O znaczeniu marchewki, czyli na szczęście po przeprowadzce.

W moim życiu ostatnio wiele się dzieje. Począwszy od tego, że zamieniam się w ogrodniczkę i już planuję co smacznego będę zbierać w przyszłym roku z mojej małej działeczki, intensywnie, czasem nawet na granicy szaleństwa pracuję nad nową odsłoną mojego wirtualnego kątka. I tak samo jak z pracą na działce, tak i zmagania komputerowe czasem doprowadzają do furii, na przykład, gdy kolce uschniętej róży rozharatały mi skórę ręki, albo gdy po raz kolejny zmiany w blogu nie chcą się pojawić. Na szczęście miałam wsparcie mojego Ukochanego, który od niedawna ma u mnie tytuł Najbardziej Cierpliwego Informatyka na świecie. Wierzcie mi, przy moim temperamencie oraz ogólnej niechęci do kodu html zasłużył na niego w pełni :-)
 
Projekt działka dzień 1
 
I cóż. Zmianami w ogródku na razie się Wam nie pochwalę. Trzeba będzie na nie poczekać jeszcze długo, ale zmiany na blogu … hmmm … no sami widzicie. A ponieważ Kuchnia Szczęścia jest po przeprowadzce i zmianie image, chciałam dać jej coś na szczęście. Z początku nic nie przychodziło mi do głowy. A raczej miałam tak wiele pomysłów, że na nic nie mogłam się zdecydować. Ale zbliżający się Festiwal SIMCHA oraz moja ostatnia inspiracja żydowską kuchnią, podsunęły mi wspaniały pomysł … marchewka.

Dlaczego akurat to pomarańczowe warzywo? Otóż marchewka w kuchni żydowskiej jest niezwykle popularna, a przede wszystkim symboliczna. Dodaje się ją niemalże do wszystkiego, a jej kolor i kształt pokrojonych talarków ma ogromne znaczenie. Oznacza pomyślność, szczęście, bogactwo. Dlatego zabierając się za gotowanie dań żydowskich wiedziałam, że muszę zrobić coś marchewkowego, co jednocześnie stanie się szczęśliwą wróżbą dla mojego Szczęścia. Sałatka z marchewki ani cymes jakoś mnie nie ciągnęły tym razem. Może przejadłam się już nimi zimą. Co więc zrobić?

Staroświecki słodki kugiel marchwiowy

I czym to ma być? Obiadem, śniadaniem, przekąską, czy deserem? I znów z pomocą przyszła mi moja ulubiona książka. Przeglądałam ją, podziwiałam zdjęcia, zatapiałam się w opowieściach, aż tu nagle przewracając stronę zobaczyłam to, na co miałam ochotę.

Kugiel marchewkowy to słodkawy deser, który wzbogacony przeze mnie … a jakże … kardamonem, zachwycał. Najlepszy na ciepło i aż prosił się o łyżkę jogurtu czy lodów. Siedzieliśmy na balkonie, popijaliśmy go kawą, a ostatnie chłodniejsze powiewy owiewały nam twarze. W takich chwilach nie mówi się nic. Na twarzach rozgaszcza się błogi wyraz zadowolenia, myśli swobodnie płyną do przodu, a na podniebieniu rozlewają się słodkawe smaki marchewki, ostrawy, lekko ziemisty kardamon, akcenty daktyli i rodzynek … bajka normalnie. Nawet rozdrażnienie bloggerem, wordpressem i innymi programami odchodzi w zapomnienie :-)

I jak tu się dziwić, że na słowo "kugiel" aż ciepło robi się na sercu tym, którzy znali go od małego, którym babka nakładała go łyżką ze starej brytfanki, czy matka kroiła kawałek na święta. Można uwierzyć, że po takim smakołyku sama pomyślność nas czeka :-)


Staroświecki słodki kugiel marchwiowy
(Pudding marchwiowy, na 4-6 osób)

