Ciepło, słodko … gospodarnie.


Ja dalej pozostaję w zimowych klimatach. Wystarczy kilka chwil na mroźnym spacerze po zakupy, bym w drodze do domu marzyła o czymś rozgrzewającym. Kubek kakao? Hmmm, być może. Szklanka ciepłej herbaty? Niby tak, ale chciałoby się jeszcze trochę słodyczy i coś na przysłowiowy ząb.

Maślano-chlebowy pudding to odpowiedź na potrzebę wykorzystania resztek pieczywa, jak również na ogromną ochotę na coś rozgrzewającego i słodkiego. Moim zdaniem najlepsza wersja to ta, w której używamy podsuszonej już chałki czy innej niezbyt słodkiej drożdżówki, ale w gruncie rzeczy każdy chleb posmakuje Wam wybornie.


A prostszego przepisu na deser ze świecą szukać. Prosty kogel-mogel, lub nawet całe jajka ubite do białości z odrobiną cukru, zaparzone mlekiem i zapieczone. Jedna jest tylko żelazna zasada. Kromki pieczywa posmarowane masłem muszą (!) odleżeć przed pieczeniem przez 15 minut. Taka kąpiel daje ciastu nasiąknąć, wchłonąć smaki, by potem podzielić się swoim nowym obliczem.

Metod przygotowania też jest kilka. Znajdziecie i takie, gdzie autorzy kładą nacisk na całkowite zalanie płynem pieczywa, albo i takie gdzie masy mleczno-jajecznej ma być tyle co na lekarstwo. Osobiście jestem zwolenniczką złotego środka. Kromki układam przechylone, ale bliskie pionu, zalewając je masą od góry tak by zakryte zostały maksymalnie do połowy. Dzięki temu mamy konsystencję i miękką i chrupką, a jajeczny smak nie wybija się w całości, tworząc prawie niezauważalne tło dla kilku nut słodyczy – tych z pieczywa, tych z cukru lub miodu i tych z bakalii.

Do tego mocna czarna herbata i czujemy się jak w raju. Po pierwszej tradycyjnej wersji można jeszcze poeksperymentować ze smakiem. Dodać ulubionego likieru, mieszanki bakalii czy smakowego ekstraktu. Spodziewamy się gości i chcemy zrobić coś bardziej wykwintnego, ale nie ma czasu ani środków. Wystarczy zapiec małe, indywidualne porcyjki i udekorować je owocami. Wyśmienity rezultat gwarantowany … w każdym przypadku.

Maślano-chlebowy pudding

Przepisów jest tyle, co i gotujących, ale ten który ja używam jest najbliższy temu, który czas jakiś temu zamieściła u siebie Basia

Składniki:
14 kromek domowej chałki, powinna być już 2-3 dniowa, by była czerstwawa (to powinna być 1 średnia chałka) (jeśli użyjemy bezglutenowego pieczywa, danie będzie dobre na osób nietolerujących glutenu)
masło do posmarowania kromek
3 jajka
1-3 łyżek cukru (gdy robimy z chałki, lepiej dodać maksymalnie 1 łyżkę cukru, gdy ze zwykłego pieczywa, do 3)
1/2 l mleka
garść rodzynek (ja dałam żurawiny, gdyż i chałka była z żurawinami)
opcjonalne dodatki: chlust likieru lub ekstraktu, dodatkowe bakalie, przyprawy (np. kardamon)

Przygotowanie: Kromki chałki (nie pokrojone zbyt cienko) posmarować cienko masłem z obu stron i ułożyć w naczyniu, tak by były przechylone, ale nie położone ani w pionie. W tym czasie nagrzać piekarnik do 170 stopni Celsjusza. Z jajek lub żółtek wraz z cukrem ukręcić kogel-mogel (czyli ubić do białości), a mleko doprowadzić niemal do wrzenia. Cały czas ubijając jajka wlewać mleko cieniutkim strumyczkiem. Dodać likier/ekstrakt/przyprawy. Kromki posypać bakaliami i zalać mieszaniną mleczno-jajeczną, polewając wszystkie kromki od góry. Odstawić na 15 minut. Po tym czasie piec przez ok. 30 minut, do ścięcia masy i chrupkości wierzchołków kromek. Zajadać ze smakiem jeszcze ciepłe :-)

Smacznego.