Ostatnio pewna Zupoholiczka, zaraziła mnie smakiem na zupkę z dorsza. Ta mądrala uważyła jeszcze drugą zupkę z rybki, żeby mi jeszcze utrudnić zadanie i wybór. Ale ja nie poddałam się i postanowiłam być od niej cwańsza. Ha! myślę sobie, kupię i cukinię do jednej i bataty do drugiej i zrobię obie zupki w niedługim czasie. Do zupki dzisiejszej miał być jeszcze pieczony łosoś w śmietanowo-cytrynowym sosie, bo mnie pewna Eksperymentatorka zachęciła do cytrusowego ryżu.
Ale jak to zwykle bywa, w kuchni nic pewne nie jest. I tak z dwóch zupek powstała jedna pyszna zapiekanka, pachnąca Prowansją, chrupiąca batatami i miękko przełykana z cukinią. A wszystko to z tym dorszem, co to nie mógł się zdecydować czy wylądować z batatem czy z cukinią w bulionie i wylądował z oboma warzywkami w winie i pomidorach, zapraszając jeszcze do wspólnej zabawy fenkuł i bakłażan. A łosoś? Poczeka na lepszy czas, bliski wprawdzie, bo już jutro trafi pewnie do piekarnika.
Danie jest po trochu zupą, po trochu zapiekanką, dlatego nazwałam je alla Bouillabaisse, jak słynna prowansalska zupa rybna. Całkiem nazębne kawałki warzyw i miękki, aromatycznie doprawiony dorsz ułożone jedne na drugich, skąpane są w obfitych sokach, powstałych z aromatyzowanego wina i z płynów, które wypłynęły ze składników. Najlepszym sposobem na jedzenie tej zapiekanki, to podzielenie jej na dwa dania. Jedno jako zapiekanka z warzyw i ryby, trochę jedynie skropione powstałym bulionem, a drugie to powstały płyn, zlany do garnuszka, zagotowany ze śmietanką lub bez i wypity jako ciepły kubek na lunch, przegryzany świeżą bułeczką.
Składniki:
60 dag filetu z dorsza, bez skóry
sok z 1 cytryny
2 łyżki oliwy
1 duży batat
1 średnia cukinia
1/2 dużej główki fenkułu (kopru włoskiego), z wykrojonym głąbem, nać kopru do dekoracji
1 bakłażan
1 duża puszka pomidorów
bazylia
czosnek
1/2 szklanki półwytrawnego wina
tymianek
skórki cytrynowe
szafran (opcjonalnie)
zioła prowansalskie
cząber
sól, pieprz cytrynowy
Przygotowanie: Batat, koper włoski (wyciąć głąb), cukinię i bakłażan pokroiłam na cienkie plastry. Dorsza pokroiłam na kilkucentymetrowe kawałki (wcześniej usunęłam z niego ości) i zalałam sokiem z cytryny. Odstawiłam go na pół godziny. Bakłażan posoliłam i przykryłam na pół godziny by stracił goryczkę. Po tym czasie odsączyłam go, wypłukałam i w rondelku udusiłam z puszką pomidorów, bazylią i czosnkiem oraz solą i pieprzem. W naczyniu do zapiekanek wylałam oliwę i dokładnie rozsmarowałam po dnie. Ułożyłam warstwami po kolei: bataty, fenkuł, cukinię. Dorsza, odsączonego z cytryny, posypałam solą, pieprzem cytrynowym, ziołami prowansalskimi i cząbrem. Ułożyłam kawałki na wyłożonych wcześniej warzywach i przykryłam podduszonym bakłażanem w pomidorowym sosie. W garnuszku podgrzałam wino z tymiankiem i skórkami z cytryny. Gdy wino przejęło aromaty, przecedziłam i do podgrzanego wina dodałam szczyptę szafranu i tą mieszaniną zalałam zapiekankę. Sprawdziłam czy na dnie jest choćby cienka warstewka płynu (ewentualnie można dodać odrobinę wody/bulionu) i wsadziłam do piekarnika rozgrzanego do 220 stopni Celsiusa na 20 minut. Podawałam posypane drobno posiekaną nacią fenkułu z kieliszkiem wina i ewentualnie skropione sokiem z cytryny.
Smacznego.
