Niestety od rana kolano spuchnięte, a ja zagryzam ze złości i smutku wargi. Nie pójdę na spacer, nawet pójście do kuchni po herbatę powoduje syki bólu. Potrzebowałam szybko jakiegoś poprawiacza nastroju. Czegoś co nie zmusi mnie do długiego stania w kuchni, a potem podjadane do herbaty czy inki z mlekiem podniesie mnie na duchu.
Wiem, wiem. Poprawiać sobie humor jedzeniem?! Toż to gotowa recepta na kłopoty! Nic to, mówię sobie. Jak tylko kolano wróci do normy, wybiorę się na spacer i basen, a tymczasem raczę się wspaniałymi muffinkami, jakie wczoraj wypatrzyłam u Majanki. Słodycz miodu i marcepanu przełamana goryczką orzechów włoskich, wszystkie te smaki zaokrąglone przez nieodzowną wanilię.
Nie siedzę długo przy laptopie, gdyż noga trzymana w dół od razu koszmarnie puchnie. Leżę więc na kanapie, oglądam nagrane programy kulinarne, na kolanie żelowa torebka wyjęta z zamrażalnika, na stole dzbanek zielonej herbaty, jaka dostała się mi po ostatnim tajfunie porządków u Oczka (Dzięki, Mała :*), a na moim kolejnym ulubionym talerzu złociste babeczki, ubrane w niewinną biel papilotek. Czy to może być aż tak grzeszne?
Miodowe muffinki z marcepanem
(teoretycznie 12 sztuk, mi wyszło 16)
Składniki:
200 g masy marcepanowej, startej na tarce o dużych oczkach
260 g mąki tortowej
1 łyżka proszku do pieczenia (następnym razem dodałabym mniej)
szczypta soli
80 g miodu akacjowego
2 średnie jajka
200 ml mleka
85 g oliwy
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego (dałam spory chlust)
3/4 szklanki posiekanych orzechów włoskich
Przygotowanie: Piekarnik nagrzałam do 190 stopni Celsjusza (termoobieg). Do miski przesiałam mąkę z proszkiem i solą. Dosypałam starty marcepan, tak by jego wiórki obtaczać w mące i by się nie sklejał. Dorzuciłam też posiekane orzechy włoskie. W drugiej misce trzepaczką wymieszałam (nie ubijałam!) mleko, jajka, miód, oliwę, ekstrakt waniliowy. Do mąki i marcepanu wlałam mokre składniki i delikatnie wymieszałam łyżką tylko do czasu połączenia. Formę na muffinki wyłożyłam papilotkami, masę ciasta wlewałam do 3/4 wysokości. Piekłam ok. 20 minut, aż patyczek wbity w środek był suchy.
Muffinki można polukrować cytrynowym lukrem, posypać cukrem pudrem, lub ozdobić innym ulubionym sposobem, np. kremem.
Ważne: Żeby miód przelać z miarki w całości i by nie osiadał na ściankach, należy najpierw nasmarować miarkę olejem/oliwą, lub wykorzystać takie naczynie, w którym wcześniej odmierzaliśmy jakiś tłuszcz.
Co do ilości miodu – następnym razem dałabym go mniej, choć ja po prostu wolę mało słodkie muffinki, dlatego dla przeciętnie lubianego poziomu słodyczy myślę, że podana ilość jest wystarczająca, lub nawet trochę mała ;p
Źródło: Majanki pieczenie
Smacznego.
Ojej Tili, zrobiłaś muffineczki!:)) I dodałaś orzechy- mysle,ze z nimi jeszcze lepiej smakują.
Pięknie Ci wyrosły. No, moje nigdy takie nie będą, chyba ,ze kupię nowy piekarnik. Może.. może..
Sliczne zdjęcia Kochana!
Zyczę zdrówka :***
Oj, grzeszysz Kochana, grzeszysz :) Nie potrzebujesz kogos do towarzystwa? Chetnie bym sie przylaczyla do muffinkowej konsumpcji :)
Biedna Tili! Niech kolano szybko wraca do zdrowia, bo taki nowiuśki piekarnik nie może stać długo nieużywany! :)
Możemy się wymienić :D Mam szklaneczkę deseru jeszcze drugą zjadłam wczoraj na kolację hihi :)
Tili ja się z Tobą zgadzam w 100%! Nie ma lepszego polepszacza humoru niż dobry i smaczny snack (przegryzajka)! A później spacerek albo basen i kalorie niech spadają :D
Buziak ogromny i miłego dnia :** Ucałuj kolano ode mnie :)
Majanko, tak, te orzechy to moim zdaniem strzał w dziesiątkę i zamiana cukru na miód mmmmm sięgam po kolejną – już czwartą od rana hihihi :)
Majko, zapraszam serdecznie, tylko że skoro trochę daleko masz, to zapraszam na wirtualną herbatkę :)
Poleczko, już kupuję bilet na samolot – mogę wpaść już wieczorem z muffinkami pod pachą :))) Buziaczki cieplutkie ślę :*
Ależ oczywiście, że jedzenie jest dobrym poprawiaczem nastroju – najlepiej jak jest na słodko :)
Fajno, że smakuje Ci ten czaj.
