Faworkowe spotkanie …

… czyli jak bicie może być początkiem i końcem wspaniałej zabawy z Moniką ze Stoliczku, nakryj się i Kuchnia nasza polska? :D
 
SONY DSC
 
Przy faworkach, najkruchszych z kruchutkich ciasteczek jest wiele przemocy. Bicie jaj, bicie ciasta … a w naszym przypadku jeszcze sporo bicia na planszy, ale o tym za chwilkę :)
 
Zaczęło się od rozbijanych jaj i oddzieleniu 5 żółtek. Potem do miski powędrowały: 1/3 szklanki śmietany, 2 łyżki masła, 2 łyżki rumu i 3 łyżki cukru pudru. Utarte składniki łączyłyśmy z Monią z mąką. 2 szklanki mąki były przygotowane, ale dosypywałyśmy ją stopniowo, tak by ciasto było zwarte i nie klejące, ale nie za suche.
 
SONY DSC
 
Ciasto porządnie wyrobiłyśmy, aż było gładkie i plastyczne, ale to nie wyrabianie jest tutaj najważniejsze …
 
… a dobry wałek i silne ramię. Ciasto trzeba sprać mocno i dokładnie, aby nabrało w ten sposób powietrza, a usmażone później faworki były leciutkie, kruchutkie i z bąbelkami. My chyba ciut za mało stłukłyśmy ciasto, gdyż nie miałyśmy aż tyle bąbelków jak by się chciało, ale i tak zabawa w faworkowanie, jak i późniejsze ich zajadanie to była przesmaczna atrakcja :)
 
SONY DSC
 
Gdy ciasto odpoczęło zawinięte w folię przez około pół godziny, znów wałek poszedł w ruch. Tym razem jednak chodziło o delikatność, o to, aby rozwałkować ciasto jak najcieniej. Nam widać jakiś skrywany patriotyzm się przyplątał, gdyż wyszła prawie mapa Polski, którą potem radełkiem cięłyśmy na kawałki z dziurką i wywijałyśmy, układając na blacie całe morze uroczych zawijasków.
 
Jeśli zdjęcia nie wystarczą, oto pisana instrukcja zawijania faworków. Cienko rozwałkowane ciasto kroimy w paski (ja lubię ok. 3 cm grubości). Potem każdy pasek na ok. 7 cm kawałki, na środku robimy radełkiem nacięcie, tak by zaczynało i kończyło się w około 1/3 długości kawałka. Potem delikatnie podnosimy wycięty kawałek, rozszerzamy dziurkę i jeden koniec przekładamy przez nią, delikatnie naciągając, tak by brzegi były pofalowane. Brzmi trudniej i bardziej skomplikowanie, niż jest w rzeczywistości. Po pierwszym faworku będziecie mistrzami :)
 
SONY DSC
 
Te do tej pory tak schizofrenicznie traktowane faworki – najpierw pobite, potem delikatnie wywijane – teraz poszły do gorącej kąpieli. Olej rozgrzany do ok 180-190 stopni Celsjusza przyjmował kolejne partie faworków. Co nas z Monią ogromnie dziwiło, to czemu aż tak bardzo się pienił. Do tej pory ta zagadka nie została rozwiązana.
 
Z całą pewnością patelnia była sucha i czysta zanim wlałyśmy na nią olej. Użyłyśmy oleju rzepakowego, świeżo kupionego, dopiero co otwartego i wlanego na patelnię. Pilnowałyśmy temperatury przy użyciu dobrego i sprawdzonego termomentru. A jednak każdy faworek, mimo że ani nie omączony ani nie zwilżony wywoływał kipiel, która trwała ledwie chwilę, ale z początku trochę nas przestraszyła, później zaś zaintrygowała ogromnie. Dalej nie wiem skąd to bąbelkowanie i kipienie oleju, więc jak ktoś z Was ma jakieś pomysły, to dajcie znać :)
 
SONY DSC
 
Z tej zabawy w brutalność i delikatność powstała nam masa faworków, która płynęła niczym rzeka bez końca na kolejne talerze, opruszana cukrem pudrem, a potem objadaliśmy się nimi na śniadania, na obiad, na deser, na kolację i nie, nie było nam ich dosyć. W końcu faworki smaży się raz do roku, a ich lekkość i kruchość pozwala najeść się ilością ogromną, która ufetuje nas na rok cały. Również w aspekcie eksperymentowania z kształtami i formowaniem słoniowych uszu.
 
