2/3 szklanki mieszanki jogurtu bałkańskiego/greckiego i śmietany jogurtowej
1 łyżka posiekanego koperku
1 łyżeczka musztardy Dijon

Przygotowanie: W średnim, dosyć szerokim garnku (lub w głębokiej patelni) doprowadziłam do wrzenia wino, bulion, pieprz, koper, liście laurowe, seler i cytrynę. Przykryłam garnek, zmniejszyłam ogień do małego i tak gotowałam wywar przez 10 minut. Następnie włożyłam łososia i gotowałam ok. 10 minut. Po tym czasie przełożyłam łososia na talerze. W miedzy czasie przygotowałam sos mieszając wszystkie składniki i układałam go na ugotowanym łososiu. Tak przygotowanego łososia można jeść na zimno lub na ciepło (ale raczej nie na gorąco). Podałam na risotto alla milanese.

Uwagi: Sos koperkowo-ogórkowy jest też pysznym dodatkiem do naleśników.

Źródło: zainspirowane z książki Artura Agatsona "Dieta South Beach, czyli jak w 30 dni zyskać zdrowie i schudnąć"

Risotto alla milanese

Składniki:
1 łyżka oliwy
2-3 szalotki
200 g ryżu do risotto (vialone, carnaroli, arborio)
60-80 ml wermutu lub wytrawnego wina (takie jakie smakowało by z kieliszka)
1 łyżeczka szafranu (należy rozpuścić ją w ciepłym winie)
0,6-0,7 l bulionu warzywnego
sól, pieprz
1 łyżka masła
duża garść tartego parmezanu
sok z 1 cytryny

Przygotowanie: Na dużej głębokiej patelni zeszkliłam szalotkę na oliwie. Dodałam ryż i przez 2-3 minuty smażyłam na średnim ogniu. Zmniejszyłam ogień, wlałam wino i poczekałam, aż ryż wchłonął płyn. Wlałam bulion z rozpuszczonym szafranem i delikatnie rozmieszałam i poczekałam aż się wchłonął. Stopniowo dolewałam chochelkę bulionu, czekając aż ryż wchłonie płyn, zanim wlałam kolejną porcję bulionu. Po wlaniu całego bulionu, ziarenka ryżu powinny być al dente (miękkie z zewnątrz, twardawe w środku). Wyłączyłam gaz, dodałam sok z cytryny, parmezan i masło. Po starannym wymieszaniu, przykryłam risotto na ok. 5-10 minut.

Piwo imbirowe Nagiego Szefa

Składniki:
duże kłącze imbiru (ilość zależna od upodobań, od 6-12 cm)
2 cytryny
6 łyżek cukru brązowego
1 l. wody gazowanej
mięta (pominęłam)

Przygotowanie: Imbir obrałam i starłam na tarce. Do miski wrzuciłam cukier i odstawiłam na kwadrans. Z cytryny starłam skórkę i dorzuciłam ją do imbiru. Całość zalałam wodą gazowaną (ok. 1 l.), wymieszałam i znów odstawiłam na ok. półgodziny. Po tym czasie przecedziłam napój, spróbowałam. Można dodać cukru, gdy zbyt kwaśne, lub soku z cytryny, gdy zbyt słodkie. Można dekorować listkami mięty.

Źródło: Nagi Szef na Kuchnia TV

Quiche szparagowa z łososiem

Składniki na kruche ciasto śmietanowe:
300 g mąki
180 g masła
2 łyżki śmietany 18%
1/2 łyżeczki soli
zimna woda

Masa szparagowo-łososiowa:
60 dag jasnych szparagów, zblanszowane (lub z puszki/słoika)
40 dag łososia wędzonego
1 szklanka mleka skondensowanego 4%
1/2 szklanki mleka odtłuszczonego (0,5%)
3-4 jajka
1/2 łyżki brandy
1 łyżeczka suszonego estragonu
1 łyżka świeżego tymianku (dałam suszony)
3-4 łyżki tartego parmezanu
1-2 krążki koziego camemberta, pokrojony w plastry