To ja teraz poproszę o paczkę husteczek, bo muszę sobie klawiaturę i monitor powycierać do sucha ;))
I jeszcze mi tu o łososiu pisze, no co za kobieta! Cierpię katusze, ehhh
zupoholiczka ;))
Oczko, jakoś muszę Ci się zrewanżować za te kurkowe uniesienia :)
A łosoś będzie, oj będzie jutro – cały czas nie wiem jeszcze czy w winie czy w piecu – wszystko zależy czy z moim S. nie wypijemy tego wina, ale skoro to duża butelczyna (1,5 l.) to jest szansa że 1 szklanka zostanie :)
Hihihi, zupoholiczkę już poprawiłam :)
no patrz oczko jak nas kochana Tilia wykiwała ;)
No ba! Czujnym trzeba być ;p
Ale bez strachu, jutro Twój ryż u mnie będzie, to znów będę miała cytrusową chwilkę :)
Widzisz i nie grzmisz! taki byk! „chusteczki” ofkors ;))
To ja poproszę jutro tego płetwala, bajdełejem wystawiasz mnie na ciężką próbę. Chyba sama sobie też pójdę go jutro upolować, ups, złowić znaczy się ;))
Nie będę zbyt oryginalna, jak powiem, że mi ślinka pociekła. :)Wygląda pięknie i smacznie. I do tego zawiera wszystkie moje ulubione warzywa, a zwłaszcza cukinię! ;-) Ojjj, chyba na targ pobiegnę, bo tam świeże ryby można dostać. Tylko u mnie pewnie będzie w wersji z łososiem, bo małżonek trochę anty-dorszowy jest.
Tilianaro, ciekawe to to jest! Muszę tylko dorwać bataty. Chyba w Bomi. A wiesz może do czego jeszcze można użyć bataty? nigdy ich nie jadłam, ale lubię poznawać nowe smaki. Pozdrawiam!
Mnie równiez cieknie ślinka! Piękna, apetyczna zapiekanka:)) Zjadłabym…
Pozdrawiam :)
Oczko, ja te Twoje "husteczki" widziałam, ale zrozumiałam że to przytyk do mojej "Zupocholiczki" hihihi ;)
A co do tego złowienia, to tak na serio? :))) Wielce ciekawa jestem co z nim zrobisz? :)
Malgosiu, w wersji z łososiem też będzie pyszny, a nawet z owocami morza – w końcu to alla Bouillabaisse :)
Kasiac, bataty są zwykle również w zwykłych supermarketach, choć jak Ty masz Bomi niedaleko to po co Ci inne sklepy :))) Bataty to fajna rzecz – albo w zupie, albo z piekarnika jak frytki robione, choć nie mają konsystencji frytek, można je nawet do ciast dodawać czy pudding z nich robić. Przyznam się, że poza frytkami i wkładką do zupy czy zapiekanki to jeszcze ich nie robiłam, tylko widziałam takie propozycje :)
Majana –> podaję "husteczkę" :)
Miłego dzionka Dziewczyny! Ładna pogoda za oknem :)
Że ja to taka złośnica jestem? ;)) hyhy
Już na początku z tymi…serwetkami coś nie grało ;)))
buziaki od zupo”c”holiczki :)))PP
ps. A odnośnie batatów- w pyrowej jest fajny przepis na bułeczki z nimi.
tylko Tilio coś do niego dodaj, bo mi czegoś w tym ryzu brakowało… może wina? albo miodu?
Oczko, no, nietrudno się na Tobie poznać w tym względzie ;p nic tylko z czymś na ostro idziesz, a to pyry, a to cebulina :)))
Aga, pewnie że poeksperymentuję :)))
hehe ;)) No jakżeby inaczej! ;))
Tilia, co prawda nie zrobiłam dokładnie wersji jak Twoja i mocno ją przekombinowałam po swojemu (głównie dlatego, że w końcu kupiłam tego dorsza, a ponieważ nie jest to nasza ulubiona ryba, więc musiałam mocniej ją „ukryć”) i zamiast zapiekanki wyszło zupełnie co innego. Niemniej dziękuję za przepis, bo był moją inspiracją. :)
Małgosiu, cieszę się, że udało mi się Ciebie zainspirować :)))