Masuję wirtualnie! ;)
Zgadzam się ,ze odrobina łakoci poprawia kiepski nastrój. Na kolanko zimny kompres żelowy :) mi pomagał :) Pozdrawiam cieplutko :)
Oj, wcale się nie dziwię! Ja tez bym z orzechami zjadła. Pewnie kiedyś spróbuję Twoją wersję :)
Na razie to się muszę zaopatrzyć w masę marcepanową :)
Babeczki bardzo smakowite ,ale to kolano proszę Tili oszczędzać!
Piękne muffinki. :-) To dobre pocieszenie. :-) Wiem, ze my współczesne kobiety nie lubimy mieć nadwagi, ale na takie muffinki powinnyśmy móc sobie pozwolić. Wagę mozna zrzucić, a pocieszyć sie czasem trzeba w najprostszy z prostych sposobów. Tez się pewnie kiedys skuszę.;-) Życzę Ci zdrowia i rozumiem. :-) Nie ze sobą mam teraz problemy, ale ciągle z synkiem. Rozumiem, że czasem trzeba gdzieś zwolnić. :-) Ja za to ganiam codziennie z lekami do szkoły, bo dostaje je 8 razy w ciągu dnia, do tego dopasowane godzinowo posiłki. A w poniedziałek na boisku szkolnym dostal kamieniem w czoło, tuz przy skroni. I znowu nie śpię. I walczyłam z dyrekcją by usunięto ozdobne kamienie z boiska. Sama bym usiadła z zieloną herbatą i muffinką. ;-) Życzę Ci zdrowia :-))) Cieplutko pozdrawiam :-))
Ach te kolano! Wciąż uporczywie dokucza? Tili, ja wiem, że pyszne słodkości są dobre na poprawę nastroju, ale nie nadwyrężaj go zbyt długim przebywaniem w kuchni… No dobrze, muffinki nie potrzebują wiele czasu i zaangażowania, ale znając Ciebie – zaraz coś nowego sobie wymyślisz… ;-)
Zdrowiej. :*
Mufinki apetyczne – też mnie kusiły u Majanki, a teraz u Ciebie !
Tilio , sprawdzony środek na spuchnięte kolana i inne części ciała – liście białej kapusty , lekko obite (np. tłuczkiem do mięsa)- opatulić kolano kapustą, a potem folią i bandażem elastycznym – naprawdę działa ! Wyciąga opuchliznę, że hej – sprawdzone !
Dużo zdrówka Ci życzę :)
Tili, biedactwo :* Moja babcia też od lat leczy się kapustą i zawsze pomaga. Podziwiam za chęć pieczenia, ale z pewnością się opłacało :)
Wracaj szybciutko do pełni sił.
Tili, niech kolanko szybko wraca do zdrowia! A takie muffinki bardzo dobrze nadają się na poprawę nastroju.
Rada o miodzie i ściankach – nim oblepionych – bezcenna! Zawsze miałam z tym problem:)
Hi, hi Tili nie jestem zdzwiona ze takimi muffinami sie ratujesz – z dodatkiem orzechow, miodu – brzmia swietnie!
Zdrowia dla kolana, duzo zdrowia :-)
Oczko, i pomogło masowanie, dzięki :*
Szarlotku, mi też pomaga- i kompres i łakocie hihihi :)
Majanko, i ja swój ostatni zapas marcepanu już zużyłam, choć następny pewnie dopiero przed świętami będę kupować – a może tym razem zrobię :)
Margot, ja je oszczędzam, ale ono już takie felerne jest – taka jego uroda :)
Krokodylu, życzę dużo zdrówka dla synka i wiele, wiele sił dla Ciebie :* Podsyłam Ci muffinkę na wzmocnienie :)
Małosiu, a dokucza, dokucza i dokuczać już będzie całe życie. Powoli się z tym godzę, choć czasem jeszcze koszmarnie mnie to frustruje :( Za to co do wymyślania to właśnie utonęłam w książkach i zamierzam szaleć i szaleć :) Buziaki :*
Abbro, a wiesz że słyszałam o tym sposobie, ale jakoś tak nigdy się na to nie zdobyłam :) Ten zapaszek mnie ciut odstrasza :)
Kasiu, dziękuję ślicznie za życzenia :) A opłacalność widać na zdjęciach :)))
Kasiu, ten sposób na miód sprawił że polubiłam wypieki z miodem, a że staram się ograniczać użycie cukru, nawet brązowego, to ta metoda ratuje mi nerwy, gdy z zapałem wyskrobywałam resztki miodu z miarek, potem łyżeczką o łyżeczkę, a i tak wszystko oblizywałam ;p
Basiu, miód i orzechy okazały się zbawienne – i dla kolana i dla humoru :)))
to jest najlepszy, sprawdzony sposób na poprawienie humoru, szczególnie podczas niewychodzenia ;) no i proszę: efekty mówią same za siebie :)
Dziękuję za muffinkę. Psychosomatycznie choruję – ból karku, katar, ale zaraz ozdrowieję. :-)) Nie mam zamiaru tak długo… :-)) Nerwy schodza, a muffinką bym nie pogardziła. ;-)))
Zwegowani, :)))
Krokodylu, w takim razie mocno ściskam i całą blachę muffinek przesyłam, bo czy psychosomatyczne czy nie to złe samopoczucie zawsze się podda pod takim naporem słodkości :)))