W taki dzień jak dzisiaj …

W taki dzień jak dzisiaj, gdy za oknem pochmurnie, a zimno wywołuje gęsią skórkę mam ochotę na coś rozgrzewającego. Coś co uśmiechnie się do mnie z talerza pięknymi, żywymi kolorami, zanęci nos swych wyrazistym aromatem, a gdy pojawi się na języku uwiedzie podniebienie swą pieszczotą.

W taki dzień jak dzisiaj wyciągam z szafy sweter i włączam piekarnik. Lubię, gdy na kuchence długo dusi się potrawa, a z nogami owiniętymi kocem nadrabiam zaległości w wiedzy o azocie i wapniu w glebie, o PH i uprawie, o płodozmianie i uprawie współistniejącej. A w poradniku odnajduję nawet wskazówki o hodowli królików, kur czy pszczół …



W taki dzień jak dzisiaj mam ochotę na królika, kilka zerwanych z krzaczka malutkich gałązek rozmarynu, pomidory i czerwone wino. Delikatne, wyraziste w smaku mięso, uduszone w czerwonym winie i pomidorach, które tworzą razem symfonię uzupełniających się smaków, dopełnionych słodyczą marchewki, ziemistością borowików, leśnym aromatem jałowca i rozmarynu. A gdy jeszcze na talerzu pojawią się dyniowe gnocchi, całe towarzystwo do rozruszania potrzebuje już tylko szczypty koperku.

W taki dzień jak dzisiaj zapraszam na królika po myśliwsku.


Królik po myśliwsku (po mojemu)

Składniki:
oliwa do podsmażania
2-3 cebule, drobno posiekane
2 średnie marchewki, pokrojone w plastry
3 ząbki czosnku, drobno posiekane
1 kg królika, podzielonego na części
250 ml czerwonego wina
5-6 jagód jałowca
3-5 malutkich, młodziutkich gałązek rozmarynu
2 puszki pomidorów (po 340 g) (w sezonie lepiej dać świeże pomidory), rozdrobnionych
1 łyżeczka cukru brązowego
duża garść suszonych borowików (lub innych suszonych grzybów)
ew. bulion lub woda
30-100 ml. octu balsamicznego

Przygotowanie: W docelowym garnku zeszklić na oliwie cebulę i marchewkę, pod koniec dodać czosnek. Na patelni podsmażyć na dużym ogniu kawałki królika, do zbrązowienia, a potem dorzucić do cebuli. Na patelnię wlać trochę wina, zdeglasować i wlać do garnka. Dolać resztę wina, wrzucić jagody jałowca i rozmaryn. Gotować przez kilka minut na dużym ogniu, by odparować część wina. Po tym czasie dodać pomidory z cukrem oraz suszone grzyby i wymieszać. Dolać tyle bulionu (u mnie z kurczaka) lub wody, by prawie przykrywało zawartość garnka, doprowadzić do wrzenia na dużym ogniu, a potem dusić na malutkim ogniu przez ok. godzinę (albo do czasu, aż mięso będzie łatwo odchodzić od kości). Po tym czasie wyjąć z sosu mięso, a sos dalej zostawić na ogniu. Mięso dokładnie oczyścić z kości i chrząstek, pokroić lub porwać i gdy sos się zagęści (pewnie akurat po czasie, w którym spokojnie obieraliśmy królika, czyli ok. 15-20 minutach), dorzucić mięso, doprawić solą i pieprzem. Wlać ocet balsamiczny do smaku. Gotować jeszcze nie dłużej niż 10 minut, by ocet nie stracił swego balsamicznego posmaku i podawać z kluseczkami oraz szczyptą koperku.

Wiem, że ta wersja królika po myśliwsku nie jest bardzo tradycyjna, szczególnie ten dodatek koperku, ale zaufajcie mi i spróbujcie tego połączenia. Co do octu balsamicznego wlewamy go na ostatnie 10 minut przed podaniem, więc jeśli potrawka ma poczekać, poczekajmy też z jego dodaniem. A ilość octu dodajmy do smaku, w zależności od słodyczy jaką uzyskamy z pomidorów, marchewki i cebuli. Możemy też dodać innego octu.

Smacznego.

Improwizacja i co z tego wyniknęło.

Praca na działce wre. Grządki powoli pozbywają się chwastów, od lat zapomniane rabatki nabierają kształtów, uschnięte drzewo wykopane i za każdym razem wyjeżdżamy z wielkimi worami działkowych śmieci. I choć wiele już zrobiliśmy, wiele więcej jeszcze przed nami. Jest to jednak niezwykle przyjemna praca. W tygodniu, od wczesnego rana a to pielę, a to kopię, a to grabię, a gdy braknie sił, siadam w cieniu na leżaku, czytam książkę albo patrzę wokół siebie, a kolejne plany i pomysły tworzą się w mojej głowie.



Popołudniu zaś przyjeżdża Mój Ukochany z pracy, rozpalamy grilla i możemy rozkoszować się wspaniałym jedzeniem pod gołym niebem. Na wyścigi z mrówkami pałaszować podpieczone kromki chleba. Czuć powiewy wiatru na twarzy zajadając steki, kotleciki czy szaszłyki. Tym razem padło na szaszłykowe hamburgery, jak to nazywam kufto kebaby*. Podłużne kotleciki z mielonej jagnięciny, aromatycznie doprawione pałaszowaliśmy z największą przyjemnością w towarzystwie tzatzików, chleba i sałaty. Aż się nam się sikorki z ciekawością przyglądały, a zwabione zapachem gołębie hodowane kilka działek dalej chodziły po trawniku, od niechcenia dziobiąc ziemię. Można się poczuć jak aktor improwizowanego teatru, gdy tak ptaszynki i wszelkiej maści żyjątka podpatrują nas.



Pomysł na te kebaby zrodził się z ostatniej fascynacji kuchnią żydowską. Chciałam zrobić coś, co mogłabym opisać jako mogące pochodzić z tej kuchni, ale sama stworzyć ich recepturę, inspirując się jedynie smakami, jakie znalazłam w książce Clarissy. Do idealnego dla jagnięciny kuminu, harrisy i skórek cytrusowych, dołączył jeszcze kwiat gałki, której owoce nie raz znajdowałam w przepisach Clarissy. A skoro miało to być danie z kuchni żydowskiej musiała się pojawić i cebula wraz z czosnkiem, oraz rodzynki i migdały. Nie zapomniałam też o ulubionym w Curacao sosie worcestershire, czy o doskonale pasującej tutaj mięcie. Wszystko doprawione i przegryzione po leżakowaniu w lodówce, było wybornym obiadem po owocnym dniu.

Na deser … cóż, na grządkach pojawiły się już poziomki, nawet młodziutka czereśnia swoje owoce już ma całkiem dorodne. Na deser więc przeszliśmy się po ścieżkach i zajadaliśmy owoce prosto z krzaczków.

* dzięki Basieńko za podpowiedź o nazewnictwie :)

Jagnięce kufto kebaby

Składniki:
600 g mielonej jagnięciny (u mnie 500 g mielonej jagnięciny z łopatki i 2 białe kiełbaski jagnięce doprawione czosnkiem)
2 łyżki oliwy
1 duża cebula, drobno posiekana
4 ząbki czosnku, drobno posiekany
2 łyżeczki kminu rzymskiego, utarte w moździerzu
1 kwiat gałki muszkatołowej, utarty w moździerzu
1 łyżeczka suszonej harrisy, utarta w moździerzu
szczypta suszonej skórki pomarańczowej lub cytrynowej, utartej w moździerzu (lub drobno posiekana świeża)
garść rodzynek
garść płatków migdałowych, lekko rozdrobnionych w moździerzu
1 jajko, lekko ubite
1 łyżka sosu worcestershire
sok z 1 cytryny (lub 1 łyżka octu jabłkowego)
duża garść liści mięty, posiekanych w szyfonadę
sól i pieprz

Przygotowanie: Cebulę i czosnek zeszkliłam na oliwie. Potem dodałam utarte przyprawy, rodzynki i płatki migdałowe i smażyłam ok 2 minuty na małym ogniu. Odstawiłam do całkowitego ostudzenia. Potem dodałam tą cebulową mieszaninę do mięsa, wraz z jajkiem, sosem worcestershire, sokiem z cytryny, miętą, solą i pieprzem. Dokładnie wymieszałam (najlepiej rękoma) i ulepiłam malutką kuleczkę, którą usmażyłam by sprawdzić, czy mięso jest dobrze doprawione. Potem mięso odstawiłam do lodówki na noc (min. na 1 godzinę). Na drugi dzień uformowałam* podłużne kotleciki wokół namoczonych patyczków i grillowałam przez ok. 5-7 minut, obracając kilka razy.

* kotleciki po uformowaniu dobrze jest odstawić na godzinę do lodówki, ale ja na działce na razie jej nie mam.

Tzatziki

Składniki:
340 g jogurtu bałkańskiego
1-2 ząbki czosnku, przetarte przez praskę
duża garść posiekanego koperku
mała garść posiekanej mięty
2 ogórki, obrane i bez nasion, drobno posiekane*
odrobina soku z cytryny (tak z 1/8)
sól i pieprz

Przygotowanie: Wszystkie składniki wymieszałam i odstawiłam do lodówki na kilka godzin. Przed podaniem doprawiłam jeszcze solą i pieprzem.

* ogórki jeśli są wodniste, a nawet jeśli nie są, dobrze jest z grubsza pokroić, lekko posolić i odstawić na durszlaku na kilkanaście minut. Potem odcisnąć, posiekać i dopiero dodać do pozostałych składników.

Smacznego.

Szczęście pod chmurką.

Mój projekt "Działka" działa pełną parą. Odchwaszczanie, przekopywanie, sadzenie, podcinanie … aż plecy bolą, nogi po całym dniu aż drżą ze zmęczenia, ale całe ciało przepełnia niewiarygodna energia. Chce się więcej i więcej. Uwielbiam działać, być w ruchu, tworzyć coś z niczego, naprawiać i ulepszać. Dotyczy to każdej aktywności, w którą się angażuję. Również kuchni.

 
Ale co jeśli od kuchni jestem daleko, wśród drzew i krzewów owocowych, pośród pierwszych poziomek i skopanej na trawnik ziemi. Oczywiście wybór padł na grill. Duża czarna kula stojąca pod altanką ze starą winoroślą, stalowy stół obłożony czarno-białą ceratą, stare obite talerze i sztućce pamiętające lepsze czasy. Tak wygląda moje "Szczęście" pod gołym niebem. Z czasem pewnie i ono się zmieni, ale już teraz jest doskonałe, by na starym stoliku pojawiły się prawdziwe smakołyki.

 
Tamtego dnia odwiedzili nas przyjaciele, a ich malutka córeczka chodziła od kwiatka do kwiatka wąchając je i podbijając nasze serca. Pstrąg z grilla był idealnym dopełnieniem dnia pełnego pracy i wspaniałego towarzystwa. Chrupka skórka o czosnkowo-kuminowym aromacie skrywała farsz słodko-kwaśny o korzennym aromacie, którego aromaty przeniknęły do delikatnego mięsa. Wystarczyło kilka minut na grillu, do tego podpieczony chleb i sałata z oliwą i sokiem z cytryny, byśmy mieli iście królewski obiad. Popijając rabarbarowym kompotem, rozmawiając o sprawach bliższych i dalszych … to był weekend pełen energii.


Pstrąg z grilla a la Kineret

Składniki:
4 duże, świeże pstrągi
2 żabki czosnku
1 pęczek natki pietruszki
1-2 cytryny z syropu*, drobno pokrojone
mielony kumin do natarcia
sól i pieprz
sok z 1 cytryny
oliwa
cząstki cytryny do podania

Przygotowanie: W pstrągi zrobiłam cienkie nacięcia i włożyłam w nie cienkie plasterki czosnku. Resztę czosnku posiekałam, dodałam posiekaną natkę, cytryny z syropu i nadziałam tym pstrągi. Ryby natarłam kuminem, solą i pieprzem, lekko skropiłam je oliwą i sokiem z cytryny. Odłożyłam je na 15 minut. Na ruszcie do grillowania położyłam ryby. Grillowałam z jednej strony ok 6-7 minut, potem obróciłam i grillowałam ok. 4-5 minut. Można w czasie grillowania spryskać je sokiem z cytryny. Podałam z sałatą, cząstkami cytryn, kilkoma kroplami oliwy i pajdami grillowanego chleba.

* cytryny pokroiłam na plastry i wrzuciłam do gorącego syropu prostego (czyli 1:1 cukier i woda) aż ostygło (nie gotowałam już cytryn w syropie, bo by się rozpadły. Ja użyłam cukru brązowego i to co zostało, zarówno sam syrop, jak i cytryny nie zużyte go pstrąga dołożyłam do kompotu z rabarbaru i mięty. Bajka!

Źródło: Clarissa Hyman "Kuchnia żydowska. Przepisy i opowieści z całego świata"

Smacznego.