Nie lubię staroci … a raczej nie lubię ich tylko dla nich samych, dla samego ich wieku. Wolę takie znaleziska oglądać w muzeach, galeriach, w wielu ciekawych miejscach, ale nie we własnym domu. Cenię znaczenie i magię jakie z sobą niosą, jednak wokół siebie potrzebuję jasności form, porządku … bezpieczeństwa. Są jednak takie rzeczy, które choć zdekompletowane, czasem obdrapane i porysowane mają specjalne miejsce w moim sercu. Jak ten talerz. Jego malunek przypomina mi fresk, tak obdrapane i popękane jest już jego szkliwo, a ja lubię odkrywać z każdym znikającym kawałkiem ciasta kolejne elementy obrazka, prawie jakby przemawiał do mnie poprzez lata swego istnienia. Nie żeby talerz ten był jakimś szczególnym antykiem. Po prostu taki stał się w moim o nim myśleniu.
Jasnozielone antonówki i aromatyczna inspiracja Basi były potrzebne by z ciekawego przepisu na jabłecznik francuski uczynić intrygującą ucieczkę w egzotyczne smaki i zapachy. Woda różana i kardamon dodały temu niezwykle maślanemu i wilgotnemu ciastu magii odległej Persji. Do tego nieodzowna wręcz, prawie jak serowa polewa ze śmietany i jajek, pod którą cząstki jabłek, zatopione w urokliwie aromatycznym cieście zamieniły się w smakowity mus … wszystko razem przyjemnie pieściło zmysły …
… nawet jednak takie rozkosze stołu nie odrywają na długo moich myśli i uczuć od smutku, jaki zagnieździł się w naszym domu. Nasza kicia, ukochana kruszynka i domownik choruje, a my patrzymy jak dzielnie walczy z chorobą i sami walczymy ze swoim strachem o nią. Brak mi uczuć do pisania, do gotowania, do pieczenia. Kuchnia jest też żywym organizmem, który odczuwa moje nastroje i na nie odpowiada. Po dwóch nieudanych próbach upieczenia ciasteczek, po przypalonym chlebie przestałam swoim roztargnieniem i przygnębieniem straszyć siebie, męża i nową, dopiero co oswojoną kuchnię. Teraz popatruję na schowaną pod łóżkiem kicię, czasem pogłaszczę ją po uszku, z rzadka łykam słone łzy, zwykle nie pozwalam im lecieć … i czekam … cierpliwie, z miłością czekam na uzdrawiające skutki zabiegów wspaniałych lekarzy.
Wybaczcie mi moją ciszę i trzymajcie kciuki za moją malutką kruszynkę.
Jabłecznik francuski
Składniki:
75 g miękkiego masła
150 g cukru (ja dałam 100 g brązowego + 2 łyżki do polewy śmietanowej)
2 łyżki cukru waniliowego (pominęłam, za to dodałam spory chlust wody różanej i szczodrą ilość kardamonu)
szczypta soli
2 + 2 jajka
100 g mąki pszennej tortowej
50 g maki ziemniaczanej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
6 kwaśnych jabłek pokrojonych w 'szesnastki’ (ja dałam 2 ogromne antonówki)
150 g creme fraiche (ja dałam 200 g śmietany 18%, a uważam że lepiej byłoby dodać jeszcze więcej)
Przygotowanie: Tortownicę o średnicy 24 cm posmarowałam masłem, a piekarnik nastawiłam na 170 stopni Celsjusza (termoobieg). Masło utarłam z cukrem, potem dodałam wodę różaną z kardamonem. Dodałam przesiane mąki z proszkiem do pieczenia i solą oraz 2 jajka. Ubiłam na puszystą masę. Jabłka obrałam, pokroiłam w szesnastki i ułożyłam gęsto na cieście, delikatnie je w nie wciskając. Lekko oprószyłam je kardamonem. Od razu wstawiłam do nagrzanego piekarnika i piekłam przez 35 minut. Potem wymieszaną z cukrem i 2 jajkami śmietanę wlałam na podpieczone ciasto i piekłam jeszcze ok. 30 minut (25-30 minut). Choć ja musiałam je zostawić na trochę dłużej, gdyż było zbyt jasne. Wystarczyłyby pewnie 3 minuty, gdyż po 5 było już zbyt zbrązowiałe. Ciasto można oprószyć cukrem pudrem, jednak ja pominęłam ten element.
Źródło: Kucharzenie Mafilki
Smacznego.
Trzymam kciuki za Twoją kruszynkę, ale też za Ciebie, bo musisz być dzielna. Czasami lepiej jak powie Ci to (lub napisze jak teraz) całkiem obca osoba.
Bardzo mocno pozdrawiam
bedzie dobrze, musi byc!
talerz przecudny, ja za to lubie takie starocie, nie mam ich duzo… tylko kilka ale lubie na nie patrzec, dotykac…
Buziaki, Tili! Smutna sprawa z kotem… Zwłaszcza, gdy to pełnoprawny domownik…
POzostaje mi tylko powiedzieć, że w myślach trzymam kciuki za to, by juz smutki Was opuściły.
trzymam kciuki,zeby kicius wygral z choroba,wiem,jak to jest,jak zwierzatko choruje-serce sie kraje,bo nie mozna wiecej pomoc niz by sie chcialo,pozostaje czekanie……….
Ciasto przeapetyczne jest :)
Pozdrawiam :)
Tili kochana, mocno trzymam kciuki za kotkę! Musi być dobrze.
Przytulam Cię mooooocno :****
trzymam kciuki za maleństwo i za ciebie :))))
Trzymam kciuki za kicie! A Tobie zycze duzo cierpliwosci i odwagi :*
PS. Jablecznik z Twoimi modyfikacjami brzmi pysznie!
Przykro mi z powodu Twojego kotka… Nie martw sie, na pewno wszystko bedzie dobrze. Uszy do gory :)
A jablecznik wyglada przepysznie.
Przyłączam się do trzymających kciuki za kicię!
A Ciebie ściskam mocno Tiliu :*
Tili, powiem Ci tak: przechodziłam taką traumę z moim Ickem w grudniu. Miał zespół przedsionkowy i właściwie niewiele szans mu dawano. Ale przeżył :-) Żyje sobie z lekko skrzywionym łebkiem i lekarz twierdzi, ze to cud :-)
Życzę Ci takiego cudu Kochana, trzymam kciuki za kociczkę :*
PS. Piekny niezwykle uczyniłas ten jabłecznik :-)
Tili wspaniały jabłecznik.
Głowa do góry, wszystko będzie dobrze :*
ucałuj kociaka ode mnie :)
I właśnie dlatego boję się mieć zwierzęta…
Trzymam za Was kciuki! Skończy się dobrze, zobaczysz :).
Daj no kici kawał tego placka, to zdrowienie będzie przyjemniejsze ;)!
Mi by na pewno pomógł.
Trzymam i ja kciuki za kicię. Nie smuć się Tili… Mam nadzieję, że wszystko się dobrze zakończy.
Bardzo Ci współczuję, wiem że to przykre patrzec jak choruje nasz pupil i tak niewiele możemy zrobic…wierzę że wszystko skończy się dobrze, mając tak kochających opiekunów kicia wróci do zdrowia…pozdrawiam Was i pyszczka!
wszscy kusza tym jablecznikiem! a Ty rowniez kusisz bardzo pieknie! nic tylko piec! :-))
Życzę zdrowia. Pozdrawiam (o tu też zawarte życzenie zdrowia). GN
gdy patrzę na Twój talerz to mam wrażenie, że gdzieś już taki widziałam,
nie wiem, bo sama w domu takiego z pewnością nie mam
lubię starocie, nawet bardzo
one mają w sobie jakąś magię
mogę miec 10 talerzyków, każdy inny, nie pasujące do siebie zupełnie
ale nie mam
ten jabłecznik tak kusi i kusi
a ja nie mam nic słodkiego
ani nawet możliwości upieczenia, szkoda
smutne to co piszesz
wierzę, że Twój strach, Twoje obawy prędko znikną
Cudny jabłecznik.
Trzymam kciuki za kicię !!
Kotki to silne zwierzęta, na pewno szybo zażegnacie smutki.
No Moja Droga! Aleś mi smaka narobiła! Wpadaj po mąkę z tym ciachem ;)
Tili wiesz niestety nie mam żadnego zwierzaka, więc nie wiem jak bardzi jest Wam smutno :(
Mogę jedynie ciepło sobie o Kici myśleć i trzymać kciku za to, by szybko wróciła do zdrowia!
Kochana to jest straszne niedopatrzenie ja już dopisuję Ciebie do listy!
Dziękuję że mimo wszystko się przyłączyłaś do pieczenia! :*** Buziaki i miłej niedzieli :*
Pisz szybko, jak coś się polepszy z Briczollą. Wszyscy trzymamy kciuki za działanie tych feromonów! :)*
Tili droga, po pierwsze trzymam mocno kciuki by kicia szybko wyzdrowiala, kazdy bowiem chory domownik to smutna sprawa, rozumiem…
Po drugie, strasznie sie ciesze, ze Cie wkrecilam w kardamonowo-rozana zabawe, przypomne Ci jednak ze to Ty smam zakrecilas mnie poleczniem kardamon-jablko :-) Dziekuje!
Usciski duze, cisto napewno wyprobuje, krem mnie przekonuje w 100%!
Tili, ja też wierzę w feromony: trzymam mooocno kciuki za kosmatkę. Szarlotkę mam nadzieję, że kiedyś skosztuję ;) Ściskam (z Krakowa).
Tili, mam wielką gulę w gardle czytając ten wpis :( Mocno trzymam kciuki za Twoją koteczkę.
A jabłecznik mimo wszystko wygląda wspaniale!
Kochana gdzie jesteś tak długo?
Jak Twoja kicia kochaniutka?
Sciskam :**
Dziękuję Wam wszystkim za ciepłe słowa otuchy w sprawie kici i przemiłe komplementy w sprawie ciasta :) Ostatnio jakoś straciłam parę do prowadzenia bloga, ale obiecuję że postaram się całkowicie nie zniknąć :)