Korzystając z chwilowego dobrodziejstwa dostępu do internetu, upojona zapachem i smakiem cudownych znikających bułeczek, które z powodzeniem zastąpią nam dzisiejsze pączkowe szaleństwo mogę pokazać wam krótkie migawki z efektów prac wczorajszego wieczora i pieczenia dzisiejszego ranka. Ciasto na lekkie, puszyste i doskonale aromatyczne buchty w poczwórnej porcji zagniatałam wczorajszego wieczora …
Och, co to była za praca … dość powiedzieć, że mięśnie moich ramion trochę sobie poćwiczyły. Ale nic to! jak mawiał Mały Rycerz.
Kiedy ciasto wyrosło, zręczne i szybkie nasze dłonie lepiły malutkie kuleczki ze słodką niespodzianką w środku, które potem po spokojnie spędzonej nocy w chłodzie lodówki, wpadły wprost w stęskniony żar piekarnika.Wraz z pierwszymi promieniami słońca
z pieca wyjęłam ogromną blachę słodkich bułeczek z powidłami, która po lekkim przestudzeniu pojechała z mężem do pracy. A kiedy jeszcze obłoki cytrynowych i słodkich aromatów unosiły się pod sufitem, budząc mnie w ten leniwy poranek w piekarniku dochodziły dwie mniejsze mniejsze, ale równie wyborne porcje tych słodkich wypieków, w sam raz dla rodzinki.Zapraszam więc na nasz tłusty czwartek.
Smacznego.
Mniam :)! Wyglądają cudnie – szczególnie te pieczone w okrągłej formie :). Taki tłusty czwartek jest pyszny ;)…
Tili, jakże piękne bułeczki! Piękny tłusty czwartek u Was w domku! :))
Pozdrawiam Cię serdecznie i cieplutko:***
Ulllala! Porcja jak dla calego pulku :)
To skoro Tili masz ich taaak duzo, to ja podkradne jedna co? Naet nie zauwazysz :D
Tili jestes szalona! Widze, ze poszlas na calosc z iloscia :) A ja czulam, ze gdzies te buchty sie na mnie zaczaja i zaatakuja zupelnie niespodziewanie ;)
Fajny tlusty czwartek macie!
pozdrawiam karola
Dziękuję Wam Dziewczynki i buziaczki gorące przesyłam :) A teraz znikam i zobaczymy, kiedy znów będę mogła wrócić :)))
Buziaczki :* i miłego weekendu, bo to w końcu czwartek, czyli prawie weekend jak mawiał mój wspaniały wykładowca dr Szafrański ;p
Tili, fajnie do Ciebie wpaść i zobaczyć co słychać nowego:)
Zjadłabym kilka takich ślicznych bułeczek:)
A ja dzisiaj będę smażyć chrust:)
Szczęśliwa to kuchnia w której panują takie zapachy.
Pozdrawiam i życzę smacznego „tłustego” :)
Pysznościowo u Ciebie. :-) Koledzy mojego męza dostali pączki pieczone, bez powideł. Mam nadzieję, ze nie będa bardzo rozczarowani. ;-) W przyszłym roku zrobię im takie buchty. Coś czuję, że się bardziej ucieszą. ;-)))Pozdrawiam :-)))
piękne, Ty masz dar w rękach i w sercu :*
No no, kto to wszystko zje! Musisz mieć bardzo „pomocną” rodzinkę. Pyszności!
Pozdrawiam!
P.S. Dodałam Cię do moich linków, mam nadzieję że nie masz nic przeciwko ;)
Tili, dobrze rozumiem, że ciasto zagniotłaś wieczorem, uformowałaś bułeczki i pozwoliłaś im wyrastać powoli w lodówce?
Musze przygotować coś na niedzielne śniadanie u znajomych :)
Kasiu, a ja jakoś nie mogłam się zmobilizować do chrustu, ale kto wie, może jeszcze na ostatki :)
Nina, dzięki wielkie :)
Krokodylu, na pewno nie będą rozczarowani :) jak mogliby być, skoro sama zrobiłaś pączki i włożyłaś w to swoje serce i siły :)
Aga, :) buziak :*
Bunciu, jestem zaszczycona i na pewno nie mam nic przeciwko :) Sama jestem częstym gościem u Ciebie :) A co do rodzinki, to bez problemu – zjedzą :) Blacha bucht w pracy u męża zniknęła już cała :)
Anoushko, tak, zagniotłam wieczorem, ciasto urosło, potem uformowałam bułeczki z powidłami w środku i włożyłam je do nasmarowanych roztopionym masłem blach i form, które potem wylądowały w lodówce. Rankiem wyjęłam, ogrzały się tylko tyle co nagrzewał się piekarnik i upiekłam :) Mmmmmm mniam :) A jakie aromaty z samego rana, aż mi się miło ćwiczyło w czasie rehabilitacji porannej :)))
Niezła manufaktura, ho, ho!