Żeby nie było jednak za dobrze, to i pojawiła się jedna strata – rozwalony wałek. Co śmieszniejsze mam tyle sentymentu do tego wałka – to była pierwsza rzecz, jaką kupiłam sama do kuchni, że pomimo iż minęło od tego faworkowego spotkania już blisko rok, do tej pory go używam. Choć jeśli znów postanowię bić się z faworkami, kupię nowy wałek :) 
 
SONY DSC
 
Nasze faworkowe szaleństwa zakończyły się smakowitym wieczorem i grą w Talizman z Moniką, moim Ukochanym i Oczko, którzy pełne faworków talerze mieli na osłodę mojego ciągłego gadania o psach, o psich planach, nadziejach, wyobrażeniach … gdyż to spotkanie odbyło się tylko kilka dni zanim w naszym domu pojawiła się Nauro, ognista maliniaczka, która na zawsze już zburzyła spokój Arthasa, ale i wniosła również w jego egzystencję trochę delikatności i chęci do tulenia się do nas :)
 
Zapraszam Was więc na faworki, a sama wracam do chorowania i tulenia się na kanapie z Arthasem i Nauro :)
 
 
Faworki Moni
Przepis w skrócie:
5 żółtek
1/3 szklanki śmietany
2 łyżki rumu
2 łyżki miękkiego masła
3 łyżki cukru pudru
2 szklanki mąki pszennej tortowej
 
olej rzepakowy (ale może być też smalec, olej ryżowy lub inny, który mozna podgrzać do temperatury ponad 180-190 stopni Celsjusza)
 

Korzennie … pierniczkowo … zabawnie … budowlanie …

… czyli pierniczkowe spotkanie z Moniką ze Stoliczku, nakryj się i z Oczko z Kotów kuchennych Oczka. W planach były pierniczkowe ozdoby choinkowe, pierniczki do jedzenia i w ogóle pierne tematy.
 
20141212_pierniczki001a
 
Ale po wstępnym, grzańcowym wieczorze stanęło na domku z piernika i pierniczkowych bombkach na choinkę :D
 
20141212_pierniczki002
 
Zacznijmy więc nasz fotospcer przez ostatnie 3 dni … było więc dużo wykrawania …
 
20141212_pierniczki003
 
… wykrawanie i landrynkowe szklenie ….
 
20141212_pierniczki004
 
… znów pełne skupienia wykrawanie i sypanie landrykowego szkła …
 
20141212_pierniczki005
 
… trochę prześmiewczo, trochę na poważnie, ale pierwsze próby wyszły bardzo smakowicie i satysfakcjonująco :D …
 
20141212_pierniczki006
 
… po udanych próbach powstały więc dwie długie ściany naszego przyszłego domku …
 
20141212_pierniczki007
 
… i dwie krótkie ściany też. Oczywiście z witrażykami, bo jakże to domek bez okien kolorowiastych ;) … i nie! to nie ma być sławojka :P …
 
20141212_pierniczki008
 
… nawet w dachu świetliki to absolutny "must have", więc i u nas w czterech kolorach się pojawiły, zostawiając miejsce na komin jedynie :) …
 
20141212_pierniczki009
 
… w przerwach poza lunchem z pietruszkowym pesto było duuuuuuzo miziania psich brzuszków, psie spacery i treningi, ale o tym to więcej na mojej Demonicznej Sforze możecie się dowiedzieć …
 
20141212_pierniczki010
 
… w między czasie wykrawania i wałkowania były też prace planistyczno-architektoniczne … jak widać wielce jesteśmy w tym utalentowane … i kto by pomyślał, że wzór na wysokość trójkąta równobocznego to może być taka ważna rzecz przed świętami ;) …
 
20141212_pierniczki011
 
… od wzoru uratował nas kalkulator, a od nadmiernej pracy Oczko, która po pracy przyszła i nam ajerkoniak pyszny zmajstrowała … pod czujnym okiem Nauro oczywiście  ;) …
 
20141212_pierniczki012
 
… Arthas też rzucał oczkiem na oczkowy specyfik, musiał jednak obejść się smakiem. Jednak za ładne leżenie na miejscu w kuchni kilka migdałowych płatków i całe jabłko nawet skapnęło mu z blatu, więc i on był całkiem całkiem ukontentowany :) …
 
