Bardzo lubię nabiał i sery. Dużo piję mleka, piję kefiry i maślanki, czasem prawie jak serek jem gęsty jogurt grecki z dżemem czy syropem owocowym. To jedne z moich ulubionych śniadań. Do jednym z ubóstwianych wręcz przekąsek czy składników dań należą sery pleśniowe. Wszelkiej maści – niebieskie, zielone, czy białe, każdy ser pleśniowy ma swoje stałe miejsce w palecie moich ulubionych smaków. Dlatego kiedy szukając ciekawych przepisów z kuchni czeskiej , przeczytałam o marynowanych serkach pleśniowych od razu postanowiłam spróbować i takiego wynalazku.
I co ja o nim myślę? Przyznam się, że trudno mi to opisać. Z jednej strony spodobał mi się wzmocniony smak pleśni, połączony ze smakiem czosnku, ziół i ostrej papryczki. Przyjemnie aromatyczny ser camembert zamarynowany w oleju z ziołami, papryką, czosnkiem był bardzo smaczny z ciemnym, razowym pieczywem. Ale …
… no właśnie jest jedno ale. Nie potrafię go jednak opisać. Coś było nie takie, czegoś było za dużo, a może za mało. Trudny do wychwycenia dysonans w smaku wprowadził mnie w lekkie zakłopotanie. Jeszcze nie zdarzyło mi się mieć wrażenia, że coś mi w smaku nie pasuje, a jednak nie umieć tego nazwać lub choćby opisać. Przepis ten z pewnością jeszcze kiedyś wypróbuję, by w końcu dojść z nim do porozumienia: lubimy się czy nie?
Marynowany hermelin (camembert)
Składniki:
4 hermeliny (okrągłe serki pleśniowe – można użyć dowolnego camemberta)
15 jagód jałowca
szczypta słodkiej papryki
po 1 łyżce tymianku i rozmarynu
4 listki laurowe
8 ząbków czosnku
2 ostre papryki
olej (użyłam oleju z pestek winogron)
Przygotowanie: Sery przekroiłam w poprzek, obłożyłam cienkimi płatkami czosnku, papryką, tymiankiem i rozmarynem. Ułożyłam w litrowym słoju, przekładając listkami laurowymi, jagodami jałowca i rozkrojonymi ostrymi paprykami. Polałam olejem tak, aby serki były przykryte. Odstawiłam na kilka dni. Gdy serki są przekrojone są gotowe już nazajutrz, a gdy są całe to po 1-2 tygodniach.
Źródło: Serwis „Ugotuj to”
Smacznego.
Ach, jak to musi pięknie pachnieć! Poczęstuj mnie Tiliuś :)))
Witam się wtorkowo i ciepłe pozdrówki przesyłam :)
Tili ja tez jestem milosnikiem serow, a camambertow szczegolnie. Jak przegladalam przepisy kuchni czeskiej to tez zastanawialam sie nad marynowanymi serami i ostatecznie zrezygnowalam z tego.
Jestem ciekawa co sprawilo, ze ser nie spelnil Twoich oczekiwan. Mam nadzieje, ze nastepnym razem podzielisz sie uwagami co bylo nie tak.
pozdrawiam karola
My marynowaliśmy kiedyś z wielkim powodzeniem fetę, ale sera pleśniowego bym sie nie odważył podrasowywać w zalewie;-)BTW: pozwoliłem sobie wczoraj skopiować przepis na Puttanescę, więc będzie u nas za niedługo;-))
hm ,do zrobienia ,do zrobienia
Pleśniowe….mmmm…coś dla mnie, zresztą wszystkie sery sa dla mnie…hihihi :)
Pozdrawiam ciepło z zimnego Wrocka!
Szkoda, że Cię nie zachwyciło bo czyta się ten przepis bardzo smacznie ;) ja też jestem zdecydowanie sero-, nabiało- i mlekożerna ;) I jeszcze warzywo-. Mięsa, dla mnie samej, mogłyby nie istnieć. Robię je tylko ze względu na drugą połówkę ;)
Lubie czytac o takich kulinarnych dylematach:) Czekam na rozstrzygniecie!
Majanko, z chęcią, ale już go nie ma :) Za to jak przyjedziemy z wizytą do Gdańska to z chęcią przywiozę słoik :) Buzialki :*
Karolko, no to jest właśnie ta trudność – sama nie wiem – coś z nim było nie tak ;p za pewien czas znów pewnie powtórzę przepis to postaram się odkryć o co chodziło :)
Grumko, to nic trudnego i bez niebezpieczeństw :) A puttanesca mam nadzieję, że smakowała :)))
Margot, w takim razie czekam na Twoje spostrzeżenia o tym serku :)
Kass, i ja pozdrawiam ciepło z zimnej stolicy :)))
Casiu, a ja jestem bardzo wszystkożerne stworzonko :) lubię próbować różne smaki i od czasu i ryb i mięsa i warzyw, byle niejednorodnie, kolorowo i smacznie :))) choć przyznam się że jedzenie dobrych serów pleśniowych wciąga :)))
Konsti, a ja lubię rozgryzać takie dylematy :) Jak go już rozgryzę i przeżuję to się pochwalę spostrzeżeniami znów :)))
jak Cię czytam mam wrażenie że czytam „Francuski nie tyją” serio ;)
jestem pewna, że dojdziesz do tego co w nim było nie tak
a tak btw. świetny program dzis w nocy (tak o 3 ;) )oglądałam o serach, mówili o chemicznej stronie topienia, dlaczego np. ricotta sie nie topi, pewnie to wiesz, ale ja sie dopiero dowiedziałam :)
Tili,ja też robiłam takie serki tylko troszeczkę w innej zalewie(moja wyszła pomarańczowa)Masz rację,czegoś w nich brakuje.A może to my jesteśmy przyzwyczajeni do innych smaków :-).Pozdrawiam (chociaż u mnie też już zniknęły ;-) ).
Tili, ja też uwielbiam jogurty, serki homogenizowane, twarogi (ale tylko smakowe) i takie tam, ale serów jako takich nie tykam. Nie lubię się z nimi :)… Ale jestem ciekawa werdyktu, jak kiedyś zrobisz je jeszcze raz, to wiedz że dużo osób czeka na opinię :).
Pozdrówka ;)
Ja miałam podobnie z camembertem po bawarsku. No dobre to było, ale bez szaleństw.
pozdrówka!
camemberty lubię. brzmi ciekawie.
Tilio , a może za dużo różnych smaków razem i dlatego było coś nie tak … ? Mi jakoś nie bardzo pasują te listki laurowe :)
skladniki fajne, moze za wyjatkiem jalowca…
to ja pozostane przy camembert nature :)
Aga, muszę w takim razie w końcu przeczytać tą książkę :))) A co do serów, to wcale nie mam o nich dużej wiedzy i nie wiem czemu ricotta się nie topi, choć wiem, że tak jest, bo bardzo lubię ją zapiekać na kurczaku i pomidorach :)))
Buziaczki poranne :***
Kawusiu, widziałam ten ser u Ciebie (tylko jakoś nie mogłam zamieścić komentarza :( ). Może to i chodzi o przyzwyczajenie a może jak napisałam Abbra poniżej jakieś smaki się ze sobą kłócą :)
Olalala, obiecuję że się pochwalę jak tylko dojdę z nim do porozumienia :)))
Oczko, ooo a cio to? Camembert po bawarsku – nie znam :(
Buziaczki Pracusiu :***
Ugotujmy, dziękuję :)
Abbro, też tak myślę, że jakieś smaki się tutaj pewnie gryzą. Myślisz że to listek? Spróbuję następnym razem bez niego :)
Anoushko, a ja właśnie lubię jałowca, wprawdzie raczej w pieczeni z dziczyzny najbardziej, więc może to właśnie on kłóci się z serem :) A camembert nature też i u mnie pozostaje na pierwszym miejscu :) No może tylko z lekkim dodatkiem żurawiny z porto, tak jak tutaj:
http://kuchniaszczescia.blogspot.com/2008/11/korzenna-urawina.html
Buziaczki :***
jak chcesz mogę Ci pożyczyć tę książke, a czemu ricotta się nie topi to opowiem w Wawie ;p
Chyba mamy podobny gust,bo ja także uwielbiam nabiał i jem go bardzo dużo:)
http://www.waniliowachmurka.blox.pl
Pozdrawiam.
Ciekawa jestem smaku, nie powiem :)
Buziaki
Lipko, a tutaj o tym było:
http://historie-kuchenne.blog.onet.pl/2,ID346263968,index.html
Aga, spoko, ja to bym ją chciała w swojej biblioteczce mieć, więc pewnikiem niedługo ją sobie kupię, tylko łyknę te książeczki które na razie mam, a czytam ze 4 na raz ;p
Olciaky :) hihihi ja jak choruję to jem ogromne ilości nabiału i tak samo latem :) wiem, że to wcale nie takie zdrowe, ale jakie dobre :)))
Aga z Zapiecka, a smak jest ciekawy, zapewniam i wcale nie zły, tylko cosik w nim mi się gryzie z czymś :)))
Oczko, aaaaa, to już wiem i w pełni rozumiem :) też chyba jednak wole camemberta nature :)))
mi bylo gdybym ich sprobowala :-))
Ale mam dwie mysli:
1. tymianek i rozmaryn (chyba nigdy nie jedlam hermelina z tymi przyprawami, na moje oko jest ich tu bardzo duzo, szczypta ok, ale jenak po lyzce to naprawde jest 'moc")
2. czas dojrzewania sera (IMO, ser nieprzekrojony wstraczy ze lezakuje 5 dni, przekrojony 3-5. Im dluzej lezakuje tym bardziej dojrzezwa, tym w srodku jest miekkcejszy i nabiera konsystencji topionego, moze bardziej by Ci pasowal taki mniej dojrzaly?).
Trzymam kciuki za proby, ten ulozony w sloju naprawde wyglada tak jak ma wygladac! Usciski sle :-)
PS. Moze tez czosnku sprobuj z 1-2 zabki, dobry olej slonecznikowy tez chyba bedzie lagodniejszy…
Dzięki Basieńko :* Nie będę się więc do niego zniechęcać i spróbuję, jeszcze dokładnie z Twojego przepisu, za to będę go próbować stopniowo. Może właśnie w tym jest rzecz.
Miłej nocki :)