A wiesz Tili, gdy kilka dni temu po raz kolejny piekłam buchty (a raczej gdy je zajadałam), to dokładnie taka sama myśl mnie naszła, że one w smaku trochę jak pączki są, tyle że mniej tłuste. ;-) Chociaż moje były trochę tłuściutkie, bo ja i zwiększyłam ilość masła w samym cieście, jak i bułeczki przed pieczeniem suto posmarowałam masłem roztopionym. ;-)
Aaa, no i moje ciasto na buchty też sobie całą noc leżakowało w lodówce i mam nieodparte wrażenie, ze te wolne rośnięcie bardzo dobrze im robi. :)
A Twoje dzisiejsze wypieki baaardzo ładne. :)
Zaszalałaś Moja Droga – to kiedy otwierasz tę piekarnię? ;))))
Ale buły! :) Na szczęście na dzisiaj mam dosyć słodkości ;)
Eeee. na taką drobną kobietkę tyle bułeczek?! Żenada. Chętnie podkradłabym jedną blaszkę :). A przyjmuje pani na zamówienie? ;o?! :):)
to dopiero prawdziwa kuchnia szczęścia :-)
Tilia widzę, że poszłaś na całość :)
Mniam mniam
Pozdrawiam weekendowo!
Smakowite te Twoje bułeczki,jednak nic nie zastąpi smaku oączka w Tłusty Czwartek..
http://www.waniliowachmurka.blox.pl
Pozdrawiam ciepło.
Piękne, chyba ci pozazdroszczę i sama niebawem upiekę. :)
Upiekłabym i dziś, ale na ten weekend mam już mnóstwo chlebowo-wypiekowych planów.
Może w poniedziałek :-D
Ależ smaczniusio wyglądają:)Ręka się sama po nie wyciąga:)
Niesamowicie wygląda taka ilość bułeczek :D
Trafiłam na Twój blog w sobotę i podziwiałam owe bułeczki długo i namiętnie. Potem wyłączyłam kompa i próbowałam zapomnieć o tym jak lubię właśnie takie, bo akurat zaczęłam się odchudzać, a tu taka pokusa…
Dziś pokusa zwycięzyła i po kupieniu drożdży, i półgodzinnym przekopywaniu różnych blogów, wreszcie znalazłam Twój i w nim te bułeczki… nie dało się inaczej ;)
Będę piec je dziś, na pewno :D
Pozwoliłam sobie dodać twój blog do swojej listy blogów obserwowanych, raz, by go móc a spokojnie i dokładniej „zwiedzić” a dwa, by być kuszonym jakimś przysmakiem raz po raz ;)
pozdrawiam serdecznie
wiewiórka :)
To ja „zniknę” jakieś dwie…
Tili ponownie napiszę, że te bułeczki są wspaniałe! Jak je robię, to myślę o Tobie, bo u Ciebie ten przepis po raz pierwszy widziałam. :)) Tak zawsze będę robić ciasto drożdżowe, z dodatkiem roztopionego masła, bo to bardzo wyraźnie zmienia jego konsystencję i smak.
Moi znajomi, którzy mieli okazję tych bułeczek spróbować byli w niebo wzięci. ;))) Przepis poszedł do mojej mamy, która również w niebo wzięta była :)i upiekła je właśnie na tłusty czwartek. :)
Pozdrawiam ciepło! :)
An-na, hihihi, no :) i jaka słodka :)
Małgosiu, ja przyznam się, że ciut się bałam jak na nie wpłynie nocne leżakowanie, ale wyszło super :))) I znów mam na nie ochotę i gdyby nie rwa kulszowa, to pewnie bym znów się za nie wzięła :)))
Oczko, hmmm już niedługo ;p
Casiu, ale to tylko w tamto „dzisiaj” ;p
Bellaaa, niestety zamówienia na razie wstrzymane :)
Ugotujmy, tak, takie gotowanie dla bliskich, przyjaciół i znajomych to wspaniała zabawa :)
Aga z Zapiecka, dzięki :)))
Olciaky, rzecz gustu :) Ja wolę pieczone słodkości, ale co prawda to prawda, dobry pączek nie jest zły ;p
Aklat, upiecz, a wtedy nie będziesz mogła przestać ich piec :) To wciąga :)
Atino, podałabym z chęcią bułeczkę, ale ani jednej już nie ma i zniknęły błyskawicznie :)
Wiewiórko, cieszę się ogromnie że Ci u mnie smacznie, przyjemnie i inspirująco :) Jak tylko dojdę do siebie, to będę nadrabiać blogowe zaległości i z chęcią obejrzę te słodkości i u Ciebie :) Rozgość się :)))
Pinos, dwie to znikają na raz :)))
Notme, to prawda roztopione masło to klucz programu :) Cieszę się, że się spodobało i wśród Twoich bliskich :)