20141212_pierniczki013
 
I nadszedł czas na ozdabianie …
 
20141212_pierniczki014
 
… oczywiście bez pomocników nie dałoby się pracować ;) Mój Ukochany komin nam uratował, a Arthas i Nauro … no cóż, dbały o nasze dobre samopoczucie ;) …
 
20141212_pierniczki015
 
… dekorowania ciąg dalszy … lukry, posypki, migdałowe płatki, arachidowe kamyki kolorowe, barwniki w proszku i paście …
 
20141212_pierniczki016
 
… prace nad dachem i dachówką z migdałowych płatków to był dopiero hard-core, ale i to szło szybko i sprawnie w nastroju pełnym śmiechu :) …
 
20141212_pierniczki017
 
… dekorujemy … dekorujemy … i jeszcze więcej dekorujemy … :)
 
20141212_pierniczki018
 
… zbliżenie na prace dekarskie ;) …
 
20141212_pierniczki019a
 
Jak na food-blogerki przystało za aparaty się chwyciłyśmy i … dla dobrego zdjęcia czasem trzeba wspiąć się na wyżyny lub dna sięgnąć ;) …
 
20141212_pierniczki020
 
… część prac naszych :) …
 
20141212_pierniczki021
 
… kolejne ujęcia naszych korzennych pierniczkowych dokonań i Monika jako główna modelka :) …
 
20141212_pierniczki022
 
… a teraz ujęcia detali, szczególnie tych ulubionych – Mikołaj do komina się zakradający i super-anioł wraz z rapującym bałwanem :D …
 
20141212_pierniczki023
 
… ale tych ulubionych detali to w bród było … zombie konik i wampirzy chłopczyk, cycata Helga, czy bombka-"bombka", renifer Rudolf o wyłupiastym oku czy kolejka o kamiennych kołach … wszystkie by cieszyć później oczy na choince :) …
 
20141212_pierniczki024
 
Rankiem dnia trzeciego za sklejanie domku się wzięłyśmy. Wieczór wcześniej przez mojego ukochanego Męża została stworzona konstrukcja do utrzymania domku – tfu tfu – odpukać w niemalowane – na razie nieprzydatna. Po wstępnych przymiarkach przyszedł czas na zlepianie ścianek domku i różne patenty na utrzymanie – pi razy oko – równych kątów :)
 
20141212_pierniczki025
 
Tuż tuż przed Moni powrotem do domku jeszcze dachowe przymiarki dokonałyśmy, a w pełni wykonanym domkiem i jego otoczeniem podzielę się z Wami już za dni kilka jak poschną lukry i będzie można domek wykończyć drobnymi dekoracjami :)
 
Tymczasem jednak do Korzennego Tygodnia Ptasi i Festiwalu Pierniczków Majanki naszą wspólną pracę załączam i już spieszę pisać przepisy na korzenny grzaniec na szybko, pierniczki idealne na ozdoby i ajerkoniak, choć ten to niezbyt korzenny czy pierniczkowy, ale za to jak wspomagający korzenno-pierne dokonania okołoświąteczne! ;)
 
 
Grzaniec na szybko
Weź dobrego wina buteleczkę, albo i dwie czy trzy, też się nie zmarnują, sypnij hojnie przyprawy piernikowej ulubionej, garść czy dwie rodzynek, a jak masz to i plaster pomarańczy, ale najważniejsze to miodu najsmaczniejszego, jak ten gryczany od szczerbatego pana z bazarku dodaj. Podgrzej lekko, nie za bardzo, co by procenty tylko wzbudzić, a nie przepędzić i … pij, delektuj się i plany pierne i korzenne twórz :D
 
Ajerkoniak
za Basią podaję, nasze wykonanie
 
10 żółtek z 250 g mleka słodkiego skondensowanego podgrzej do ciepłego palca (ok. 50 stopni), cały czas mieszając. Zdejmij z ognia i przez sitko przecedź do misy miksera by wystygły. Jak już gorące nie będą wlej alkoholu ulubionego litr plus 50tka spirytu najlepszego, pamiętawszy o niezwykle dobrym basinym patencie na 1 część rumu i trzy części koniaku, u nas koniak zastąpiony został mieszanką pół na pół brandy i whisky. Dalej już tylko pół kilo cukru w pudrze i ze trzy kopiaste łyżki domowego cukru z wanilią najprawdziwszą. Ucierać minut pięć, a nawet siedem i do butelek przelać. Do konsumpcji gotowe od razu, ale wpierw jedną choć butelczynę należy schłodzić z godzinkę w zamrażalniku, gdyż chłód dopiero wydobywa ten smak mmm ach ten smak ;)
 