Składniki:
3 łyżki mąki ziemniaczanej
8 łyżek słodkiego, czerwonego wina (np. porto lub sherry, ja dałam naszą wiśniówkę)
450 g tartej marchwi
100 g cukru brązowego (ja dałam ok. 70-80 g)
8 łyżek drobno zielonej mąki macowej (ja zmieliłam po prostu macę na mąkę)
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka mielonego cynamonu (zastąpiłam kardamonem)
skórka z 1 cytryny
sok z 1 cytryny
1 jajko, ubite
50 g rodzynek
50 g drobno pokrojonych daktyli
100 g stopionego masła

Przygotowanie: Najpierw nagrzałam piekarnik do 180 stopni Celsjusza. Mąkę ziemniaczaną rozprowadziłam winem. Potem dodałam kolejne składniki i dokładnie wymieszałam. Przełożyłam mieszaninę do natłuszczonej formy (ok. 20 cm x 25 cm) i piekłam do czasu aż utworzyła się chrupka, złocista skórka, przez ok. 1 godzinę. Najlepsze jeszcze ciepłe, choć wśród biesiadników byli i zwolennicy zimnego. Jak podaje Clarissa Hyman po zjedzeniu go, należy położyć się spać na resztę dnia :-)

Źródło: Clarissa Hyman "Kuchnia Żydowska. Przepisy i opowieści z całego świata"

Smacznego.

  1. Bardzo podoba mi się ten tytuł :-) "Najbardziej Cierpliwego Informatyka na świecie" będę Ci o nim przypominał ;-P

  2. Musi byc przepyszne,Znam,jak to sie mowi,tyle o ile kuchnie zydowska,bo corcia moja mieszka od wielu lat w dzielnicy zydowskiej w paryskim Marais.Dlatego sie tak wymadrzam,ha,ha!!!Mam pytanie-czym ewentualnie moge zastapic make z macy?Na pewno u nas jej nie dostane.Czy orkiszowa?Owsiana?Ryzowa?Dzieki z gory za podpowiedz.Pozdrawiam

  3. Gratuluję przeprowadzki! Zapdejtujesz adres w Durszlaku, żeby widget prowadził do nowej strony? Do jutra :)))

  4. puk, puk… dzień dobry :) wpadłam po odrobinę szczęścia… zaglądałam tam to i tu będę częstym gościem a co! :) pozdrawiam

  5. Kochanie Ty moje, buuuuzi :****

     

    Wioletto, mąkę macową można zastąpić zwykłą pszenną, ale też orkiszową, owsianą, ryżową, i każdą inną, też bezglutenową, ale możesz też zmielić zwykłą macę, która jest dostępna w większości sklepów :)

     

    Ptasiu, "apdejt" (BTW Es obśmiał się z tej pisowni – spodobało się mu :D) zgłoszony, czeka na akceptację :) Ale niedługo pewnie zrobię przekierowanie z blogspota, więc nawet jak nie będzie apdejtu to i tak wpisując stary link, przeniesie się do .pl :)

     

    Myniolinko, bardzo się cieszę i witaj w nowych kątach :)

  6. W ramach pomyślności zetrę sobie jabłko z karotką ;)
    buziak
     
    ps. a to na dole niebieskie da się zmniejszyć?, bo trochę bije w oczko ;)

  7. Tili,
    to ja już wiem czym byłaś zajęta. Ogrodnictwo, przeprowadzka, wypieki… Nieżle. Pracowita jesteś. Szczęścia w nowej odsłonie "Szczescia ".

  8. po 1 gratuluję przeprowadzki,
    po 2 czytając opis chwili kiedy jedliście ten kugiel znalazłam się na balkonie razem z Wami,
    po 3 bardzo podoba mi się nowy nagłówek, ale o tym napisałam już pod poprzednim wpisem ;)
    Pozdrawiam Was serdecznie!

  9. gratulacje z powodu udanych przenosin :) a pomysł z marchewką  fajny, ba barrrrdzo fajny :D

  10. Bardzo ładne zdjęcia. :-) Nie widać na nich tej furii. Pudding smaczny, choć nietypowy skoro marchewkowy. Cóz, mi nawet pieczona marchewka podana na słodko kojarzy się z cymesem, ale z autorką ksiązki nie będę dyskutowała. ;-))) Tez lubię przepisy z  jej książki, bo sa udane. najbardziej zasmakowały nam z niej rugelach i rózne wersje curry, no i dżem z buraków. Ciekawa jestem następnych potraw u Ciebie. :-)  Pozdrawiam :-))

  11. Życzę najlepszego na nowym miejcu :)) 
    Pudding marchewkowy – to brzmi smakowicie !
    Pozdrawiam:)

  12. Tili, wszystkiego najlepszego na nowej stronie :) Gratuluję przeprowadzki Tobie i Najbardziej Cierpliwemu Informatykowi na świecie :) Sama wiem ile to pracy. Bloog nie współpracuje z Googlami, więc ja przy przeprowadzce straciłam stare komentarze i do tej pory nie zakończyłam ręcznego poprawiania grafiki wpisów… Wspaniale, że masz Es, który zna tajemne sposoby na szybkie automatyczne przenosiny.
    Bardzo fajnie jest  na Twojej nowej stronie :)

    Buziak

  13. Oczko, no to będzie smakowita suróweczka :) A z tym niebieskim zobaczymy co da się zrobić :)


    Lo, dzięki Kochana :*


    Edysiu, po 1 dzięki, po 2 cieszę się, po 3 :)


    Aniu, działeczka jest jakąś niecałą godzinę jazdy autobusem i metrem, albo ok. 25 minut samochodem, więc nie jest źle. Ale powiem szczerze, że już mi się marzy większy kawałek ziemi :)


    Aniu, dzięki :) No to kiedy te bajgle :)


    Eve, cieszę się, że pomysł Ci się podoba :)


    Krokodylu, hihihi, furię u mnie rzadko widać, ale za to jak już się pojawia, to jest jak wulkan ;D A co do pieczonej marchewki, to moim zdaniem zawsze zasługuje na nazwę cymes – w końcu to słowo oznacza smakołyk :)

     

    Majanko, dzięki :)


    Olu, i mnie czeka jeszcze sporo "dogadań" z nową strona, ale jestem uparta więc jej nie przepuszczę :)


    Kuchenne Figle, witaj :)

  14. Taka działeczka to radość sami nic więcej!!! No…, pracy jeszcze trochę ale co to jes tw porównaniu ze szczęściem po pracy i oglądaniem owoców tejże.
    Pozdrawiam Tili  mocno!

  15. Tili, właśnie kupuję działkę i jak Ty – stanę się ogrodniczką. Mam zamiar jakoś pogodzić pracę i działkę, by móc cieszyć się miejskimi niemalże "wczasami pod gruszą" z noclegiem jednakże we własnym mieszkaniu ;)
     
    Moja przyszła działka jest bardzo dobrze utrzymana, bo dbał o nią ogrodnik – przez ostatnie kilka lat. Myślę więc, że pracy przygotowującej może nie być tak dużo, ale nie ominie mnie przemyślana strategia dosadzania drzew/krzewów/kwiatów.
    Bardzo podoba mi się idea dwóch kompostowników. Z chęcią przeczytam kolejne wpisy o działce. Choć widzę, że nieco zarzuciłaś cykl. Chętnie popatrzę jakie warzywa hodujesz i poczytam co wchodzi w skład pół tysiąca sadzonek, które sprowadziłaś! (szalona kobieta). Napisz coś jeszcze proszę. Teraz jest dużo czasu, bo za miesiąc zacznie się sezon i znów możesz przepaść i w otchłani prac polowych. Zajrzę do linków, które podałaś dla początkujących ogrodników, ale proszę o więcej – chociażby informacji skąd czerpiesz wiedzę, może coś polecisz? Gdzie kupujesz nasiona i sadzonki?
    Z przyjemnością zaproszę Cię kiedyś do siebie na działkę! Do zobaczenia

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *