Choruje mi się ostatnio koszmarnie. Kończy się jedna choroba, zaczyna druga. Dawno nie miałam takiego spadku odporności, dlatego też i dla radości oczu i ducha i dla dobrego samopoczucia ciała i zdrowia szczególnie uważnie patrzę na to co jem, by strawą dodać sobie sił, aby zwalczyć wszelkie choróbska i wrócić do normalnej "nad" aktywności ;)
Dla poprawy zdrowia i samopoczucia nie ma to jak kolor. A gdy do tego ten kolor jawi się jako paleta barw do malowania kolorowych kanapek na śniadania czy przekąski w ciągu dnia, to już lepiej być nie może. Od czasu pasztetu sojowo-fasolowego, który podpatrzyłam u Trufli, różnorakie pasty strączkowe robię na porządku dziennym. Mają najróżniejsze kolory, najróżniejsze smaki, mogą być lekko słodkawe (np. ta z fasolki azuki, ale o niej to kiedy indziej), jak i wszelkie odcienie wytrawności.
Czasem posypuję taką kanapkę dodatkowo jakąś przyprawą – wędzone płatki soli czy słodka papryka sprawdzają się doskonale, a czasem kłądę na niej plasterki ogórka, pomidora czy odrobinę wędzonej rybki. Ba! czasem takie smarowidło traktuję jak masło, smaruję cienko i kładę na nim plasterek wędliny czy sera. Dowolność jest tak ogromna, że nawet nie silę się na spisanie wszystkich sposobów. Zresztą, mam nadzieję odkryć ich jeszcze wiele.
Dziś dzielę się z Wami kilkoma pomysłami na pasty, jakie ostatnio umilają mi poranki. Ale najpierw kilka zasad ogólnych – niezależnie od składników, smaków, czy ilości.
Zasada pierwsza – ugotowana odpowiednio wcześnie … i tu wpisujecie cokolwiek co chcecie/lubicie/macie w spiżarce … fasola o dowolnej odmianie, ciecierzyca, groszek suszony/mrożony, soczewica, soja. Odpowiednio wcześnie, tzn. tak, by przestygła zanim zaczniemy ją miksować. Można spokojnie ugotować ją dzień wcześniej i na drugi dzień wszystko zmiksować. Dzięki temu pasta wyjdzie Wam gęsta, nie potrzebujecie dużo ani tłuszczy ani wody by się ładnie miksowała i nie "zatkała" miksera lub blendera. Ale jeśli się Wam spieszy, wystarczy po ugotowaniu, przestudzić ją pod zimną wodą.
Uwaga dodatkowa – strączków nie trzeba gotować w bulionie, ale jeśli to zrobicie i część z fasoli w nim zostawicie, będziecie mieć jednocześnie smakowitą bazę na zupę fasolową.
Zasada druga – miksuje się coś strączkowego z dowolnymi przyprawami (traktowanymi bardzo szeroko – od suszonych czy świeżych, poprzez czosnek, kończąc na wszelkich puree warzywnych czy koncentracie pomidorowym) oraz tłuszczem. Ja jako tłuszcz zwykle biorę jakiś bezsmakowy olej, chyba że chodzi mi np. o posmak oliwy lub kokosa. Większość przepisów mówi, by wlewać tłuszcz aż uzyskamy odpowiednią konsystencję. Nie ma takiej potrzeby. I nie chodzi mi tu o odchudzanie czy cholesterol. Po co marnować olej, skoro to nie na jego smaku ani jego wartościach nam chodzi. Użyjcie go jako przyprawy (na 1 szklankę ugotowanej pasty zwykle daję ok. 2-3 łyżek tłuszczu), a rozrzedźcie wodą, najlepiej tą z gotowania.
Uwaga dodatkowa – pamiętajcie też, że wszelkie puree warzywne też wam rozrzedzą masę.
Zasada trzecia – najważniejsza i ostatnia – bawcie się dobrze i smakowicie! :)
Moje ostatnie Pasty do chleba to zwykle mieszanka ciecierzycy i białej fasoli, ugotowanych do miękkości. zmiksowanych z olejem rzepakowym i …
– z papryką wędzona i słodką, z odrobiną ostrej;
– z burakiem z dodatkiem chrzanu;
– z pieczonym czosnkiem i za'atar;
– z pesto z pietruszki (na takie pesto miksuję natkę pietruszki z czosnkiem i nasionami słonecznika, bez sera, który dodaję zależnie od potrawy. I oczywiście też oliwa, sól, pieprz);
– z kurkumą, łagodnym curry lub garam masala (ale z garam masala nie jest tak ślicznie żółciutki, tylko ciemniejszy);
– coś a'la hummus – z niewielką ilością tahiny, czosnkiem i cytryną – sok i skórka;
Bardzo podpasowały mi ostatnio też:
– sama ciecierzyca, puree z dyni, ocet balsamiczny, olej sezamowy, niewiele kurkumy dla koloru;
– fasolka flażoletka (ona jest zielona) z pesto z jarmużu i czarnuszką, doskonale smakuje z kiszonym ogórkiem;
– pomarańczowa soczewica, puree z pomidorów (zredukowane na kilka łyżek koncentratu), suszona cebula, kurkuma, czosnek, zmielone w młynku: kozieradka, gorczyca ciemna.
– fasola cannellini z suszoną szałwią, suszoną miętą, kminkiem.
– fasola cannellini z utartymi na proszek suszonymi grzybkami, cząbrem i przyprawą prowansalską.
Było jeszcze wiele innych past, których składników sobie nie zapisałam. Nawet jeśli o tym nie piszę, zwykle dodaję choć jeden ząbek czosnku do takich past. My lubimy czosnek. Rzecz gustu :)
Specjalnie nie podaję ilości, gdyż zawsze taką pastę robię na oko, wiele zależy od tego ile wilgoci jest w dodatkach. Można też przygotować samą pastę-bazę, bez dodatków, a doprawiać sobie zależnie od chęci na kanapce. Zacznijcie od szklanki strączków, a potem kombinujcie smakowicie i kolorowo :)
Smacznego i zdrówka!