Przygotowanie: W mikserze połączyłam składniki ciasta i z przygotowanej zimnej wody dodawałam po łyżce, aż powstało ciasto, które dało się zlepić w kulę. Spłaszczyłam ciasto i w postaci grubego placka, zawiniętego w folię spożywczą odłożyłam na godzinę do lodówki. Potem rozwałkowałam ciasto i przy pomocy wałka wyłożyłam na naoliwioną formę do tart (średnica 30 cm). Delikatnie docisnęłam ciasto do formy i gęsto ponakłuwałam widelcem zarówno dno jak i ścianki. Wyłożyłam folią aluminiową i wysypałam fasolą. Piekłam w piekarniku nagrznym do 220 stopni Celsiusa przez ok. 15 minut. Zdjęłam folię z fasolą i dopiekłam jeszcze przez 5 minut. W średniej misce połączyłam mleko skondensowane, mleko odtłuszczone, brandy, zioła i parmezan, a na koniec wbiłam rozkłucone jajka. Na wstępnie upieczony placek, wyłożyłam szparagi, pokrojonego w paski łososia i zalałam masą mleczno-jajeczną. Wyłożyłam równomiernie camembertem. Zapiekałam w piekarniku nagrznym do 220 stopni Celsiusa przez 30 minut (do ścięcia masy – aż patyczek będzie suchy). Przez pierwsze 15-20 minut lepiej jest piec przykryte folią aluminiową, a ostatnie 10 minut zapiec bez dla zezłocenia. Można jednak piec cały czas bez folii.

Źródło na ciasto kruche: Mico

Sałatka z rukoli z kozim serkiem

Składniki:
Tacka rukoli
20 dag serka koziego sałatkowego
oliwa
ocet balsamiczny
miód (gryczany)
sól i pieprz

Przygotowanie: Umytą i poobcinaną z twardych końcówek rukolę, połączyłam z pokrojonym w kosteczkę serkiem kozim i miodowym dressingiem. Dressing przygotowałam energicznie mieszając w małym słoiczku trzy części oliwy, dwie części octu i jedną łyżkę miodu. Należy jednak sprawdzić smak i dodać tyle oliwy, octu/soku z cytrusów i dodadatków, by pasował smak biesiadnikom. Sałatkę doprawiłam solą i pieprzem.

Babka marmurkowa

Składniki:
25 dag masła
5 jajek
1 szklanka mąki pszennej
1 szklanka mąki ziemniaczanej (ja dałam pół na pół z amarantusową)
3/4 szklanki cukru
1 i 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
aromat do ciast np cytrynowy (dałam 2 łyżki amaretto)
2 łyżki kawy rozpuszczalnej

Przygotowanie: Jajka zmiksowałam z cukrem. Masło utarłam. Do utartego masła dodawałam stopniowo zmiksowane jaja (masa może się zważyć, ale nie ma to wpływu na ciasto). Mąki wymieszałam z proszkiem do pieczenia i dodałam do masy, zmiksowałam. Ciasto podzieliłam na 2 części – do jednej dodałam amaretto, a do drugiej kawę. Zmiksowałam obie części. Formę wysmarowałam olejem i najpierw wlałam jasne ciasto, potem ciemne (tak do ok. 3/4 wysokości). Widelcem rozmieszałam delikatnie, by utworzyć efekt marmurka. Ponieważ piekłam z półtorej ilości w/w składników, czas pieczenia wyniósł ok 70 minut, ale na podaną ilość powinno wystarczyć ok. 50 minut w temperaturze 180 stopni Celsiusa.

Uwagi: Ja piekłam z 1 1/2 ilości składników, gdyż moja foremka jest bardzio duża. Dodatkowo do tego ciasta dodałabym raczej minimalny dodatek mąki ziemniaczanej, gdyż mi przeszkadzał trochę jej, delikatny, ale jednak wyczuwalny posmak. Pozostałym osobom jednak smakowało, dlatego proporcje mąk należy dopasować do gustów jedzących.

Źródło: blog Majanki "Majanowe Pieczenie"

Murzynek z nutą piernikową

Składniki:
1/2 kostki margaryny lub masła
3 jaja
2 szklanki mąki
1,5 szklanki cukru (dałam 1 szklankę pół na pół brązowego i białego)
1 szklanka mleka
5 łyżek powideł lub dżemu śliwkowego
2 łyżeczki cynamonu
1 łyżeczka sody
2 łyżeczki przyprawy do piernika (Kotanyi)
5 łyżeczek kakao

Przygotowanie: Cukier wymieszałam z kakao, dodałam mleko i masło. Całość doprowadziłam do wrzenia, gotowałam 1-2 minuty, a potem wystudziłam. Do wystudzonej masy dodałam mąkę wymieszaną z sodą, cynamonem i przyprawą do piernika, a całość wymieszałam mikserem. Dodałam powidła, które wymieszałam łyżką. Ubiłam białka, powoli dodałam żółtka i nadal ubijałam. Ubitą pianę dodałam do ciasta i delikatnie wymieszałam łyżką. Piekłam 45 minut do godziny w temperaturze 170°C w okrągłej formie o średnicy 24 cm. Polałam polewą czekoladową.

Polewa czekoladowa: 2 łyżki masła roztopiłam, dodałam 4 łyżki cukru, 3 łyżki kakao, 5 łyżek słodkiej śmietany. Wymieszałam, krótko zagotowałam.

Uwagi: Zastosowałam sie dokładnie do przepisu, ale uważam, że murzynek byłby bardziej puszysty, gdyby żółtka zmiksować z odrobiną cukru i dodać do masy oddzielnie, a na koniec dodać sztywną pianę z białek.

Źródło: blog Dorotus "Moje wypieki".

Smacznego.

 

  1. Och Tili, jak przyjemnie spędziłaś ostatnie dni! Ja uwielbiam wspólne z kimś kucharzenie. A ile nowych i pysznych przepisów, łososia i risotto na pewno wypróbuję.
    Wspomnianą książkę o Francuzce co to nie tyje podobno, właśnie zaczęłam czytać. Duuuże nadzieje wiążę z tą książką:)
    Kuruj się, zrób sobie syrop z cebuli i szybko wracaj do sił. Pozdrawiam:)

  2. Podziwiam Wasze kulinarne wyczyny! Ale tak się zastanawiam, kto to wszystko jadł ;) Macie jakieś koszary obok, czy coś? ;)

  3. Nooo Kochana, aleś relację z naszego rządzenia kulinarnego dała, fiu fiu – chylę oczkowego czoła ;))

    A teraz kuruj się, bo weekendowa piekarnia przepadnie ;))

    zdrówka i pozdrówka :)**

  4. No Tili to poszalałyście w stolicy :)
    Zdrówka życzę… ja też w czasie kuracji ;)
    Pozdrawiam
    Kasia

  5. Ależ pysznie obchodziłyście ten weekend ;)! Te ciasta, torty, babki. Mniam! Pycha :).

  6. To juz taka spora uczta byla przeciez, kobietki sie napracowalyscie! :)) Sliczna foremke dostalas,gwaizdor lubi chyba Twoje wypieki. :)
    A mi sie co wydaje ze Ksiezniczka usmiechala sie od czegos innego nie od jedzenia risotta, hi hi ;)

    Tilo super opowiesc, juz pisalam u Agi i Zemfi, powtorze sie, ale bardzo fajnie czyta sie Wasze wspolne opowiesci, to milo ze sie spotykacie, a wszystko zaczelo sie od wspolnego internetowego gotowania. :)

    Mam wielka chec na piwo imbirowe, akurat w domku imbir mam. :)
    Juz z tesknota czekam na kolejne Wasze opowiesci. :)

    Oh ale sie rozpisalam…

    Pozdrawiam serdecznie! :)) :*

  7. piękna relacja, naprawdę :)
    kopiuję przepisy ;p

    Notme od czego sie uśmiechałam?
    Wpadaj do mnie, mam piwko imbirowe (dzieki Tilii kochanej :* )

    Tiliuś kuruj się kochana :*

  8. Kasiu C, i ja uwielbiam wspólne kucharzenie i próbowanie tych pyszności co to spod naszych rąk wtedy wychodzą :))) Książkę o Francuzce i sama chciałabym przeczytać, więc pewnikiem za czas jakiś też ją sobie sprezentuję, bo i na mojej jest liście :)))
    A syrop z cebuli? Pewnie się wykażę totalną niewiedzą, ale jak się toto robi? :) Buziaki *

