Jest kilka dań, które nieodmiennie kojarzą mi się z kuchnią żydowską, ale i z kuchnią polską. Należą do nich m.in. cebularze oraz placki ziemniaczane, po żydowsku nazywane latkes. Inna nazwa, ale dokładnie ta sama technika, te same składniki i ten sam wspaniały smak.
Rzadko smażę placki, gdyż smażone potrawy nie najlepiej wpływają na mój schorowany żołądek, ale kiedy już pojawiają się na stole, wyłączam umiar i rozsądek, zajadając je posypane solą i zanurzone w śmietanie. Zwykle nic więcej do nich nie dodaję. Ich smak, jedyny w swoim rodzaju w połączeniu z efektem smażenia to coś co nie potrzebuje dodatków. Chrupkie, cieniutkie, z delikatną warstwą puchatego ciasta w środku są wspaniałe. Taki comfort food niezależnie od sezonu.
Ale tym razem posłuchałam się Clarissy, która w moim kuchennych inspiracjach stała się niemalże moją koleżanką, która podpowiada mi smakowite połączenia. Do tego nigdy nie mogę oprzeć się daniom naszym, tradycyjnym, smakom które wyrosły w naszej ziemi. A co jest bardziej polskie od buraków?
Jednak placków z buraków ani buraczanych latkes nie chciałam robić. Zaczytana w historii Avrama i Mishy Zeleznikov, którzy po wojennej zawierusze odnaleźli swoje miejsce w Australii, pomyślałam jak mogłoby wyglądać "moje" życie, gdy moja Babcia w podobnej sytuacji, gdy dano jej wybór – bilet do Polski albo do Anglii czy Australii, wybrałaby jak państwo Zeleznikov. Czy poznałabym wtedy w Melbourne Cafe Scheherazade? Czy piłabym ich barszczyk?
Postanowiłam wypróbować ten smak. Ciepło wiosny, prawie jak lata coraz śmielej rozgaszcza się u nas, więc idea chłodniku bardzo mnie pociągała. A gdy miały do tego dojść jeszcze placki ziemniaczane, niecierpliwie czekałam na powrót Męża i pałaszowanie obiadu.
Nie zawiodłam się na tym połączeniu. Kwaskowato-słodkawy barszcz, chłodził w ciepłe popołudnie, a wciąż jeszcze ciepłe placki zanurzane w miseczce ze śmietaną, posypane płatkami soli sprawiały, że chcieliśmy jeść więcej i więcej. I choć może mi nie uwierzycie, ale porcja placków i blisko połowa barszczu zniknęły w jedno popołudnie. Spróbujcie tych smaków, a przenikanie kultur kulinarnych pomoże inaczej spojrzeń na to co tradycyjne i to co egzotyczne.
Latkes (placki) ziemniaczane
Składniki (na ok. 4-5 osób, my zjedliśmy je we dwójkę :D)
1 kg ziemniaków
1 cebula
25 g mąki macowej (lub zwykłej)
1 ubite jajko
sól i pieprz
olej arachidowy do smażenia
mięta i płatki soli do dekoracji
śmietana jako dodatek
Przygotowanie: Cebulę obrałam, zachowując ją w całości, wraz z ogonkiem i taką obraną włożyłam na ok. 10-15 minut do zamrażalnika. Ziemniaki obrałam i starłam na ręcznej, drobnej tarce. Moim zdaniem żadna inna się nie nadaje :). Potem starłam lekko zmrożoną cebulę (dzięki temu nie płacze się podczas jej tarcia czy krojenia). Ziemniaki i cebulę porządnie odcisnęłam przez ściereczkę kuchenną. Dodałam mąkę, jajko, sól, pieprz. Na patelni rozgrzałam olej. Nie za bardzo, bo placki spalą się z zewnątrz, a będą surowe w środku. Formowałam cienkie placki i smażyłam po kilka minut z każdej strony. Przed dodaniem nowej partii placków, dolewałam olej. Odsączałam placki na papierowych ręcznikach. Po usmażeniu posypałam je płatkami soli, podałam ze śmietaną, miętą i barszczykiem na zimno.
Źródło: Clarissa Hyman "Kuchnia żydowska. Przepisy i opowieści z całego świata"
Barszczyk czerwony a la Cafe Scheherazade
Składniki (na 4 osoby, choć moim zdaniem spokojnie na 6 do 8)
5 buraków, dokładnie umytych, nie obranych
oliwa/olej
2 litry wody (ja dałam mniej, ok. 1 litra)
1 łyżka soli (ja dałam mniej)
100 g cukru albo mniej, zależnie od upodobań (ja dałam 8 łyżek)
100 ml soku z cytryny (czyli z ok. 3 cytryn, ja dałam z 2)
250 ml jogurtu (ew. śmietany)
Przygotowanie: W oryginale buraki należy obrać i ugotować w wodzie z solą i cukrem. Potem dodać sok z cytryny i jogurt lub śmietanę, zmiksować i schłodzić. Ja buraki upiekłam zawinięte w posmarowaną oliwią folię. Potem lekko je przestudziłam, obrałam, pokroiłam i dodałam do garnka z gorącą wodą. Gotowałam chwilę z cukrem i sokiem z cytryny, zmiksowałam i odstawiłam do ostudzenia. Gdy przestygła dodałam jogurtu, zmiksowałam jeszcze raz i ostudziłam do temperatury pokojowej. Potem podawałam też schłodzone (po jakiś 10 minutach ogrzania na blacie).
Doskonałe z plackami ziemniaczanymi ale i samo, popijane jako lunch na skąpanym słońcem balkonie.
Doskonałe z plackami ziemniaczanymi ale i samo, popijane jako lunch na skąpanym słońcem balkonie.
Źródło: Clarissa Hyman "Kuchnia żydowska. Przepisy i opowieści z całego świata"
Smacznego.
Pysznie się wszystko się prezentuje!
Droga, wszystkiego najlepszego z okazji przeprowadzki. Pięknie się tu urządziłaś :)))
pozdrawiam najcieplej
M.
Tili, chyba sie naszykowało i mogę pisać u ciebie w nowym domku.Po pierwsze niech się tu tobie dobrze mieszka , po drugie o takie placki to ja uwielbiam
Tilli, obłędny kolor ma ten chłodnik :))) A placuszki, mniam! wyglądają mega apetycznie!
placki wyglądają niesamowicie, kuszą swoim smakiem :)
jeszcze śpię, kuszą nie smakiem bo nie znam a wyglądem ;P
ciekawy ten barszczyk, trzeba będzie spróbować
Tili cudo. Myślałam, że to jakiś owocowy koktajl a tu taka miła niespodzianka. Mieszkam w mieście, gdzie kulturę żydowską widać na każdym kroku, no dobra w centrum miasta widać, bo na nowoczesnych osiedlach już nie.
Smakowite! daaawno już nie jedliśmy placków… Pozdrawiamy i zapraszamy również do nas :)
Tilo., jakie zmiany! Nowy domek! :) Oby to miejsce było dla Kuchni Szczęścia nie mniej szczęśliwe niż poprzednie. :) Uściski!
Takie chrupiące placuszki to poezja. Łakomstwo i brak hamulców bierze górę. Ten buraczany chłodnik mnie zachwycił. Muszę koniecznie zrobić.
My zajadaliśmy się plackami ziemniaczanymi w piątek. Pysznie było! Uwielbiam zajadać je lekko posypane solą, w towarzystwie szklanki jogurtu czy kefiru wymieszanego z łyżką śmietany. Przysmak nie z tej ziemi, a tak prosty!
Ciekawa jestem połączanie placków z barszczem, ogromnie!
Pozdrawiam serdecznie! :)
Przede wszystkim gratuluję przeprowadzki, pięknie tu u Ciebie i jak zwykle ogromnie smacznie. To ciekawe, że zwykłe placki ziemniaczane i barszczyk w tak nietypowym połączeniu stają się niemal egzotyczne. Ja przyznaję się do tego, że placków właściwie nie lubię i sama ich nigdy nie robię. Jednak u Ciebie wyglądają bardzo kusząco i jakby mi tak ktoś usmażył, to chętnie zjem. Ale tylko posypane cukrem! (a barszczyk poproszę osobno). Uściski!
Wybrałaś bardzo ciekawą parę. I na zdjeciach wygląda radosnie. :-) Czekam z niecierpliwoscią na następne propozycje. Jestem bardzo ich ciekawa. :-) Pozdrawiam :-))
Latkes, o latkes! Powiem Ci Tili, ze jednak nie do konca sie zgodzie ze one sa dokladnie tym samym co polskie placki ziemniaczane – choc w formie takie same czesto, choc tez z ziemniakow to bardzo czesto obok ziemniakow, cebuli dodaje sie do nich jeszcze jakies inne warzywo, czy to marchewke, czy pory… Jakie by nie byly sa pyszne, to sie zgdadzam na calej linii :))