Pierniczki na ozdoby, domki wszelakie
dla szybkości od Małgosi przepis podaję, z naszymi uwagi poniżej
 
230 ml melasy z trzciny cukrowej (płynna)
200g cukru (u mnie białego; w oryginale pół na pół białego i brązowego)
¾ łyżki sody oczyszczonej
2 łyżeczki zmielonego imbiru
4 łyżeczki cynamonu
200g masła w temp. pokojowej
2 jajka w temp. pokojowej
600g mąki
 
Umieścić w niezbyt małym rondelku melasę, cukier, imbir i cynamon – postawić na niewielkim ogniu i podgrzewać kilka minut, aż cukier całkowicie się rozpuści. Zdjąć z ognia i od razu do gorącej masy dodać sodę oczyszczoną – porządnie wymieszać. Uwaga! W kontakcie ze środkiem spulchniającym, masa zacznie rosnąć i mocno się pienić (dlatego rondel nie może być zbyt mały). Odstawić i trochę przestudzić.
Masło utrzeć na puszystą masę. Nie przerywając mieszania, dodać ciepłą (nie gorącą) melasę, a następnie jajka. Na koniec wmieszać mąkę. Zagnieść ciasto na jednolitą masę.
Kulę ciasta podzielić na 4 części, spłaszczyć i każdą zawinąć w folię spożywczą i umieścić na ok. 15 min. w lodówce.
Rozgrzać piekarnik do temp. 180 st.C. Duże blachy wyłożyć papierem do pieczenia.
Wyjąć z lodówki jedną porcję ciasta (pozostałe niech dalej się chłodzą) i wałkować płaty gr. 3-5 mm (wałkować najlepiej między dwoma arkuszami papieru do pieczenia). Wykrawać foremkami dowolne kształty i układać na przygotowanej blasze.
Piec ok. 10-15 min., aż ciasteczka nabiorą koloru (ale uwaga! trzeba pilnować, bo w końcowej fazie pieczenia szybko brązowieją!).Pozostałe skrawki ciasta zagnieść ponownie w kulę, spłaszczyć, zafoliować i schować do lodówki, aby się schłodziło. W międzyczasie wycinać pierniczki z kolejnej porcji ciasta (i tak, aż do wykończenia).
Po wystudzeniu ozdabiać lukrem wykonanym na białkach jaj.
 
Nasze uwagi:
– zamiast podanych przypraw dałam całe opakowanie przyprawy piernikowej kotanyi plus 3 łyżki – zrobiłam z podwójnej porcji
– dałam tylko biały cukier
– w czasie rozpuszczania cukru z melasą zrobiły mi się grudki – uratowałam masę przecierając ją przez metalowe sitko (! nie plastikkowe bo się roztopi od gorąca!), ale następnym razem najpierw rozpuszczę cukier z odrobiną wody i dodam melasę/miód sztuczny (patrz uwaga niżej) przed punktem karmelizacji cukru.
– u nas czas pieczenia pierniczków (wałkowanych ok 2-3 mm) choinkowych to 6,5 minuty, a ścian domku to ok 8-8,5 min. Ściany domku były ciut grubsze, ok 3-4 mm.
– następnym razem spróbuję upiec tańszą wersję takich ozdób ze sztucznym miodem. W końcu i tak nikt już jeść ich nie będzie z tą ilością lukru, posypek i innych dekoracji ;)
– ciasto jest mega plastyczne i piecze się na idealnei równe i co ważniejsze paskie kawałki, bez zbytniego rośnięcia, co czyni je idealnym do ozdób i domków, ale w smaku nie powala. Takie ot kawiarniane pierniczki do kawy. Smaczne, znajdliwe, ale nie dają tego efektu "WOW" :D
 
Lukier robiłyśmy z białka licząc na jedno białko ok 1-1,5 szklanki cukru pudru. Póki co wyszło lukru z 4 białek. Dokładne ilości lukru i wymiary domku podam jak już stanie w całości samodzielnie ;)
 
Smacznego i miłej zabawy :)