    Casiu, nie potrzeba koszar, jak się tyle biega po sklepach, a potem siedzi do późnej nocy, to się zjada wszystko … hihihi przydałaby mi się ta książka o nietyjącej Francuzce, bo kilka kilogramów by się przydało zrzucić :)))

    Oczko, kuruję i nawet nie myślę, żeby nasze wspólne pieczenie chlebka w sobotę przepadło :) Ale jak sie wczytałam w przepis, to chyba będziesz musiała do mnie skoro świt przyjechać :) Dryndnę dziś jakoś :))) Buziak :*

    Kasiu, to i ja zdrówka życzę i dziękuję za miłe słowo :*

    Olalala, dzięki :) rzeczywiście pysznie i już nic z tego nie zostało :) trzeba kolejne upichcić :)))

    Notme, a żebyś wiedziała, że to gwiazdor mi ją przyniósł, bo ja w tym roku na wigilii u żony mojego brata byłam, a jej siostra przebierała się co roku za Św. Mikołaja, a w tym roku akurat za gwiazdora i to ona podała mi paczkę spod choinki :))) Ale był ubaw jak ją zobaczyliśmy :))))
    I dobrze że się rozpisałaś :) a kolejna opowieść pewnie jakoś niedługo :)))

    Aga, dzięki Słońce :) Buziak na brak tęsknoty :*

    Grumko, dzięki :)

  9. Tili, cudownie opisałaś Waszą wycieczkę , piękne zdjęcia, pyszne jedzonko :) I widzę, że moja babeczka wyszła cudownie :)
    No,tak mi się wszystko podoba, że oczu nie mogę oderwać.
    Jesteście niesamowite kuchareczki moje kochane ! Jestem Waszą fanką i kibicuje Waszemu wspólnemu pieczeniu.
    Sciskam bardzo ciepło i serdecznie.
    :))))

    Majana

  10. łomatkoicórko jaka uczta i nie tylko dla tych co tam jedli i pili, no no pogratulować :)
    Za quiche z łososiem dałabym się teraz pokroić :p
    A u mnie w domu piwo imbirowe znane jest jako imbirada :) koniecznie z ciemnym brązowym cukrem.
    Trzymaj się cieplutko Tilia.

  11. Tili, bierzesz dwie duże cebule, kroisz je na półplasterki i przesypujesz w dużym słoiku z pół szkl cukru. Warstwami – dukier i cebula. Odstawiasz na 3 godz. w ciepłym miejscu. Po tym czasie cebula puści sok. Możesz trochę pougniatać tłuczkiem, żeby więcej soku puściła, ale to wygniatanie, to pod koniec tych 3 godzin. Później zlewasz sok do naczynia. Dodajesz sok z pół cytryny i 1 łyżkę miodu. Mieszasz wszystko dokładnie. Pić po 1 łyżce 3 razy dziennie. Jest to syrop ogólnie wzmacniający, ale najbardziej pomaga na kaszel. Właśnie wczoraj kończyłam swój:)

  12. Majanko, dziękuję Kochana :) A babka wyszła rzeczywiście cudna, tyle że ja jakoś nie lubię smaku mąki ziemniaczanej, więc zamieniłam ją z amarantusową i była cudo :) A co do kibicowania, to mam nadzieję, że i Tobie i Twojej rodzince by się udało też z nami spotkać – my już planujemy wypad do Gdańska, więc szykuj się już na nasz najazd (pewnie jakoś koło marca :))) ) Buziaczki Majanko :***

    Zapiecek, ja też za tą quiche bym mogła dać się pokroić, a najchętniej to ja kroją ją :)))

    Kasiu, dziękuję :))) Zrobię na pewno niedługo. Coś mi sie w głowie tak majaczy, że moja babcia coś takiego chyba robiła, ale jakoś wyleciało mi z głowy :) Ja na razie kuruję się babcinymi malinami (dżemikiem) dodawanymi do herbatki z cytrynką :) no i oczywiście gripex (fuj, nie cierpię go). Na szczęście dziś już znacznie lepiej się czuję :))) Buziak Kasiu :***

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *