Zniknęłam … zaszyłam się w cieple i bezpieczeństwie najpierw daleko w bieszczadzkiej Chacie Magoda, gdzie spędziliśmy z mężem magiczne Święta, które pozwoliły mi odnaleźć dawno zagubionego Ducha Świąt, a potem blisko, we własnym domu. W tym czasie dokonałam pierwszego, prawdziwego w moim życiu podsumowania nie tylko jednego, ale i ostatnich ośmiu lat i poczułam, że żyję … żyję szczęśliwa i wolna. Dlatego wybaczcie moją ciszę zarówno tutaj, jak i na waszych blogach, ale czas ten był bezcenny i co ważniejsze konieczny.
Teraz znów zaczynam zaglądać do Was, czytam maile na które już zaraz odpiszę, uśmiecham się do miłych komentarzy i cieszę się, że mam takie miejsce jak to, gdzie mogę wrócić i smacznie powspominać, gdzie mogę słodko się uczyć, gdzie poznałam wspaniałe osoby.
To właśnie dzięki jednej z takich wspaniałych osób w czasie przedświątecznych zawirowań mogłam cieszyć się zabawą w lepienie uroczych ciasteczek. Basieńka przysłała mi foremki do speculaas, a ja niewiele myśląc przystąpiłam do produkcji ciasteczek. Muszę przyznać, że pierwsza partia nie była najładniejsza, gdyż ciasteczka zamiast schłodzić przed pieczeniem trzymałam przez ponad godzinę w gorącej kuchni, co zaowocowało koncertowym rozlaniem i tylko duża dawka wyobraźni pozwalała domyślić się zamierzonych kształtów. Potem było już lepiej … a raczej doskonale. Ulepiłam kilka dużych wiatraków, kilka małych i jeszcze ciepłe zniknęły z blachy. "Nic to" pomyślałam sobie "Zdążę jeszcze zrobić je przed świętami" …
I na czym się skończyło? Na smacznym wspominaniu ciasteczek i zupełnym braku czasu na trzecie ich pieczenie. Wybaczcie mi więc, że jako gospodyni Weekendowej Cukierni jedynie foremki, zamiast finalnego dzieła prezentuję. Obiecuję poprawę, ba! nawet już podjęłam odpowiednie kroki i od wczoraj dwa ciasta na speculaaski tym razem z przepisu Basi i z przepisu przywiezionego przez moją ciocię czekają w lodówce, więc jak tylko ostatnie nitki posylwestrowego rozleniwienia opuszczą mnie zaprezentuję Wam moje nowe speculaas.
Muszę się jednak przyznać, że w gospodarzeniu ostatniej w zeszłym roku Weekendowej Cukierni to nie o ciasteczka przede wszystkim mi chodziło. Gdyż choć urocze i smakowite, nie zawierały w sobie tego czegoś, odrobiny wyzwania, które tak lubię w kulinarnych zabawach.
Wyzwanie znalazłam w zupełnie innym przepisie, a raczej w koncepcie na świąteczny deser – Buche de Noël. Słodka rolada sama w sobie nie powinna nastręczać kłopotów, a najwspanialszą zabawą i chwilą na pogimnastykowanie się miały być jej dekoracje. Migdałowe listki, marcepanowe lub bezowe grzybki, polewa korę przypominająca, pokruszona czekolada, by ziemię zastępowała takie sobie znalazłam sposoby dekoracji. Bezowe grzybki czy to w kształcie leśnych grzybów czy pieczarek obrosły drugą z rolad. Kakaowy biszkopt Felluni, zwinięty luźno z czekoladowym kremem chiboust, oblany polewą z mlecznej i gorzkiej czekolady i śmietanki to był hit smakołyków jakie zniknęły jeszcze przed świętami. Krem chiboust powinnam raczej musem nazywać, gdyż lekki był jak pianka, a przy tym niezwykle trwały dzięki włoskiej bezie i gdybym tylko miała trochę cierpliwości i zawijała go w roladę po kilku godzinach tężenia pewnie udałoby mi się uzyskać pożądany efekt słoi drewna.
Niestety cierpliwość to pierwsza rzecz jakiej wciąż i wciąż się uczę. Pierwsza rolada na którą składał się również kakaowy biszkopt Felluni i polewa z czekolady, nadziana została pomarańczowym kremem z mascarpone. Czemu jednak zawierzyłam ślepo w przepis, nie zwracając uwagi na to co moje oczy widziały? Nie wiem. Może po to by mieć nauczkę. Krem po połączeniu z ubitą kremówką stał się bardzo płynny, przez co nie tylko musiałam luźno zwinąć biszkopt, ale i końcówki ciasta musiałam niejako zamknąć polewą. Czy jednak było czym się martwić? Absolutnie! Krem był zjawiskowo dobry, w pomarańczowo-waniliowym wydaniu i w połączeniu z lekkim biszkoptem oraz ciężką polewą z samej tylko gorzkiej czekolady smakował wyśmienicie. A przy okazji nauczył mnie, by nie poddawać się i eksperymentować tam gdzie moje przeczucia niosą z sobą ostrzeżenie. Wystarczyłoby dodać żelatyny, chwilę odczekać, a biały krem wraz z ciemnym ciastem utworzyłby piękne zwoje.
Słodkie, marcepanowe grzybki wraz z migdałowymi, chrupkimi listkami najpierw cieszyły oko, by potem cieszyć podniebienia. I gdy dziś patrzę na te zdjęcia wiem, że nie tylko ciasteczka powtórzę jeszcze nie raz. Zabawa w tworzenie pięknego polana dopiero się dla mnie rozpoczęła, tak by na przyszłym wigilijnym, już tym razem moim stole pojawiła się jako zwieńczenie świątecznych prac i nastroju.
To jednak jest życzenie na przyszłość, a tymczasem choć spóźnione są moje życzenia, to jednak pełne dobrych i ciepłych myśli. Przyjmijcie więc życzenia spokoju i szczęścia w nowym roku. By ten czas był pełen wspaniałych doznań i wrażeń, ale i energii zdolnej pokonywać wszystkie te cięższe, mniej przyjemne dla nas chwile, aby zamieniać je w dobre i jasne strony naszego życia.
Smacznego.
|
|
Witaj Tili !:)
Cieszę się, że wróciłaś. Tęskniłam.
Dziękuję za smski z życzeniami, bardzo mnie ucieszyły:)
Kochana, zyczę Tobie w Nowym Roku spełnienia wszystkich marzeń, realizacji planów, uśmiechu, przede wszystkim zaś zdrówka, które tak ważne.
Twoje życzenia mówią wszystko – życzę Ci więc tego samego:)
Twoje polano wygląda znakomicie!
Ja nie podjęłam wyzwania, chyba nie potrafiłabym działać z kremami, wydaje mi się to za trudne, ale może kiedyś, może…
Pozdrawiam cieplutko :) Cieszę się, że jestes:****
Cudownie jest się tak wyciszyć w święta:)
Grzybki bardzo naturalistyczne, a foremki do spekulatiusa podziwiam już na kolejnym blogu, ach ach:)
Pozdrawiam
Fajnie że jesteś Tili, ciasto to dzieło sztuki!!! Pozdrawiam cieplutko i życzę w Nowym Roku szczęścia, duuuużo zdrowia i miłości!!!
Tili jak milo, ze sie odnalazlas :)
Ciesze sie, ze ten czas gdy Cie tu nie bylo tak dobrze wykorzystalas i masz teraz pelno sily i energii.
W Nowym Roku zycze Ci przede wszystkim zdrowia i spelnienia marzen.
Piekna rolada :)
pozdrawiam
Przed świętami przeglądałam przepisy na polano, ale stwierdziłam, że to bardzo pracochłonny przepis i pewnie sobie nie poradzę, a teraz widzę, że coraz więcej osób eksperymentuje z francuskim deserkiem. Może i ja się skuszę.
ojej jakie piękne to B?che de Noël.
a grzybki cudne wręcz
całuski Noworoczne
Świetnie wygląda ta słodkość na talerzu. Pieczarki jak malowane.
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku,
wielu wyzwań kulinarnych i częstych zachwytów!
Osłodziłaś nam ciszę ;) Dobrze, że już jesteś :)*
Madziu, zastanawiałam się, co u Ciebie. Dobrze, że Ci dobrze :) Ściskam!
O jesteś. Dziekujemy za zyczenia. I wiesz, że mi te grzyby się podobały. Całusy. GN
Fajnie, że jesteś, Tili, jak patrzę na Twoje polanko, to mi ślinka leci na jego wspomnienie :)
Wszystkiego najlepszego w nowym roku!
Tili, chylę czoła, bo widać, że B?che de Noël włożyłaś sporo pracy. Te grzybki… sama je robiłaś?! Prawdziwe leśne cacka. :)
Foremek do speculaas zazdroszczę jako i wszystkim, którzy swoje piękne piernikowe wyroby prezentowali na blogach. :) Cóż począć, taki los zazdrośnicy. :D
A na koniec Tili, ślę Ci moc serdecznych życzeń, by i dla CIebie Nowy Rok przyniósł tylko dobre chwile. Niech to będzie bardzo dobry rok! :*
Taaak, dobrego roku i ja życzę! I słodkiego jak, B?che de Noël, Tili :)
A wyjazdu do Chaty Magoda "zazdraszczam", a jakże! Też się za nimi stęskniłam :)
Nareszcie jestes Tili :)
I ja 'zazdraszczam' swiatecznego pobytu u Jagody, tylko moge sie domyslac, jak bylo cudnie…
Zyzce Ci, by ten Nowy Rok byl radosny i szczesliwy, by byl to dla nas wszystkich DOBRY rok!
Usciski! :*
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku! Foremki prezentują się wspaniale a rolada wiem jak cudownie smakuje, bo wszystkich zachwyciła swoim smakiem ;) Niestety nie zdążyłam z bezowymi grzybkami, ale i tak się cieszę,że mogłam wsiąść udział w świątecznej cukierni…
Majanko, i ja się cieszę z powrotu i jeszcze raz dziękuję za życzenia :) A polano piecz. Kremów się nie bój, bo ten diabeł wcale nie straszny :)
Ściskam cieplutko :***
Lady Aga, witaj u mnie i rozgość się :) Tak, to prawda, wyciszenie w Święta to wspaniała rzecz :) Cieszę się, że Ci się i grzybki i foremki podobają :)
Kass, dziękuję za powitanie w Nowym Roku i wzajemnie wszystkiego dobrego w Nowym Roku życzę :)
Karolko, dziękuję i ściskam cieplutko :*
Weroniko, skuś się , skuś, on wcale nie jest pracochłonny ani szczególnie trudny, wymaga tylko chwili rozplanowania :) Witaj u mnie i czuj się tu dobrze :)
Alciu, dzięki Kochana, dzięki :*
Mich, hihihi, bo one malowane, tylko czekoladą :))) Dzięki za życzenia :*
Oczko, jestem, i będę coraz częściej :) Buziak Mała :*
Ptasiu, oj, dobrze mi, dobrze :) Ściskam cieplutko :*
Narzeczono, wiem :) Buziak :*
Felluniu, a ja jak patrzę na Twoje, to wiem, że będę je piekła jeszcze nie raz, by do ideału dążyć :) Całuski :*
Małgosiu, sama, sama :) A foremek nie zazdrość :) Jak chcesz, to da się coś pewnie zorganizować :) Buziak i dziękuję za życzenia :*
Anno, o, jak będzie jak Buche to będzie słodziutki, nie za słodki, taki w sam raz :) A w Magodzie pewnie i za Tobą się stęsknili :)
Beatko, jestem i cieszę się ogromnie, choć jak wspominam pobyt u Jagódki to już bym się pakowała :) Dziękuję :*
Szarlotku, już pędzę do Ciebie obejrzeć roladę :) Cieszę się, że piekłaś :)
Madziu słów mi brakuje :)
Cieszę się, że paczuszka doszła i w Nowym Roku życzę Tobie wszystkiego co najlepsze, bo tylko na takie zasługujesz :* Cieszę się, że jesteś tutaj i że będę miała okazję poznać tak wspaniałą Kobietę ;*
Poluś, :*
Madziu, rumienie sie u Ciebie i rumienie :-) kochana, to byla dla mnie radosc wsylac te foremki, radosc bo czulam podswiadomie ze bedziesz miala z nimi dobra zabawe, a sprawianie drobnej choc przyjemnosci to najwspanialsza rzecz jaka moze sie czlowiekowi przydarzyc.
Twoja rolada kusi mnie bardzo, jak nie przepadam za grzybami, to pochlonelabym kawalek z dwoma takimi! Wiesz, nigdy nie pieklam rolady…
:-)
PS.Jej, bylas w Magodzie, to dzielilo nas jakies 150km, tylko…
Basiu, bo to takie słodkie niby grzybki :D Buziak Kochana :*