Tegoroczne moje odkrycie kulinarne i na wigilijnym stole znalazło swoje miejsce. Kasztany, bo to oczywiście o nich mowa, w tym daniu pasztetopodobnym są wyraźnie wyczuwalne, podobnie jak i bogate w smak i aromat porto, które doskonale uzupełnia trochę mdławo-słodkawy smak kasztanów. Sos z winogron i porto dodaje potrawie tej przysłowiowej kropki nad i. „Pasztet” z kasztanów okazał sie być doskonałym przejściem pomiędzy rybami, kapustą i grzybami a słodkościami, które czekały już na stoliku obok.
Niestety by to danie zasłużyło na miano pasztetu myślę, że trzeba poważnie przerobić jego skład albo przynajmniej wykonanie i zapiec jeszcze po włożeniu do keksówki, gdyż pasztet był bardziej smacznym smarowidłem, nie dającym się zanadto kroić w plastry. Za to smak ma pyszny, szczególnie z ciemnym pieczywem, takim jak pumpernikiel czy też kardamonowy chlebek żytni. Jeszcze pewnie popracuję nad tym przepisem, gdyż wart jest tego.
Pasztet kasztanowy
Składniki:
2 łyżki oliwy z oliwek
1 cebula, posiekana
2 ząbki czosnku, zgniecione
szczypta tymianku
250 ml wina Porto
250 ml bulionu
180 g bułki tartej
puszka 240 g kasztanów jadalnych obranych
240 g puree kasztanowego
2 łyżki stołowe Brandy
3 łyżeczki sosu sojowego
pieprz kolorowy
Sos winogronowy:
50 ml. wina Porto
3 szklanki winogron, bez pestek
2 laski cynamonu
1/4 szklanki cukru brązowego
opcjonalnie: maranta lub mąka
Przygotowanie pasztetu: Podgrzałam oliwę w garnku i zeszkliłam cebulkę. Dodałam czosnek i tymianek i smażyłam jeszcze minutę. Dodałam porto z brandy oraz bulion i zagotowałam. Zdjęłam wszystko z ognia i dodałam najpierw puree kasztanowe, które dokładnie rozpuściłam w podgrzanych płynach i dopiero wtedy dosypałam kasztany i bułkę tartą. Doprawiłam sosem sojowym. Wszystko dokładnie wymieszałam i ponownie na ogniu, stale mieszając odparowałam pozostały płyn, aż masa była zupełnie gęsta. Ułożyłam mieszaninę do keksówki i schłodziłam w lodówce.
Przygotowanie sosu winogronowego: Wymieszałam porto, winogrona, laski cynamonu i cukier w garnku i gotowałam na dużym ogniu, aż winogrona zmiękły. Zmiksowałam sos. Jeśli trzeba można zagęścić go marantą (lub po prostu mąką), ale ja nie musiałam już tego robić.
Źródło: www.marron.pl
Smacznego.
Oj, Tilianaro, zjadłabym takiego oryginalnego pasztetu!
Bardzo świątecznie tutaj u Ciebie, ciepło i przytulnie, aż chce się rozgościć :)
Wesołych Świąt, choć to już końcówka :)
musze w koncu kupić te kasztany i spróbować!
Coraz bardziej mnie zadziwiasz Moja Droga! :)
buziaki
I ja bym z chęcią spróbowała tego pasztetu. Na dobry początek kupiłam przed świętami kasztany w Kauflandzie i zamierzam je jutro upiec i podać z miodem wymieszanym z cynamonem. Pozdrawiam cieplutko:))
Witam weekendowo :*
Aaricio, ogromnie mi miło i zapraszam rozgość się i częstuj ile dusza zapragnie :)))
Aga, a co najważniejsze poeksperymentować, Eksperymentatorko :)))
Oczko, cieszę się niezmiernie, że mi się udaje Cię zadziwiać. Będę się starać jeszcze bardziej :)))
Andziu, to pyszny sposób na kasztany, szczególnie z takim aromatyzowanym miodem :) Proponuję – jeśli masz świeży rozmaryn – podgotuj miód z rozmarynem i laską cynamonu, a wtedy będzie przysłowiowe „niebo w gębie” :)))
Och Tili a ja nadal nie spróbowałam jeszcze kasztanów .
Witam się poświątecznie i serdecznie :))) MIłego dnia Kochana i całuski dla ptaszynek :)
Majanko, w takim razie witam Cię kasztanowo i obiecuję, że jeszcze kasztanowymi daniami Cię uraczę :)))
Buziaki :*
Bardzo ciekawy przepis Tilinaro! uwielbiam kasztany :)
Dziękuję Beatko :)